Rytuały zamiast autentycznych przeżyć. Czym jest zbieractwo duchowe?

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Depositphotos
Piotr Kwiatek OFMCap

Jedną z postaw względem religijności można nazwać "kompulsywnym zbieractwem". Przypomina ono postawę gromadzenia rzeczy, która jest klasyfikowana jako zaburzenie psychiczne. Opis tego zjawiska znajdziemy w odpowiednich podręcznikach psychologii klinicznej. W kontekście wiary "chomikowanie" dotyczy nie rzeczy, ale praktyk religijnych.

Termin "syllogomania" pochodzi od dwóch greckich słów: syllambanein (zbierać) oraz mania (szaleństwo) i oznacza patologiczne zbieractwo. Istota problemu kompulsywnego zbierania na terenie religijnym nie polega wyłącznie na kumulowaniu aktywności pobożnych i na braku zdolności dokonania ewaluacji posiadania, ale na apatii i zmęczeniu życiem duchowym, do którego taka postawa prowadzi. Jeśli w życiu duchowym dominuje kolekcjonerstwo pobożności oraz strach przed Bogiem, bo pewne formuły nie zostały odmówione tak, jak się należy, wtedy spodziewana jest kara za niewypełnienie tego obowiązku.

Tego typu postawa utrudnia prawdziwe - zdrowe - rozwijanie życia duchowego. Sprawia, że człowiek wpada w wir niezadowolenia i samokrytyki nie tylko tego, co dotyczy życia duchowego. Nie przeżywa radości i ogólnej satysfakcji z całego życia. Dominuje wtedy przymus, wykazywanie się, nieustanna autokontrola. Pozorne samozadowolenie szybko przemienia się w postawę ciągłego samooskarżania, poczucia niewystarczalności, irytacji czy przygnębienia.

Przykład życia

Pewnego razu podczas prowadzonych przeze mnie rekolekcji zwanych "Psalmoterapią" spotkałem się z nieprzewidzianym zachowaniem jednej z uczestniczek. Owa reakcja nastąpiła po tym, jak podzieliłem się swoim duchowym doświadczeniem i wskazywałem, że modlitwa psalmami może pomagać w wyrabianiu dyscypliny, przeżywaniu wolności, a także uczy prostoty dialogu z Bogiem. Podkreśliłem również jej szczególną moc, zwłaszcza gdy jest przeżywana wspólnotowo. Kobieta złapała się wówczas za głowę i z widocznym przygnębieniem na twarzy i rozdrażnieniem w głosie powiedziała: "No, to jeszcze dojdą psalmy!".

DEON.PL POLECA

Nieco później dowiedziałem się, że osoba ta bardzo dużo się modli. Do odmawianego zestawu modlitw stale dołącza nowe formy pobożności. Z żadnej z nich nie rezygnuje: to koronka, litanie, "margaretka" za księży, nowenna pompejańska, modlitwy patriotyczne za ojczyznę… Przyjmuje wszystko, o czym dowiaduje się na różnych rekolekcjach, w myśl zasady "im więcej, tym lepiej".

Czy rzeczywiście filozofia ta jest korzystna w życiu duchowym?

Rytuały zamiast autentycznych przeżyć

Duchowość, w której dominuje skrajnie negatywny obraz siebie i lęk przed Bogiem, nie wpływa pozytywnie na rozwój wiary. Zamiast pomagać w życiu codziennym, staje się źródłem kolejnych problemów. Jeśli bliżej przyjrzymy się zbieractwu duchowemu, możemy zauważyć, że jest ono bardziej manifestacją formy niż dowartościowaniem treści. Człowiek zwraca większą uwagę na sposób odprawiania rytuałów, zamiast na to, jak one powinny oddziaływać na jego życie.

Warto od czasu do czasu uczciwie zastanowić się nie tylko nad jakością, ale także ilością podejmowanych praktyk religijnych: które z nich pomagają budować relację z Bogiem, otwierają serce na miłość i dobro. Być może są wśród nich także takie, które wynikają z wewnętrznego albo zewnętrznego przymusu. Dobrze jest dotrzeć do tych motywacji, gdyż rozpoznanie mechanizmów rządzących sferą duchową pomoże rozwijać się w wierze.

Zdrowe życie duchowe wymaga rozeznania i odwagi podejmowania decyzji. Trzeba w nim znaleźć miejsce na autorefleksję oraz krytyczne myślenie. Nie ilość praktyk jest najistotniejsza, ale to, jak one wpływają na życie, relację do drugiego człowieka, samego siebie i Boga. W zbieractwie duchowym mamy do czynienia z efektem bezwładnie spadającej kuli śnieżnej, która zbiera wszystko i ostatecznie się rozbija. Bezkrytyczne kumulowanie pobożności przytłacza człowieka i czyni go mniej szczęśliwym. W konsekwencji nie prowadzi do żywej i twórczej relacji z Bogiem.

Nieprawdziwy obraz Boga

Podstawową przyczyną pułapek duchowych jest nieprawdziwy obraz Boga. Tymczasem św. Jan zapewnia: "W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości" (1 J 4,18).

Brak duchowej formacji lub jej uproszczony przekaz wyniesiony z rodziny lub środowisk parafialnych ma fundamentalne znaczenie dla późniejszego rozwoju życia duchowego. Czasem w kościołach można napotkać porozkładane karteczki z modlitwami, zaproszenia do wątpliwych praktyk religijnych czy targów z Bogiem: "Jeśli tyle się pomodlisz, stanie się to, czego oczekujesz". Owo magiczne podejście do modlitwy jest, niestety, obecne we współczesnej mentalności osób wierzących. Niektórzy sądzą, że przez wzmocnioną aktywność w życiu duchowym można wpływać na Boga i Nim zarządzać. Pragną zatem przekupić Go swoimi długimi i kwiecistymi nabożeństwami. Jezus mówi o tym: "Gdy się modlicie, nie mówcie wielu słów jak poganie. Wydaje się im, że dzięki gadulstwu będą wysłuchani" (Mt 6,7).

Trzeba pamiętać, że modlitwa jest łaską, nie zaś magicznym zaklinaniem rzeczywistości nadprzyrodzonej lub rytuałem podejmowanym jedynie dla własnych korzyści. Polega na spotkaniu dwóch wolnych osób. Święty Franciszek zrozumiał, że musi porzucić nie tylko kupiectwo, ale również transakcyjno-handlarskie podejście do wiary. Jeśli chcemy wzrastać w wierze, musimy się zmierzyć z pytaniami o jakość naszych praktyk religijnych.

Zbieractwo duchowe łączy się też często z dysfunkcjonalnym myśleniem, na przykład z obsesjami: jeśli tej modlitwy nie odmówię, Bóg - podobnie jak nauczyciel - przyłapie mnie na nieodrobieniu pracy domowej. Tego typu lękowa wizja wiary potrafi skutecznie wypaczać zdrową duchowość.

Zdrowa tradycja i otwartość na nowe

Zanim wprowadzi się jakąkolwiek nową praktykę do swego życia duchowego, warto przemyśleć, w jakie nabożeństwa jesteśmy już zaangażowani, jaka jest nasza wiara i stosunek do otoczenia, a także co dla nas jest najważniejsze w życiu duchowym. Rozeznanie to wskaże, z czego można zrezygnować, aby podążać za nowymi natchnieniami Ducha Świętego.

Istnieją ludzie, którym nie można zarzucić braku gorliwości i zaangażowania w sprawy duchowe. Jednak bez cnoty umiaru i roztropności wszystko może prowadzić do skutków odwrotnych do zamierzonych. Duchowość oparta na lęku nie prowadzi do Miłości. Utrzymuje się ona jedynie przy zastosowaniu zasad, nakazów i powinności. Tymczasem w formacji duchowości akcent powinien padać na rozwijanie relacji człowieka z Bogiem poprzez ukazywanie Jego dobroci i miłosierdzia. Na przykład warto pomóc zrozumieć współczesnemu człowiekowi, dlaczego z Bogiem i w Kościele łatwiej jest troszczyć się o miłość i wiarę oraz dbać o dobro w życiu. Warto także podjąć temat spowiedzi rozumianej nie jako mechaniczna pralnia życiowego brudu, ale spotkanie z miłosiernym Ojcem czy akt łączności z Duchem Świętym, który często broni człowieka przed nim samym. Wówczas z pogawędki motywująco-karcącej z urzędnikiem kościelnym przekształca się ona w dar prowadzący do wolności i szczęścia.

Ze zbieractwa duchowego można wyjść, stosując na przykład dwie poniższe strategie.

Do sukcesu może doprowadzić pozytywne przeżycie kryzysu duchowego: dezintegracja obrazu Boga, odkrycie własnych niedojrzałych motywacji, egoizmu czy uproszczonego myślenia. Wszystko to może skutecznie pomóc w przemianie wewnętrznej, podczas której zaczniemy budować na zupełnie nowych fundamentach - myśleniu o Bogu i sobie. Nie jest to łatwe, ponieważ pojawią się pytania bez odpowiedzi, kroczenie po omacku, a niekiedy burzliwe przeżycia. Niemniej jednak w czasie tych przemian krok po kroku budowany jest nowy system przekonań, wsparty uważnym wyborem form modlitwy adekwatnych do aktualnych przeżyć. Potrzeba do tego przewodnika, który sam przeszedł proces dezintegracji i doszedł do etapu integracji wewnętrznej.

Drugi sposób jest mniej bolesny, ale wymaga wyboru mądrej formacji chrześcijańskiej: krytycznej i stale poszukującej prawdy, otwartej na kwestionowanie i korekcję siostrzano-braterską. Również do tego potrzebni są światli przewodnicy duchowi, którzy żyją wolnością duchową i promieniują doświadczeniem Bożej miłości. Pomogą oni odsłonić tęsknoty duszy i skierować człowieka w stronę samego Boga. W procesie tym chodzi o formację opartą na zdrowej tradycji połączonej z otwartością na nowe, w której dominuje harmonia, poczucie sensu oraz radość w Duchu Świętym.

Dobra nowina w przypadku nawet trudnych diagnoz lekarskich jest taka, że na choroby istnieją lekarstwa. Może nie wszystkie działają od razu i tak samo skutecznie, jednak warto podjąć kurację. Dotyczy to również problemów, które przeżywamy w życiu duchowym.

Fragment przygotowywanej książki br. Piotra Kwiatka OFMCap, która ukaże się nakładem Wydawnictwa SERAFIN.

brat Piotr Kwiatek OFMCap - kapucyn, doktor psychologii. Wykłada psychologię komunikacji w Wyższym Seminarium Duchownym Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w Krakowie oraz interwencje pozytywne na Uniwersytecie Humanistycznospołecznym SWPS - studia rekomendowane przez założyciela nurtu psychologii pozytywnej, prof. Martina E. P. Seligmana. Autor książek: "Kochaj Boga i nie bój się być szczęśliwym", "Ucieszyć się życiem. Cztery okna wdzięczności", "W świetle cienia. Trudności w drodze do szczęścia", "Sztuka życia bez narzekania" oraz "Psalmoterapia", a także we współpracy z s. Anną Marią Pudełko AP: "365 dni w rytmie Psalmów" i "Komunikacji można się nauczyć".

Artykuł pochodzi z dwumiesięcznika "Głos Ojca Pio".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rytuały zamiast autentycznych przeżyć. Czym jest zbieractwo duchowe?
Komentarze (2)
JJ
~Joanna Joanna
30 grudnia 2023, 23:13
No to dlaczego mowi sie modlcie sie nie ustannie?caly czas jest zacheta do modlitwy teraz ciezko jest nawet poswiecic 5 min na modlitwe.w swiecie duchowym zadna modlitwa sie nie marnuje nawet ta klepana lepiej klepac niz calkiem zapomniec.kazda modlitwa ma sens
AK
Artur Karpiński
27 grudnia 2023, 18:05
Nie zgadzam się do końca. Dokładanie sobie modlitw to nie zbieractwo a ucieczka przed grzechem, sama myśl o obowiązku modlitwy zbliża człowieka do Boga, a to się nazywa dziękczynienie. Jezus mówił abyśmy nie byli gadatliwi-ale modlitwa nie nie jest byle gadaniem lecz dziękczynieniem i próśb w różnych intencjach. Sam Matka Boże prosiła o ciągłe modlitwy jak i św.Ojciec JP II. Ja może mam problem z dokładnym ustaleniem czasu np. 12 Anioł Pański 15 koronka 21 apel Jasnogórski i wiele innych litani. Ale przychodzi wieczorna refleksja czego się niepomodliłem i po uczynieniu tych obowiązków wobec Boga, mogę spokojnie podziękować za dzień i za to że pozwala odpocząć memu ciału. Z Bożym pozdrowieniem Artur