Szczerze mówiąc, to myślałem, że wszyscy z tej nominacji się ucieszą (oczywiście poza osobistymi wrogami Kardynała, których mu przecież na południu Polski nie brakuje). Tymczasem zaskoczyło mnie, jak wiele pojawiło się w mediach lamentów i głosów rozczarowania z powodu… zerwanych „zaślubin” z archidiecezją łódzką. „Zaślubin”? Pękam ze śmiechu! Dlaczego coś, z czego wszyscy się śmiejemy, nagle zaczęliśmy traktować tak poważnie?
Szczerze mówiąc, to myślałem, że wszyscy z tej nominacji się ucieszą (oczywiście poza osobistymi wrogami Kardynała, których mu przecież na południu Polski nie brakuje). Tymczasem zaskoczyło mnie, jak wiele pojawiło się w mediach lamentów i głosów rozczarowania z powodu… zerwanych „zaślubin” z archidiecezją łódzką. „Zaślubin”? Pękam ze śmiechu! Dlaczego coś, z czego wszyscy się śmiejemy, nagle zaczęliśmy traktować tak poważnie?
Kocham Adwent. Dla mnie to jeden z najpiękniejszych okresów w całym roku liturgicznym. Doskonale oddaje ducha codziennego życia: zabieganego, ale jednocześnie pełnego tęsknoty za Bogiem; życia, w którym szarość zwykłych dni miesza się z radością oczekiwania na Boże Narodzenie. W tę szarość wpisuje się też zaskakujące ubóstwo adwentowych pieśni, których w przeciwieństwie do innych okresów liturgicznych, mamy bardzo mało, a właściwie w kółko śpiewamy kilka tych samych melodii, w dodatku napisanych wiele lat temu…
Kocham Adwent. Dla mnie to jeden z najpiękniejszych okresów w całym roku liturgicznym. Doskonale oddaje ducha codziennego życia: zabieganego, ale jednocześnie pełnego tęsknoty za Bogiem; życia, w którym szarość zwykłych dni miesza się z radością oczekiwania na Boże Narodzenie. W tę szarość wpisuje się też zaskakujące ubóstwo adwentowych pieśni, których w przeciwieństwie do innych okresów liturgicznych, mamy bardzo mało, a właściwie w kółko śpiewamy kilka tych samych melodii, w dodatku napisanych wiele lat temu…
Nie, wcale nie chodzi o to, kiedy księża zaczną farbować włosy na czarno, bo to już robią od dawna. Nie radzą sobie z upływem czasu i samych siebie oszukują, że starzenie ich nie dotyczy. Chodzi mi raczej o to, kiedy zaczną sobie farbować czupryny na czerwono, zielono, albo – Boże uchroń! – na tęczowo! I nie będzie to, jak w Starym Testamencie, znak przymierza Boga z ludźmi, ale zwykłe hołdowanie modzie.
Nie, wcale nie chodzi o to, kiedy księża zaczną farbować włosy na czarno, bo to już robią od dawna. Nie radzą sobie z upływem czasu i samych siebie oszukują, że starzenie ich nie dotyczy. Chodzi mi raczej o to, kiedy zaczną sobie farbować czupryny na czerwono, zielono, albo – Boże uchroń! – na tęczowo! I nie będzie to, jak w Starym Testamencie, znak przymierza Boga z ludźmi, ale zwykłe hołdowanie modzie.
Kilka tygodni temu na Deonie opublikowaliśmy artykuł „Mam wszystko, ale nie wiem, po co to wszystko”. Napisany z perspektywy pokolenia Z, dość dramatyczny w swej treści, choć wcale nie mroczny. Ukazuje dylemat spełnienia, które teoretycznie powinno się pojawić wtedy, gdy ma się wszystko – a jednak się nie pojawia… Ale czy problem ten dotyczy wyłącznie najmłodszego pokolenia? A czy księża, którzy tak wiele mówią o szczęściu, sami czują się szczęśliwi?
Kilka tygodni temu na Deonie opublikowaliśmy artykuł „Mam wszystko, ale nie wiem, po co to wszystko”. Napisany z perspektywy pokolenia Z, dość dramatyczny w swej treści, choć wcale nie mroczny. Ukazuje dylemat spełnienia, które teoretycznie powinno się pojawić wtedy, gdy ma się wszystko – a jednak się nie pojawia… Ale czy problem ten dotyczy wyłącznie najmłodszego pokolenia? A czy księża, którzy tak wiele mówią o szczęściu, sami czują się szczęśliwi?
Uroczystość Wniebowzięcia Maryi, choć mocno ugruntowana w tradycji Kościoła, oficjalnego zatwierdzenia jako dogmat doczekała się dopiero w 1950 roku. Uzasadnienie tego faktu, oparte na logice, doskonale ukazuje prefacja przeznaczona na ten dzień: „Nie chciałeś, aby skażenia w grobie doznała Dziewica, która wydała na świat Twojego Syna, Dawcę wszelkiego życia”. Jak ta historia ma się do naszego życia?
Uroczystość Wniebowzięcia Maryi, choć mocno ugruntowana w tradycji Kościoła, oficjalnego zatwierdzenia jako dogmat doczekała się dopiero w 1950 roku. Uzasadnienie tego faktu, oparte na logice, doskonale ukazuje prefacja przeznaczona na ten dzień: „Nie chciałeś, aby skażenia w grobie doznała Dziewica, która wydała na świat Twojego Syna, Dawcę wszelkiego życia”. Jak ta historia ma się do naszego życia?
Jest połowa sierpnia. To oznacza, że wyświęceni w tym roku księża mają już za sobą miesiąc albo i więcej doświadczenia duszpasterskiego. Zasadniczo minął im już miodowy czas uwielbiania neoprezbiterów i pewnie już musieli wejść w normalny kierat duchowej posługi, w tym posługi w konfesjonale. Ciekawe, jak im idzie…
Jest połowa sierpnia. To oznacza, że wyświęceni w tym roku księża mają już za sobą miesiąc albo i więcej doświadczenia duszpasterskiego. Zasadniczo minął im już miodowy czas uwielbiania neoprezbiterów i pewnie już musieli wejść w normalny kierat duchowej posługi, w tym posługi w konfesjonale. Ciekawe, jak im idzie…
Każdy wie, że Ewangelie są pełne emocji. Nie tylko ci, którzy przychodzą do Jezusa, manifestują swoją miłość i przywiązanie, ale również Jezus nie pozostaje obojętny wobec tego, z czym się spotyka: wzrusza się, współczuje, ale czasami okazuje też irytację. Doświadczają tego sami apostołowie, którzy choć są przyjaciółmi Zbawiciela, tak po ludzku czasami go denerwują, a wtedy on wcale nie ukrywa swych emocji. Czym można „wkurzyć” Jezusa?
Każdy wie, że Ewangelie są pełne emocji. Nie tylko ci, którzy przychodzą do Jezusa, manifestują swoją miłość i przywiązanie, ale również Jezus nie pozostaje obojętny wobec tego, z czym się spotyka: wzrusza się, współczuje, ale czasami okazuje też irytację. Doświadczają tego sami apostołowie, którzy choć są przyjaciółmi Zbawiciela, tak po ludzku czasami go denerwują, a wtedy on wcale nie ukrywa swych emocji. Czym można „wkurzyć” Jezusa?
Z imienia znamy ich wszystkich, choć z niektórymi mamy problem – jak z Natanaelem – ale to wynika z faktu, iż jednych znamy z pierwszego, a innych z drugiego imienia, a jeszcze innych z przezwiska. Często jednak nie bierzemy pod uwagę faktu, że do tej dwunastki dołączył jeszcze jeden: Paweł, no i zapominamy, że w miejsce Judasza został wybrany Maciej. W rzeczywistości jednak niewiele wiemy o nich samych i o ich losach. Czyżby Jezus celowo wybrał ludzi pasywnych i bezbarwnych?
Z imienia znamy ich wszystkich, choć z niektórymi mamy problem – jak z Natanaelem – ale to wynika z faktu, iż jednych znamy z pierwszego, a innych z drugiego imienia, a jeszcze innych z przezwiska. Często jednak nie bierzemy pod uwagę faktu, że do tej dwunastki dołączył jeszcze jeden: Paweł, no i zapominamy, że w miejsce Judasza został wybrany Maciej. W rzeczywistości jednak niewiele wiemy o nich samych i o ich losach. Czyżby Jezus celowo wybrał ludzi pasywnych i bezbarwnych?
Frazesy, banały, obietnice bez pokrycia – wciąż je uwielbiamy, choć zupełnie nic nam nie dają. No bo spójrzmy. Miało być tak pięknie: wojna miała się skończyć następnego dnia, ludzie mieli przestać emigrować i szczęśliwie klepać biedę w swoich lepiankach, lato miało być leniwe, słoneczne i umiarkowanie ciepłe, a Kościół miał stać się tak transparentny, że aż przezroczysty. Tymczasem wojny zamiast się kończyć – wybuchają; emigrantów jest tylu, że nawet w Unii zamyka się granice. A Kościół – oceńcie sami.
Frazesy, banały, obietnice bez pokrycia – wciąż je uwielbiamy, choć zupełnie nic nam nie dają. No bo spójrzmy. Miało być tak pięknie: wojna miała się skończyć następnego dnia, ludzie mieli przestać emigrować i szczęśliwie klepać biedę w swoich lepiankach, lato miało być leniwe, słoneczne i umiarkowanie ciepłe, a Kościół miał stać się tak transparentny, że aż przezroczysty. Tymczasem wojny zamiast się kończyć – wybuchają; emigrantów jest tylu, że nawet w Unii zamyka się granice. A Kościół – oceńcie sami.
Przed samym odejściem do nieba – czytamy o tym w Ewangeliach – Jezus przykazał uczniom, aby nie odchodzili z Jerozolimy, ale czekali na wypełnienie się “obietnicy Ojca”. Oni wzięli sobie te słowa do serca, i choć nie wiedzieli, jak długo to czekanie będzie trwało, pozostali w mieście. Czy wiemy, co w tym czasie robili?
Przed samym odejściem do nieba – czytamy o tym w Ewangeliach – Jezus przykazał uczniom, aby nie odchodzili z Jerozolimy, ale czekali na wypełnienie się “obietnicy Ojca”. Oni wzięli sobie te słowa do serca, i choć nie wiedzieli, jak długo to czekanie będzie trwało, pozostali w mieście. Czy wiemy, co w tym czasie robili?
Sede vacante, czyli czas „pustego tronu”, już po kilku dniach przestaje być czasem pustki i płaczu, ale intensywnych działań, których zwieńczeniem jest konklawe i wybór papieża. Pomijając całą „widowiskową” stronę tego wydarzenia – bo nie ma co udawać, jest to także spektakl – jego przygotowanie wymaga wiele pracy. Ale to właśnie dlatego czas ten nie jest okresem żałoby, ale nadziei – ale także czasem opowiadania kompletnych bzdur. I na nieszczęście to właśnie nimi ludzie interesują się najbardziej.
Sede vacante, czyli czas „pustego tronu”, już po kilku dniach przestaje być czasem pustki i płaczu, ale intensywnych działań, których zwieńczeniem jest konklawe i wybór papieża. Pomijając całą „widowiskową” stronę tego wydarzenia – bo nie ma co udawać, jest to także spektakl – jego przygotowanie wymaga wiele pracy. Ale to właśnie dlatego czas ten nie jest okresem żałoby, ale nadziei – ale także czasem opowiadania kompletnych bzdur. I na nieszczęście to właśnie nimi ludzie interesują się najbardziej.
Czy wiecie, o co chodzi w przysłowiu: „Biega jak jezuita w Wielki Piątek”? Otóż chodzi o liturgię, w której jezuici nie są ekspertami i generalnie nie potrafią wyjść poza pobożną celebrację mszy po-trydenckiej. A właśnie liturgia Wielkiego Piątku stawia szczególne wymagania: odprawia się ją raz do roku i nie jest to msza, a więc łatwo się w niej pogubić, co tego dnia – jak twierdzą złośliwi – jezuitom zdarza się nagminnie. W sumie jednak to nie Wielki Piątek jest najsmutniejszym dniem w roku, ale Wielka Sobota, bo w tym dniu nie sprawuje się żadnej liturgii!
Czy wiecie, o co chodzi w przysłowiu: „Biega jak jezuita w Wielki Piątek”? Otóż chodzi o liturgię, w której jezuici nie są ekspertami i generalnie nie potrafią wyjść poza pobożną celebrację mszy po-trydenckiej. A właśnie liturgia Wielkiego Piątku stawia szczególne wymagania: odprawia się ją raz do roku i nie jest to msza, a więc łatwo się w niej pogubić, co tego dnia – jak twierdzą złośliwi – jezuitom zdarza się nagminnie. W sumie jednak to nie Wielki Piątek jest najsmutniejszym dniem w roku, ale Wielka Sobota, bo w tym dniu nie sprawuje się żadnej liturgii!
Prawo Kanoniczne dla wszystkich przełożonych, w tym dla przełożonych generalnych, wyznacza czasowe ograniczenia w sprawowaniu urzędu. Jedynym wyjątkiem jest zakon jezuitów, w którym na mocy specjalnego przywileju, generał pełni funkcję dożywotnio. I do niedawna skrupulatnie przestrzegano tej reguły. Także Watykan – mając swoje powody – do pewnego czasu naciskał, aby regułę tę zachować.
Prawo Kanoniczne dla wszystkich przełożonych, w tym dla przełożonych generalnych, wyznacza czasowe ograniczenia w sprawowaniu urzędu. Jedynym wyjątkiem jest zakon jezuitów, w którym na mocy specjalnego przywileju, generał pełni funkcję dożywotnio. I do niedawna skrupulatnie przestrzegano tej reguły. Także Watykan – mając swoje powody – do pewnego czasu naciskał, aby regułę tę zachować.
Świat zwariował. To chyba jest najlepsze podsumowanie tego, co dzieje się obecnie w polityce, ale nie tylko. Wprawdzie politycy, od kiedy zrezygnowali z kompetencji na rzecz agresji, przestali być dla innych autorytetem, jednak każde kolejne wybory niosą ze sobą promyk nadziei – niestety, na tym się zwykle kończy. W takiej sytuacji wszyscy bardzo potrzebujemy mądrego i stabilnego Kościoła, aby niezależnie od okoliczności, stał się bezpiecznym miejscem dla wszystkich, którzy chcą w nim żyć (albo tylko na chwilę się schronić).
Świat zwariował. To chyba jest najlepsze podsumowanie tego, co dzieje się obecnie w polityce, ale nie tylko. Wprawdzie politycy, od kiedy zrezygnowali z kompetencji na rzecz agresji, przestali być dla innych autorytetem, jednak każde kolejne wybory niosą ze sobą promyk nadziei – niestety, na tym się zwykle kończy. W takiej sytuacji wszyscy bardzo potrzebujemy mądrego i stabilnego Kościoła, aby niezależnie od okoliczności, stał się bezpiecznym miejscem dla wszystkich, którzy chcą w nim żyć (albo tylko na chwilę się schronić).
Wsłuchując się w przekaz typowych kazań można odnieść wrażenie, że zasadnicza treść naszego chrześcijańskiego przesłania opiera się na wezwaniu do nawrócenia. I rzeczywiście, coś w tym: tak robił Jan Chrzciciel, tak robił sam Jezus – naśladując ich, tak samo robi Kościół. Ale mimo wszystko wielu z nas zadaje sobie pytanie: a kiedy już się nawrócę, to czy nie powinienem trochę zwolnić i ucieszyć się tym, co udało mi się osiągnąć?
Wsłuchując się w przekaz typowych kazań można odnieść wrażenie, że zasadnicza treść naszego chrześcijańskiego przesłania opiera się na wezwaniu do nawrócenia. I rzeczywiście, coś w tym: tak robił Jan Chrzciciel, tak robił sam Jezus – naśladując ich, tak samo robi Kościół. Ale mimo wszystko wielu z nas zadaje sobie pytanie: a kiedy już się nawrócę, to czy nie powinienem trochę zwolnić i ucieszyć się tym, co udało mi się osiągnąć?
Niewiele było trzeba i świat wokół nas stał się bardzo niepewny: boimy się wojny, boimy się tego, co dzieje się w polityce (i to nie tylko naszej), martwimy się o nasze rozpieszczone dzieci, o których mówi się, że są pierwszym w historii pokoleniem, któremu zawsze było dobrze. Znów jak kiedyś boimy się utraty pracy, inflacji i choroby. Coraz więcej spraw napawa nas lękiem. A czy w tym wszystkim pamiętamy jeszcze o tym, co nam wpajały nasze babcie – czy jeszcze boimy się Boga?
Niewiele było trzeba i świat wokół nas stał się bardzo niepewny: boimy się wojny, boimy się tego, co dzieje się w polityce (i to nie tylko naszej), martwimy się o nasze rozpieszczone dzieci, o których mówi się, że są pierwszym w historii pokoleniem, któremu zawsze było dobrze. Znów jak kiedyś boimy się utraty pracy, inflacji i choroby. Coraz więcej spraw napawa nas lękiem. A czy w tym wszystkim pamiętamy jeszcze o tym, co nam wpajały nasze babcie – czy jeszcze boimy się Boga?
Dilexit nos, czyli encyklika „o miłości ludzkiej i Bożej Serca Jezusa Chrystusa”, to ostatni tak doniosły dokument, jaki podpisał papież Franciszek. Wobec kondycji, w jakiej obecnie znajduje się papież, całkiem zasadne wydaje się pytanie: czy jest to ostatnia z jego encyklik? A może: czy to w ogóle już ostatni dokument, jakie podpisał papież?
Dilexit nos, czyli encyklika „o miłości ludzkiej i Bożej Serca Jezusa Chrystusa”, to ostatni tak doniosły dokument, jaki podpisał papież Franciszek. Wobec kondycji, w jakiej obecnie znajduje się papież, całkiem zasadne wydaje się pytanie: czy jest to ostatnia z jego encyklik? A może: czy to w ogóle już ostatni dokument, jakie podpisał papież?
Kilka dni temu biskup włocławski wydał specjalny dokument, w którym przypomina księżom swojej diecezji o obowiązku noszenia sutanny lub koloratki. Nie zamierzam wcale dyskutować z biskupem, ale pobudził mnie tym do refleksji. Zastanawiam się: dlaczego nie napisał o obowiązku modlitwy? Pewnie z tym księża nie mają problemu. A dlaczego nie o świadectwie prostoty życia? Pewnie z tego samego powodu. Dlaczego właśnie o tzw. stroju duchownym? Pewnie dlatego, że z tym pośród księży jest kiepsko…
Kilka dni temu biskup włocławski wydał specjalny dokument, w którym przypomina księżom swojej diecezji o obowiązku noszenia sutanny lub koloratki. Nie zamierzam wcale dyskutować z biskupem, ale pobudził mnie tym do refleksji. Zastanawiam się: dlaczego nie napisał o obowiązku modlitwy? Pewnie z tym księża nie mają problemu. A dlaczego nie o świadectwie prostoty życia? Pewnie z tego samego powodu. Dlaczego właśnie o tzw. stroju duchownym? Pewnie dlatego, że z tym pośród księży jest kiepsko…
W zeszłą niedzielę na wieczornej mszy po raz ostatni zaśpiewaliśmy kolędy, potem wspólnymi siłami uprzątnęliśmy szopkę i wynieśliśmy z kościoła choinkę. Wprawdzie liturgiczny okres Bożego Narodzenia już dawno się skończył, ale w naszej tradycji co roku przedłużamy go aż do 2 lutego, kiedy to słyszymy w Ewangelii zdanie: “wrócili do swego miasta Nazaret”. Betlejem opustoszało…
W zeszłą niedzielę na wieczornej mszy po raz ostatni zaśpiewaliśmy kolędy, potem wspólnymi siłami uprzątnęliśmy szopkę i wynieśliśmy z kościoła choinkę. Wprawdzie liturgiczny okres Bożego Narodzenia już dawno się skończył, ale w naszej tradycji co roku przedłużamy go aż do 2 lutego, kiedy to słyszymy w Ewangelii zdanie: “wrócili do swego miasta Nazaret”. Betlejem opustoszało…
Już prawie zapomnieliśmy o Wigilii oraz o Sylwestrowej nocy: było trochę kulinarnego szaleństwa w gronie bliskich, nie zabrakło też emocji. Jednak – nie wszyscy o tym myślimy – doświadczenie tamtych dwóch wieczorów i nocy pozostanie z nami przez najbliższych dwanaście miesięcy! Przecież przez cały czas spełniać się będą życzenia, jakimi wtedy – szczerze lub nie – obdarzyliśmy się nawzajem. Czego w takich chwilach życzą sobie Polacy?
Już prawie zapomnieliśmy o Wigilii oraz o Sylwestrowej nocy: było trochę kulinarnego szaleństwa w gronie bliskich, nie zabrakło też emocji. Jednak – nie wszyscy o tym myślimy – doświadczenie tamtych dwóch wieczorów i nocy pozostanie z nami przez najbliższych dwanaście miesięcy! Przecież przez cały czas spełniać się będą życzenia, jakimi wtedy – szczerze lub nie – obdarzyliśmy się nawzajem. Czego w takich chwilach życzą sobie Polacy?
{{ article.published_at }}
{{ article.description }}
{{ article.description }}