Zmywarka na pierwszą komunię
Rozpoczął się sezon pierwszych komunii, a wraz z nim szał prezentów. Wielu zastanawia się, ile włożyć do koperty i jak się na tę uroczystość ubrać. W niektórych miejscach odbywa się prawdziwa rewia mody, która obejmuje przede wszystkim “małe księżniczki”. Podobno jedna z nich - wiadomość taka obiega media co rok - pod kościół podjechała prawdziwą limuzyną. A jedna z wielkich sieci sprzętu elektronicznego i AGD rozpoczęła zachwalanie swej oferty, argumentując, że pierwsza komunia to dobra okazja, aby skorzystać z ich zasobów. Czyżby naród tak spobożniał, że teraz wszystko będzie naznaczone duchem komunijnym?
Dziś wszystko można przeliczyć na pieniądze. Wiemy, ile wart jest w Polsce rynek książki, wiemy też, jaką kopalnią złota jest rynek związany z posiadaniem zwierząt domowych. Wiemy, ile można zarobić na energii, mniej więcej obliczyć można też rynek “pierwszej komunii”. W tym ostatnim przypadku chodzi oczywiście o cały ten pogański bałagan, do którego Bóg - który teoretycznie ma znajdować się w centrum - praktycznie nie został zaproszony. Zresztą tradycyjnie Pan Jezus schodzi na dalszy plan, ale to nic dziwnego, przecież już dawno temu wyceniono go zaledwie na 30 srebrników…
Czasami księża sprzeciwiają się temu zamieszaniu, ale co śmielsi rodzice rzucają im wtedy w twarz: w takim razie wy też nie bierzcie prezentów za tzw. przygotowanie do komunii. No i koniec końców, choć niewielu tego chce, ostatecznie przytłaczająca większość ulega tej dziwnej presji, aby było, jak zawsze. A rzeczywiście presja jest na tyle duża, że nawet niewierzący rodzice, nie chcąc, aby ich dzieci czuły się wykluczone, organizują im party świeckie, tym dziwniejsze, że nie bardzo wiadomo, z jakiej okazji.
O co chodzi z tą pierwszą komunią?
Wydaje się, że w całej tej sytuacji trzeba zadać podstawowe pytania: o co chodzi z tą pierwszą komunią? Otóż do tych dwóch sakramentów: komunii i bierzmowania, Kościół stara się doprowadzić dzieci i młodzież dopóki chodzą do szkoły. Wcześniej nie za bardzo można, bo ich przyjęcie zakłada konkretny stopień dojrzałości, a później? Teoretycznie można, ale z jednej strony nie ma na co czekać, a z drugiej bardzo to utrudnia samo przygotowanie do przyjęcia sakramentów (pomyślmy tylko, z jakim oporem spotyka się przygotowanie do sakramentu małżeństwa - przecież gdyby nie obowiązek, nikt by w tym nie uczestniczył).
Pierwsza komunia to wyjątkowy, naprawdę fantastyczny dzień, w którym - odwołując się do opisu ewangelicznego - dopuszcza się dzieci do tego stołu, przy którym, podczas Ostatniej Wieczerzy, siedzi sam Jezus i rozdaje chleb, mówiąc: “To jest Ciało moje”. Jest to więc pierwsze, pełne uczestniczenie w tajemnicy wyjątkowej obecności Boga w życiu człowieka. Ta sama łaska powtarza się zawsze, ile razy przyjmujemy ten chleb, no ale nikt nie zaprzeczy, że ten pierwszy raz jest absolutnie wyjątkowy. Dlaczego? Bo pierwszy.
To właśnie z tej wyjątkowej atmosfery chwili zrodziła się nadzwyczajna celebracja tego sakramentu, a co za tym idzie, także podniosła liturgia, no i prezenty. Problem polega na tym, że prezenty zdominowały wszystko inne: Pan Jezus zszedł na dalszy plan, a zaradni ludzie stwierdzili, że na tym można nieźle zarobić, i to dosłownie na wszystkim.
Już przyzwyczailiśmy się do tego, że cała gama ładnie wydanych książek - zupełnie nieprzystosowanych do poziomu dzieci idących do pierwszej komunii - sprzedawana jest jako doskonały prezent komunijny (może przyda się później). Trochę niesmacznie wyglądają drewniane kasetki z ozdobną IHS-ką na wieczku, do której można włożyć drobne prezenty (do nabycia są również gumeczki z aniołkiem, którymi można spiąć “stóweczkę”). Wszystko dostępne w różnych formach w sklepach internetowych. No ale zaskoczyć może ten sprzęt elektroniczny na pierwszą komunię. A może chodzi tu o AGD?
Czy jest nadzieja, że kiedyś ten szał minie?
Cała ta sytuacja nie zmieni się, dopóki na komunii będzie można… zarobić. I to dużo zarobić. Nic się nie zmieni, dopóki będziemy ograniczać się do narzekania, ale ostatecznie poddawać się presji tego, że zawsze tak było. Póki co, złośliwie i uszczypliwie, sugeruję, by może kupić na komunię zmywarkę - pudło duże, ładnie można zapakować, dziecko się ucieszy, a przynajmniej matce - która często całym sercem angażuje się w ten szał - będzie potem lżej…
Skomentuj artykuł