W bogatym skarbcu wielkopostnych pieśni religijnych znajduje napisana (prawdopodobnie w XV wieku) opowieść o męce Pana Jezusa, będąca streszczeniem tego wszystkiego, o czym czytamy w ewangelicznym opisie wydarzeń, poczynając od zdrady Judasza, aż po złożenie jego ciała do grobu. Choć jest jedną z najstarszych tego typu tekstów, nieczęsto można ją usłyszeć w naszych kościołach, za to z powodzeniem służy jako tło i inspiracja do rozmyślania, do czego – zwłaszcza w Wielkim Tygodniu – szczerze zachęcam.
W bogatym skarbcu wielkopostnych pieśni religijnych znajduje napisana (prawdopodobnie w XV wieku) opowieść o męce Pana Jezusa, będąca streszczeniem tego wszystkiego, o czym czytamy w ewangelicznym opisie wydarzeń, poczynając od zdrady Judasza, aż po złożenie jego ciała do grobu. Choć jest jedną z najstarszych tego typu tekstów, nieczęsto można ją usłyszeć w naszych kościołach, za to z powodzeniem służy jako tło i inspiracja do rozmyślania, do czego – zwłaszcza w Wielkim Tygodniu – szczerze zachęcam.
Jednymi z pierwszych świadków narodzenia Jezusa byli pasterze z Betlejem. Wszyscy znamy ewangeliczne opowiadanie o tym, jak ku ich wielkiemu zaskoczeniu pewnej nocy mieli wizję rozradowanych aniołów, którzy wielbili Boga za cud Wcielenia. To właśnie za ich namową pasterze poszli do stajenki i w ten sposób stali się pierwszymi, którzy… na własne oczy zobaczyli Boga. Tym, co otworzyło im drogę do tego doświadczenia, była radość aniołów. Jedna ze starych pieśni wielkopostnych odwraca tę sytuację: tym razem z ziemi ku niebu płynie zaproszenie zupełnie odmienne: zaproszenie do płaczu, które tym razem kieruje człowiek, zwracając się do… aniołów.
Jednymi z pierwszych świadków narodzenia Jezusa byli pasterze z Betlejem. Wszyscy znamy ewangeliczne opowiadanie o tym, jak ku ich wielkiemu zaskoczeniu pewnej nocy mieli wizję rozradowanych aniołów, którzy wielbili Boga za cud Wcielenia. To właśnie za ich namową pasterze poszli do stajenki i w ten sposób stali się pierwszymi, którzy… na własne oczy zobaczyli Boga. Tym, co otworzyło im drogę do tego doświadczenia, była radość aniołów. Jedna ze starych pieśni wielkopostnych odwraca tę sytuację: tym razem z ziemi ku niebu płynie zaproszenie zupełnie odmienne: zaproszenie do płaczu, które tym razem kieruje człowiek, zwracając się do… aniołów.
Pieśni wielkopostne to pieśni smutne. Swą uwagę skupiają przede wszystkim na dwóch tematach: cierpieniu Jezusa oraz grzeszności człowieka. Oba tematy są jednak ściśle ze sobą związane, ponieważ nic innego jak grzech jest powodem cierpienia Boga, ale rozważanie męki ma człowiekiem wstrząsnąć na tyle mocno, aby zrozumiał swój błąd i zapragnął się nawrócić. Wielkopostne cierpienie, choć zawsze kieruje nas na Golgotę, w różnych pieśniach ukazane jest z różnych perspektyw - zwróćmy uwagę na współczesny tekst pieśni, której cichy lament rozlega się spod krzyża: jest to lament ucznia, który nie przestał kochać Jezusa.
Pieśni wielkopostne to pieśni smutne. Swą uwagę skupiają przede wszystkim na dwóch tematach: cierpieniu Jezusa oraz grzeszności człowieka. Oba tematy są jednak ściśle ze sobą związane, ponieważ nic innego jak grzech jest powodem cierpienia Boga, ale rozważanie męki ma człowiekiem wstrząsnąć na tyle mocno, aby zrozumiał swój błąd i zapragnął się nawrócić. Wielkopostne cierpienie, choć zawsze kieruje nas na Golgotę, w różnych pieśniach ukazane jest z różnych perspektyw - zwróćmy uwagę na współczesny tekst pieśni, której cichy lament rozlega się spod krzyża: jest to lament ucznia, który nie przestał kochać Jezusa.
Przyglądając się pieśniom wielkopostnym – po wstępie do nabożeństwa Gorzkich Żalów oraz po lamencie Maryi nad martwym ciałem Jezusa – dziś oddajmy głos samemu Zbawicielowi. „Ludu mój, ludu” – skarży się Jezus z wysokości krzyża, pokornie zgadzając się na los, jaki mu ludzie zgotowali, ale jednocześnie skarżąc się na ludzką niewdzięczność. Wszyscy znamy tę pieśń, ale warto uświadomić sobie, że jest ona znacznie dłuższa, niż to zwykle śpiewamy – właściwie można powiedzieć, że jest tak długa, jak długa jest… agonia Jezusa.
Przyglądając się pieśniom wielkopostnym – po wstępie do nabożeństwa Gorzkich Żalów oraz po lamencie Maryi nad martwym ciałem Jezusa – dziś oddajmy głos samemu Zbawicielowi. „Ludu mój, ludu” – skarży się Jezus z wysokości krzyża, pokornie zgadzając się na los, jaki mu ludzie zgotowali, ale jednocześnie skarżąc się na ludzką niewdzięczność. Wszyscy znamy tę pieśń, ale warto uświadomić sobie, że jest ona znacznie dłuższa, niż to zwykle śpiewamy – właściwie można powiedzieć, że jest tak długa, jak długa jest… agonia Jezusa.
Deon.pl
Pieśń tę, choć jest niezwykle piękna, rzadko słyszymy w naszych kościołach. Raczej nie nadaje się do śpiewania chórowego, ale w pojedynkę. Jest ona jednak jedną z najbardziej przejmujących tekstów wielkopostnych. Lament Maryi nad umęczonym, zdjętym z krzyża ciałem Jezusa, stanowi doskonałe tło do osobistych rozważań lub adoracji: oto przed nami staje znany obraz, artystycznie zaklęty w rzeźbie Piety. Umęczone ciało Jezusa w ramionach umęczonej Matki. Zasadniczo to samo, co tak wielu artystów przestawia w typowych wizerunkach Maryi z Dzieciątkiem – to samo, ale 30 lat później...
Pieśń tę, choć jest niezwykle piękna, rzadko słyszymy w naszych kościołach. Raczej nie nadaje się do śpiewania chórowego, ale w pojedynkę. Jest ona jednak jedną z najbardziej przejmujących tekstów wielkopostnych. Lament Maryi nad umęczonym, zdjętym z krzyża ciałem Jezusa, stanowi doskonałe tło do osobistych rozważań lub adoracji: oto przed nami staje znany obraz, artystycznie zaklęty w rzeźbie Piety. Umęczone ciało Jezusa w ramionach umęczonej Matki. Zasadniczo to samo, co tak wielu artystów przestawia w typowych wizerunkach Maryi z Dzieciątkiem – to samo, ale 30 lat później...
Wczoraj po raz pierwszy w tym roku zaśpiewaliśmy Gorzkie Żale - żałobne nabożeństwo, którego treść przenosi nas w smutne dni męki i śmierci Jezusa. Można sobie wyobrazić, że te rozważania snują zamknięci w Wieczerniku uczniowie, którzy raz jeszcze przeżywają wszystko to, co się stało w ostatnim czasie. Niełatwo jest otrząsnąć się z tych wspomnień, tym bardziej, że każdy z nich na swój sposób uczestniczył w męce i śmierci, i umęczenie Jezusa stało się ich własnym umęczeniem. To rozmyślanie rozpoczyna osobliwa pieśń, będąca zaproszeniem do empatycznego wejścia w cierpienie umęczonego przez ludzi Boga.
Wczoraj po raz pierwszy w tym roku zaśpiewaliśmy Gorzkie Żale - żałobne nabożeństwo, którego treść przenosi nas w smutne dni męki i śmierci Jezusa. Można sobie wyobrazić, że te rozważania snują zamknięci w Wieczerniku uczniowie, którzy raz jeszcze przeżywają wszystko to, co się stało w ostatnim czasie. Niełatwo jest otrząsnąć się z tych wspomnień, tym bardziej, że każdy z nich na swój sposób uczestniczył w męce i śmierci, i umęczenie Jezusa stało się ich własnym umęczeniem. To rozmyślanie rozpoczyna osobliwa pieśń, będąca zaproszeniem do empatycznego wejścia w cierpienie umęczonego przez ludzi Boga.
Anna Katarzyna Emmerich, córka ubogich chłopów, przyszła na świat 8 września 1774 roku. Już od dzieciństwa cieszyła się zdolnością widzenia rzeczy niezwykłych. Jeszcze jako dziecko myślała, że każdy człowiek obdarzony jest taką łaską. Szybko jednak odkryła, że tak nie jest, dlatego wiele z duchowych przeżyć zachowała wyłącznie dla siebie, nie chcąc narażać się na szyderstwa i zazdrość ze strony innych. Od czasu, gdy otrzymała łaskę stygmatów, pozostała przykuta do łóżka, wtedy też spisano większość swych wizji, które dotyczyły głównie życia Jezusa. Pośród nich znajduje się także kilka opowiadań dotyczących życia świętych oraz Maryi, z których jednym z najciekawszych jest opis jej życia w Efezie, śmierci oraz cud wzięcia jej ciała do nieba.
Anna Katarzyna Emmerich, córka ubogich chłopów, przyszła na świat 8 września 1774 roku. Już od dzieciństwa cieszyła się zdolnością widzenia rzeczy niezwykłych. Jeszcze jako dziecko myślała, że każdy człowiek obdarzony jest taką łaską. Szybko jednak odkryła, że tak nie jest, dlatego wiele z duchowych przeżyć zachowała wyłącznie dla siebie, nie chcąc narażać się na szyderstwa i zazdrość ze strony innych. Od czasu, gdy otrzymała łaskę stygmatów, pozostała przykuta do łóżka, wtedy też spisano większość swych wizji, które dotyczyły głównie życia Jezusa. Pośród nich znajduje się także kilka opowiadań dotyczących życia świętych oraz Maryi, z których jednym z najciekawszych jest opis jej życia w Efezie, śmierci oraz cud wzięcia jej ciała do nieba.
Kościół św. Barbary w Krakowie, do którego można wejść albo od Placu Mariackiego, albo od strony Małego Rynku, jest pewnego rodzaju kolebką polskich jezuitów. Wprawdzie pierwszym miejscem, w którym osiedli jezuici, nie był Kraków, ale Braniewo (stało się to w roku 1564), ale już kilkanaście lat później jezuici zamieszkali przy kościele św. Barbary. Wówczas była to kaplica cmentarna przy kościele Mariackim. Z czasem jezuici kościół rozbudowali, ale jeszcze przez długi czas służył on jako miejsce pochówku nie tylko zakonników, ale również osób świeckich. I to właśnie jednym z tych pochowanych w podziemiach kościoła św. Barbary jest legendarny tłumacz Pisma Świętego ksiądz Jakub Wujek SJ.
Kościół św. Barbary w Krakowie, do którego można wejść albo od Placu Mariackiego, albo od strony Małego Rynku, jest pewnego rodzaju kolebką polskich jezuitów. Wprawdzie pierwszym miejscem, w którym osiedli jezuici, nie był Kraków, ale Braniewo (stało się to w roku 1564), ale już kilkanaście lat później jezuici zamieszkali przy kościele św. Barbary. Wówczas była to kaplica cmentarna przy kościele Mariackim. Z czasem jezuici kościół rozbudowali, ale jeszcze przez długi czas służył on jako miejsce pochówku nie tylko zakonników, ale również osób świeckich. I to właśnie jednym z tych pochowanych w podziemiach kościoła św. Barbary jest legendarny tłumacz Pisma Świętego ksiądz Jakub Wujek SJ.
Deon.pl
Kiedy byłem ministrantem – dawno, dawno temu – i nadeszła jedna z tych październikowych niedziel, gdy w kościołach liczy się wiernych, proboszcz mojej parafii zebrał nas wszystkich i tak wyjaśnił strategię na ten dzień: „Tu, chłopcy, jest lista. Stoicie przy drzwiach i liczycie osobno kobiety i mężczyzn. Potem w rubrykach przy każdej godzinie mszy zapisujecie, ile było osób. Na zakończenie dnia trzeba to wszystko podliczyć i wpisać tu” – pokazał na kartce. „Tylko pamiętajcie – pogroził nam palcem – liczcie tak, żeby nie wyszło mniej niż w zeszłym roku!”. „To znaczy ile?” – ktoś zapytał. „1500. Jak będzie mniej, to się będą z nas w kurii śmiali”. Zrobiliśmy tak, jak kazał ksiądz proboszcz.
Kiedy byłem ministrantem – dawno, dawno temu – i nadeszła jedna z tych październikowych niedziel, gdy w kościołach liczy się wiernych, proboszcz mojej parafii zebrał nas wszystkich i tak wyjaśnił strategię na ten dzień: „Tu, chłopcy, jest lista. Stoicie przy drzwiach i liczycie osobno kobiety i mężczyzn. Potem w rubrykach przy każdej godzinie mszy zapisujecie, ile było osób. Na zakończenie dnia trzeba to wszystko podliczyć i wpisać tu” – pokazał na kartce. „Tylko pamiętajcie – pogroził nam palcem – liczcie tak, żeby nie wyszło mniej niż w zeszłym roku!”. „To znaczy ile?” – ktoś zapytał. „1500. Jak będzie mniej, to się będą z nas w kurii śmiali”. Zrobiliśmy tak, jak kazał ksiądz proboszcz.
Niepozorny, choć wyjątkowo uroczy kościół św. Barbary w Krakowie, ukryty (dosłownie!) w cieniu kościoła Mariackiego, skrywa kilka ciekawych tajemnic. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że pod posadzką tej niepozornej świątyni kryją się całe wieki historii i że pogrzebanych jest tam wielu ludzi, w tym ponad 100 jezuitów. Krypt nie można jednak zwiedzić, otwierane są jedynie w przypadku remontu kościoła – ostatni taki remont miał miejsce prawie dwadzieścia lat temu.
Niepozorny, choć wyjątkowo uroczy kościół św. Barbary w Krakowie, ukryty (dosłownie!) w cieniu kościoła Mariackiego, skrywa kilka ciekawych tajemnic. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że pod posadzką tej niepozornej świątyni kryją się całe wieki historii i że pogrzebanych jest tam wielu ludzi, w tym ponad 100 jezuitów. Krypt nie można jednak zwiedzić, otwierane są jedynie w przypadku remontu kościoła – ostatni taki remont miał miejsce prawie dwadzieścia lat temu.
Pożegnaliśmy papieża Benedykta, który był człowiekiem wybitnym: jednym z architektów Soboru Watykańskiego II, genialnym teologiem, a przy tym skromnym człowiekiem. W 2013 roku dobrowolnie zrzekł się najwyższego urzędu w Kościele katolickim i od tamtego czasu prawie nie zabierał głosu. Pozostawił sobie jedynie zewnętrzne oznaki, takie jak papieski ubiór. No i autorytet, którym cieszył się niezmiennie, ale też bardzo dbał o to, aby go nie nadużywać. To właśnie jego milczenie sprawiło, że w świadomości wielu Benedykt XVI zmarł nie teraz, ale przed laty: 28 lutego 2013 roku.
Pożegnaliśmy papieża Benedykta, który był człowiekiem wybitnym: jednym z architektów Soboru Watykańskiego II, genialnym teologiem, a przy tym skromnym człowiekiem. W 2013 roku dobrowolnie zrzekł się najwyższego urzędu w Kościele katolickim i od tamtego czasu prawie nie zabierał głosu. Pozostawił sobie jedynie zewnętrzne oznaki, takie jak papieski ubiór. No i autorytet, którym cieszył się niezmiennie, ale też bardzo dbał o to, aby go nie nadużywać. To właśnie jego milczenie sprawiło, że w świadomości wielu Benedykt XVI zmarł nie teraz, ale przed laty: 28 lutego 2013 roku.
Mamy za sobą święta: czas duchowych przeżyć, rodzinnej wspólnoty i dobrego jedzenia. Czas, w którym wielu nie mogło się powstrzymać, aby nie przegryźć tego i owego, a teraz z niesmakiem sprawdzają swoje brzuszki i boczki, złoszcząc się na siebie, że tu i tam - niestety - przybyło. Przy okazji ze zgrozą myślimy, że kiedy już po tym trochę marnym życiu dostaniemy się do nieba i zasiądziemy tam do uczty, to też nie będziemy mogli się powstrzymać. Czy w takim razie w niebie nam się przytyje? Nic podobnego - w niebie wszyscy będziemy “vege”.
Mamy za sobą święta: czas duchowych przeżyć, rodzinnej wspólnoty i dobrego jedzenia. Czas, w którym wielu nie mogło się powstrzymać, aby nie przegryźć tego i owego, a teraz z niesmakiem sprawdzają swoje brzuszki i boczki, złoszcząc się na siebie, że tu i tam - niestety - przybyło. Przy okazji ze zgrozą myślimy, że kiedy już po tym trochę marnym życiu dostaniemy się do nieba i zasiądziemy tam do uczty, to też nie będziemy mogli się powstrzymać. Czy w takim razie w niebie nam się przytyje? Nic podobnego - w niebie wszyscy będziemy “vege”.
Całkiem niedawno w mediach poruszono problem nadużyć podczas spowiedzi dzieci. Chodziło o kreowanie podczas sprawowania stresującej sytuacji, jaka może dzieci do spowiedzi zniechęcić. W reakcji na to zwolennicy radykalnych rozwiązań sugerowali, aby w ogóle przestać stresować dzieci spowiedzią. A ja uważam, że lepiej byłoby zadbać o to, aby już od samego początku zacząć uczyć dzieci przystępować do spowiedzi ze zrozumieniem, tym bardziej, że problem ten dotyczy nie tylko samych dzieci, ale także - może nawet jeszcze bardziej - dorosłych.
Całkiem niedawno w mediach poruszono problem nadużyć podczas spowiedzi dzieci. Chodziło o kreowanie podczas sprawowania stresującej sytuacji, jaka może dzieci do spowiedzi zniechęcić. W reakcji na to zwolennicy radykalnych rozwiązań sugerowali, aby w ogóle przestać stresować dzieci spowiedzią. A ja uważam, że lepiej byłoby zadbać o to, aby już od samego początku zacząć uczyć dzieci przystępować do spowiedzi ze zrozumieniem, tym bardziej, że problem ten dotyczy nie tylko samych dzieci, ale także - może nawet jeszcze bardziej - dorosłych.
Mamy dla Was dwie wiadomości - i jak to zwykle bywa, zaczynamy od tej złej. Otóż od jakiegoś czasu blogosfera DEON-u nie działała prawidłowo. Przekonali się o tym ci, którzy chcieli założyć nowego bloga, a nawet skontaktować się z administratorem. Bardzo za to przepraszamy.
Mamy dla Was dwie wiadomości - i jak to zwykle bywa, zaczynamy od tej złej. Otóż od jakiegoś czasu blogosfera DEON-u nie działała prawidłowo. Przekonali się o tym ci, którzy chcieli założyć nowego bloga, a nawet skontaktować się z administratorem. Bardzo za to przepraszamy.
Deon.pl
Przypadające raz po raz liturgiczne wspomnienia świętych mistyków, którzy w swoich wizjach przeniknęli poza granice zaświatów, regularnie popycha media do zwrócenia uwagi na wizje czyśćca i piekła. Coraz częściej zdarza się, że nawet w całkiem świeckich mediach można przeczytać o tym, że “oni wiedzą”, jak piekło wygląda i konsekwentnie straszą nas tym, co tam rzekomo nas czeka. Piekło zawsze pobudzało ludzką wyobraźnię: może więc, nawet jeśli się tam nie wybieramy, i my powinniśmy zadać sobie pytanie, jak tam naprawdę jest?
Przypadające raz po raz liturgiczne wspomnienia świętych mistyków, którzy w swoich wizjach przeniknęli poza granice zaświatów, regularnie popycha media do zwrócenia uwagi na wizje czyśćca i piekła. Coraz częściej zdarza się, że nawet w całkiem świeckich mediach można przeczytać o tym, że “oni wiedzą”, jak piekło wygląda i konsekwentnie straszą nas tym, co tam rzekomo nas czeka. Piekło zawsze pobudzało ludzką wyobraźnię: może więc, nawet jeśli się tam nie wybieramy, i my powinniśmy zadać sobie pytanie, jak tam naprawdę jest?
Miasteczko Dukla na Podkarpaciu - jedno z najmniejszych miast w Polsce - szczyci się obecnością żyjącego w XV wieku świętego bernardyna: św. Jana z Dukli. Szukając śladów jego obecności warto jednak nie ograniczyć się do samego miasteczka, ale pojechać kilka kilometrów dalej, a tam znajdziemy miejsce, jakich w Polsce jest niewiele, ale które wciąż zachowało wyjątkowy klimat ciszy. Pustelnia. Miejsce wymarzone na chwilę spokojnej duchowej refleksji.
Miasteczko Dukla na Podkarpaciu - jedno z najmniejszych miast w Polsce - szczyci się obecnością żyjącego w XV wieku świętego bernardyna: św. Jana z Dukli. Szukając śladów jego obecności warto jednak nie ograniczyć się do samego miasteczka, ale pojechać kilka kilometrów dalej, a tam znajdziemy miejsce, jakich w Polsce jest niewiele, ale które wciąż zachowało wyjątkowy klimat ciszy. Pustelnia. Miejsce wymarzone na chwilę spokojnej duchowej refleksji.
Deon.pl
W ostatnim czasie media wróciły do tematu apostazji. Pretekstem była niedawna deklaracja Dawida Podsiadło, ale przy okazji wspomniano kilka innych postaci polskiego show-biznesu, które z jednej strony nie ukrywają swych katolickich korzeni, z drugiej jednak stanowczo twierdzą, że co było, minęło, i teraz z Kościołem nie jest im już po drodze. Czy rzeczywiście jest tak, że jeśli życie kogoś rozmija się z niektórymi aspektami nauczania Kościoła albo nie akceptuje czegoś, na co Kościół zwraca uwagę, musi z niego odchodzić?
W ostatnim czasie media wróciły do tematu apostazji. Pretekstem była niedawna deklaracja Dawida Podsiadło, ale przy okazji wspomniano kilka innych postaci polskiego show-biznesu, które z jednej strony nie ukrywają swych katolickich korzeni, z drugiej jednak stanowczo twierdzą, że co było, minęło, i teraz z Kościołem nie jest im już po drodze. Czy rzeczywiście jest tak, że jeśli życie kogoś rozmija się z niektórymi aspektami nauczania Kościoła albo nie akceptuje czegoś, na co Kościół zwraca uwagę, musi z niego odchodzić?
Deon.pl
1 listopada obchodzimy w Kościele uroczystość Wszystkich Świętych. Najgłębszy sens tej uroczystości polega na uwielbieniu Boga za to, że tak wielu ludzi doprowadził do wiecznego życia zbawionych. Jest to zatem święto tych wszystkich, którzy są mieszkańcami nieba.
1 listopada obchodzimy w Kościele uroczystość Wszystkich Świętych. Najgłębszy sens tej uroczystości polega na uwielbieniu Boga za to, że tak wielu ludzi doprowadził do wiecznego życia zbawionych. Jest to zatem święto tych wszystkich, którzy są mieszkańcami nieba.
Niedawno usłyszałem taki zarzut: dlaczego nie wprowadzamy w jezuickich kościołach obowiązku odmawiania na koniec mszy modlitwy do Archanioła Michała? “Ponieważ my, jezuici, wybraliśmy Pana Jezusa - odpowiedziałem mojemu rozmówcy. - i to jego kult celebrujemy podczas Eucharystii”. “Wybraliście Jezusa?” - odpowiedział z przekąsem, po czym dodał: “Ciekawy wybór!”. Najdziwniejsze w tym było to, że mój rozmówca jest bardzo zaangażowany w szerzenie kultu Chrystusa Króla Wszechświata…
Niedawno usłyszałem taki zarzut: dlaczego nie wprowadzamy w jezuickich kościołach obowiązku odmawiania na koniec mszy modlitwy do Archanioła Michała? “Ponieważ my, jezuici, wybraliśmy Pana Jezusa - odpowiedziałem mojemu rozmówcy. - i to jego kult celebrujemy podczas Eucharystii”. “Wybraliście Jezusa?” - odpowiedział z przekąsem, po czym dodał: “Ciekawy wybór!”. Najdziwniejsze w tym było to, że mój rozmówca jest bardzo zaangażowany w szerzenie kultu Chrystusa Króla Wszechświata…
Deon.pl
Nieopodal Krakowa, niedaleko miasteczka Krzeszowice, znajduje się jedno z najbardziej urokliwych sanktuariów - klasztor karmelitów bosych w Czernej.
Nieopodal Krakowa, niedaleko miasteczka Krzeszowice, znajduje się jedno z najbardziej urokliwych sanktuariów - klasztor karmelitów bosych w Czernej.