Lekarze nie dawali mojemu bratu szans. Żyje dzięki wstawiennictwu św. Szarbela [ŚWIADECTWO]
"Zaczęliśmy prosić o wstawiennictwo św. Szarbela, któremu ufaliśmy w tej trudnej chwili. Otrzymaliśmy także oleje od Maronitów z Wrocławia". Przeczytaj świadectwo cudu, który dokonał się za wstawiennictwem św. Szarbela.
Mój brat pewnego dnia niespodziewanie poczuł się bardzo źle. Skarżył się na silne bóle w klatce piersiowej i utratę czucia w nodze. Po natychmiastowym badaniu okazało się, że stan jego zdrowia był znacznie poważniejszy, niż mogliśmy sobie wyobrazić. Lekarze zdiagnozowali u niego tętniaka aorty, który znajdował się w wyjątkowo skomplikowanym miejscu. Jego życie zależało teraz od operacji, która nie była pozbawiona ryzyka.
Operację przeprowadzano wielokrotnie, ponieważ pojawiały się komplikacje, które zagrażały życiu. Niestety, po jednej z operacji, dowiedzieliśmy się o kolejnym dramatycznym obrocie sytuacji - doszło do udaru mózgu. Stan chorego był krytyczny, a lekarze zdecydowali się wprowadzić go w śpiączkę farmakologiczną, aby chronić jego organizm i dać szansę na powrót do zdrowia. Jednak nawet w śpiączce jego walka była widoczna - reagował nerwowo, ciśnienie krwi rosło, walczył z respiratorem.
W tamtym okresie lekarze unikali udzielania zbyt szczegółowych informacji na temat jego stanu zdrowia. Po pewnym czasie zaczęliśmy słyszeć coraz bardziej niepokojące doniesienia. Niektórzy z lekarzy twierdzili, że może nigdy się nie obudzić, a jeśli nawet, to zmiany w mózgu spowodowane udarem sprawią, że pozostanie w stanie znacznie ograniczonej sprawności. To była ogromna próba dla naszej rodziny.
Rodzina zawsze trzyma się razem, a w obliczu takiej tragedii zaczęliśmy się modlić, nieustannie prosząc Boga o cudowne uzdrowienie. Zaczęliśmy również prosić o wstawiennictwo św. Szarbela, któremu ufaliśmy w tej trudnej chwili. Otrzymaliśmy oleje od Maronitów z Wrocławia.
Po długim okresie niepewności nadeszła niespodziewana i błogosławiona chwila. Nastała bardzo szybka poprawa zdrowia mojego brata. Osoba, która była skazana na nieobudzenie się ze śpiączki lub paraliż, zaczęła niespodziewanie reagować na bodźce i komunikować się z otoczeniem. To był cud, który nadzwyczajnie nas poruszył.
Po pewnym czasie brat, mimo że nadal zmaga się z pewnymi problemami zdrowotnymi i nie odzyskał pełnej sprawności, został wypisany ze szpitala. Dziś jest wśród nas, radzi sobie całkiem dobrze i prowadzi samodzielne życie. Jesteśmy głęboko wdzięczni Panu Bogu za ten cudowny powrót do zdrowia i za siłę, która pozwoliła nam jako rodzinie przetrwać ten trudny okres.
Skomentuj artykuł