„Pamiętaj, żebyś mnie zawsze kochał”, czyli czego życzyliśmy sobie na cały ten rok?
Już prawie zapomnieliśmy o Wigilii oraz o Sylwestrowej nocy: było trochę kulinarnego szaleństwa w gronie bliskich, nie zabrakło też emocji. Jednak – nie wszyscy o tym myślimy – doświadczenie tamtych dwóch wieczorów i nocy pozostanie z nami przez najbliższych dwanaście miesięcy! Przecież przez cały czas spełniać się będą życzenia, jakimi wtedy – szczerze lub nie – obdarzyliśmy się nawzajem. Czego w takich chwilach życzą sobie Polacy?
Świąteczne i noworoczne życzenia, czyli czasami spontaniczna, a czasami wymuszona chwila szczerości, to obowiązkowy element wigilijnej kolacji oraz toastu na przełomie Starego i Nowego Roku. Jedni czekają na ten moment, inni wprost przeciwnie – nienawidzą go. Tradycja jednak nie pozwala z niego zrezygnować, dlatego albo z opłatkiem w ręce, albo z kieliszkiem taniego musującego wina, niesłusznie nazywanego „szampanem”, posłusznie wstajemy od stołu i... wtedy się zaczyna.
Wesołych Świąt!
Najczęściej słyszane życzenia, czyli: „Wesołych Świąt” oraz „Szczęśliwego Nowego Roku” nic nie mówią i nie niosą z sobą żadnej treści. Ot, spełnienie tradycji, powiedzenie paru miłych słów, „bo tak wypada”. Wprawdzie niby niosą z sobą nutkę życzliwości, ale tak na odczepnego. Trochę to przypomina spowiedzi typu: „nikogo nie zabiłem, nikogo nie spaliłem” (tak, to nie bajka, wciąż takie się słyszy…). Tak samo jest z tym „wesołych!” – gdy ktoś takie życzenia składa, to jakby chciał powiedzieć: źle ci nie życzę, ale nie mam nic więcej do powiedzenia. Czasami niektórzy, czując, że życzenia takie są zbyt „płaskie”, a sami za takich uchodzić nie chcą, coś w nich zmieniają i mówią np.: „spokojnych Świąt” albo „radosnych Świąt”, albo jeszcze: „Błogosławieństwa na cały rok”. W rzeczywistości niewiele to zmienia, a brzmi tak sami, jak wtedy, gdy ktoś nie chce uchodzić za prostaka i zamiast wulgarnych przerywników „k...wa”, używa: „kurna”, „kurka” itp. Nic to nie zmienia. I tak jest prostakiem. Możecie być pewni, że im więcej ludzi składało wam życzenia „wesołych Świąt” oraz „szczęścia i pomyślności”, tym więcej jest takich, których wasze życie kompletnie nie interesuje.
Zdrówko jest najważniejsze
Im jesteśmy starsi, tym bardziej doceniamy zdrowie i tym bardziej tęsknimy za nim, gdy zaczyna go brakować (choć z drugiej strony najwięcej i najciekawiej potrafimy opowiadać o własnych chorobach i nieszczęściach). Z niemałą więc życzliwością, zwłaszcza, jeśli słowa te padają z ust tych, dla których młodość jest wyłącznie wspomnieniem, życzymy sobie „zdrówka”, często uzasadniając, że ono „jest najważniejsze”. Cóż, nic na to nie poradzimy, że większość ludzi chce umrzeć zdrowo. Z drugiej jednak strony czy to na pewno jest tak, że kiedy jest się chorym i starym, to już nie można cieszyć się życiem?
Rodzinne porachunki w białych rękawiczkach
Bywa tak, jeśli składając komuś życzenia zdobędziemy się na odrobinę szczerości, a jednocześnie stać nas na spersonalizowanie życzeń. Często jednak do tego motywuje nas nie dobra wola, lecz wręcz przeciwnie – chcemy wykorzystać okazję, aby dopiec innym do żywego, oczywiście w przekonaniu, że mu się należy. W mojej rodzinie przy wigilii wujek „uszczypnął” babcię, która nadmiernie dbała o czystość, życząc jej, żeby „wody nie cedziła przez sitko”. Dzieci, które jak to dzieci, czasami dokazywały, słyszały życzenia, żeby „zawsze były grzeczne”. Kuzynowi, który rzadko do domu zaglądał, ciotka życzyła, żeby „zawsze o matce pamiętał” itd. Starym pannom życzymy wtedy, żeby w końcu wyszły za mąż (podkreślając: „w końcu”), bezdzietnym, żeby rodziły, a jak znajdzie się w rodzinie ktoś, komu nie da się pokazać żółtej kartki za jego niedoskonałości, wtedy mówi się: „nie wiem, czego ci życzyć”. Jednak katalog ten na tym się nie kończy. Tym, co nas dzieli, także w rodzinach, jest polityka. Agitację, albo upomnienie z powodu politycznych błędów, można zawrzeć także w życzeniach: „I żebyś już więcej nie głosował na…”. Polityczni aktywiści zawsze są niebezpieczni, obojętnie, z jakiej opcji się wywodzą.
Życzę ci, żebyś mnie zawsze kochał
Zupełnie osobną grupę stanowią życzenia typu: „żebyś mnie zawsze kochał”, albo: „żebyś kochał mnie bardziej”. Na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie szczerych, niepowtarzalnych i dotykających tego, co w życiu ważne. Jedyny problem polega na tym, że ten, kto je składa, składa je sobie – bo to on lub ona chce więcej miłości od tego, który dać jej miłość powinien, ale który jej nie daje. W rzeczywistości jest to również pokazanie komuś „żółtej kartki”. Oczywiście z nadzieją, że ten ktoś się poprawi.
Czego zatem powinniśmy sobie życzyć?
Pewnie najlepiej byłoby, żebyśmy wszyscy życzyli sobie tego, żebyśmy byli lepsi – wtedy wszyscy na tym skorzystają. Jednak zupełnie poważnie to właśnie okres Bożego Narodzenia jest chyba najlepszą okazją, aby wsłuchać się w życzenia, jakie składają nam inni, oraz zastanowić się, czego my im życzymy. Zróbmy więc takie ćwiczenie. Wyobraźmy sobie, że wraz z innymi dotarliśmy w końcu do stajenki w Betlejem i spotkaliśmy Tego, którego szukaliśmy. Dzieciątko leży sobie cichutko, a nam jest jakoś miło na sercu. (Jeśli chcemy komuś złożyć życzenia, to musimy mieć pokój w sercu). Stoimy tak przez chwilę, a w końcu czujemy, że już musimy wracać i wiemy, że następny raz spotkamy się dopiero za trzydzieści lat. W tym momencie malutki Jezus otwiera oczka… Co Mu powiemy?
„Wszystkiego najlepszego, Jezusku”?
„Dużo zdrówka! Bo wiesz, Chłopczyku, zdrówko jest najważniejsze”?
„Bądź grzeczny, szanuj Mamusię!”?
Jakoś to nie brzmi. Szczere życzenia rodzą się tylko w życzliwym i kochającym sercu. W każdym innym przypadku lepiej milczeć.
Skomentuj artykuł