A jeśli pobożność nie jest cnotą?
Refleksje wokół rozeznawania o cnocie pobożności.
No i masz! Człowiek stara się uczęszczać na msze święte nie tylko od niedziela i od święta. Ba! Nazbierał na swoim koncie zobowiązań modlitewnych od Rodziny Szkaplerznej i brewiarza po Kółko Różańcowe i Krąg Miłosierdzia.
Aż tu pewnego dnia wpadają mu w ucho, jak przysłowiowy kij w mrowisko, słowa ojca Wacława Królikowskiego SJ , który powołując się na świętego Franciszka Salezego powiada, że bez rozeznawania duchowego żadna cnota nie jest cnotą, nawet pobożność.
O, Święty Ignacy! I tu zaczęły się kalkulacje: niektóre moje zobowiązania są czasowe i w określonym terminie będą mogły być poddane ponownemu rozeznaniu oraz weryfikacji, a niektóre nie - i w kilku na pewno będzie trzeba trwać. Ale, ale: pobożność - co to za cnota? W kardynalnych jej nie ma, w boskich jej brak, w obywatelskich też jej nie widać.
I, jak zazwyczaj robię przy tego typu dylematach, w poszukiwaniu cnoty pobożności przekartkowałam Katechizm. I w końcu znalazła się … [KKK 1831] jako jeden z darów Ducha Świętego, który otrzymujemy podczas sakramentu bierzmowania. No i kamień spadł mi z serca, bo jeśli moja pobożność nie jest cnotą tylko darem Ducha Świętego, to wypada się otworzyć na ten dar w równym stopniu jak na pozostałych sześć.
I dziękować Bogu dzisiaj i jutro [i kiedy nadejdzie termin ponownej weryfikacji i rozeznania co do niektórych elementów praktykowania pobożności. Za każdy akt miłości i za każde dobro.
Skomentuj artykuł