Nie róbmy z grobów festiwalu kiczu
Odwiedzajmy groby, pomódlmy się, trwajmy z zadumie, zadzwońmy do reszty bliskich, zamiećmy płytę z liści, zamówmy mszę. Ale nie róbmy z grobów festiwalu kiczu, formy pokazania swojego statutu majątkowego.
Z wypiekami na twarzy i swego rodzaju zdrowym podnieceniem śledzę postępujące zmiany nawyków zarówno na świecie, ale chyba przede wszystkim w Polsce. Do kanonu dobrych ekologicznych nawyków weszły torby na zakupy wielokrotnego użytku, picie wody z kranu, butelki na wodę, czy zabieranie kanapek do opakowań wielokrotnego użytku, czy woskowijek, zamiast do jednorazowych foliówek. Stajemy jednak przed wyzwaniem, które dla tradycyjnych, konserwatywnych Polaków może być zadaniem nie do przeskoczenia, a przecież tak istotnym. Na piedestale zmian z kategorii „must” są: sylwestrowe fajerwerki, pandemiczne maseczki i rękawiczki jednorazowe i oczywiście ozdoby i znicze na Wszystkich Świętych. I o nich kilka słów dzisiaj.
Zgodnie z prognozami rynków finansowych, podczas tegorocznego „święta zmarłych” puścimy z dymem grubo ponad 1 mld zł. Czy to dużo, czy mało? Zgodnie z badaniami najczęściej kupujemy znicze nie droższe, niż 5 zł za sztukę. Możemy więc przyjąć, że średni koszt jednego znicza to ok. 8 zł. Tak więc za 1 mld złotych kupimy 125 mln zniczy. Oczywiście szacunki są kulawe, bo w tych kosztach trzeba jeszcze zmieścić wiązanki, kwiaty, jakieś bibeloty stawiane namiętnie na pomnikach. Dlaczego o tym piszę? Bo warto zauważyć jedną podstawową rzecz – jakkolwiek ten znicz, czy kwiatek nie byłby mały, nadal najpóźniej 10 listopada wyląduje w cmentarnym kontenerze na odpady, oczywiście zbierane nieselektywnie. Jeśli znicz był szklany z metalową przykrywką, to trochę lepiej. Jednak najpowszechniejsze, najczęściej spotykane znicze mają sporo elementów plastikowych, a wosk w środku zwykle jednak nie jest lany bezpośrednio, a jedynie wymienia się wkład. Kwiatów z reguły także nie kupujemy żywych, najlepiej od lokalnych przedsiębiorców, tylko nagminnie sztuczne, które choć przez pół roku mogą wyglądać nawet do złudzenia podobnie, to po tym czasie stają się wyblakłe, obrastają pajęczyną i ku uciesze rodziny lądują bezpowrotnie w kontenerze na głównej alejce. Z perspektywy zwykłego Kowalskiego – problem jest rozwiązany. Skoro go nie widać, to go nie ma wcale. A problem jest i to z roku na rok coraz większy. Bogacimy się, społeczeństwo się zmienia, a stare polskie nawyki, które każą nam obstawić pomnik niczym figurami na szachownicy – najlepiej gęsto, kolorowo, wielkimi zniczami, zdobnymi, z najnowszej kolekcji, a już najlepiej – więcej, niż ma sąsiad obok, nadal z wygrywają z naszym zdrowym rozsądkiem. A tymczasem wszystkie te znicze, sztuczne kwiaty, plastikowe wstążki, czy doniczki trafiają do śmieci, gdzie na wysypiskach rozkładają się później 400 lat.
Może część z was jest zdziwiona tymi liczbami, tym problemem. Może dlatego, że na co dzień nie przywiązujemy wagi do rzeczy, których na pierwszy rzut oka nie widać. A kwestia odpadów, obiegu śmieci jest przed zwykłymi mieszkańcami skrzętnie skrywana – dla komfortu życia, dla lepszego samopoczucia – zajmują się tym specjalne służby, wysypiska oddalone są od ośrodków miejskich, a odpady lądują w wiatach śmietnikowych, a nie na ulicach.
Tylko co możemy zrobić? Zacząć przede wszystkim od siebie. Całego świata nie przekonamy, ale jeśli choć część z nas odpowiedzialnie podejdzie do tematu, będzie to zmiana, która zacznie postępować. Głęboko w to wierzę.
1. Popyt wpływa na podaż.
Można się zastanowić – co moje zmiany wniosą. A wniosą sporo. Bo jeśli my przestaniemy kupować plastikowe bibeloty, to sprzedawcy przestaną je mieć w ofercie. Jeśli w tym roku zwiększy się popyt na ekologiczne formy pamięci o zmarłych, to za rok właśnie tych będzie zdecydowanie więcej. Gwarantuję wam, że przedsiębiorca jest wybitny z matematyki i jeśli poczuje zarobek w innym miejscu, to zmieni rodzaj dostępnych produktów na te, które sprzedają się lepiej.
2. Natura
Uwierzcie mi, że te plastikowe wieńce z ultrazielonymi gałązkami i odblaskowopomarańczowymi kwiatkami wyglądają, no przynajmniej komicznie. I wcale nie świadczą o dobrych wspomnieniach o zmarłych. Zdecydowanie lepiej wypadają te, gdzie na płycie jest wiązanka z kwiatami żywymi. Fakt – wiązanki z kwiatami żywymi są droższe, jednak jeśli chcemy pokazać naszą pamięć o zmarłych, lepiej kupić mniejszą wiązankę żywą, niż większą plastikową. Ponadto, zamiast wiązanki można kupić żywe kwiaty, gałązki, liście jesienne. Zrobienie wiązanek samodzielnie również nie jest wielkim wyzwaniem – w wielu sklepach z wyposażeniem wnętrz można bez większego problemu i tanio kupić okrągły podkład z gałęzi, na którym możemy zbudować nierzadko piękniejszy i tańszy wieniec, niż te robione masowo w kwiaciarniach.
3. Szkło, recycling i second hand.
Przy zakupie zniczy warto zwrócić uwagę na to, co kupujemy. Po pierwsze, odrzućmy znicze plastikowe, z plastikowymi podstawkami, przykrywkami. Zwróćmy nasz wzrok na znicze szklane, z metalową przykrywką, ceramiczne, kamienne. Spójrzmy, aby znicz nie miał wymiennego, plastikowego wkładu. Myślmy o tym, aby znicz mógł być przez nas wykorzystany powtórnie – zamiast wkładu z plastiku można spokojnie do środka włożyć najprostszą i najtańszą białą świecę. W coraz większej ilości cmentarzy funkcjonują miejsca, gdzie można odstawić znicze, które są pełnowartościowe, ale zalegają poprzedniemu właścicielowi. Nie jest niczym godnym wstydu skorzystanie z takiej formy – po pierwsze nie generujemy nowych śmieci, a po drugie jest to zdecydowanie bardziej ekonomiczna forma pamięci.
4. Wsparcie lokalne
Możecie mi wierzyć lub nie, ale znaczna większość sprzedawców podczas Uroczystości Wszystkich Świętych to dobrze prosperujący przedsiębiorcy, którzy wyczuli nosem biznes i jedynie na ten dzień rozkładają swoje plastikowe skarby i wciskają za zawyżoną kwotę klientom zeszłoroczny szmelc. Może jednak warto zajrzeć do tej samej pani, która stoi w tym miejscu regularnie cały rok? Ta kobieta zarabia na życie właśnie w ten sposób i czeka na 1 listopada jak dziecko na Wigilię. Nie kupujmy zniczy i wieńców bez zastanowienia, byle szybko, byle jak. To nasz wydany pieniądz, nasze zostawione na którymś straganie pieniądze realnie wpływają na zmiany podaży.
5. Kupujmy z głową.
Od zawsze wiadomo, że kupujemy oczami. Producenci i sprzedawcy wykorzystują to na różne sposoby – robiąc butelkę z grubszego plastiku, wypełniając opakowanie chipsów powietrzem, czy produkując opakowanie mniejsze, ale wyższe. Podobnie, sytuację szybkich zakupów przed wejściem na cmentarz wykorzystują sprzedawcy, którzy na straganach, oprócz zniczy, kwiatów, czy wiązanek mają w ofercie stosy niepotrzebnych rzeczy, jak sztucznie barwione i pełne cukru słodycze, plastikowe i tandetne chińskie zabawki, obwarzanki sztucznie pompowane, czy przeróżne pierdoły, które kupujemy oczami, a nie rozsądkiem. Zdaję sobie sprawę, że bezowe misie są na przykład w Krakowie tradycją rzędu hejnału na Wieży Mariackiej, ale może warto zastanowić się, czy serio tego potrzebujemy i czy warto marnować pieniądze na niestrawność i kolejne plastikowe opakowanie, które wyląduje w koszu. Znicze także kupujmy rozsądkiem, a nie oczami. Kolorowe, ze złoceniami, diamencikami, na baterie, ledowe, ruchome, z melodyjką – ale czy naprawdę w tym dniu właśnie o to chodzi? Czy to jest czas i miejsce na takie wymyślne nowinki marketingowe?
6. MNIEJ!
Najważniejsze zostawiam na koniec. Naprawdę wasi bliscy zmarli nie potrzebują 17 ogromnych zniczy, dwóch doniczek małych chryzantem białych i 4 doniczek dużych czerwonych, a do tego wazonu pełnego kwiatów – obowiązkowo sztucznych. Jeden szklany znicz i wiązanka własnoręcznie zrobiona kilka dni wcześniej z ulubionych kwiatków babci jest nieporównywalnie lepszym wyrazem pamięci, niż w pośpiechu kupione stosy plastikowego blichtru, gdzie ostatni raz na cmentarzu było się rok temu. Pamiętajmy też o tym, gdy będziemy odwiedzać groby dalszych bliskich. Rodzina najbliższa już na pewno zapaliła lampki, nie ma więc potrzeby dokładać kolejnych.
Odwiedzajmy groby, pomódlmy się, trwajmy z zadumie, zadzwońmy do reszty bliskich, zamiećmy płytę z liści, zamówmy mszę. Ale nie róbmy z grobów festiwalu kiczu, formy pokazania swojego statutu majątkowego. Skoro już nauczyliśmy się, że alejki na cmentarzach to nie wybieg na festiwalu mody i już jako społeczeństwo przestaliśmy tolerować zakładanie wystrzałowych kreacji na „grobbing”, to czas na zdecydowany sprzeciw w kolejnej sprawie – groby to nie bazar, nie miejsce na plastik, przepych, luksus i przekrzykiwanie się z sąsiadami w nowinkach mody grobowej. Pamiętajmy dlaczego ten dzień jest, o kim mamy tego dnia myśleć i po co w ogóle idziemy na cmentarz. Bo jak na razie „pamiętając” o bliskich zmarłych plastikowymi zniczami i kwiatami zdajemy się zapominać o naszych potomkach, którym na tej zaśmieconej ziemi przyjdzie żyć. I ciekawe, czy oni o nas też będą wtedy tak ciepło pamiętać.
Dołącz do wydarzenia "Mniej śmieci, więcej pamięci".
Skomentuj artykuł