Talent uważnej obecności naprawia Kościół od środka. I wzmacnia twoją więź z Bogiem
Talent uważnej obecności naprawia Kościół od środka, a Pan Bóg „doczepia” do niego łaskę pokornego wpływu na rzeczywistość, pełnego zaufania do Stwórcy. To jest talent, dzięki któremu można w poruszający i piękny sposób doświadczyć współpracy z Bogiem. Efekty używania go są dwa: twoja więź z Bogiem się wzmacnia, a Kościół staje się lepszy, i to po Jego myśli, a nie po naszej.
Co jest Twoim talentem? Jak go używasz w Kościele? Czego inni u ciebie szukają? I jak często boisz się tego talentu używać?
W Wielkim Poście chcę razem z Wami przyjrzeć się kobiecym talentom: tym mniej oczywistym, które nie są może zarezerwowane tylko dla kobiet, ale statystycznie to my mamy je częściej i bardziej potrafimy z nich robić użytek, bo są dla nas bardziej naturalne. Co tydzień w czwartek weźmiemy na warsztat jeden z nich, żeby się zastanowić, czy to jest ta przestrzeń, w której Bóg w Wielkim Poście 2024 zaprasza Cię do rozwoju. A dobrze rozwinięty talent to taki, który służy innym.
Pierwszym obejrzanym przez nas talentem było docenianie: kobietą, która rozwinęła go w imponującym stopniu, była królowa Saby (przeczytaj o tym więcej tutaj). W drugim tygodniu zajęłyśmy się umiejętnością zauważania emocji, a naszą przewodniczką była Elżbieta, żona milczącego Zachariasza (znajdziesz go tutaj). Dziś przyjrzymy się kolejnemu talentowi – czyli uważnej obecności.
Talent trzeci: uważna obecność
Czym jest uważna obecność? To według mnie takie bycie w towarzystwie innych, które jest na nich nakierowane. To talent dostrzegania czegoś więcej niż swoich emocji i odczuć, powiązany z dobrą obserwacją i empatią – ale jednak trochę inny.
Moją ulubioną właścicielką tego talentu jest Maryja na weselu w Kanie. Ten fragment Ewangelii jest większości katolików naprawdę dobrze znany – tak dobrze, że przestajemy czasem słyszeć, co w nim jest. A jest tam jeden drobiazg, który lubi nam umykać: otóż Jezusa zapraszają na wesele, a Maryja już tam jest. Jest wcześniej.
Lubię myśleć o tym fragmencie w ten sposób, że obecność Miriam była tak fundamentalna, że nikt nawet nie wpadł na to, żeby jej wręczać jakieś zaproszenie: nie dlatego, że gospodarze nie chcieli jej uhonorować, ale dlatego, że od początku była istotną częścią wydarzenia. I lubię też patrzeć na jej obecność na weselu jak na obecność osoby, która, gdy mamy ją w naszej ekipie, przynosi ze sobą spokój i ogarnięcie oraz poczucie, że nic ważnego nie umknie niedostrzeżone i nie sprawi kłopotów, bo ona to zauważy i zadba, by nic złego się nie wydarzyło.
Uważna obecność. Taka, która nie pomija innych, która zauważa drobiazgi kluczowe dla całości. Uważność nie po to, by coś wytknąć albo zabłysnąć, ale po to, by wesprzeć i zadbać na czas.
Ten talent jest po prostu wspaniały. Pozwala dostrzegać w odpowiednim momencie cudze emocje, nadchodzące kryzysy, które nie są konieczne (bo czasami przecież są), łagodnie szukać rozwiązania u Kogoś, Kto ma wszystkie najlepsze rozwiązania. Pozwala cicho wspierać innych bez budowania przy tym swojego ego. Jest w nim też jeszcze coś, co bardzo lubię: nie ma tu wtrącania się w cudze kłopoty, a jest mówienie o nich Bogu, który wszystko potrafi, z głębokim zaufaniem, że udzieli wsparcia zaraz i w najlepszy sposób.
Ten talent wymaga wewnętrznej dyscypliny
Zerknijmy na Miriam na weselu. Ona jest - i najpewniej bierze udział w przygotowaniach, jak to było w zwyczaju. Wesele to nie taka prosta sprawa, nie trwa pół dnia, wymaga zadbania o wiele rzeczy. Są sprawy kluczowe, pewnego rodzaju „punkty honoru”, które mogą sprawić, że będzie wspaniale - albo okropnie.
Miriam jest obecna: tu i teraz, z ludźmi, którzy są dla niej ważni, którzy liczyli na jej obecność i jej talenty. Nie rozmyśla o innych miejscach i czasach, żyje teraźniejszością. To ważne przy talencie obecności, by umieć być tu i teraz, nie wymykać się w przeszłość czy przyszłość, nie pozwalać swoim emocjom i myślom na dominację nad innymi sprawami. Wymaga to pewnej wewnętrznej dyscypliny, choć wcale nie oznacza totalnej rezygnacji z siebie i myślenia tylko o innych wokół. Więc Miriam jest tu i teraz, wie, co powinno się dziać i wyłapuje to, co może spowodować honorową katastrofę. Nie wiemy, czy zagląda do spiżarni, czy może widzi zmartwione twarze tych, którzy powinni być radośni, czy może dostrzega, że czarki są napełniane coraz mnie obficie. Wiadomo jedno: jej uważność doprowadza ją do jasnego wniosku - wino właśnie się kończy, a wesele wcale nie.
Jest w tym, co robi, cudowna delikatność: nie idzie do gospodarzy i nie zaczyna ich wypytywać. Nie stawia ich w niezręcznej sytuacji. Nie wymyśla też rozwiązań, nie zaczyna rozsyłać posłańców, by się zorientowali, skąd można zdobyć jeszcze trochę wina. Właściwie nie działa: jest obecna, uważna i dzieli się swoim spostrzeżeniem z Jezusem - Kimś, Kto może to rozwiązać najlepiej.
Czy to jest twój talent?
Jest pewna szansa, że zabrzmi to dla ciebie kontrowersyjnie – ale powiem to wprost: to, że Maryja, stawiana nieustannie wierzącym kobietom za wzór, ma ten talent, wcale nie znaczy, że wszystkie musimy go mieć. I fakt, że nie posiadasz akurat tego talentu, niczego ci nie odbiera.
Jeśli jednak go masz – naprawdę warto go odpakować i używać, choć wiąże się to z pewną ilością koniecznych ćwiczeń i podobną ilością pokory (którą też można z powodzeniem ćwiczyć). Dlaczego? Już tłumaczę. Widzę czasem kobiety, które są talentem uważnej obecności bardzo obdarowane. Doskonale potrafią być tu i teraz. Mają wspaniały zmysł obserwacji: widzą ludzi i ich emocje, wydarzenia i ich powiązania, widzą skutki i przyczyny. Potrafią – jak Miriam – zauważyć, że zbliża się coś niepożądanego. Ale nie potrafią zapobiec temu bez... siebie. I bez rozgłosu. Ich talent rozbija się o ich ego: albo chcą załatwić wszystko same, wyręczając kogoś, kto ma kłopot (i metaforycznie biegną kupować to wino, którego brakuje), albo zostawiają działanie komuś innemu, ale, nazywając rzecz po imieniu, chwalą się na prawo i lewo tym, że dostrzegły i zaradziły (gdyby nie ja, to byłaby katastrofa).
A ten wspaniały, ale trudny talent wymaga czegoś zupełnie innego: zejścia na drugi plan, i to bez myślenia, że jest się szarą eminencją. Wtedy działa najlepiej i przynosi najwięcej dobra.
Trzy wskazówki, które pomogą ci sprawdzić, czy go masz
Trzy wskazówki, które mogą ci pomóc określić, czy to jest twój talent, są następujące. Po pierwsze możesz ocenić, jak bardzo potrafisz być tu i teraz. To nie jest oczywiste: spora część z nas ma skłonność raczej do bycia w przeszłości albo do wybiegania w przyszłość. Po drugie możesz sprawdzić, na ile rozwinięty masz zmysł uważności i obserwacji. Po trzecie możesz przyjrzeć się, czy umiesz powstrzymać się od działania ze względu na innych (by ich nie wyręczać w krępujący sposób albo boleśnie nie pokazać im ich własnego nieogarnięcia) – i po prostu: mówić o tym, czego brakuje, nie innym ludziom, ale Jezusowi.
Jeszcze jedna, ważna uwaga: nie chodzi tu o ocenianie czy osądzanie ludzi i wytykanie im (choćby tylko we własnej głowie) ich niedoskonałości. Nie chodzi o marudzenie Bogu: ten chłop jest taki nieznośny, Boże, daj mu jakąś łaskę ogarnięcia się, bo nie da się tego wytrzymać. Nie chodzi o to, by zauważać cudze wady i nimi się zajmować, ale o to, by zobaczyć, kiedy w dobrą wolę, dobre intencje i dobrą robotę wkrada się jakiś psujący wszystko brak. To trochę takie małe wyzwanie dla spostrzegawczości serca, które Bóg nam szykuje, by rozwijać nasze spojrzenie miłości i zachęcać do szukania rozwiązań u Niego samego.
Jedno zadanie na tydzień odkrywania
Czy to jest twój talent? Żeby się o tym przekonać, zapraszam cię do robienia pewnego zadania przez kolejne siedem dni. Możemy je sobie roboczo i nieco biblijnie nazwać: „Czego brakuje?”.
Wokół ciebie wydarzają się różne sytuacje. Może ktoś zdenerwowany, kto stoi przed tobą w kolejce, wygłasza niemiły komentarz pod adresem kasjerki. Może twoje dziecko jest o krok od wywołania awantury. Może szef ma mniej cierpliwości. Może twoja wspólnota objawia nagle jakąś swoją niedoskonałość.
Nawyk, który mamy niemal wszyscy, każe nam często brać takie sytuacje do siebie. Ktoś niemiły psuje ci humor, twoje dziecko okazuje ci brak szacunku, twój szef traktuje cię nieuprzejmie, wspólnota przestaje ci odpowiadać – bardzo łatwo to w ten sposób zobaczyć. Dużo trudniej zatrzymać się na chwilę, nie brać tego do siebie i spróbować znaleźć powód. Czego zabrakło? Jakie wino się skończyło?
Czy umiesz to określić? A może sprawia ci to dużą trudność? Albo w ogóle nie umiesz takich momentów zobaczyć (i nic w tym złego)? Takie ćwiczenie to papierek lakmusowy dla naszego talentu uważnej obecności. Jeśli przez siedem dni spróbujesz robić takie drobne obserwacje, prawdopodobnie odkryjesz, czy uważna obecność jest twoim talentem (nawet całkiem nierozwiniętym).
W podsumowaniu tego ćwiczenia bardzo pomogą ci notatki, więc zachęcam cię do zapisywania (na przykład w formie kilku zdań podsumowania wieczorem) tego, co zauważyłaś.
Jak talent uważnej obecności może służyć w Kościele?
Największą mocą tego talentu, używanego we wspólnocie Kościoła, jest dyskretne, ale konkretne zwracanie Bożej uwagi na to, że są rzeczy, które mogłyby teraz iść lepiej i są ludzie, którzy mogliby się teraz mieć lepiej. Robimy to nie dlatego, że On tego nie wie, ale dlatego, że częścią bycia w Jego wspólnocie jest troszczenie się nie tylko o swoje sprawy, ale też o sprawy drugich.
Trudne jest w tym talencie to, że trzeba zatrzymać się w działaniu, zrezygnować ze swoich rozwiązań i po prostu prosić Jezusa, by kogoś zwyczajnie ogarnął, przemienił czyjąś wodę w wino, ratując go (i wszystkich wokół niego) w jego braku. Nic dużego. Nic spektakularnego. Proste, zwykłe dbanie o innych w nienarzucający się sposób, bez pouczania, bez mówienia, co będzie najlepsze, i z przekonaniem, że być może ja sama nie mogę zbyt wiele, ale jest Ktoś, Kto zawsze pomoże.
Jak ten talent wpływa na Kościół? Naprawia go od środka, a Pan Bóg w pewnym sensie „doczepia” do niego łaskę pokornego wpływu na rzeczywistość, pełnego zaufania do Stwórcy. To jest talent, dzięki któremu można w poruszający i piękny sposób doświadczyć współpracy z Bogiem, dostrzegając rzeczy, które idą nie tak, i mówiąc Mu o tym z mocną pewnością, że On zrobi to co trzeba, nawet, jeśli wydaje się, że to nie miejsce ani nie czas. Efekty używania go są dwa: twoja więź z Bogiem się wzmacnia, a Kościół staje się lepszy, i to po Jego myśli, a nie po naszej.
Modlitwa o rozpoznanie i przyjęcie talentu uważnej obecności
Panie Boże,
Ty wiesz, jakimi talentami mnie obdarowałeś. Żaden z nich nie jest tylko dla mnie. Masz wobec nich swój plan: są po to, by rozwijać mnie samą i przynosić mi radość z działania razem z Tobą, ale też poty, by z ich pomocą dawać dać innym wsparcie, które buduje i pomaga uwierzyć w swoją wartość i Twoją miłość.
Proszę, pomóż mi w tym tygodniu rozeznać, czy obdarowałeś mnie talentem uważnej obecności. Otwieram umysł i serce na Twoje wskazówki. Daj mi łaskę rozumienia Twoich podpowiedzi, żebym bez wątpliwości mogła ocenić, czy to jest talent, który mi dałeś.
Jeśli go mam i do tej pory nie potrafiłam zaakceptować go jako dobrego i przynoszącego potrzebne mnie i innym owoce – proszę, daj mi łaskę przyjęcia go i rozwijania tak, by służył wszystkim według Twojego pomysłu na mnie.
Jeśli go nie mam, pomóż mi określić, jakim innym talentem mnie obdarowałeś i jak mam go pielęgnować, by służył Twoim celom.
Bądź uwielbiony we wszystkich darach, którymi mnie hojnie obsypałeś – nawet, jeśli wcale się tak dzisiaj nie czuję, chcę dziękować Ci za to, co sprawia, że jestem sobą i nikt inny nie może mną być.
Amen!
Fragment Pisma Świętego do medytacji (J 2, 1-10)
Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą!» I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!» Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory».
Sprawdź pozostałe talenty, którymi kobiety budują Kościół:
1. Królewski talent doceniania. To on może przemieniać ludzi wokół Ciebie
2. Talent zauważania emocji. To on sprawia, że ludzie przestają bać się odrzucenia
Skomentuj artykuł