Lekarze-aborcjoniści zwolennikami dzieciobójstwa. Przerażające wyniki badań
Niemal 90% procent lekarzy, którzy są skłonni wykonać późne aborcje uznaje, że w przypadku poważnego, ale wcale niekoniecznie prowadzącego do śmierci, stanu noworodka można podać mu środki, które doprowadzą do jego śmierci.
Lekarze z Flandrii, niderlandzkojęzycznej części Belgii, którzy wspierają późną aborcję są w ogromnej większości skłonni do akceptacji i legalizacji także dzieciobójstwa. 89.1 procenta lekarzy, którzy są skłonni wykonać późne aborcje uznaje, że w przypadku poważnego, ale niekoniecznie prowadzącego do śmierci, stanu noworodka można podać mu środki, które doprowadzą do jego śmierci.
Takie dane zawierają badania opublikowane przez „Acta Obstetricia et Gynecologica Scandinavica”. I jeśli to kogoś zaskakuje, to nie ma ku temu powodu. To niestety prosta konsekwencja przyjęcia prawa do aborcji.
Jeśli uznajemy, że rodzice mają prawo domagać się uśmiercenia dziecka z powodu jego stanu zdrowia przed jego urodzeniem, to dlaczego nie przyznać im identycznego prawa po narodzinach? Jeśli przeszkodą nie jest przynależność do gatunku ludzkiego (jak to ma miejsce w argumentacji pro life), z której wynika godność i fundamentalne prawo do życia, a zarówno ludzki zarodek, płód jak i noworodek tak samo należą do tego gatunku, to w istocie każde inne uzasadnienie pozostaje pragmatyczne i umowne. A pragmatyczne uzasadnienia mają to do siebie, że łatwo się je poszerza, szczególnie jeśli jest to wygodne dla silniejszych.
Nie ma też większego zaskoczenia w tym, że to właśnie wśród lekarzy wykonujących późne aborcje odsetek wsparcia dla dzieciobójstwa jest tak wysoki. Aborcja znieczula sumienia, a pragmatyczna i utylitarna etyka niszczy możliwość racjonalnej obrony życia, nie tylko narodzonych, ale i nienarodzonych.
Wpis ukazał się na Facebooku Tomasza Terlikowskiego.
Skomentuj artykuł