Dlaczego Bóg posyła mnie na misje?

(fot. 37 °C/flickr.com)
s. Małgorzata Korniluk FMM / "Różaniec"

Biada mi, gdybym nie głosił… Myśl ta gryzła mnie przez lata: Ludzie, którym chcę głosić Chrystusa, nie chcą Go ani znać, ani być przez Niego zbawieni. Dlaczego więc Bóg posyła mnie na misje?

Dlaczego pragnę jechać na misje? Po co pchać się tam, gdzie mnie nie chcą? Te dwa pytania zrodziły się we mnie jakieś dwanaście lat temu, kiedy zakochałam się w Bliskim Wschodzie.

Nowina - Dobra czy własna?

DEON.PL POLECA

Trudno jest Kościołowi wytłumaczyć się z misji głoszenia Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. Współczesny człowiek wolałby raczej umieścić Kościół obok innych religii na półeczce w wielkim supermarkecie świata. Co więcej, najlepiej, żeby chrześcijaństwo było - jak to się w języku informatycznym mówi - kompatybilne z innymi religiami i filozofiami. No i ważny jest sukces. Jeśli już koniecznie Kościół musi głosić Dobrą Nowinę, to powinna być ona atrakcyjna i skuteczna; powinna być receptą na sukces. Tymczasem misja Kościoła zupełnie nie spełnia tych oczekiwań. Można powiedzieć, że zawsze była niepopularna: "Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą" (1 Kor 1, 21-24).

Niektórzy próbują coś majstrować przy Ewangelii tak, żeby bardziej pasowała do wielkiego supermarketu religii, ale ich nauka przestaje być wypełnianiem misji Kościoła. Mówią tylko we własnym imieniu, głoszą własną "nowinę". Są i tacy, którzy dają się przekonać, że dzisiaj nie wypada "narzucać" innym religii przez misje. Jednak prędzej czy później mają poważne problemy ze swoją własną wiarą: albo ją tracą, albo wykoślawiają. Prawda jest taka, że jeśli Kościół, chrześcijanie, przestaliby głosić Jezusa Chrystusa takim, jaki jest, przestaliby być sobą, a po pewnym czasie zniknęliby z powierzchni ziemi.

Być znakiem… zapytania

Kiedy próbujemy wytłumaczyć, dlaczego głosimy Jezusa Chrystusa całemu światu, zwykle przychodzą nam na myśl słowa Jezusa: "Idźcie i nauczajcie wszystkie narody" (Mt 28, 19). To prawda, mamy obowiązek czynić to, co nakazał Jezus, do końca świata. Św. Paweł mówi nawet: "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii" (1 Kor 9, 16). Misjonarze zauważają, że Pan Bóg błogosławi za hojność i ten Kościół, który wysyła wielu misjonarzy, najczęściej ma wiele nowych powołań, a ten, który myśli tylko o sobie, szybko odczuwa ich brak.

Ale misyjność to nie tylko suchy obowiązek. To coś znacznie bardziej tajemniczego i w pewnym sensie nieokiełznanego. Wystarczy wspomnieć reakcje osób, z którymi stykałam się w czasie nauki w londyńskim college’u: Hassan z Tunezji miał dużo pytań odnośnie do Kościoła katolickiego i innych wyznań chrześcijańskich, Miriam z Bangladeszu intrygował mój zawsze jednakowy strój, Jana z Czech drążyła temat Pisma Świętego i możliwość poznania Boga, Koreańczyk Kim, mimo iż jest buddystą, był zainteresowany możliwością odpuszczenia grzechów. Nie starając się nawet o to, sama w sobie jestem znakiem zapytania dla innych, bo okazuje się, że nie można wobec Chrystusa pozostać obojętnym, kiedy znamy się już wystarczająco długo. Chrystus jest rzeczywiście najgłębszą odpowiedzią na pytania i niepokoje moich kolegów i koleżanek.

Miłość, która przynagla

Istnieje też druga strona misji, a właściwie samo źródło. Żeby je zobaczyć, trzeba zejść do serca Kościoła: do miłości Trójcy Świętej, a konkretnie do Jej pragnienia, aby każdy człowiek został włączony w Jej miłość. Trzeba byłoby mistyka, żeby opisać żar tego pragnienia. Doświadczenie nawet jego odrobiny sprawia, że chrześcijanin - misjonarz będzie zdolny do największych poświęceń, żeby tylko zdobyć jakąś duszę dla Jezusa. Nigdy nie zgodzi się na położenie największego szczęścia tutaj na ziemi, a nieogarnionego w niebie, jakim jest życie życiem Jezusa Chrystusa, na półce wraz z innymi "produktami religijnymi". Nie pozwoli mu na to jego miłość do Jezusa Chrystusa, który pragnie - poprzez misjonarzy - przyciągnąć do siebie każdego człowieka.

Trzeba na koniec dodać, że działania, głoszenie, rozmowy i spotkania to zaledwie początek. Nie byłyby one tak skuteczne, gdyby nie czerpały ze skarbca Kościoła, jakim są modlitwy i cierpienia znanych i nieznanych świętych ofiarowane w intencji misji. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus zrozumiała to doskonale, odkrywając swoje miejsce w sercu Kościoła. Ja, znając opowieści wielu misjonarzy, a sama stawiając pierwsze kroki na węgierskiej ziemi, mogę powiedzieć, że jeżeli jesteśmy zdolni nieść imię Jezusa Chrystusa na krańce ziemi, to tylko dzięki miłości Trójcy Świętej i mocy modlitwy tych, którzy o nas pamiętają. Bo misja Kościoła jest także tajemnicą wymiany duchowych darów, którą - mam nadzieję - w całej okazałości poznamy w niebie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego Bóg posyła mnie na misje?
Komentarze (8)
T
teresa
25 września 2012, 07:24
Może wśród tych wielu niezainteresowanych ludzi jest owa zagubiona owieczka i to do niej trzeba dotrzeć?
T
teresa
25 września 2012, 07:24
Może wśród tych wielu ludzi jest owa zagubiona owieczka i to do niej trzeba dotrzeć?
G
gratrzu
29 września 2011, 16:49
 ale by misjonarze sie kierowali tak delikatnoscia nie wystarczy tylko im tego polecic... moga o tym szybko zapomniec jak o wielu innych radach.. trzeba sie za nich pomodlic.. polecanie nic nie daje... wewnetrzna przemiana jest tym co swiadczy o Chrystusie, codzienna przemiana... wiec modlcie sie za nas
R
R
28 grudnia 2010, 17:48
Św.Brat Albert Chmielowski misjonarz wsród samotnych, nie odmawiał modlitwy przed posiłkiem ze swymi "opuchlakami"-tzn pijanymi,którzy dzisiaj nie mają wstępu do domów Alberta Chmielowskiegi z powodu bycia pijanymi.A nie odmawiał,ponieważ nie chciał aby byli przymuszani do modlitwy.Sam sobą świadczył...I tą jego delikatność warto polecić misjonarzom. Na tym polegała Jego wielkość. Dziś za michę zupy w rozmaitych Carirasach dochodzi do gorliwych "nawróceń" z konieczności i jescze trzeba pacierz odmówić. Żołądek ma jednak swoje prawa, których syci i uduchowieni dobrodzieje nie pojmują.
W
wanda
28 grudnia 2010, 08:36
Św.Brat Albert Chmielowski  misjonarz wsród  samotnych, nie odmawiał modlitwy przed posiłkiem ze swymi "opuchlakami"-tzn pijanymi,którzy dzisiaj nie mają wstępu do domów Alberta Chmielowskiegi z powodu bycia pijanymi.A nie odmawiał,ponieważ nie chciał aby byli przymuszani do modlitwy.Sam sobą świadczył...I tą jego delikatność  warto polecić misjonarzom.
T
teresa
25 października 2010, 07:59
Co dobrego wynika z mojego gadania? .Prowadzę Duchową Adopcję dziecka poczętego od 25.03.2010,dziś mija 7 m-cy , teoretycznie zagrożenie śmiercią z powodu aborcji minęło ,przez chwilę myślałam,że właściwie, można powiedzieć, że dziecko jest już bezpieczne, ale wtedy przypomniało mi się,że może się narodzić i zostać potem zabite. O ilu z nich nikt nic nie wie?  Przychodzimy na świat w momencie poczęcia, rodzimy się ,gdy następuje poród,umieramy ,gdy Bóg zechce. Łatwość z jaką zabija się ludzi w formie zarodków poraża swą bezwzględnością.  Wciąż przychodzi mi do głowy obraz Maryi i 12 gwiazd" pod jej stopami..."In vitro- jedno dziecko i 12 -  embrionów nad jego głową, jak będzie mu się żyło z tą świadomością?Czy szczęście[ nie wymienię tych ,co się na nie powołują w polityce i nauce politycznej] nie jest w istocie SUPEREGOIZMEM???
T
teresa
6 października 2010, 09:10
  Właśnie usłyszałam w Radiu Zet,że Polacy zaniedbują kontolne badania krwi... No cóż pewnie dlatego,że pracodawcy oszczędzają wraz z lekarzami POZ  zgodnie z zaleceniami Minister Zdrowia.Są tzw. badania profilaktyczne,Medycyna Pracy, Przepisy, Zdrowy rozsądek [renciści i emeryci],ale wszystkim się wydaje,że zapobiegać kosztuje więcej niż leczyć.       Proszę! Wymagajcie od siebie!
T
teresa
6 października 2010, 07:53
Wczorajsze słońce ukryło się w Namiocie -u nas zachodziło,gdzie indziej właśnie opuszczało DOM ,aby rozświetlić ciemność.Świat się kręci,a my z nim.    Przytuliłabym Misie do serca i utuliła płacz.Przecież Miłość nie odstąpi i nie zapomni o nasi wybaczy wszystko ,jeśli będziemy żałować.Jeszcze jest czas.