Poczucie czyjejś obecności i natrętne myśli zawsze oznaczają opętanie? #PSYCHOMITY

(fot. depositphotos.com)

Czy poczucie, że ktoś przy nas jest i przymus ciągłego odmawiania różańca to znak, że próbuje nas opętać zły duch? To mogą być objawy poważnej choroby, ale czy koniecznie o podłożu demonicznym?


"Wydaje mi się, że czuję czyjąś obecność. Szczególnie wieczorem, gdy kładę się spać, mam wrażenie, że nie jestem sama. Czasami mam obsesyjne myśli, żeby się w danej chwili pomodlić, bo jeśli tego nie zrobię, stanie się coś złego - np. zginie ktoś mi bliski. Ale czasami mam ochotę też zrobić coś złego, na złość Bogu. Czy mam problemy ze złym duchem? Czy natrętne myśli to dowód na opętanie? Strasznie się boję i nie zasypiam bez różańca w ręku. Ksiądz podczas spowiedzi polecił mi korzystać z soli ezgorcyzmowanej i oliwy, ale nie pomagają odgonić się od różnych dziwnych myśli. Boję się"

DEON.PL POLECA


Poczucie czyjejś obecności, myśli natrętne na tematy związane z Bogiem, szatanem i piekłem oraz wrażenie, że tracimy kontrolę nad własnym ciałem, bywają przez pacjentów psychologów i psychiatrów opisywane jako najbardziej przerażające objawy. Osoby religijne w takich sytuacjach często udają się również do egzorcysty, obawiając się, że padły ofiarą złego ducha. Jednak poczucie, że ktoś na nas patrzy lub przejmuje kontrolę nad myślami, nie musi wcale oznaczać, że jesteśmy opętani.

Od psychozy po nerwicę

Sytuacje, które wiele osób bierze za oznaki opętania - takie jak poczucie, że ktoś nieustannie przy nas jest, czy przymus ciągłego odmawiania różańca - mogą być objawami kilku różnych chorób i zaburzeń. I tak na przykład ciągłe poczucie grzechu, "wyciszające się" na chwilę, gdy się modlimy, a po chwili znów nawracające, może być sygnałem, że cierpimy na nerwicę eklezjogenną, czyli jedno z zaburzeń lękowych. Jego specyfika polega na tym, że człowiek odczuwane napięcie (pojawiające się na przykład na skutek różnych konfliktów wewnętrznych) desperacko próbuje rozładować poprzez praktyki religijne - co, rzecz jasna, nie przynosi trwałej ulgi. Paniczny lęk przed piekłem, sądem ostatecznym czy popełnieniem grzechu śmiertelnego również bywa związany z dysfunkcjami z grupy zaburzeń lękowych - znam przypadek młodej kobiety, która obsesyjnie czyni znak krzyża za każdym razem, gdy zobaczy wizerunek diabła (także ten popkulturowy, groteskowy) - cierpi ona na tak zwane OCD, czyli zaburzenie obsesyjno-kompulsywne, które w jej przypadku wiąże się z lękiem przed opętaniem i siłami piekieł. Poczucie czyjejś obecności, bycia obserwowanym lub podglądanym przez złego ducha może natomiast oznaczać, że dana osoba cierpi na zaburzenia z kręgu psychoz, dla których to charakterystyczna jest utrata kontroli nad procesami poznawczymi, czyli myśleniem czy wyobrażaniem sobie. Przykładem takiej choroby może być schizofrenia paranoidalna, w której chorzy miewają omamy wzrokowe oraz słuchowe, a także odczuwają lęk i "potrzebę" wycofania się z kontaktów społecznych. Elementem psychoz może być także przekonanie, że ktoś z zewnątrz kontroluje nasze myśli i działania - są to tak zwane urojenia oddziaływania, często mylone przez pacjentów ze zniewoleniem przez szatana. Zdarza się także, że objawy psychozy lub nerwicy nakładają się na napady padaczkowe - wtedy pacjent bywa przekonany, że jego ciałem zawładnęły siły "nie z tego świata".

Zrozumienie choroby

Jeśli specjalista, do którego się zgłosimy, rozpozna u nas jedno z opisywanych zaburzeń, to prawdopodobnie rozpocznie pracę od psychoedukacji, czyli wytłumaczenia, czym są poszczególne objawy, co oznaczają i co robić, gdy się pojawią. Psychiatra czy neurolog (w przypadku epilepsji) przepisze odpowiednie leki - na przykład przeciwpsychotyczne lub przeciwlękowe - a także zaleci psychoterapię. W przypadku, gdy zaczniemy od wizyty u psychoterapeuty, zostaniemy "wysłani" także do psychiatry. Miejsce terapii będzie zależało od stanu pacjenta - jeśli radzi sobie on z codziennym życiem i nie stanowi dla nikogo (w tym także dla siebie) zagrożenia, wystarczy, że będzie zażywał leki i co jakiś czas odwiedzał specjalistów - w przeciwnym razie konieczny może się okazać pobyt na oddziale psychiatrycznym.

A jeśli to Zły?

Niestety nie wszyscy katolicy o tym wiedzą, ale każdy egzorcysta, zanim przystąpi do egzorcyzmu wielkiego (uroczystego), powinien skierować osobę zgłaszającą się po pomoc do psychologa lub psychiatry. Co więcej, według nowych wytycznych dla księży wykonujących posługę egzorcysty współpraca tej grupy duchownych z psychologami będzie obowiązkowa! Jest to bardzo słuszny kierunek działania - zanim zaczniemy modlić się o to, by szatan przestał kogoś dręczyć, musi istnieć pewność, że dana osoba nie cierpi na zaburzenia czy choroby psychiczne - długie modlitwy o uwolnienie i sugerowanie opętania mogłyby wówczas przyczynić się do pogorszenia jej stanu. Z drugiej strony, jeśli pacjent nie cierpi na psychozę, a swoje problemy rozumie w kategoriach duchowych, to psycholog nie będzie odwodził go od wizyty u duchownego. Zdarza się i tak, że mimo zaangażowania pacjenta i stosowania różnych narzędzi terapeutycznych nie następuje poprawa (na przykład pacjent dalej zgłasza problemy z modlitwą) - wówczas pacjent może podjąć decyzję, aby udać się do egzorcysty. Terapeuta natomiast - wierzący czy też nie - może taki wybór "pobłogosławić". Żadna terapia nie wyklucza przecież praktyk religijnych czy modlitwy - a przecież w Kościele katolickim egzorcyzm to nie maraton grozy i odtwarzanie scen z horrorów, lecz właśnie pełna ufności modlitwa.

Angelika Szelągowska-Mironiuk - psycholog, absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego (spec. psychologia zdrowia i kliniczna), czynny psychoterapeuta pracujący w nurcie systemowym, w trakcie szkolenia w Ośrodku Szkoleń Systemowych w Krakowie, trener umiejętności społecznych I stopnia. Na co dzień pracuje z pacjentami indywidualnymi, parami i rodzinami oraz prowadzi szkolenia i warsztaty dla dzieci, nauczycieli i rodziców. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

* * *

PSYCHOMITY. Czego się boją katolicy na terapii | Przychodzi katolik do psychoterapeuty i… no właśnie i co dalej? O ile w ogóle przychodzi. Jest w nas wiele obaw związanych z psychoterapią, a przecież cierpimy na dolegliwości psychiczne tak samo jak wszyscy. Wielki Post to doskonały czas, aby zawalczyć o swoje zdrowie i zmierzyć się z naszymi lękami. Dbamy o ciało, wzmacniamy ducha, dlaczego więc pomijamy własną psychikę? Troska o te trzy rzeczy pomoże Ci w głęboki i dobry sposób spotkać się z Bogiem. Zebraliśmy najpopularniejsze wśród katolików mity dotyczące psychoterapii i psychologów. Rozprawi się z nimi Angelika Szelągowska-Mironiuk.

* * *

INNE PSYCHOMITY:

1. Osoby wierzące powinny wybierać tylko chrześcijańskich psychologów?

2. "Depresja to choroba duszy, potrzebujesz kierownika duchowego, a nie psychoterapeuty"

3. Które nurty w psychoterapii są groźne dla katolika?

Polecamy również wywiad: Na psychoterapii zwracam się do księdza "proszę pana" [ROZMOWA]<<

Psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Poczucie czyjejś obecności i natrętne myśli zawsze oznaczają opętanie? #PSYCHOMITY
Komentarze (3)
Andrzej Ak
3 kwietnia 2019, 20:16
Chrzest w Duchu Świętym. Dla wierzących - remedium chyba na wszystko. Dla wątpiących - umocnienie wiary. Dla ateistów możliwa przemiana w gnostyka lub nawrócenie. Chrzest w Duchu Świętym to kilku-godzinna Msza otwierająca nas na działanie Mocy Boga na naszą duszę, na nasze ciało na nasz umysł i psychikę. Ludzie z zaburzeniami psychiki, depresjami, lękami i różnymi dziwnymi myślami, głosami jadą tam: mimj.pl Tam na miejscu już na początku II cześci Mszy, podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu wszelkie zło ukryte w naszych ciałach doznaje ogromnego bólu, tak iż już nie potrafi się ukrywać. Zło wobec Boga musi ustąpić. Po Chrzcie w Duchu Świętym bywa iż niektóre osoby niczego nie pamiętają, za to ich dalsze życie doznaje przemiany na lepsze. Bywa iż jedziemy tam i drugi i trzeci i czwarty raz, bo mamy taką potrzebę. I to jest naturalne. Nikt nikomu się nie dziwi. Jeśli ktoś ma jakieś problemy trzeba tam pojechać choćby tylko raz. Pojechać, zobaczyć, uczestniczyć. Tam zwykle w ogromnej grupie osób jest o wiele łatwiej zbliżyć się do Boga i coś od Niego otrzymać. Coś co dla wielu być może jest niczym wielkim, a dla nas jest Darem ponad Dary, który z czasem nabieże dla nas ogromnej wartości. Polecam akurat tą jedną wspólnotę, bo sam ją odwiedziłem tak samo jak wiele-set tysięcy ludzi (głównie Polaków) z różnych zakątków świata. Zdecydowana większość jest bardzo zadowolona.
E
Ewcia
4 czerwca 2019, 17:04
Taaa, pojechać do pseudo-pustelnika, który lubi gwiazdorzyć, ciągle gdzieś jeździ, spotyka się z tłumami, co nie ima się życia pustelniczego. Najśmieszniejsze jest sformułowanie, że chrzest w DŚ to Msza :) Toś wymyślił. Jest po tym "chrzcie" ludzie nic nie pamiętają, to podejrzewam trans albo urok. To nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. A zadowolenie to subiektywne uczucie, słaby argument.
DP
Damian Pruszkowski
2 kwietnia 2019, 22:40
Pani terapeutka od przekleństw...