Małżeństwo z miłości czy z rozsądku?

(fot. shutterstock.com)
Anna Kaik

Niegdyś małżeństwa zawierane z rozsądku były na porządku dziennym. Dziś bardziej polegamy na uczuciu. Ale czy dzięki temu małżeństwo jest szczęśliwsze?

Małżeństwa "romantyczne" promuje zwłaszcza kultura Zachodu. Wystarczy zapałać do siebie uczuciem, doświadczyć fizycznego przyciągania, za którym jak cień stąpa pożądanie i... już można stawać na ślubnym kobiercu. Ale przytoczmy bezlitosne dane. W Niemczech od 2000 r. regularnie rozwodzi się około 50% małżeństw, w Stanach Zjednoczonych prawie 60%. Prym wiedzie Belgia gdzie około 70% par decyduje się rozstać. Polska w tym zestawieniu wypada "słabiej", ale i tak bardzo wysoko: u nas rozwodzi się średnio co trzecia para. Dużo niższe wskaźniki rozwodowe mają za to kraje Dalekiego Wschodu i "trzeciego świata". Lubimy oceniać ten fakt jako wynik zacofania kulturowo - mentalnego, a tymczasem można by się na ich przykładzie również czegoś w tym temacie nauczyć.

W krajach Dalekiego Wschodu w wyborze małżonka prym zdecydowanie wiedzie rozsądek, nierzadko wciąż pary są "kojarzone" przez rodzinę i bliskich znajomych. Usłyszałam kiedyś wypowiedź wiekowej Tajwanki na temat jej kilkudziesięcioletniego małżeństwa. Zapytana o metodę na zgodne przeżycie ze sobą tylu lat odpowiedziała: "Wy (społeczeństwa zachodnie i Europy Środkowej) zawieracie małżeństwa w sytuacji, gdy wasze uczucia mają temperaturę wrzątku, po czym z upływem lat wszystko między wami stygnie i na koniec zostaje tylko chłód. U nas jest odwrotnie: bierzemy ślub w letniej temperaturze uczuciowej, a potem przez całe życie dbamy o to, żeby doprowadzić ją do wrzenia. Po kilkudziesięciu latach kochamy się o wiele mocniej niż przy zawieraniu ślubu."

Dwa dziwne pytania

Więź małżeńska jest czymś o wiele mniej romantycznym niż lubimy to sobie wyobrażać, bazując na podstawie filmów, własnej wyobraźni i nierealnych pragnień. To związek, który bardziej przypomina przyjaźń niż płomienny romans.

Pewien ksiądz poproszony o pomoc w rozeznaniu, czy powinno się z tą konkretną osobą stanąć przed ołtarzem, zalecił odpowiedzenie sobie zwłaszcza na dwa pytania. Pierwsze: czy zjadłbyś z tą osobą gęstą, niesmaczną zupę z jednego talerza, jedną łyżką? Drugie: czy chciałbyś żeby twój syn, córka byli kiedyś tacy, jak obecnie twój narzeczony/narzeczona? Pierwsze pytanie dotyka sfery zupełnej bliskości cielesno - psychicznej, w jaką wchodzą małżonkowie po ślubie. To coś innego niż tylko czułe pocałunki i trzymanie za rękę. To też wszelkiego rodzaju choroby, zły wygląd, zmęczenie, wreszcie starość. Drugie pytanie dotyka sfery charakteru i wartości, nie tych powierzchownych, ale najgłębszej istoty - co jest dla nas w życiu najważniejsze. Czy twoja przyszła żona będzie wychowywała dzieci na zadufanych materialistów, czy na osoby kierujące się w życiu głębszymi zasadami? Czy twój przyszły mąż prędzej zaprowadzi dzieci do kościoła czy do salonu samochodowego? Być ze sobą na co dzień oznacza przede wszystkim wspólną pracę i wspólny trud oparte na tych samych wartościach, a w znacznie dalszej kolejności miłe spędzanie wolnego czasu.

Iskry na start, rozsądek na całe życie

Trzeba jednak również oddać sprawiedliwość romantycznie pojmowanej miłości i stwierdzić, że owszem, jest potrzeba, ale bardziej na początku znajomości niż przy wypowiadaniu słów przysięgi. Słynne motyle w brzuchu pojawiają się przez pierwsze kilka miesięcy. Wiele osób zatrzymuje się na tym etapie, nie wyobrażając sobie wspólnego funkcjonowania bez nich. Tymczasem, ten okres jest piękny, ale na swój niejako półrealny, trochę naiwny sposób. To czas, kiedy czuje się do siebie ogromne przyciąganie i patrzy się na siebie przez wpół zamglone, ale mało widzące oczy. To, co przyjdzie potem jest decydujące dla trwałości związku. Zaczynamy dostrzegać wady drugiej osoby, ale i pełniej widzimy jej faktyczne zalety. W tym momencie powinien dojść do głosu rozsądek. Nie ma sensu podejmować prób przywrócenia przyjemnego stanu wzajemnej błogiej fascynacji przez uciekanie w rozrywki czy przedmałżeński seks. Emocje pewnie by skoczyły, ale znów na krótko. Małżeństwa nie buduje się na falach przychodzących i odchodzących uczuć, ale na wspólnych wartościach, a te, czy takie są, można ocenić jedynie rozumem.

Tuż przed samym zawarciem sakramentu małżeństwa trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jedną rzecz. To jeden z najtrudniejszych okresów, z jakimi trzeba się zmierzyć. Rzadko kiedy jest bezstresowym oczekiwaniem na pokazanie się w białej sukni przez szerokim gronem. To czas dużego napięcia emocjonalnego, które pojawia się u obu ze stron. Coraz mocniej zdajemy sobie sprawę, że za chwilę podejmiemy nieodwołalną decyzję. Niektórzy mogą w związku z tym przechodzić duże lęki, roztrząsać najciemniejsze scenariusze, dramatyzować i w ogóle mieć ochotę dać sobie jeszcze drugie tyle czasu, ile do tej pory było się związanym ze sobą. Powszechnie są znane sytuacjie rezygnacji z małżeństwa na kilka tygodni, a nawet dni przed ślubem i dochodzi do nich coraz częściej. Znów można winić za ten stan przesłodzone stereotypy na temat zawierania ślubu, ale i pewne milczenie w tym temacie, które które prowadzi do błędnych konkluzji typu: "wszyscy oczekują ślubu w błogim stanie upojenia szczęściem, a u nas coś nie gra - widocznie to nie ten, nie ta." Trzeba mieć świadomość, że taki przedślubny stan pełen wszelkich obaw to coś zupełnie naturalnego.

Sufler "z góry"

Ostatecznie z decyzją o ślubie każdy na koniec zostaje sam. Można próbować się radzić, słuchać wszystkich za i przeciw, szukać pomocy w książkach i internecie - ale w końcu ty sam osobiście musisz podjąć tę decyzję na wyłącznie własną odpowiedzialność. Jedyną podpowiedzią, którą można by się kierować jest ta "z góry". W tak ważnej kwestii wolno poprosić Boga nawet o wymowny znak.

Pewna dziewczyna chciała wyjść za mąż za obcokrajowca. Jednak, jak można się spodziewać, miała mnóstwo obaw, czy będzie to dobra decyzja. Kilka dni po zaręczynach, poprosiła o "podpowiedź" Pana Boga zwracając się do Niego w następujący sposób: "jeśli narzeczony dziś przyniesie mi białe kwiaty, znaczy to, że chcesz, żebym go poślubiła". Był środek zimy, życzenie na wpół nierealne, tymczasem... narzeczony zjawił się z białymi kwiatami.

To prawdziwa historia. Ta para jest dziś bardzo szczęśliwym małżeństwem. U Pana Boga nie ma przypadków. Jeśli stawia przed nami jakąś osobę, to zawsze w jakimś celu. Jeśli nie masz pewności, w jakim - bo w twoich kalkulacjach miesza się już i uczucie, i rozsądek - najlepiej Go o to spytać.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Małżeństwo z miłości czy z rozsądku?
Komentarze (25)
AB
~Arletta Bolesta Bolesta
14 października 2021, 02:26
Wg zasady prawnej: nie miłość a wola tworzy małżeństwo dr Arletta Bolesta adwokat kościelny
WW
~Weronika Win
25 maja 2021, 20:27
Wyszłam za mąż z rozsądku - w wieku 23 lat, po trudnym dzieciństwie, trudnym wkraczaniu w dorosłość. Zostałam sama na świecie i nie miałam żadnych perspektyw. Wzięłam ślub z osobą, której już wtedy nie kochałam - chciałam si z nim rozstać, ale śmierć osoby, która mnie wychowywała, sprawiła, że chciałam po prostu zaznać bezpieczeństwa. Jestem po ślubie 10 lat, mamy dziecko, kończymy budowę domu. Jest to dobry mężczyzna, jednak miłość nie nadeszła, nie ma mowy o jakichś fajerwerkach. Nic do niego nie czuję, bywa, że jest mi obojętny. Zawsze mam jednak z tyłu głowy, że nikt nie powiedział, że taka miłość bym spotkała, może byłabym sama, a już wolę życie w takim małżeństwie...
MR
Maciej Roszkowski
12 maja 2016, 18:24
Małżeństwo z miłości, czy rozsądku? Dlaczego uważa się dziś, że te postawy się wykluczają? A nie mogą się uzupełniać?
BL
Barbara Lamers
10 maja 2016, 15:24
Bardzo słaby artykuł. "Dużo niższe wskaźniki rozwodowe mają za to kraje Dalekiego Wschodu i "trzeciego świata". Lubimy oceniać ten fakt jako wynik zacofania kulturowo - mentalnego, a tymczasem można by się na ich przykładzie również czegoś w tym temacie nauczyć."  Co za bzdury! Każdy średnio wykształcony człowiek wie, że kobieta w krajach Dalekiego Wschodu i "trzeciego świata" nie ma za wiele praw, w większości bez mężczyzny jest nikim, często wychodzą za mąż nieletnie, nie mają prawa decydowania o wyborze małżonka, nie mówiąc o jakimś prawie do rozwodu nawet jeśli mężczyzna jest psychopatą. Z tego wynika niski procent rozwodów w tych krajach. Nie sądzę, że możemy się uczyć od nich czegokolwiek. A jeśli chodzi o wróżby typu "jeśli zaświeci słońce to znaczy, ze chcesz Boże żebym za niego wyszła" to o.Szustak wyraził swoją opinię na na temat takich bzdur!
B
Ben
26 kwietnia 2015, 22:31
Małżeństwo z rozsądku to czysty utylitaryzm. Jest sprzeczne z obowiązującą w Kościele normą personalistyczną.
T
Tt
21 kwietnia 2015, 21:09
Proste pytanie: po co komu ślub?
WM
~Wioletta Michalska
19 września 2019, 13:10
Jeśli pokochasz Boga całym sercem - zrozumiesz ;)
G
gng
21 kwietnia 2015, 18:24
Gedeon(Sdz 6) wypełniał nadzwyczajną misję - uwolnienia ludu izraelskiego od prześladowców. Pokorne prośby o znaki były uzasadnione tą nadwyczajnością. Jeżeli decyzja o małżeństwie jest "nadzwyczajną misją" to  p o k o r n i e   proś o prowadzenie raczej niż o znak. A strzeż się, oj strzeż(!) gdyby taka prośba wynikała z czczej zachcianki.
F
filip
21 kwietnia 2015, 21:00
a ja na przykład też stosunkowo często korzystam z tej metody rozezenawania woli Bożej. Bóg chce nas wspierać! W to wierzę, a ja chcę spełniać Jego wolę, więc gdzie tu brak pokory?
Z
Zour3141
21 kwietnia 2015, 17:04
Rzadko można spotkać tak dobry artykuł na temat małżeństw, związków i innych podobnych na tej stronie. Więcej pojawiało się tu materiałów liberalnych, czasami niemal skrajnie liberalnych.  które przeczuły wszelkiemu rozsądkowi. Na szczęście zauważyłem jednak, że w ostatnich miesiącach pojawia się nieco więcej tych konserwatywnych. Pozdrawiam.
Z
Zour3141
21 kwietnia 2015, 17:05
Co do samego artykułu to się ze wszystkim zgadzam.
Q
Quercus
26 kwietnia 2015, 22:40
Artykuł żałosny
A
Agnes
20 kwietnia 2015, 16:17
Gratuluję (w sensie sarkastycznym) doboru zdjęcia do tekstu na katolickim portalu, które na pewno jest stereotypowe i w dobie niechęci panów do małżeństw na pewno ich zachęci (to też sarkazm) do oświadczyn i ślubów.
J
jewka
21 kwietnia 2015, 20:15
wątpię, żeby jakiekolwiek zdjęcie zachęciło jakiegoś młodziana do oświadczyn :D  - wbrew pozorom i nowoczesnej pseudopsychologii , Drogie Dziewczyny, zdjęcie jest bardzo dobrze dobrane ;) - taka jest prawda - Panów trzeba do małżeństwa zachęcać bardzo "zdecydowanie" a nie subtelnie i delikatnie licząc na ich dobre chęci - w kwestii małżeństwa żaden - uwaga: godny uwagi - kandydat :) absolutnie nie będzie się rwał sam z siebie do składania wiecznej przysięgi :D . Współczesne wzorce zachowań są w tym względzie  dla dziewczyn po prostu DOBIJAJĄCE - jak mawiały NASZE BABKI "kto to widział, żeby mysz goniła kota" ......
A
al
20 kwietnia 2015, 15:36
Białe kwaity, prawdziwa historia - jasne. Dawno nie słyszałem o takim pogańskim podejściu.
P
Piotrek
20 kwietnia 2015, 16:26
To jest zupełnie katolickie. Widocznie nic nie wiesz o historii Gedeona z Księgi Sędziów, gdy prosił Boga o znak "na runo". Zalecam lekturę Pisma Świętego. (Sdz 6, 34-40)
S
secundus
20 kwietnia 2015, 14:57
Chyba komuś na deonie się baaaaardzo nudziło (chyba, że mamy tu jakiś kryptomasochizm)
A
A.
20 kwietnia 2015, 11:37
Tekst - ze względu a styl i błędy - czyta się tak okropnie, że odechciewa się odnieść do treści.
WR
Wojtek Rych
21 kwietnia 2015, 10:11
Wiesz..? Twoja doskonałość zgłębiania "językowych tajników" nie musi być dla Ciebie powodem "..stanu okropności".  Ten talent możesz wykożystać do poznawania innych, nowych dla Ciebie języków obcych; np. azjatyckich, gdzie dodatkowo mozna zgłębiać zasady kaligrafii oraz poziomy intonacji wypowoiadanych słów co do znaczeń.... Czyli możesz jeszcze lepiej wykorzystać swoje zdolności; pożyteczniej. :) Sam trochę zazdroszczę Tobie tego "talentu perfekcjinizmu" poznawania, bo sam chociaż niby chcę i staram się; to mam ciągle trudnści w poznawaniu języków naszych "sąsiadów".
M
Majka
20 kwietnia 2015, 11:10
Bardzo się cieszę, że wreszcie ktoś napisał, że czas tuż przed ślubem to nie jest jedynie radosne wybieranie serwetek. Wiiele osób mówiło, że "to najpiękniejszy czas!", "wspaniałe przygotowania", "będziesz najważniejsza!". Akurat. Najważniejsze wydawało się to, czy ten a ten kuzyn się nie obrazi, że zapraszamy go bez osoby towarzyszącej... Dla mnie to był dramat; zmagania się z oczekiwaniami rodziny, przyjaciół, załatwianie miliona spraw.. Myślałam, że coś jest ze mną nie tak, skoro wszyscy mówią, że czas tuż przed ślubem jest taki piękny, a dla mnie był tak trudny. Okazało się, że ktoś myśli podobnie jak ja. Dziękuję.
AM
A może inaczej?
20 kwietnia 2015, 10:56
Bo ślub musi być dobrym geszeftem i ci z Dalekiego, i Bliskiego Wschodu tak rozumują. Dla tamtych kultur liczy się interes rodu - nie człowieka. W Europie przez wiele długich lat walczono z takim podejściem do małżeństwa. Rodzina często sprzedawała swoje dzieci, aby na ty zarobić. Mówiąc dosadniej Seniorzy kupowali sobie szczęście, kosztem szczęścia swoich pociech. Małżeństwa w kołyskach - były, małżeństwa młodych dziewcząt ze starymi mężczyznami - były,małżeństwa z rozsądku, które kończyły się stałymi separacjami - były. Małżeństwo ( czy raczej szczery związek na całe życie, czyli "umowa na przeżycie") musi być czymś więcej od dobrego interesu i religijnego nakazu.   
J
Julka
20 kwietnia 2015, 09:58
GENIALNY tekst :) Dziś niestety coraz więcej par podchodzi do związku, narzeczeństwa a często także do sakramentu małżeństwa zbyt lekko. Dają sobie niejako przysłowiową "furtkę" do ucieczki. A tymczasem nie zakochanie i porywy serca są tutaj najważniejsze...  My ślubujemy przed Panem już w maju:nasza decyzja została podjęta za sprawą właśnie takich znaków od  Suflera z "Góry" :D Za przyszłego kandydata/kandydatkę na męża/żonę trzeba się modlić wytrwale ! Chwała Panu !
N
Noel
20 kwietnia 2015, 14:56
Jeśli uważasz tekst za genialny, to proponuję ci następujący eksperyment: sprzedaj się w małżeństwo jakiemuś facetowi którego praktycznie nie znasz, który jest ze dwa albo trzy razy starszy od ciebie, po to żeby twój ojciec odniósł korzyść finansową/polityczną/prestiżową. I pamiętaj, jeśli będzie cię zdradzał, będzie dla ciebie zły, dopuści się przemocy fizycznej lub seksualnej, to nie masz nic do powiedzenia - wszak to mężczyzna jest głową rodziny, a kobieta ma go słuchać. I jeszcze jedno - nie dziedziczysz po nim, albo dziedziczysz mniej niż twoje dzieci. Podoba cie się taka wizja?
M
mam
20 kwietnia 2015, 21:33
Tylko to o czym Ty piszesz to małżeństwo z wyrachowania - i nie ma nic wspólnego z małżeństwem z rozsądku!!! To taka cywilizacja-czasy, że rozsądek ma wydzwięk negatywny?
E
Eli
21 kwietnia 2015, 19:07
to jedno i to samo