Święta Joanna d’Arc w tęczowej aureoli?
Chyba trudno się dziwić popularności, jaką cieszy się Joanna d’Arc, jedna z najbardziej niezwykłych postaci w europejskiej historii ubiegłego tysiąclecia. Ta niepiśmienna dziewczyna z ludu podjęła niesłychaną dziejową misję, ze wszech miar niestosowną dla swojego niskiego stanu i płci.
Gdy na początku XV wieku zachwiał się byt narodowy Francji zagrożonej politycznymi ambicjami Anglii okupującej już dużą część kraju w sojuszu z Burgundczykami, a Jan Lancaster, ksiązę Bedfordu, domagał się tronu Francji dla swego bratanka Henryka VI, to właśnie Joanna porwała do czynu ogarnięte zwątpieniem, gnuśne i nieporadne francuskie wojsko. Stanęła na jego czele i po kilku spektakularnych zwycięstwach doprowadziła zgodnie z tradycją do koronacji prawowitego następcy Karola VII w Reims, co mimo trwających jeszcze kilka lat perturbacji rozstrzygnęło spór o sukcesję tronu Francji i zakończyło wojnę stuletnią.
Joanna stała się wielką legendą, symbolem patriotyzmu, waleczności. Ale kontrowersje towarzyszyły jej od zawsze.
Jak na to, że żyła, choć bardzo krótko, sześćset lat temu, wiemy o niej niemało, głównie dzięki dokumentacji trzech kościelnych procesów, jakim ją poddano. Pierwszy, w Poitiers, “uwierzytelnił” jej misję, drugi – karny w Rouen– skazał na śmierć, trzeci – w dwadzieścia pięć lat później – całkowicie uniewinnił i zrehabilitował. Z początkiem XX wieku oficjalnie Joannę kanonizowano przyznając tytuł świętej Kościoła. Była lojalną katoliczką. Modliła się, uczestniczyła w codziennej mszy świętej, często się spowiadała, dbała o nienaganność moralnego zachowania. Nie przyłapano jej na najmniejszej heretyckiej wypowiedzi. Odznaczała się wyjątkowym zmysłem teologicznym i umiała zadziwiająco odpowiedzieć na najbardziej podchwytliwe pytania. Autorytetu Kościoła nie kwestionowała, poddała się kościelnemu sądowi w Poitiers, później, uwięziona – bezskutecznie - prosiła o interwencję papieża czy soboru.
“Światową” charakterystykę Joanny znajdujemy u Percevala de Boulainvilliers, szambelana Karola VII, w liście do księcia Mediolanu. Pisał on, że Joanna nosi się wytwornie i mężnie, mówi niewiele, w wypowiedziach wykazuje pełną podziwu roztropność. Ma ujmujący kobiecy głos, je mało, nie nadużywa też wina. Ma pogodną twarz, choć potrafi też rzewnie płakać. Lubi konną jazdę i znajduje przyjemność w pięknej broni. Podziwia szlachetnie urodzonych rycerzy. Dzielnie nosi ciężką zbroję - w takim rynsztunku spędziła nawet sześć dni i nocy. Wykazuje się pracowitością.
Zwolennicy, zadziwieni obyciem, wnikliwością i skromnością, a przede wszystkim celnością jej przepowiedni (a naliczono kilka takich zagadkowych incydentów), upatrywali w niej wybawicielkę porównując do kobiecych postaci biblijnych, takich jak Debora, Judyta czy Estera. Wrogowie polityczni - Anglicy i Burgundowie - widzieli w niej heretyczkę i czarownicę na usługach mocy piekielnych. Mimo, iż kilkukrotnie poddawano ją badaniom ginekologicznym, by stwierdzić jej cnotę, przeciwnicy nie przestawali rozsiewać pogłosek o jej rozwiązłości.
Joanna zadziwia, bo wyłamała się z obowiązujących schematów. Jej misja nie miała wiele wspólnego z logiką świata. Była mistyczką. Publiczna działalność Joanny wynikała z głębokiego przeświadczenia, że Bóg - poprzez głosy świętych męczenniczek – dał jej konkretne zadanie. Odrzucający Boga świat nie może zrozumieć. Pozostała tajemnicą.
Według wielu największą anomalią, “cudem” Joanny był jej waleczny udział w historii politycznej schyłku średniowiecza. Moim zdaniem, jej heroizm polegał na czymś zupełnie innym, jeszcze bardziej niespotykanym. Ta nastoletnia prosta dziewczyna, opuszczona dosłownie przez wszystkich, nie straciła ducha. Dręczona przez nieubłaganego przedstawiciela Kościoła na czele tchórzliwego i konformistycznego gremium w pokazowym procesie, który przypisał jej nieistniejące przestępstwa i skazał na okrutną śmierć, nie wyrzekła się wiary. Nie przyjęła roli ofiary, co stanowi tak silną pokusę w dzisiejszych czasach.
W kulturze przez wieki była i jest inspiracją dla największych twórców literatury: Szekspira, Woltera, Schillera, Marka Twaina, George’a Bernarda Shaw, Paula Claudela, Charlesa Péguy, Jeana Anouilha, Bertolda Brechta. Operę o niej skomponowali Giuseppe Verdi, Piotr Czajkowski, a Artur Honegger - oratorium. Malowali ją Rubens, Rossetti, Ingres, Matejko oraz setki innych. Na ekranach kinowych postać Dziewicy Orleańskiej odtwarzały najwybitniejsze aktorki w filmach najbardziej znanych reżyserów. Wspominają ją dziesiątki mniej lub bardziej znanych utworów wokalnych. Ostatnimi czasy zainteresowała nawet autorów gier komputerowych.
Trzeba wspomnieć, że powołują się na nią współczesne czarownice z neopogańskiego kultu Wicca. Ale szczególnie atrakcyjna okazała się dla środowiska LGBTQ+. Queer, czyli wykraczająca poza normy. Sarah Prager poświęciła Joannie rozdział w książce zatytułowanej "Queer, There and Everywhere"(2017), będącej eklektycznym zbiorem biogramów dwudziestu trzech postaci, "które zmieniły świat". Zanim powstało pojęcie queer, znana ze swobodnego stylu życia z biseksualizmem włącznie angielska autorka Vita Sackville-West w biograficznej książce (1936) uznała Joannę za lesbijkę. Tym śladem poszły Emilia Sanguinetti i Carolyn Gage. Gage, autorka jednoaktówki "The Second Coming of Joan of Arc", przedstawia Joannę jako walczącą z patriarchalizmem anorektyczkę, nastolatkę, która uciekła z domu spod kurateli kazirodczego ojca alkoholika. Niepokorną i zbuntowaną, zuchwałą i wierną swojej nieortodoksyjnej wizji. Kochankę kobiet.
Co miałoby przemawiać za tak śmiałą tezą? A to, że Joanna udając się na spoczynek, zawsze starała się o towarzystwo kobiet. Czy jednak można się dziwić, że jako osoba “roztropna”, wiedząc, że jest szczególnie bacznie obserwowana, korzystała z instytucji “przyzwoitki”? Taka ostrożność od niepamiętnych czasów pomagała rozproszyć podejrzenia o zdrożne kontakty męsko-damskie. Oczywiście strategia ta nie musi być w pełni skuteczna, bo “jak się chce psa uderzyć, to kij się znajdzie”. I tak w tym przypadku się stało.
Nie mogąc udowodnić Joannie czarów czy bluźnierstw zdeterminowany, żeby ją zgładzić, biskup Cauchon z męskiego stroju Dziewicy Orleańskiej zrobił wielką sprawę, zarzucił jej bezeceństwo. Tymczasem w przypadku Joanny na czele wojska męski strój był ubiorem roboczym i stanowił dodatkowo ochronę jej kobiecości. Historycy zwracają uwagę, że w kontekście misji Joanny nie było to wcale gorszące! Twierdziła, że Bóg jej to zlecił i otrzymała przyzwolenie kościelnego trybunału w Poitiers. W więzieniu – zupełnie bezprawnie, bo nawet w tych odległych czasach więźniarkom zapewniano nadzór kobiecej straży (np. sióstr zakonnych) - Joanna otoczona była wyłącznie mężczyznami. Istnieje domniemanie, że obchodzono się z nią szczególnie brutalnie, próbowano zgwałcić. W ostatnich dniach jej życia biskup Cauchon uciekł się do intrygi: wymusił na sądzonej formalną obietnicę niezakładania męskiego przyodziewku. Ubrała go jednak, kiedy psychicznie zmaltretowana, dziwnym trafem, jak podają źródła znalazła w celi tylko strój męski, a jej kobiecy zniknął. I właśnie założenie męskiego stroju naraziło ją na karany śmiercią zarzut recydywy, skwapliwie dodany do bałwochwalstwa i herezji. Na rynku w Rouen 30 maja 1431 roku spalono ją żywcem, ubraną w suknię.
Ale co średniowieczny, wrogi Joannie biskup Cauchon, może mieć wspólnego z dzisiejszym genderowym dyskursem? Cauchon powoływał się na Księgę Powtórzonego Prawa. Feministki podkreślające okoliczność, że Joanna poniosła śmierć za to, że ubierała się po męsku, mają na myśli cross-dressing, zwyczaj używania stroju płci przeciwnej. Termin mu najbliższy, o wydźwięku pejoratywnym - transwestyzm, rzadziej stosowany w odniesieniu do kobiet, określa praktykę przyjmowania ubioru, sposobu bycia, a niekiedy także roli kojarzonej z płcią przeciwną dla przyjemności czy też oszukania otoczenia. To miałoby cechować Joannę. Gender stawiający sobie za cel obalenie istniejących konwencji i stereotypów, w pełni akceptuje cross-dressing czy transwestyzm jako wyraz ekspresji tożsamościowej. I tak dochodzimy do problemu transpłciowości, a raczej transgenderyzmu.
Tak ujmuje przypadek Joanny Leslie Feinberg w książce "Transgender Warriors: Making History from Joan of Arc to RuPaul”. Natomiast Patricia Nell Warren stawia tezę, że Joanna mogła być genetycznie mężczyzną (https://glreview.org/article/article-577/). Podejrzewa syndrom CAIS, charakteryzujący osoby z całkowitą niewrażliwością na androgeny, mające wprawdzie “żeńską identyfikację płciową, ale kariotyp męski 46, XY”. Taki wariant cechują zarówno jądra, jak i żeńskie zewnętrzne narządy płciowe, przy braku wewnętrznych. No cóż. Nawet gdybyśmy bardzo chcieli, nie mamy możliwości zbadania DNA Joanny. Oprawcy zadbali, aby unicestwić nawet jej szczątki.
Na początku września słynny londyński teatr szekspirowski Globe wystąpił z premierą sztuki “Ja, Joanna”, napisaną przez niebinarną osobę dla niebinarnego aktora, używając zaimków they/them. Sama zapowiedź spektaklu wzbudziła żywy protest, na co teatr, zadowolony zapewne z dodatkowej reklamy, odpowiedział tłumaczeniem, że chodzi przecież o licencję poetycką. Sztukę zapowiada wizerunek bohaterki w opasce uciskowej na piersiach.
Jak widzieliśmy, w gronie osób zainteresowanych postacią Joanny, nie brak tych, które abstrahują całkowicie od religijnej (kluczowej skądinąd) tożsamości Joanny. Upatrując w niej buntowniczość wobec norm obowiązujących w jej czasach i czyniąc z tego główny motyw jej postępowania, tworzą śmiałe hipotezy i obdarzają dzisiejszymi tożsamościami genderowymi.
Pojawiła się też inna grupa. Za patronkę przybrały Joannę d’Arc osoby LGBTQ+, czujące się jednocześnie chrześcijankami, w różnych denominacjach. I bywa, że w kościelnym otoczeniu znajdują one przyzwolenie, a nawet utwierdzenie w nieortodoksyjnej interpretacji spraw związanych z seksualnością. Ubolewając nad takim “zawłaszczaniem” Dziewicy Orleańskiej, kobiety oddanej sprawie Bożej, w żadnym stopniu nie grającej kartą płci i szczególnie dbałej o czystość, nie dajmy się jednak wmanewrować w ton dyskryminatorski i wykluczający. Kiedy widzimy, że bywają w tym środowisku osoby cytujące modlitwę za wstawiennictwem św. Joanny: "wzmocnij moją wiarę. Pomóż mi uwierzyć, że wytrwałość pozwoli mi osiągnąć to, co ma największą; wartość", nie wykluczajmy możliwości, że do tego dojdzie: zdajmy się koniec końców na nieograniczone Miłosierdzie Boże.
Skomentuj artykuł