Stłumiłam swoją seksualność [ŚWIADECTWO]
Przez ponad 10 lat nie pamiętałam o tym, że cielesność istnieje, bałam się chłopaków, wszystkie odczucia fizjologiczne były mi obce. Przestraszyłam się pierwszej miesiączki i w międzyczasie zachorowałam na anoreksję (dziś już wiem, dlaczego).
Można powiedzieć, że nieczystości doświadczyłam już w okresie szkoły podstawowej. Szybko uwikłałam się w nałogowe oglądanie pornografii i masturbację. Moment przełomowy nastąpił, gdy dowiedziałam się, że zachowania te uznawane są za ciężki grzech. Mój dziecięcy umysł zinterpretował to - a także całą siebie - za największe zło. To silne poczucie winy i wstręt pamiętam do dziś. Bardzo obciążały niedojrzałą psychikę, więc "znalazłam" najprostszy sposób na "poradzenie sobie" z nimi - wyparłam je i stłumiłam swoją seksualność. Przez ponad 10 lat nie pamiętałam o tym, że cielesność istnieje, bałam się chłopaków, wszystkie odczucia fizjologiczne były mi obce. Przestraszyłam się pierwszej miesiączki i w międzyczasie zachorowałam na anoreksję (dziś już wiem, dlaczego).
Teraz mam prawie 23 lata i od ponad 2 lat jestem w związku na odległość. Od początku tej relacji, wiedziałam, że chcę rozwijać ją w czystości. Początkowo nie było to dla mnie trudne z prostej przyczyny - przez wypartą seksualność pokusy nie miały do mnie dostępu. Jednak w miarę upływu czasu, większego poznawania siebie nawzajem każdy wyraz bliskości - przytulenie, pocałunek - wywoływały we mnie lęk. Lęk przed podnieceniem - nieokiełznaną siłą, której nie znałam przez cały okres dojrzewania, przed przekroczeniem granicy. Sposobem na zmniejszenie lęku była częsta spowiedź przy każdym, najmniejszym poczuciu niepewności.
Po wielu latach ciągłych zmagań ze sobą, z lękiem, zupełnie niespodziewanie nastąpił nawrót kompulsywnej masturbacji. Pudełko, w którym zamknęłam swoją seksualność po prostu eksplodowało. Do tego dołączyły lęk, samotność, niskie poczucie własnej wartości, perfekcjonizm oraz trudne relacje rodzinne.
Zawsze starałam się być sumienną katoliczką - częsta spowiedź, modlitwa, msza święta. Ale nie było w tym wszystkim miejsca na siebie i drugiego człowieka. Nie było akceptacji, otwartości i prawdy. Nie chciałam widzieć swoich słabości - tylko nakazy i zakazy.
Dziś już to wiem. Nie jest łatwo, ale głęboko wierzę, że Bóg mi zawsze towarzyszy. Staram się widzieć Go w każdym doświadczeniu.
Odkrywam też, że w prawdziwej miłości nie ma lęku.
***
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!
Skomentuj artykuł