Odwiedził mnie święty Szarbel. Powiedział mi, że jestem zdrowy [ŚWIADECTWO]
Miałem raka. Noc przed operacją Ojciec Szarbel stał się posłańcem Maryi; powiedział mi, że jestem zdrowy: "Tam już nic nie ma". Zapamiętałem tę twarz.
Pan Wacław został uzdrowiony z chłoniaka węzłów chłonnych krezki jelita cienkiego, a zawdzięcza to Matce Bożej Rychwałdzkiej i św. Szarbelowi. Kiedy opowiada historię otrzymanej łaski, łzy same płyną mu z oczu.
Problemy ze zdrowiem u pana Wacława pojawiły się w październiku 2014 roku. "Miałem czterdziestostopniowe gorączki i strasznie się pociłem. Wszystko to wykańczało mnie. Trafiłem więc do kliniki, zrobiono mi wiele badań, które nie dały jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co mi jest" - opowiada mężczyzna.
Podleczony pacjent wrócił do domu i zwyczajem, jaki od kilku lat panuje w Rychwałdzie, razem z innymi przygotowywał paczki mikołajkowe dla dzieci. To był nie lada wysiłek i zaraz po uroczystości ponownie pojawiła się gorączka. "Znów trafiłem do kliniki. Byłem trudnym przypadkiem, z którym lekarze nie bardzo umieli sobie poradzić. Diagnozy wskazywały, że to jest rak". Rokowania nie były dobre.
"Bardzo wielu ludzi modliło się w mojej intencji, sam także modliłem się do Matki Bożej Rychwałdzkiej, a Ona posłużyła się swoim wielkim czcicielem - św. Szarbelem, świętym, którego wcześniej nie znałem. Moja siostra przekazała mi modlitwę za wstawiennictwem tego świętego mnicha i oleje św. Szarbela. Nacierałem się nimi czasem i modliłem. Noc przed operacją Ojciec Szarbel stał się posłańcem Maryi. Powiedział mi, że jestem zdrowy: «Tam już nic nie ma». Zapamiętałem tę twarz i nie jest to ta, którą znamy z obrazków. Po wyjściu ze szpitala oglądnąłem film i tam go rozpoznałem, wiem, że odwiedził mnie św. Szarbel" - podkreśla pan Wacław.
Po wspomnianej nocy lekarze otworzyli brzuch chorego i okazało się, że nie ma tam żadnych zmian nowotworowych. "Dzisiaj wiem, że jestem zdrowy" - cieszy się pan Wacław i dodaje: "Mam teraz trzy diagnozy - jedną od lekarza, który od samego początku prowadził mnie w chorobie. Powiedział mi, że jestem zdrowy. Wtedy - trochę żartem - zapytałem, czy to cud, a on odpowiedział: «No chyba tak». Wyniki badań wysłałem także do profesora do Katowic, który potwierdził, że jestem zdrowy. Dla pewności wysłałem je również do Kliniki Gemelli do Włoch i profesor stamtąd w ciągu czterech godzin odesłał mi je z informacją, że nie ma tam znamion choroby. Dziś czuję, że jestem innym człowiekiem, że ta choroba to był dar, który odmienił moje życie. Wczoraj czytałem historię Ojca Szarbela - świadectwo kobiety, która została uzdrowiona. Wielu ludzi przybywało do niej i była strasznie zmęczona. Zmieniła więc adres. Wówczas ukazał się jej Ojciec Szarbel i powiedział jej: «Ja cię nie po to uzdrowiłem, żebyś ty się chowała. Ty masz dawać świadectwo». Wczoraj to czytałem i chyba tylko dlatego dziś opowiadam tę historię. Zrozumiałem, że nie mam prawa tej historii zatrzymywać dla siebie" - śmieje się mężczyzna.
Pan Wacław do Rychwałdu przyjechał w 1993 roku, kiedy zawarł związek małżeński. "Dla mnie Matka Boża Rychwałdzka to jakby odnowienie wszystkiego. Ona przyciągnęła mnie do Kościoła i do zaangażowania się w nim" - wyznaje, dodając, że do tamtego momentu był człowiekiem, który trzymał się niejako "z dala", a Maryja to zmieniła. "Dziś nie wyobrażam sobie życia bez Jej pomocy. Czuję Jej opiekę na każdym kroku. W sytuacjach trudnych i radosnych" - podkreśla na zakończenie pan Wacław.
***
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!
Skomentuj artykuł