Wojciech Żmudziński SJ: Śpiewamy, by mury runęły, a sami je wznosimy

Zasieki na granicy polsko-białoruskiej (fot. Ministerstwo Obrony Narodowej/PAP)

„Zaprawdę powiadam wam: nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie” (Mt 24,34) – te słowa Ewangelii, brane często za zapowiedź końca świata, były rozumiane przez chrześcijan I wieku jako zapowiedź zburzenia murów świątyni jerozolimskiej. Jezus zapowiada w tych słowach zniszczenie tego, co budowali Żydzi przez wiele pokoleń. I gdy mury świątyni padły, był to dla nich koniec świata, zmierzch znanego i bliskiego im świata. Wydarzyło się to w 70. roku naszej ery.

Wszystko legło w gruzach. Rozsypało się państwo, szlag trafił odwieczne tradycje, świątynia przestała istnieć, upadły dotychczasowe autorytety.

Słowa Pana Jezusa były nie tylko zapowiedzią tego, co zdarzyło się już dwa tysiące lat temu, lecz również zwiastunem tego, co się stanie zanim przeminie nasze pokolenie. Runą mury, które miały chronić wszystko, co uważamy za cenne. Z pewnością runą. Po co więc je wznosić? Po co budować obwarowania i zasieki wokół naszych wartości zamiast je propagować i cieszyć się, że ktoś z daleka może się nimi zafascynować? Nie trzeba byłoby wtedy jeździć na misje do dalekich krajów, bo „z czterech krańców świata sprowadzi Pan” ludzi głodnych miłości. A może obawiamy się, że to, w co wierzymy: miłość, solidarność, szlachetność - są w naszym wydaniu fikcją, nadmuchanym balonem. W takim wypadku jest czego się bać, bo nikt nas nie oszczędzi.

Wznosząc ogrodzenia próbujemy przeszkodzić Panu Bogu „w zbieraniu Jego wybranych z czterech stron świata” (Mk 13,27), bo czujemy się zagrożeni. Czy zdołamy zapobiec Jego planom zniszczenia tych murów? Antoine de Saint-Exupéry, w swojej książce zatytułowanej „Twierdza” szczerze w to wątpi roztaczając wizję miasta umacnianego przez zalęknionych mieszkańców.

DEON.PL POLECA

„Mieszkańcy tego miasta muszą czegoś pragnąć, szukać, życzyć sobie, coś ochraniać czy pielęgnować. Po co w przeciwnym razie budowaliby obwarowania? Jeżeli zbudowałeś je dokoła studni niebogatej w wodę, a ja na zewnątrz murów ukażę ci jezioro, mury same padną, bo będą tylko śmieszyć. Jeżeli zbudowałeś je, aby strzec jakiejś tajemnicy, a moi żołnierze zaczną na cały głos wykrzykiwać ją pod murami, mury także padną, bo przestają mieć sens. Jeżeli je zbudowałeś, żeby chronić jeden diament, a ja na zewnątrz murów rozsypię diamenty jak żwir, mury upadną, gdyż osłaniałyby tylko ubóstwo. A jeśli są zbudowane wokół jakiegoś doskonałego tańca, a ja będę tańczył ten sam taniec, ale lepiej, mieszkańcy sami je zburzą, żeby ode mnie nauczyć się tańczyć…”

Jakiej studni chronimy, jakiej tajemnicy? Wokół jakiego diamentu wznosimy zasieki? Jaki doskonały taniec tańczymy, że potrzebuje on ochrony tysięcy żołnierzy? Śpiewamy, że mury runą, a budujemy nowe. Czy to logiczne? Wznosimy kolejne umocnienia, konstruujemy twierdzę niczym wieżę Babel, niczym świątynię starej Jerozolimy.

Mury, jakie stawiamy wokół znanego nam świata po to, by go chronić, upadną. To wynika z Ewangelii. O taki koniec świata chrześcijanie zawsze się modlili. Wielcy święci i wybitni pasterze ludu prosili wielokrotnie Najwyższego o skruszenie murów i serc, o koniec podziałów i unicestwienie ludzkiego egoizmu. Czyż nie zostaną wysłuchani? Kiedy nastąpi koniec tego skorumpowanego i samolubnego świata, w którym każdy każdego podejrzewa i każdy wie wszystko najlepiej.

Nie chcę wierzyć w scenariusz opisany przez Johna Maxwella Coetzeego w powieści „Czekając na Barbarzyńców”. Wybitny Noblista opisuje kraj, w którym wybucha strach przed barbarzyńcami, którzy mają wkrótce nadciągnąć. Nikt ich co prawda jeszcze osobiście nie spotkał, ale miasto szykuje się do odparcia ataku nieznajomych. Gdy po wielu latach owi „barbarzyńcy” wreszcie przychodzą, okazuje się, że nie są tacy straszni, a nawet mili i uczynni. Zastają oni kraj zupełnie zniszczony, gdyż ludzie ze strachu wytłukli się nawzajem, podejrzewając jeden drugiego o sprzyjanie barbarzyńcom. Czy takiego scenariusza chcemy?

socjusz przełożonego Prowincji Wielko­polsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, współpracownik portalu DEON.pl oraz Jezuici.pl. Opublikował między innymi: Niebo jest w nas; Miłość większa od wiary; Pogromcy zamętu; Ro­dzice dodający skrzydeł

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wojciech Żmudziński SJ: Śpiewamy, by mury runęły, a sami je wznosimy
Komentarze (14)
JM
~Jerzy Mańka
28 listopada 2021, 22:44
Zarówno owczarnie jak i winnice, które znalazły się w przypowieściach ewangelicznych mury miały. Czy Ksiądz nie pamięta słów Jezusowych "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą ten jest złodziejem i rozbójnikiem..."? Przejścia graniczne służą legalnemu przekraczaniu granicy, a przemyt i handel ludźmi jest przestępstwem. Zasada: Nieznajomość prawa nie chroni przed konsekwencjami jego przekraczania nadal obowiązuje w świecie cywilizowanym.
MK
Mariola Kowalska
21 listopada 2021, 15:59
Śpiewamy, by mury runęły, a sami nie dopuszczamy komentujących do głosu. Jeśli teraz coś wygląda na utopijne, wierzymy, że kiedyś stanie się naszym udziałem.
MF
~Mały Fiat
17 listopada 2021, 01:15
Naiwny artykuł, naiwnego faceta nie mającego pojęcia o realnym świecie i życiu . Ktoś ci pięknie napisał - chcesz ich brać, bież do klasztoru , chcesz męczeńskiej śmierci - jedz do Arabów i głos im to wasze tzw. " słowo boze"...
JL
Jerzy Liwski
16 listopada 2021, 16:29
Zatem niech Wojciech Żmudziński da wszystkim przykład. Może przecież ksiądz zawalczyć o rozebranie wszystkich murów, które otaczają klasztory jezuitów w Polsce, najwyższy czas usunąć wszystkie zamki, które macie w klasztornych furtach. Może nawet jezuici zdobędą się na godny naśladowania czyn, by swoich kościołów nie zamykali na noc. Dlaczego księże zamykacie na noc kościoły, przecież tak wielu ludzi mogłoby przyjść i spokojnie się pomodlić? Po co tworzycie mury wokół Boga czekającego na tych, którzy chcą go adorować? Proszę zacząć od siebie. Proszę zacząć od usuwania murów, które księdza strzegą...
AS
~Antoni Szwed
16 listopada 2021, 13:19
"Gdy po wielu latach owi „barbarzyńcy” wreszcie przychodzą, okazuje się, że nie są tacy straszni, a nawet mili i uczynni." Ci, którzy stoją na granicy wcale nie chcą być mili wobec tubylców, zwłaszcza wobec chrześcijan. Tym bardziej nie mają najmniejszej ochoty tolerować chrześcijan. Chcą po prostu zająć w Europie miejsce chrześcijan i zmusić tych ostatnich, by przeszli na islam. Niech jezuita Żmudziński nie spodziewa się innego losu niż los tych kapłanów we Francji i Włoszech, którym muzułmańscy podopieczni poderżnęli gardła. Może o. Żmudzińskiemu podoba się taki koniec życia, ale z tego nie wynika, że wszyscy w Polsce (w Europie) są amatorami takiej śmierci. Zresztą, jeśli o. Żmudziński tak bardzo pragnie męczeńskiej śmierci zawsze może wyjechać na misje do ... Arabii Saudyjskiej. Tam z pewnością spotka to, czego tak pragnie.
~Franciszek Żurawka
16 listopada 2021, 11:14
Trudno zaakceptować te górnolotne wypowiedz, rzeczywistość pokazuje po prostu bandytów na granicy. Do mojego domu możesz wejść za moją zgodą, dla mnie tym domem jest Polska dla ojca widocznie nie. Ciekawe czy ojciec dzwoni na policję jak złodzieje i bandyci napadają na klasztor czy też biegnie szerzej otwierając Furtę.
KO
~Kt Oś
16 listopada 2021, 16:32
@Franciszek Żurawka. Proszę mi odpowiedzieć na pytanie, czy Żydzi, którzy w czasie wojny wdzierali się Polakom na pola i kradli ziemniaki byli bandytami i czy Polacy powinni w takim wypadku zawiadamiać policję (granatową)? Jeśli nie, to proszę uzasadnić dlaczego nie byli bandytami.
TS
~Taki Sobie
16 listopada 2021, 20:55
A moze bardziej adekwatne jest porównanie.... Łomotanie do bram klasztoru przez oszukanego, wykorzystanego cynicznie, zziębnietego wędrowca .... I proszę zwrócić uwagę, że osobiście nie wydaje żadnej opinii o sytuacji na granicy.
GG
~Gość Gościnnie
18 listopada 2021, 17:27
Moi dziadkowie byli w czasie okupacji rolnikami - mieli pole i uprawiali zboże i ziemniaki i musieli je odstawić w ramach przymusowego kontyngentu Niemcom. Nieraz zdarzyło się, że ziemniaki z pół pola były wykradzione przez ukrywających się ŻYDÓW, KTÓRYM ZRESZTĄ DZIAKOWIE CAŁY CZAS RATOWALI Dziadek o mało co przez to nie trafił do Auschwitz. Przekupił Niemca i wykupił się cudem. Podobnie było z krową - którą ktoś ukradł z pastwiska cudem znaleziona dzięki pomocy partyzantów, których dziadkowie żywili - każda krowa była zakolczykowana przez Niemców i za jej brak też groził obóz koncentracyjny .
KZ
~Katolik Ze Wschodu
16 listopada 2021, 10:00
Najgorzej gdy ktoś miesza Ewangelie do polityki. Jako Polacy mamy prawo i obowiązek strzec integralności granic. Mówienie o tym, by te granice beztrosko otwierać bo tak mówi Jezus to szkodliwa niebezpieczna utopia.
KO
~Kt Oś
16 listopada 2021, 16:22
No tak, Ewangelią należy żyć od wejścia do kościoła do wyjścia z kościoła. Co bardziej gorliwi może jeszcze u siebie w domu. Poza tym jak widać dla wielu katolików Ewangelia nie obowiązuje, bo jest "nieżyciowa". Tylko po co w takim razie wysyłać misjonarzy nawołujących do życia Ewangelią? No chyba, że podczas misji mówią też kiedy tę Ewangelię należy stosować, a kiedy nie.
TS
~Taki Sobie
16 listopada 2021, 20:49
Jak wiele innych "wymieszań"...... :) tak radykalizm religijny ma różne oblicza :)
TF
~Tadeusz Faliewski
15 listopada 2021, 23:47
Oto przemyślenia człowieka oderwanego od rzeczywistości. Ci wspaniali barbarzyńcy, tylko im podziękować za gwałty w Kolonii, zamachy w wielu miastach zachodniej Europy, wzrost przestępczości w Szwecji, Austrii, Niemczech. Ojcze, chciałoby się zaśpiewać: oj naiwny, naiwny, naiwny... Jak wielu jezuitów. Na szczęście nie wszyscy.
MT
~Marcin Tumulka
16 listopada 2021, 12:10
Dobrze jest czytać ze zrozumieniem. Polecam.