Niepozorny, choć wyjątkowo uroczy kościół św. Barbary w Krakowie, ukryty (dosłownie!) w cieniu kościoła Mariackiego, skrywa kilka ciekawych tajemnic. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że pod posadzką tej niepozornej świątyni kryją się całe wieki historii i że pogrzebanych jest tam wielu ludzi, w tym ponad 100 jezuitów. Krypt nie można jednak zwiedzić, otwierane są jedynie w przypadku remontu kościoła – ostatni taki remont miał miejsce prawie dwadzieścia lat temu.
Niepozorny, choć wyjątkowo uroczy kościół św. Barbary w Krakowie, ukryty (dosłownie!) w cieniu kościoła Mariackiego, skrywa kilka ciekawych tajemnic. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że pod posadzką tej niepozornej świątyni kryją się całe wieki historii i że pogrzebanych jest tam wielu ludzi, w tym ponad 100 jezuitów. Krypt nie można jednak zwiedzić, otwierane są jedynie w przypadku remontu kościoła – ostatni taki remont miał miejsce prawie dwadzieścia lat temu.
Pożegnaliśmy papieża Benedykta, który był człowiekiem wybitnym: jednym z architektów Soboru Watykańskiego II, genialnym teologiem, a przy tym skromnym człowiekiem. W 2013 roku dobrowolnie zrzekł się najwyższego urzędu w Kościele katolickim i od tamtego czasu prawie nie zabierał głosu. Pozostawił sobie jedynie zewnętrzne oznaki, takie jak papieski ubiór. No i autorytet, którym cieszył się niezmiennie, ale też bardzo dbał o to, aby go nie nadużywać. To właśnie jego milczenie sprawiło, że w świadomości wielu Benedykt XVI zmarł nie teraz, ale przed laty: 28 lutego 2013 roku.
Pożegnaliśmy papieża Benedykta, który był człowiekiem wybitnym: jednym z architektów Soboru Watykańskiego II, genialnym teologiem, a przy tym skromnym człowiekiem. W 2013 roku dobrowolnie zrzekł się najwyższego urzędu w Kościele katolickim i od tamtego czasu prawie nie zabierał głosu. Pozostawił sobie jedynie zewnętrzne oznaki, takie jak papieski ubiór. No i autorytet, którym cieszył się niezmiennie, ale też bardzo dbał o to, aby go nie nadużywać. To właśnie jego milczenie sprawiło, że w świadomości wielu Benedykt XVI zmarł nie teraz, ale przed laty: 28 lutego 2013 roku.
Mamy za sobą święta: czas duchowych przeżyć, rodzinnej wspólnoty i dobrego jedzenia. Czas, w którym wielu nie mogło się powstrzymać, aby nie przegryźć tego i owego, a teraz z niesmakiem sprawdzają swoje brzuszki i boczki, złoszcząc się na siebie, że tu i tam - niestety - przybyło. Przy okazji ze zgrozą myślimy, że kiedy już po tym trochę marnym życiu dostaniemy się do nieba i zasiądziemy tam do uczty, to też nie będziemy mogli się powstrzymać. Czy w takim razie w niebie nam się przytyje? Nic podobnego - w niebie wszyscy będziemy “vege”.
Mamy za sobą święta: czas duchowych przeżyć, rodzinnej wspólnoty i dobrego jedzenia. Czas, w którym wielu nie mogło się powstrzymać, aby nie przegryźć tego i owego, a teraz z niesmakiem sprawdzają swoje brzuszki i boczki, złoszcząc się na siebie, że tu i tam - niestety - przybyło. Przy okazji ze zgrozą myślimy, że kiedy już po tym trochę marnym życiu dostaniemy się do nieba i zasiądziemy tam do uczty, to też nie będziemy mogli się powstrzymać. Czy w takim razie w niebie nam się przytyje? Nic podobnego - w niebie wszyscy będziemy “vege”.
Całkiem niedawno w mediach poruszono problem nadużyć podczas spowiedzi dzieci. Chodziło o kreowanie podczas sprawowania stresującej sytuacji, jaka może dzieci do spowiedzi zniechęcić. W reakcji na to zwolennicy radykalnych rozwiązań sugerowali, aby w ogóle przestać stresować dzieci spowiedzią. A ja uważam, że lepiej byłoby zadbać o to, aby już od samego początku zacząć uczyć dzieci przystępować do spowiedzi ze zrozumieniem, tym bardziej, że problem ten dotyczy nie tylko samych dzieci, ale także - może nawet jeszcze bardziej - dorosłych.
Całkiem niedawno w mediach poruszono problem nadużyć podczas spowiedzi dzieci. Chodziło o kreowanie podczas sprawowania stresującej sytuacji, jaka może dzieci do spowiedzi zniechęcić. W reakcji na to zwolennicy radykalnych rozwiązań sugerowali, aby w ogóle przestać stresować dzieci spowiedzią. A ja uważam, że lepiej byłoby zadbać o to, aby już od samego początku zacząć uczyć dzieci przystępować do spowiedzi ze zrozumieniem, tym bardziej, że problem ten dotyczy nie tylko samych dzieci, ale także - może nawet jeszcze bardziej - dorosłych.
Mamy dla Was dwie wiadomości - i jak to zwykle bywa, zaczynamy od tej złej. Otóż od jakiegoś czasu blogosfera DEON-u nie działała prawidłowo. Przekonali się o tym ci, którzy chcieli założyć nowego bloga, a nawet skontaktować się z administratorem. Bardzo za to przepraszamy.
Mamy dla Was dwie wiadomości - i jak to zwykle bywa, zaczynamy od tej złej. Otóż od jakiegoś czasu blogosfera DEON-u nie działała prawidłowo. Przekonali się o tym ci, którzy chcieli założyć nowego bloga, a nawet skontaktować się z administratorem. Bardzo za to przepraszamy.
Deon.pl
Przypadające raz po raz liturgiczne wspomnienia świętych mistyków, którzy w swoich wizjach przeniknęli poza granice zaświatów, regularnie popycha media do zwrócenia uwagi na wizje czyśćca i piekła. Coraz częściej zdarza się, że nawet w całkiem świeckich mediach można przeczytać o tym, że “oni wiedzą”, jak piekło wygląda i konsekwentnie straszą nas tym, co tam rzekomo nas czeka. Piekło zawsze pobudzało ludzką wyobraźnię: może więc, nawet jeśli się tam nie wybieramy, i my powinniśmy zadać sobie pytanie, jak tam naprawdę jest?
Przypadające raz po raz liturgiczne wspomnienia świętych mistyków, którzy w swoich wizjach przeniknęli poza granice zaświatów, regularnie popycha media do zwrócenia uwagi na wizje czyśćca i piekła. Coraz częściej zdarza się, że nawet w całkiem świeckich mediach można przeczytać o tym, że “oni wiedzą”, jak piekło wygląda i konsekwentnie straszą nas tym, co tam rzekomo nas czeka. Piekło zawsze pobudzało ludzką wyobraźnię: może więc, nawet jeśli się tam nie wybieramy, i my powinniśmy zadać sobie pytanie, jak tam naprawdę jest?
Miasteczko Dukla na Podkarpaciu - jedno z najmniejszych miast w Polsce - szczyci się obecnością żyjącego w XV wieku świętego bernardyna: św. Jana z Dukli. Szukając śladów jego obecności warto jednak nie ograniczyć się do samego miasteczka, ale pojechać kilka kilometrów dalej, a tam znajdziemy miejsce, jakich w Polsce jest niewiele, ale które wciąż zachowało wyjątkowy klimat ciszy. Pustelnia. Miejsce wymarzone na chwilę spokojnej duchowej refleksji.
Miasteczko Dukla na Podkarpaciu - jedno z najmniejszych miast w Polsce - szczyci się obecnością żyjącego w XV wieku świętego bernardyna: św. Jana z Dukli. Szukając śladów jego obecności warto jednak nie ograniczyć się do samego miasteczka, ale pojechać kilka kilometrów dalej, a tam znajdziemy miejsce, jakich w Polsce jest niewiele, ale które wciąż zachowało wyjątkowy klimat ciszy. Pustelnia. Miejsce wymarzone na chwilę spokojnej duchowej refleksji.
Deon.pl
W ostatnim czasie media wróciły do tematu apostazji. Pretekstem była niedawna deklaracja Dawida Podsiadło, ale przy okazji wspomniano kilka innych postaci polskiego show-biznesu, które z jednej strony nie ukrywają swych katolickich korzeni, z drugiej jednak stanowczo twierdzą, że co było, minęło, i teraz z Kościołem nie jest im już po drodze. Czy rzeczywiście jest tak, że jeśli życie kogoś rozmija się z niektórymi aspektami nauczania Kościoła albo nie akceptuje czegoś, na co Kościół zwraca uwagę, musi z niego odchodzić?
W ostatnim czasie media wróciły do tematu apostazji. Pretekstem była niedawna deklaracja Dawida Podsiadło, ale przy okazji wspomniano kilka innych postaci polskiego show-biznesu, które z jednej strony nie ukrywają swych katolickich korzeni, z drugiej jednak stanowczo twierdzą, że co było, minęło, i teraz z Kościołem nie jest im już po drodze. Czy rzeczywiście jest tak, że jeśli życie kogoś rozmija się z niektórymi aspektami nauczania Kościoła albo nie akceptuje czegoś, na co Kościół zwraca uwagę, musi z niego odchodzić?
Deon.pl
1 listopada obchodzimy w Kościele uroczystość Wszystkich Świętych. Najgłębszy sens tej uroczystości polega na uwielbieniu Boga za to, że tak wielu ludzi doprowadził do wiecznego życia zbawionych. Jest to zatem święto tych wszystkich, którzy są mieszkańcami nieba.
1 listopada obchodzimy w Kościele uroczystość Wszystkich Świętych. Najgłębszy sens tej uroczystości polega na uwielbieniu Boga za to, że tak wielu ludzi doprowadził do wiecznego życia zbawionych. Jest to zatem święto tych wszystkich, którzy są mieszkańcami nieba.
Niedawno usłyszałem taki zarzut: dlaczego nie wprowadzamy w jezuickich kościołach obowiązku odmawiania na koniec mszy modlitwy do Archanioła Michała? “Ponieważ my, jezuici, wybraliśmy Pana Jezusa - odpowiedziałem mojemu rozmówcy. - i to jego kult celebrujemy podczas Eucharystii”. “Wybraliście Jezusa?” - odpowiedział z przekąsem, po czym dodał: “Ciekawy wybór!”. Najdziwniejsze w tym było to, że mój rozmówca jest bardzo zaangażowany w szerzenie kultu Chrystusa Króla Wszechświata…
Niedawno usłyszałem taki zarzut: dlaczego nie wprowadzamy w jezuickich kościołach obowiązku odmawiania na koniec mszy modlitwy do Archanioła Michała? “Ponieważ my, jezuici, wybraliśmy Pana Jezusa - odpowiedziałem mojemu rozmówcy. - i to jego kult celebrujemy podczas Eucharystii”. “Wybraliście Jezusa?” - odpowiedział z przekąsem, po czym dodał: “Ciekawy wybór!”. Najdziwniejsze w tym było to, że mój rozmówca jest bardzo zaangażowany w szerzenie kultu Chrystusa Króla Wszechświata…
Deon.pl
Nieopodal Krakowa, niedaleko miasteczka Krzeszowice, znajduje się jedno z najbardziej urokliwych sanktuariów - klasztor karmelitów bosych w Czernej.
Nieopodal Krakowa, niedaleko miasteczka Krzeszowice, znajduje się jedno z najbardziej urokliwych sanktuariów - klasztor karmelitów bosych w Czernej.
Deon.pl
Wprawdzie zgodnie z opinią prezesa Narodowego Banku Polskiego, w naszym kraju nie ma żadnego kryzysu, a na koniec 2023 roku - czyli za 15 miesięcy - inflacja spadnie do poziomu 4%, jednak w branży wydawniczej optymizm prezesa wcale nie jest zaraźliwy. Nawet gdyby rzeczywiście szaleństwo drożyzny miało się wkrótce skończyć, to i tak wcale nie wiadomo, co się wkrótce wydarzy.
Wprawdzie zgodnie z opinią prezesa Narodowego Banku Polskiego, w naszym kraju nie ma żadnego kryzysu, a na koniec 2023 roku - czyli za 15 miesięcy - inflacja spadnie do poziomu 4%, jednak w branży wydawniczej optymizm prezesa wcale nie jest zaraźliwy. Nawet gdyby rzeczywiście szaleństwo drożyzny miało się wkrótce skończyć, to i tak wcale nie wiadomo, co się wkrótce wydarzy.
Deon.pl
Nieco w cieniu innych wydarzeń (mamy przecież wojnę i coraz bardziej borykamy się z jej konsekwencjami) znalazła się niedzielna wizyta papieża Franciszka we włoskim miasteczku L’Aquila, urokliwym miejscu, boleśnie doświadczonym przez silne trzęsienie ziemi w 2009 roku. Pewnie w ogóle nikt poza granicami Włoch nie zauważyłby tej krótkiej podróży Franciszka, gdy nie mały, lecz wiele mówiący szczegół: modlitwa przy grobie pochowanego w tym mieście Celestyna V. Dlaczego ten właśnie papież tak bardzo rozpala wyobraźnię?
Nieco w cieniu innych wydarzeń (mamy przecież wojnę i coraz bardziej borykamy się z jej konsekwencjami) znalazła się niedzielna wizyta papieża Franciszka we włoskim miasteczku L’Aquila, urokliwym miejscu, boleśnie doświadczonym przez silne trzęsienie ziemi w 2009 roku. Pewnie w ogóle nikt poza granicami Włoch nie zauważyłby tej krótkiej podróży Franciszka, gdy nie mały, lecz wiele mówiący szczegół: modlitwa przy grobie pochowanego w tym mieście Celestyna V. Dlaczego ten właśnie papież tak bardzo rozpala wyobraźnię?
Deon.pl
Jedna z reklam, którymi bombardują nas ostatnio stacje radiowe, zaczyna się od dramatycznych słów: “Małgosiu, cały błotnik strzaskany, co teraz robić?”. Przyjaciółka Małgosia, bez zastanowienia - i bez najmniejszej próby wczucia się w sytuację - radzi koleżance: “Weź…” (i tu pada nazwa leku na uspokojenie). W tej samej reklamie kobiety rozmawiają jeszcze wieczorem, chwaląc tenże cudowny preparat, który okazał się nadzwyczaj skuteczny.
Jedna z reklam, którymi bombardują nas ostatnio stacje radiowe, zaczyna się od dramatycznych słów: “Małgosiu, cały błotnik strzaskany, co teraz robić?”. Przyjaciółka Małgosia, bez zastanowienia - i bez najmniejszej próby wczucia się w sytuację - radzi koleżance: “Weź…” (i tu pada nazwa leku na uspokojenie). W tej samej reklamie kobiety rozmawiają jeszcze wieczorem, chwaląc tenże cudowny preparat, który okazał się nadzwyczaj skuteczny.
Kiedy przed kilku laty prowadziłem rekolekcje w jednym z seminariów duchownych, wicerektor tej szacownej instytucji z pewnym zakłopotaniem wyznał, że ma wątpliwości, czy stosowany przez nich model formacji nie jest - delikatnie mówiąc - chybiony. “Narzucamy klerykom - mówił - styl życia jak w rygorystycznym klasztorze. Kiedy wychodzą z seminarium, czeka ich kompletnie inne życie, do którego ten klasztorny styl ich wcale nie przygotowuje”. “A jesteś pewien - zapytałem - że istnieje jeszcze klasztor, w którym życie wygląda jak u was?”. “Chyba już takich nie ma” - odpowiedział. Ta krótka rozmowa prowadzi do fundamentalnego pytania: do czego właściwie przygotowuje nasza seminaryjno-zakonna formacja?
Kiedy przed kilku laty prowadziłem rekolekcje w jednym z seminariów duchownych, wicerektor tej szacownej instytucji z pewnym zakłopotaniem wyznał, że ma wątpliwości, czy stosowany przez nich model formacji nie jest - delikatnie mówiąc - chybiony. “Narzucamy klerykom - mówił - styl życia jak w rygorystycznym klasztorze. Kiedy wychodzą z seminarium, czeka ich kompletnie inne życie, do którego ten klasztorny styl ich wcale nie przygotowuje”. “A jesteś pewien - zapytałem - że istnieje jeszcze klasztor, w którym życie wygląda jak u was?”. “Chyba już takich nie ma” - odpowiedział. Ta krótka rozmowa prowadzi do fundamentalnego pytania: do czego właściwie przygotowuje nasza seminaryjno-zakonna formacja?
Ostatnich słów papieża Franciszka - o “szczekaniu NATO u drzwi Rosji” - nie da się nazwać inaczej, jak tylko (mówiąc łagodnie) niefortunną pomyłką. Wprawdzie niektórzy z komentatorów starają się na siłę go usprawiedliwić, ale nawet oni nie są w stanie ukryć faktu, że robią to “na siłę”. Bo w tym wszystkim nie da się ukryć konsternacji na samą o tym, że Franciszek być może wcale się nie pomylił, ale rzeczywiście tak myśli. Jednak ja osobiście najbardziej się boję, że przez te niefortunne wypowiedzi Franciszek zepchnie w cień całe dobro, którego dokonał od początku swego pontyfikatu, a było tego rzeczywiście niemało.
Ostatnich słów papieża Franciszka - o “szczekaniu NATO u drzwi Rosji” - nie da się nazwać inaczej, jak tylko (mówiąc łagodnie) niefortunną pomyłką. Wprawdzie niektórzy z komentatorów starają się na siłę go usprawiedliwić, ale nawet oni nie są w stanie ukryć faktu, że robią to “na siłę”. Bo w tym wszystkim nie da się ukryć konsternacji na samą o tym, że Franciszek być może wcale się nie pomylił, ale rzeczywiście tak myśli. Jednak ja osobiście najbardziej się boję, że przez te niefortunne wypowiedzi Franciszek zepchnie w cień całe dobro, którego dokonał od początku swego pontyfikatu, a było tego rzeczywiście niemało.
Dzisiaj, po wnikliwym przebadaniu duchowej drogi życia Rozalii Celakówny, Papież Franciszek podjął decyzję, która otwiera jej drogę na ołtarze, jednocześnie ukazując jej postać jako kolejny wzór do naśladowania. Bo taka jest rola świętych: wskazywać drogę do Boga i być przykładem, że na tę drogę warto wejść, na niej wytrwać oraz pociągnąć za sobą innych ludzi.
Dzisiaj, po wnikliwym przebadaniu duchowej drogi życia Rozalii Celakówny, Papież Franciszek podjął decyzję, która otwiera jej drogę na ołtarze, jednocześnie ukazując jej postać jako kolejny wzór do naśladowania. Bo taka jest rola świętych: wskazywać drogę do Boga i być przykładem, że na tę drogę warto wejść, na niej wytrwać oraz pociągnąć za sobą innych ludzi.
Rosyjska agresja na Ukrainę, choć nikt nie nazwał tego wprost, praktycznie od samego początku przerodziła się w wojnę światową. Pomoc militarna, udzielona obu stronom przez wiele krajów, a także zaangażowanie ochotników sprawiają, że konflikt ten rozpalił ludzi na całym globie. Dodatkowo wiele krajów zaangażowało się bezpośrednio w wojnę, narzucając na Rosję lub jej najbogatszych obywateli sankcje gospodarcze. Są też tacy - jak Wenezuela czy Kuba - którzy opowiedzieli się po stronie agresora. Nawet Szwajcaria przyłączyła się do pakietu sankcji - tylko Stolica Apostolska, zgodnie z tradycją, zachowuje wstrzemięźliwość w słowach…
Rosyjska agresja na Ukrainę, choć nikt nie nazwał tego wprost, praktycznie od samego początku przerodziła się w wojnę światową. Pomoc militarna, udzielona obu stronom przez wiele krajów, a także zaangażowanie ochotników sprawiają, że konflikt ten rozpalił ludzi na całym globie. Dodatkowo wiele krajów zaangażowało się bezpośrednio w wojnę, narzucając na Rosję lub jej najbogatszych obywateli sankcje gospodarcze. Są też tacy - jak Wenezuela czy Kuba - którzy opowiedzieli się po stronie agresora. Nawet Szwajcaria przyłączyła się do pakietu sankcji - tylko Stolica Apostolska, zgodnie z tradycją, zachowuje wstrzemięźliwość w słowach…
Kiedy przed przeszło tygodniem po raz pierwszy pojawiło się w internecie zdjęcie Ukraińca, który przez kilkanaście kilometrów niósł na plecach swoje psa, żeby razem z nim przekroczyć granicę, właściwie po raz pierwszy zdaliśmy sobie sprawę, że wrażliwość na tragedię ofiar wojny to nie tylko kwestia mieszkania i bezpieczeństwa, ale musi obejmować wszystkie wymiary codzienności. Bo to właśnie oni: idą w nieznane z jedną walizką albo na plecach niosą całe swoje życie, a właściwie to, co z niego udało im się ocalić.
Kiedy przed przeszło tygodniem po raz pierwszy pojawiło się w internecie zdjęcie Ukraińca, który przez kilkanaście kilometrów niósł na plecach swoje psa, żeby razem z nim przekroczyć granicę, właściwie po raz pierwszy zdaliśmy sobie sprawę, że wrażliwość na tragedię ofiar wojny to nie tylko kwestia mieszkania i bezpieczeństwa, ale musi obejmować wszystkie wymiary codzienności. Bo to właśnie oni: idą w nieznane z jedną walizką albo na plecach niosą całe swoje życie, a właściwie to, co z niego udało im się ocalić.
Czy rzeczywiście to, co się stało na Ukrainie było nie do przewidzenia? Poniekąd tak, bo przecież w głowach nam się nie mieści, że w XXI wieku, w Europie, tak ciężko doświadczonej przez historię, możliwe jest, aby rozpętać prawdziwą wojnę. Dziś wszyscy jesteśmy zszokowani i zawstydzeni, bo okazało się, że to, co stanowi granicę naszej wyobraźni, wcale nie musi stanowić granicy świata, w którym żyjemy.
Czy rzeczywiście to, co się stało na Ukrainie było nie do przewidzenia? Poniekąd tak, bo przecież w głowach nam się nie mieści, że w XXI wieku, w Europie, tak ciężko doświadczonej przez historię, możliwe jest, aby rozpętać prawdziwą wojnę. Dziś wszyscy jesteśmy zszokowani i zawstydzeni, bo okazało się, że to, co stanowi granicę naszej wyobraźni, wcale nie musi stanowić granicy świata, w którym żyjemy.