Święta rodzina a cześć okazywana rodzicom

Nicolas Poussin - Święta rodzina na schodach
o. Hieronim St. Kreis OSB

Na dar ludzkiej miłości, otrzymany od Maryi i Józefa, Jezus odpowiada otwarciem dla świata źródła niewyczerpanej Miłości Bożej. Rodzina z Nazaretu staje się, najdoskonalszą na ziemi, żywą ikoną Przenajświętszej Trójcy.

Święty Łukasz, który prowadzi rodowód Jezusa aż do Adama, pokazuje, że jak Adam był przyczyną zatracenia wszystkich ludzi, tak Jezus, jest Zbawcą całej ludzkości.

W charakterystycznej dla św. Pawła typologii Adam - Chrystus, z Adamem, praojcem według ciała, wszyscy są powiązani przez solidarność upadłej natury. Natomiast Chrystus, Głowa odkupionej ludzkości, Dawca Bożego życia, jest drugim Adamem, obdarzającym solidarnością łaski.

Jako syn, który wyłącznie od matki otrzymuje ciało i krew, Jezus jest bardzo podobny do Maryi. Okrzyk kobiety z tłumu: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś (Łk 11, 27), jest wyrazem podziwu dla mądrości Jezusa, a może jeszcze bardziej - dla Jego osobistego piękna. To okrzyk z nutą zazdrości pod adresem Maryi: Chciałabym mieć takiego syna, jak Ty.

DEON.PL POLECA

Może właśnie dlatego, odpowiedź Jezusa kieruje uwagę na piękno wewnętrzne i na szansę podobieństwa do Maryi i do Niego: Tak, błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i [go] przestrzegają (Łk, 11, 28).

Prawo żydowskie nie rozróżniało między ojcostwem w sensie ścisłym (ojcostwem krwi) a ojcostwem legalnym (ojcostwem wobec prawa). Według naszych, dzisiejszych określeń, Jezus jest przybranym synem Józefa, jeszcze dokładniej: synem adoptowanym.

Poczęcie Jezusa przez Maryję początkowo grozi rozpadem małżeństwa Maryi i Józefa.Kiedy jednak Józef, z całkowitym zawierzeniem Bogu, przyjmuje Maryję do swego domu, Jezus staje się fundamentem jedności Rodziny z Nazaretu. Syn Boży, Słowo, którego moc powoływała świat do istnienia, staje się Niemowlęciem złożonym w ręce Maryi i Józefa.Syn równy Ojcu w Boskiej naturze (współistotny Ojcu), staje się przybranym synem Józefa.Przyjęty przez prostą, ludzką rodzinę, daje całej ludzkości, przez dar łaski, przybrane synostwo Boże, abyśmy w Nim stali się dziedzicami Boga.

Na dar ludzkiej miłości, otrzymany od Maryi i Józefa, Jezus odpowiada otwarciem dla świata źródła niewyczerpanej Miłości Bożej. Rodzina z Nazaretu staje się, najdoskonalszą na ziemi, żywą ikoną Przenajświętszej Trójcy.

W Starym Testamencie nie ma żadnego śladu "lęku przed dzieckiem". Toteż gdy dziecko przychodziło na świat, w każdej rodzinie żydowskiej panowała wielka radość. Posiadanie dzieci zapewniało honor i cześć rodzicom, stanowiło o sile i poszanowaniu danej rodziny przez innych ludzi, było traktowane jako znak błogosławieństwa Bożego.

Urodzenie dziecka napełniało jego matkę najwyższym szczęściem, a liczne potomstwo - obok długiego życia w zdrowiu i dobrobycie - stanowiło nieodłączny element życzeń i pragnień każdego Izraelity.Biblia jednak przestrzega, że lepiej umrzeć bezdzietnym niż mieć dzieci bezbożne (Syr 16,
1-3). Trzeba zatem mieć tyle dzieci, by rodzice mogli im zapewnić dobre wychowanie.

Starotestamentalne prawo zwyczajowe dotyczące dzieci dopełnia refleksja teologiczna. Dziecko jest dla rodziców wartością nadzwyczajną nie tylko z racji historycznych, narodowych czy ekonomicznych, ale przede wszystkim z racji religijnych. Dziecko jest darem Bożym (por. Ps 127); błogosławieństwem dla męża, który boi się Pana (Ps 128); jest pełnoprawnym partnerem w dialogu z Bogiem (zob. 1 Sm 1 - 3); i przedmiotem szczególnej troski ze strony Boga, nawet jeśli jest ono dzieckiem, nie posiadającym pełnych praw (por. dzieje Hagar i Izmaela). Specjalną troską Bóg otacza sieroty, jest dla nich Ojcem oraz obrońcą ich słusznych praw (por. Ps 68; Prz 23, 10-11).

Narodziny Jezusa, chociaż dokonują się w trudnych warunkach, są dla Maryi i Józefa wielką radością. Jezus, rozwijając się tak, jak każde ludzkie dziecko, stopniowo z upływem lat odkrywa swoją tożsamość i świadomość Wcielonego Słowa.

Przez częstą modlitwę pogłębia i umacnia więź z Ojcem, doświadcza Jego bliskości. Doświadcza, że jest Synem Umiłowanym, w którym Ojciec ma upodobanie. Nie zaprzestaje równocześnie, z prawdziwie synowskim oddaniem, miłością i szacunkiem odpowiadać Maryi i Józefowi na ich miłość.

Jak pokazuje znalezienie dwunastoletniego Jezusa w świątyni, nawet najlepsze dziecko (i bez działania w złej woli), nie zaoszczędzi rodzicom trudnych chwil życia, bólu serca i niezrozumiałych słów. Miłość jednak zawsze szuka, odkrywa nowe wymiary ludzkich zachowań, dąży do zrozumienia i przyjęcia kochanej osoby w pogłębionej więzi. Ostatecznie - jeszcze mocniej scala rodzinę.

Rodzinny dom Jezusa

Zastanawiający jest czas, jaki Jezus przeznacza na życie ukryte w nazaretańskim domu. Gdy odliczymy okres pobytu w Betlejem i w Egipcie, zostaje około 30 lat.

Działalność publiczna Jezusa to zaledwie rok (u Synoptyków) do 3 lat (według św. Jana). Nawet jeśli przyjmiemy, że tak długi okres życia rodzinnego jest konieczny, aby Jezus jako dojrzały człowiek został uznany za wiarygodnego Świadka, to trudno nie dostrzec znaczenia rodzinnego domu dla Jego osobistej, w pełni ludzkiej formacji. Co więcej, życie Rodziny z Nazaretu nie jest działaniem jednostronnym, nastawionym wyłącznie na wychowanie Jezusa.

Od dziecka, młodzieńca i od dorosłego Syna wiele uczy się Maryja i Józef. Jezus jest dla nich dosłownie: darem Bożym. Dba o ich formację, wspiera ich duchowy rozwój.

Długi czas szczęśliwego życia, wspólne przeżywanie codziennych trudów i świątecznych radości, to wielki dar Jezusa dla Maryi i Józefa. Jezus, jako dojrzały mężczyzna, prowadzony przez Ducha Świętego, w woli Ojca odczytuje misję Swego życia i oddaje się jej całkowicie. Jest do podjęcia tej misji doskonale przygotowany. Kiedy Jezus będzie uczył jak ma wyglądać prawdziwa jałmużna, modlitwa i post, położy akcent na dyskretne działanie.

Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6, 6).

Ta nauka (i nie jest to wcale wyjątek) wyrasta z prawdy Jego codziennego życia.

Kamieniem węgielnym izraelskiej wspólnoty rodzinnej był szacunek dzieci względem rodziców, który najdobitniejsze sformułowanie znalazł w czwartym przykazaniu Dekalogu. Przykazanie stwierdza, że ojca i matkę należy czcić. Właściwy stosunek dzieci do rodziców musi wykluczyć: ich bicie, złorzeczenie im, lekceważenie ich, krnąbrność, wyśmiewanie, okradanie.

Od strony pozytywnej, Biblia domaga się: słuchania rodziców, traktowania ich ze czcią, żywienia, łagodnego obchodzenia się z nimi, przychodzenia im z pomocą w różnych sytuacjach, przede wszystkim w starości. Zachowanie przykazania o czci rodziców gwarantuje stabilizację w kraju i pełne dobrobytu życie w ojczyźnie. Obietnica długiego życia dotyczy trwałego bezpieczeństwa, jako owocu opieki i życzliwości Bożej. Chodzi o szczęście ziemskie, ale będące owocem wspólnoty z Bogiem.

Przykazanie o czci rodziców odnosi się przede wszystkim do ludzi dorosłych, gdyż tych głównie dotyczą inne przykazania Dekalogu, a ponadto mogli oni być oskarżeni przez rodziców przed całą społecznością, co jest zrozumiałe i uzasadnione w przypadku dzieci dorosłych, odpowiedzialnych za siebie.

Chociaż Dekalog nie wyjaśnia dlaczego trzeba czcić rodziców, podstawowym i istotnym motywem jest sam fakt rodzicielstwa, jako uczestnictwo rodziców w stwórczej mocy Boga.

Drugim motywem jest szacunek dla wszystkich ludzi w sędziwym wieku, u których ceni się wiedzę, życiowe doświadczenie, których długie życie odczytuje się jako nagrodę za wypełnianie przykazań. Wreszcie - u podstaw czci rodziców leży głębokie przekonanie, że poprzez rodziców młody człowiek łączy się z przeszłością.

W czasach biblijnych, przykazanie o czci rodziców stoi zatem na straży największego dobra społecznego: harmonii i wspólnoty między pokoleniami, opartej na wzajemnej zależności i przydatności. Łamanie tego przykazania sprowadza całkowitą dezorientację w stosunkach międzyludzkich. Jezus przypisuje przykazaniu o czci rodziców ogromne znaczenie i potępia, jako sprzeczną z Bożym przykazaniem, naukę rabinów, że ofiarowanie świątyni tego, co miało być wsparciem dla rodziców, zwalnia ofiarodawcę od obowiązku ich utrzymania.

Testament z krzyża, w którym Jezus oddaje Swoją Matkę pod opiekę umiłowanego ucznia, można odczytać jako wyraz synowskiej czci Jezusa dla Maryi. W uczniu daje Matce wsparcie na pozostałe lata ziemskiego życia. Równocześnie, dając uczniowi Maryję jako Matkę, obdarza Ją nowym macierzyństwem. Wyznacza Jej szczególną misję i miejsce w Kościele.

W ujęciu Starego Testamentu syn może mieć obowiązek nieposłuszeństwa wobec nakazów i zwyczajów ojca tylko wtedy, gdy kłócą się one z Bożymi przykazaniami. Aktualna pozostaje dewiza: Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi (Dz 5, 29), nawet choćby to byli rodzice.

Jezus powiedział: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10, 37). I dzieci i rodzice muszą o tym pamiętać.

Wypełnianie czwartego przykazania Dekalogu jest nadal podstawowym warunkiem zdrowego funkcjonowania ludzkich wspólnot. Ze względu na zmiany zachodzące w naszym życiu społecznym, to przykazanie trzeba odczytać na nowo.

Ważną zmianą jest przechodzenie od patriarchalnej do partnerskiej formy życia rodzinnego oraz rozwój społecznej i państwowej opieki dla ludzi starych. Przejście do partnerskiej formy życia rodzinnego niesie ze sobą nowe rozumienie autorytetu rodzicielskiego. Rodzice nie mogą się zasłaniać autorytetem formalnym, prawnym czy instytucjonalnym, lecz muszą mieć autorytet rzeczowy, osobowy; muszą być autorytetem.

Okazywanie czci rodzicom pozostaje postulatem aktualnym, natomiast w motywacji, oprócz faktu rodzicielstwa, wymaga się rzeczywistych walorów warunkujących autorytet. Stąd wynika wymaganie, aby rodzice nie korzystali w sposób dyktatorski z przykazania, które gwarantuje im cześć ze strony dzieci.

Dzisiaj mamy świadomość, że nauka płynąca z czwartego przykazania stoi na straży dobra rodziców i dobra dzieci, dlatego nie można czytać tej nauki jednostronnie. Nie da się dzisiaj traktować dziecka jako prywatną własność, którą rodzice mogą dowolnie dysponować. Nie do przyjęcia jest także decydowanie rodziców o przyszłym życiu dzieci, bez liczenia się ze zdaniem dzieci.

Święty Józef, chociaż przyuczał Jezusa do zawodu, musiał pogodzić się z tym, że Jezus nie przejmie po nim warsztatu cieśli, lecz pójdzie drogą, którą odczytał w dialogu z Bogiem Ojcem.

Święty Paweł uczy:

Dzieci, bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe. Czcij ojca twego i matkę - to jest pierwsze przykazanie z obietnicą - aby ci było dobrze i abyś długo żył na ziemi. A [wy], ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je w karności, napominając, jak [chce] Pan (Ef 6 1-4).

Rozwój opieki społecznej i państwowej dla ludzi starych, to odpowiedź tych instytucji na częsty brak miejsca dla ludzi w sędziwym wieku we wspólnocie rodzinnej. Zapewnienie ludziom starym opieki i pobytu w domach starców zdejmuje z pewnością część ciężarów z młodych małżeństw, umożliwia im samodzielne rozwiązywanie problemów, wyklucza przynajmniej te nieporozumienia, które powstawały przez ingerencje rodziców lub teściów w osobiste sprawy młodych. Jednak w konsekwencji modelu najbliższej rodziny (rodzice i ich dzieci) rozrywa się szersza więź międzypokoleniowa.

Przy samodzielności i braku życiowego doświadczenia przychodzi także młodym małżeństwom i ich dzieciom, sporo płacić za błędy popełniane w życiu rodzinnym. Natomiast starzy, pozbawieni kontaktu z młodymi, szybciej się starzeją i niedołężnieją. W takiej sytuacji czwarte przykazanie domaga się szczególnej troski o starych rodziców, wyłączonych z aktywnego życia.

Poza tym, jeśli nawet umieszczenie rodziców w domu starców okazuje się koniecznością, nie może się to okazać ostatnią formą troski. Pozostaje znalezienie takich form kontaktu, aby rodzice nie czuli się odcięci od własnych dzieci i wnuków.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Święta rodzina a cześć okazywana rodzicom
Komentarze (13)
JT
Jakeś to wymyślił???
30 grudnia 2011, 17:41
Dom starców to zemsta za żłobek. Aleś wymyślił.
AC
Anna Cepeniuk
30 grudnia 2011, 10:44
Polecam świetne artykuły w miesięczniku W DRODZE nr 1 z 2009 roku - cykl pt. "Czcij syna i córkę swoją" ............ Nareszcie podjęto tą sprawę w aktualnym wymiarze i warto to wiedzieć, by nie żyć w nieuzasadnionym poczuciu winy........
F
franek
27 stycznia 2011, 23:08
Dom starców to zemsta za żłobek. Jeśli starzy rodzice muszą korzystać z domu starców (są tacy co tak chcą!), to ich smutek polega głównie na tym, że  widzą jak źle wychowali swoje dzieci. Przykazania są dla dorosłych, a więc gdy jest mowa o czci okazywanej rodzicom, to jest zadaniem rodziców by na tę cześć zasłużyć. To samo z posłuszeństwem - rodzice muszą tak postepować z dziećmi aby były im posłuszne ( i nie chodzi tu o prymitywne kary!). Dorosłe dzieci nie powinny byc posłuszne rodzicom - powinny okazywać im cześć i dbać o dobre stosunki z nimi, chociażby się starzy młodym naprzykrzali.
Jurek
28 grudnia 2009, 19:13
jadwigo, nie próbując nie zauważać problemów współczesnego świata, o których piszesz to najpoważniejszym powodem naszej słabosci jest odejście od Boga. Miałem kiedys opór przed wczytywaniem sie w historię narodu wybranego. Ale warto. Historia ta daje odpowiedzi na wiele pytań. I dla mnie dopiera całość razem z Nowym Testamentem daje piekna historię zbawienia człowieka.
L
leszek
28 grudnia 2009, 13:52
Leszku, przeczytałam jeszcze raz. I zrozumiałam tak samo. Pragne jeszcze odniesć sie do innego aspektu tejze sprawy. W czasach biblijnych ludzire byli zdrowsi. To nie paradoks. Wez pod uwagę, ze wsrod kilkanasciorga dzieci przezywało zwykle kilkoro tych najsilniejszych i najbardzioej odpornych. Selekcja naturalna. Dzisiaj ratuje sie zycie dzieciom, które wtedy napewno by nie przezyły.I przez to populacja jest stale słabsza, jako ze cechy przekazywane sa na potomstwo. Skutek? No własnie - jestesmy słabsi, a co za tym idzie bardziej znerwicowani - niemały wpływ na to ma chemia w zywnosci, pole elektromagnetyczne anten radiofonii komórkowej, same komrki i najrozmaitsze urzadzenia nowoczesnej elektroniki i komputeryzacji,  nadmiar leków. Nasz układ nerwowy działa przez to inaczej.Łatwiej wiec zmeczony rodzic bedzie wyzywał sie na małym dziecku, dorosła osoba tez czasem jest niezdolna z powodu własnego zdrowia  do opieki nad starszym rodzicem ( wiek zycia tez sie stale przedłuza). Tak ze porównywac te dwa okresy....jest bardzo trudno..... Jadwigo, ale co ma piernik do przysłowiowego wiatraka. Oczywiście że możnaby dyskutować o tym co teraz napisałaś. I zapewne niektórzy mieliby ochotę wypowiadać się w stylu jaki prezentował Tadeusz Chyła śpiewając: syćko bez te atomy, ze waryjota momy. Ale ponownie pytam co to ma do rzeczy?!? Możesz sobie ile tylko chcesz rozpisywać się o tym co uznasz za przyczyny, ale jakie to ma znaczenie dla Twojego zapytania?!? Przypominam Ci, że zapytałaś: Czemu Słowo Boze nic nie mowi ze rodzice powinni szanowac swoje dzieci i traktowac je jak człowieka? Czemu działa tylko w jedną stronę? Czy takie dzieci jak opisałam mają bezwzględnie stosowac sie do tych słów? A więc zadałaś w sumie trzy pytania... Na pierwsze odpowiedział Ci praktycznie od razu Gog oraz JurekS (a potem i ja), że urwałaś sobie cytat bo dalszy ciąg mówił właśnie o obowiązku odpowiedniego traktowania dzieci. A więc nieprawdą jest Twoja insynuacja z pierwszego pytania, że Słowo Boże nic nie mówi że rodzice powinni szanować swoje dzieci. W związku z powyższym, nieprawdą jest również Twoja insynuacja zawarta w drugim pytaniu, bo Słowo Boże nie działa tylko w jedną stronę. Słowo Boże mówi i jednej stronie i drugiej stronie jakie ma obowiązki. No i trzecie pytanie, w którym wyróżniłbym dwa człony: czy TAKIE dzieci też mają stosować się oraz czy dzieci mają BEZWZGLĘDNIE stosować się. Zacznę od odpowiedzi na drugi człon: Biblii NIGDY nie należy przyjmować bezmyślnie i formalistycznie. To faryzeusze słynęli z tego że tak bardzo pragnęli wypełnić Prawo że to co robili stawało się zaprzeczeniem tego co ono zawierało. Ale zacytuję Tobie co jest powiedziane o tym w artykule: W ujęciu Starego Testamentu syn może mieć obowiązek nieposłuszeństwa wobec nakazów i zwyczajów ojca tylko wtedy, gdy kłócą się one z Bożymi przykazaniami. Aktualna pozostaje dewiza: Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi (Dz 5, 29), nawet choćby to byli rodzice. Jezus powiedział: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10, 37). I dzieci i rodzice muszą o tym pamiętać. A więc jak możesz sądzić że ktokolwiek ma bezwzględny obowiązek posłuszeństwa wymogom sprzecznym z Bożymi przykazaniami?!? A co jeszcze o czci rodziców jest w artykule? Jeszcze jeden cytat: Przykazanie o czci rodziców odnosi się przede wszystkim do ludzi dorosłych, gdyż tych głównie dotyczą inne przykazania Dekalogu, a ponadto mogli oni być oskarżeni przez rodziców przed całą społecznością, co jest zrozumiałe i uzasadnione w przypadku dzieci dorosłych, odpowiedzialnych za siebie. Chociaż Dekalog nie wyjaśnia dlaczego trzeba czcić rodziców, podstawowym i istotnym motywem jest sam fakt rodzicielstwa, jako uczestnictwo rodziców w stwórczej mocy Boga. Drugim motywem jest szacunek dla wszystkich ludzi w sędziwym wieku, u których ceni się wiedzę, życiowe doświadczenie, których długie życie odczytuje się jako nagrodę za wypełnianie przykazań. Wreszcie – u podstaw czci rodziców leży głębokie przekonanie, że poprzez rodziców młody człowiek łączy się z przeszłością. A więc jest to wymóg adresowany przede wszystkim do "dużych" dzieci. A te "duże" dzieci są zobowiązane do odpowiedniego odnoszenia się do swoich rodziców niezależnie od tego czy byli oni dobrymi czy złymi rodzicami. Miłości nie można nikomu nakazać i nie można jej żądać jak jej nie ma. Ale szacunek jest możliwy i powinien mieć miejsce. Weź, Jadwigo, naprawdę przeczytaj ten artykuł.
Jadwiga
28 grudnia 2009, 10:48
Leszku, przeczytałam jeszcze raz. I zrozumiałam tak samo. Pragne jeszcze odniesć sie do innego aspektu tejze sprawy. W czasach biblijnych ludzire byli zdrowsi. To nie paradoks. Wez pod uwagę, ze wsrod kilkanasciorga dzieci przezywało zwykle kilkoro tych najsilniejszych i najbardzioej odpornych. Selekcja naturalna. Dzisiaj ratuje sie zycie dzieciom, które wtedy napewno by nie przezyły.I przez to populacja jest stale słabsza, jako ze cechy przekazywane sa na potomstwo. Skutek? No własnie - jestesmy słabsi, a co za tym idzie bardziej znerwicowani - niemały wpływ na to ma chemia w zywnosci, pole elektromagnetyczne anten radiofonii komórkowej, same komrki i najrozmaitsze urzadzenia nowoczesnej elektroniki i komputeryzacji,  nadmiar leków. Nasz układ nerwowy działa przez to inaczej.Łatwiej wiec zmeczony rodzic bedzie wyzywał sie na małym dziecku, dorosła osoba tez czasem jest niezdolna z powodu własnego zdrowia  do opieki nad starszym rodzicem ( wiek zycia tez sie stale przedłuza). Tak ze porównywac te dwa okresy....jest bardzo trudno.....
27 grudnia 2009, 22:43
Sedno tkwi w słowie miłujcie. Miłować kogoś, to pragnąć czyjegoś dobra - w sensie ostatecznym - pragnąć czyjegoś zbawienia. Na przykład miłować alkoholika to pragnąć, by on otrzeźwiał, przejrzał, zapłakał nad sobą, przeżył szczery żal.
L
leszek
27 grudnia 2009, 19:29
leszku i Jurku Po pierwsze nie opisałam wcale patologii. Nie opisałam rodziny alkoholików, narkomanów czy rozbitej. Opisałam NORMALNE rodziny osób wykształconych i nawet na stanowiskach.Niestety w takich normalnych rodzinach czesto i to bardzo czesto sie to dzieje. Czy to co opisałam jest tylko "rozdraznianiem"? Chyba jednak inaczej rozumiemy niektóre pojęcia. Jadwigo, teraz to zastanawiam się czy aby naprawdę przeczytałaś ze zrozumieniem to co napisałem... Ani JurekS ani ja nie kwestionowaliśmy tego co opisywałaś (ale jeżeli twierdzisz że to nie jest opis patologii to widocznie rzeczywiście mamy różne wyobrażenia o tym co jest normą a co patologią). Nikt też nie twierdził, że to co napisałaś jest tylko rozdrażnianiem. Ale rzecz nie w tym. Zapytałaś: Czy takie dzieci jak opisałam mają bezwzględnie stosowac sie do tych słów? I rzecz właśnie w Twoim pytaniu. I JurekS i ja odpowiadaliśmy Ci na Twoje pytanie. A podawane przez nas cytaty z dzisiejszych czytań, jeden wręcz sąsiadujący z Twoim cytatem/pytaniem oraz cała treść artykułu są tak jednoznaczne w swojej wymowie że Twoje pytanie staje się zupełnie bez sensu.
Jadwiga
27 grudnia 2009, 18:33
leszku i Jurku Po pierwsze nie opisałam wcale patologii. Nie opisałam rodziny alkoholików, narkomanów czy rozbitej. Opisałam NORMALNE rodziny osób wykształconych i nawet na stanowiskach.Niestety w takich normalnych rodzinach czesto i to bardzo czesto sie to dzieje. Czy to co opisałam jest tylko "rozdraznianiem"? Chyba jednak inaczej rozumiemy niektóre pojęcia.
L
leszek
27 grudnia 2009, 18:12
Jadwigo, zapewne nie byłaś dziś w niedzielę (jeszcze?) na mszy św. bo w dzisiejszych czytaniach nie tylko jak już Ci zwracał uwagę JurekS zaraz po przytoczonym przez Ciebie zdaniu: Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe w Panu. było zdanie: Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha. Również fragment z pierwszego czytania (Syr 3,2-6.12-14) ma swoją wymowę: Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił.  Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie. Zastanawiam się również czy Ty w ogóle czytałaś ten artykuł w którym umieściłaś swój komentarz, i myślę że nie... bo niezależnie od tego co Ci trafnie streszczając to odpisał już JurekS, są w nim odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania i wątpliwości.
Jurek
27 grudnia 2009, 15:44
Jadwigo, a tak dokładnie ten akapit z listu do Kolosan brzmi: Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe Panu. Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha. Dzisiaj Chrystus, gdyby staną pośród nas być może powiedziałby: "Ale od początku tak nie było" Mówię o tych sytuacjach, które prztoczyłaś. Artykuł to dobrze oddaje. Na początku tak nie było. Dziecko było nie tylko największą radością dla rodziców, ale i dumą i dowodem błogosławieństwa Bożego. Warto postawic sobie pytanie dlaczego tak nie jest. Niby walczymy o dobro dziecka, a cały czas uderzamy w rodzinę, deprecjonujemy jej pozycję. W moim przekonaniu prawdziwa cześć oddana matce i ojcu będzie owocowała miłością względem swoich dzieci. Myślę, że w skarjnych patologiach, które opisałaś trochę to wszystko inaczej działa. Ale to zadanie dla naprawdę dobrych fachowców zarówno psychologów i duchownych.
G
Gog
27 grudnia 2009, 13:29
......bądżcie poddane swoim męzom, ...miłójcie swoje żony.. ....rodzice nie draznijcie swoich dzieci. Słowo Boże daje zasady-wskazówki, nie omawia patologii.
Jadwiga
27 grudnia 2009, 13:00
Czcij ojca swego i matkę swoją, dzieci badzcie posłuszne swoim rodzicom". Zastanawiam sie jak te słowa maja sie do dzieci molestowanych przez swoich rodziców czy wujków, do dzieci bitych, katowanych przez rodziców czy to fizycznie czy to psychicznie, do dzieci których rodzice nie chcieli i niezawidza przez to, ze przyszły na swiat, traktują jak swoją własność - zabijając po trochu ich "ja" a z tym ich marzenia i ich człowieczenstwo. I ponizaja i upokarzaja na kazdym kroku. Takich rodziców mało nie jest - to nie jest jakis tam margines alkoholików. Takie rzeczy zdarzaja sie tez w "porządnych" domach u osób na stanowiskach , wykształconych. Czy takich rodzicow dziecko takze ma czcic i byc im bezwzglednie posłuszne? Czemu Słowo Boze nic nie mowi ze rodzice powinni szanowac swoje dzieci i traktowac je jak człowieka? Czemu działa tylko w jedną stronę? Czy takie dzieci jak opisałam mają bezwzględnie stosowac sie do tych słów?