Wszystko, co dzieje się w szerszym kontekście społecznym ma swoje odzwierciedlenie w małżeństwie - to takie małe laboratorium.
W związku małżeńskim możemy nauczyć się angażować w duchową wspólnotę. Wszystko, co dzieje się w szerszym kontekście społecznym - niezgoda, raniące słowa, konflikty interesów i konkurujące ze sobą pragnienia - ma swoje odzwierciedlenie w małżeństwie.
Kiedy pojawiają się spory, naturalny odruch to ucieczka. Zamiast pracować nad nieporozumieniem (lub grzechem), zazwyczaj wybieramy znacznie mniej wymagającą ścieżkę postępowania - szukamy nowej wspólnoty kościelnej, nowej pracy, nowej okolicy, innego przyjaciela, nowego małżonka.
Małżeństwo rzuca wyzwanie tej tendencji do ucieczki. Otacza nas jak twardym pancerzem złożona Bogu obietnica, że będziemy pracować nad każdym problemem, aż znajdziemy rozwiązanie.
Dojrzali ludzie zdają sobie sprawę, że w każdej relacji jest miejsce na konflikt, przyznanie się do winy i wybaczenie. Brak konfliktów wskazuje na to, że albo twoja relacja nie jest dla ciebie dość ważna, aby o nią walczyć, albo że obie strony czują się zbyt niepewnie, aby ryzykować spór - chyba że rzeczywiście najlepiej czujesz się w towarzystwie pochlebcy, który nie stawia ci żadnych wymagań.
Konflikt daje szansę duchowego rozwoju. Aby znaleźć rozwiązanie, musimy z natury rzeczy być bardziej - a nie mniej - zaangażowani. Właśnie wtedy, gdy najbardziej chcemy "wygarnąć" tej drugiej osobie, jesteśmy zmuszeni siedzieć cicho i słuchać jej żalów. Kiedy najbardziej chcemy, żeby to nas rozumiano, musimy uczynić wysiłek, żeby postarać się zrozumieć drugą, osobę. Kiedy nasze żale wydają się nam najbardziej wymagające uwagi, musimy pracować nad tym, aby zrozumieć ból drugiej osoby. Właśnie wtedy, gdy chcemy wykazać fałsz w rozumowaniu drugiej osoby i wytknąć jej agresywne zachowanie, musimy z całą bezwzględnością ocenić własną agresywną postawę i nieakceptowalne zachowania.
To ten samooczyszczający akt zrozumienia wyjaśnia, dlaczego skutecznie rozwiązany konflikt w rezultacie tworzy jeszcze silniejszą więź. “Seks na zgodę" stał się pewnego rodzaju stereotypowym obrazkiem, ale jest tu gdzieś głęboko ukryta prawda. Kiedy konflikt powstaje i udaje się go zażegnać, para faktycznie robi krok ku sobie. Szukając rozwiązania, małżonkowie zrobili "ruch naprzód" i w całym tym procesie poczuli gwałtowne pragnienie siebie nawzajem.
Sztuczne tuszowanie sporów, grzesznych postaw i zachowań nie tworzy wspólnoty; jest jedynie jej kiepską namiastką. Prawdziwa wspólnota domaga się od nas aktywnego dążenia "ku sobie".
Nauka skutecznego rozwiązywania konfliktów ma bezpośredni wpływ na naszą relację z Bogiem, ponieważ na pewno przyjdzie czas, że i z Nim zaczniemy "drzeć koty". Jedną z najsławniejszych "walk" w Biblii była walka, jaką Jakub stoczył z Bogiem. Przeciwnicy mocowali się ze sobą całą noc i starcie to zmieniło Jakuba do tego stopnia, że otrzymał imię Izrael ("ten, który walczył z Bogiem"). Pod koniec konfrontacji Jakub domagał się, aby Bóg go "pobłogosławił" (Rdz 32,26). Bóg w końcu spełnił prośbę Jakuba, a następnie stworzył cały naród z potomków tego przebiegłego, podstępnego człowieka.
Czasem my także będziemy mocować się z Bogiem: “Jak mogłeś zabrać mi dziecko?" “Jak mogłeś dopuścić, żeby Jim stracił pracę, kiedy akurat jej potrzebowaliśmy?" “Jak możesz tkwić tam na górze, wyniosły i milczący?"
Udawanie, że cisza ze strony naszego niebiańskiego Ojca nie ma na nas żadnego wpływu, nie jest bynajmniej znakiem chrześcijańskiej dojrzałości. Zdrowa duchowość wzywa nas do dążenia ku Bogu nie mniej niż do dążenia ku naszemu współmałżonkowi. To "rzucanie się do przodu" z całą pewnością jest właściwsze niż "spisywanie Boga na straty" i wyrzucanie Go z naszego życia, gdy tylko stwierdzimy, że robi coś albo pozwala na coś, czego nie rozumiemy.
Wszystko skupia się na dążeniu do przodu. Spotykasz kogoś, kogo uważasz za niezwykle ciekawego i pociągającego, ale postanawiasz ustalić ścisłe ramy tej relacji i podwajasz wysiłki aby okazać oddanie swojemu małżonkowi. Czujesz się zraniona i pokrzywdzona, ale zamiast urządzać “ciche dni", przejmujesz inicjatywę, aby okazać swoje uczucia w sposób delikatny i nacechowany szacunkiem. Co ciekawe, nasz ruch do przodu może doprowadzić ostatecznie do zwiększenia satysfakcji z małżeństwa.
Więcej w książce: Święte małżeństwo - Gary Thomas
Skomentuj artykuł