Czy Kościół jest potrzebny?

Zobacz galerię
(fot. Wiedmaier/flickr.com/CC)
własne refleksje i doświadczenie

Czy Kościół jest potrzebny? Drogi przyjacielu! Tam przy stole, z obawy przed możliwością zakłócenia spotkania, co byłoby nietaktem wobec gospodarzy, nie mogłem odpowiedzieć Ci w sposób wyczerpujący na to pytanie, więc pozwól że podzielę się z Tobą swoimi refleksjami na temat Kościoła, w tej skromnej książeczce.

Mówiłeś wtedy mniej więcej tak: " Jestem wierzący, ale do kościoła nie chodzę. Mam osobiste relacje z Bogiem i nie potrzebuję żadnej instytucji, która będzie mnie pouczała w sprawach wiary. Kapłani to tylko ludzie, więc są grzeszni i omylni. Często modlę się i rozmawiam z Bogiem na łonie natury - w górach, w lesie, nad morzem - bo w tych miejscach bardziej czuję Jego obecność. Potrafię dostrzec Boga w porannym słońcu, w kroplach rosy na wiosennych kwiatach, w śpiewie ptaków. Kiedy się modlę na łonie przyrody, wydaje mi się, że całe stworzenie wielbi Boga wraz ze mną. Mówiąc krótko: Bóg -tak, Kościół - nie!"

Takie i podobne głosy często słychać w dyskusjach przy stole, w gronie naszych znajomych a nawet w rodzinie. Wygłaszają je ludzie o różnym poziomie wykształcenia, choć jak widać nie decyduje ono o tym czy ktoś jest mądry, czy po prostu głupi. Wiedzę zdobywa się w szkole, a mądrość nabywa w ciągu życia, pod warunkiem, że potrafimy samodzielnie myśleć i zauważamy jak rzeczywistość weryfikuje tę wiedzę. Inaczej mówiąc, musimy nauczyć się odróżniać prawdę od fałszu, dobro od zła. Trzeba jeszcze ciągle pracować nad sobą, wymagać od siebie, by wzrastało nasze człowieczeństwo. Tylko wtedy będziemy żyć szlachetnie i uczciwie - jak Bóg tego od nas oczekuje, wszak stworzeni jesteśmy na Jego obraz i podobieństwo. Relacji ze Stwórcą nie da się oprzeć na fałszu i bylejakości.

DEON.PL POLECA

Czy jednak do właściwej relacji ze Stwórcą potrzebny jest Kościół? Tak. Kościół jest potrzebny każdemu wierzącemu człowiekowi (a za takiego się podajesz) jako Wspólnota, wśród której jednostka może doskonalić swoją wiarę i dojrzewać duchowo. Nie nauczysz się prawidłowej relacji z Bogiem i drugim człowiekiem, jeżeli będziesz unikał Kościoła. Pełnia wiary i jej istota wyraża się w Twoim odniesieniu (stosunku, relacji) do Boga i bliźniego, obok którego żyjesz i obok którego klęczysz w kościele. Modlitwa osobista na łonie natury lub w zaciszu twojego domu jest odniesieniem do Boga, ale brakuje w tym wszystkim tego drugiego elementu - drugiego człowieka. Nie zrozumiesz i nie pokochasz bliźniego, z którym nie dzielisz trudu i piękna modlitwy, nie praktykujesz wiary we Wspólnocie Kościoła.

Człowiek jest istotą społeczną i tylko w grupie ludzi może uczyć się relacji z innymi - tzw. społecznych zachowań. Dlatego dziecko po ukończeniu trzeciego roku życia idzie do przedszkola, a później do szkoły, bo tam oprócz wiedzy doświadczy różnych emocji, pozna kolegę, znajdzie przyjaciela, nauczy się dzielić słodyczami lub zabawką z innymi dziećmi, uświadomi sobie, że ludzie są różni w swoich reakcjach i postawach. Tutaj spotkają go pierwsze rozczarowania i samodzielnie będzie musiał wybierać i podejmować decyzje. Tego wszystkiego nie nauczy się w domu, w pojedynkę, chociaż w domu - z babcią i dziadkiem - jest mu najlepiej.

Podobnie jest z osobą wierząca. Jeżeli pozostaje poza Kościołem, to traci możliwość budowania swojej wiary świadectwem innych ludzi. Musi walczyć ze swoimi słabościami, wątpliwościami oraz przeciwnościami losu w pojedynkę i często poddaje się, ulega pokusie i grzechowi - łamie się jak pojedynczy patyk. We Wspólnocie jest siła ducha. Tutaj możesz poprosić kogoś o modlitwę wstawienniczą, skorzystać z porady kapłana, zamówić Mszę św. w konkretnej intencji. Trwając we Wspólnocie, nie jesteś sam. Wspólnota jest jak wiązka patyków, nie da się złamać. Tymi "patykami" są Twoi współbracia w wierze. Na nich możesz liczyć.

I rzecz najważniejsza, od której powinienem rozpocząć rozważania: Kościół jest Wspólnotą ludzi wierzących w Jezusa Chrystusa, założoną przez Niego w momencie zesłania na Apostołów w wieczerniku Ducha Świętego w postaci ognistych języków. Odtąd Duch Święty jest mocą i życiem Kościoła oraz źródłem jego inspiracji i jedności. Mówimy też, że Kościół jest mistycznym ciałem Chrystusa, którego Jezus jest głową, a my jego członkami. Chrystus żyje i daje życie Kościołowi. To on udziela tego życia swoim wiernym poprzez znaki sakramentalne. Przez praktykowanie sakramentów świętych, wierzący jednoczą się w sposób tajemny i rzeczywisty z umęczonym i uwielbionym Chrystusem. Sakramenty są darem Chrystusa, które pomagają wiernym do zbawienia. Tylko w Kościele można owocnie celebrować sakramenty, albowiem Duch Święty, który mieszka w Kościele i w sercach wiernych, w sposób tajemniczy sprawia skutki tych sakramentów. Poza Kościołem nie ma sakramentów, dlatego o wiele trudniej jest zbawić się człowiekowi, który do Kościoła nie należy i nie praktykuje sakramentów świętych. Oto dlaczego powinieneś należeć do Kościoła Chrystusowego, dlaczego pozostawanie poza nim jest ryzykowaniem swoim zbawieniem. "Siedem znaków sakramentalnych złożonych w Kościele, jest wytyczoną przez Chrystusa konkretną droga, na której każdy doznaje łaski w drodze do świętości. Sakramenty to potężne środki, które wiernym chrześcijanom pomagają do zbawienia." ( Konstytucja Dogmatyczna o Kościele Lumen Gentium, 11).

A oto sakramenty Kościoła Katolickiego: chrzest, bierzmowanie, Eucharystia, sakrament pokuty (spowiedź św.), namaszczenie chorych, kapłaństwo, małżeństwo. Nie będę omawiał znaczenia wszystkich tych sakramentów, bo to jest temat na osobne rozważanie, ale wspomnę tylko, że chrzest św. włącza nas do Kościoła Chrystusa. Spowiedź św. jest sakramentem, w którym sam Chrystus, posługując się kapłanem, wybacza nam nasze grzechy, zdejmuje z naszego serca ciężar winy i przywraca nas na łono Kościoła. Nie uczyni tego najlepszy psychoterapeuta, choć jego wiedza i praca jest również pomocna i cenna. Oto dlaczego wielu ludzi, odchodząc od konfesjonału, po uzyskaniu rozgrzeszenia, mówi że czuje się tak jakby ktoś zdjął z ich ramion ogromny ciężar. Eucharystia jest szczytem życia chrześcijańskiego, najgłębszym zjednoczeniem (communio) człowieka z Bogiem i Boga z człowiekiem, podczas którego Duch Święty zstępuje i przemienia chleb w ciało, a wino - w krew Zbawiciela. Spożywając godnie ciało i krew Zbawiciela, mamy udział w Jego Zmartwychwstaniu (por. J6, 53-59). Mamy zbawienie i życie wieczne z Bogiem w niebie.

I jeszcze jedno : wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego, które jest czytane w Kościele podczas Mszy św. i jest rozważane podczas kazania przez kapłana. Jeżeli sam nie czytasz Pisma Świętego, to nigdzie poza Kościołem Słowa Bożego nie usłyszysz. Słowo Boże jest pokarmem dla Twojej duszy, dlatego głosi się je szczególnie podczas rekolekcji i misji św. w Kościele. Jak roślina bez wody, tak wiara Twoja bez Słowa Bożego - usycha, a Ty oddalasz się od Boga, aż stajesz się niewierzący i mówisz, że Kościół nie jest Ci potrzebny.

Tymczasem Jan Paweł II w Częstochowie, 4 czerwca 1997 roku ostrzegał, że "nie" powiedziane Kościołowi, jest również "nie" powiedzianym Chrystusowi. Zachęcał też, byśmy byli wiernymi dziećmi Kościoła, który tworzymy, byśmy mówili "tak" Kościołowi, który prowadzi nas ku życiu wiecznemu. Papież Paweł VI, który znał i kochał Polskę, pouczał, by miłować Kościół. Oto Jego słowa: " Miłujcie Kościół! Nadeszła godzina, aby miłować Kościół sercem gorącym i nowym. (…)Miłować Kościół - to znaczy cenić go sobie, być szczęśliwym, że się do niego należy, być mu odważnie wiernym, słuchać go, ofiarnie mu służyć i z radością wspomagać go w trudnej misji, jaką wypełnia." (Insegnamenti di Paulo VI, czerwiec 1968).

Na koniec, drogi bracie, mam do Ciebie jedną prośbę - nie zaniedbuj tej swojej pięknej modlitwy indywidualnej. Niech ona będzie Twoim osobistym spotkaniem z Ojcem, niech będzie szczerą rozmową i niech będzie jak najczęstsza, bowiem modlitwa rodzi łaskę Bożą, bez której nie jesteśmy w stanie wzrastać w wierze. Pamiętaj tylko, nie zagaduj Boga "na śmierć", staraj się też słuchać co On do Ciebie mówi. Tym razem spróbuj to uczynić nie na łonie przyrody, a w ciszy twojego parafialnego kościoła.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy Kościół jest potrzebny?
Komentarze (8)
20 maja 2018, 12:26
"I  jeszcze jedno : wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego, które jest czytane w Kościele podczas Mszy św. i jest rozważane podczas kazania przez kapłana. Jeżeli sam nie czytasz Pisma Świętego, to nigdzie poza Kościołem Słowa Bożego nie usłyszysz." Wiara rodzi się ze SŁUCHANIA Słowa Bożego, czy ze STUDIOWANIA go? Pewną sprzeczność widzę. Kościół, jako budynek z księżami, nie jest do niczego potrzebny. Tworzenie społeczności - też nie jest potrzebne. Boga nie interesuje czy żyjesz w społeczności, czy nie. Jego interesuje czy jesteś blisko z jego rozumieniem Miłości. Czy jesteś jemu oddany. Ale nie znaczy to, że kościół i księża są wyroczniami. Bóg jest Tym, który WIE. I tylko On. Reszta tylko sobie intepretuje. Tak samo robią to księża, jak i człowiek, który po prostu czyta Biblię. Natomiast problem jest taki, że kościół narzuca nam jedyną słuszną interpretację. A jeśli Prawda jest inna? Jeśli intencja Jezusa jest inna niż to co księża przekazują? Inna kwestia - nie trzeba utrzymywać księży i niezliczonych kościołów, by stworzyć prawdziwy Kościół i spotykać się by studiować Słowo Boże. Nie jestem Jehową, ale idea dyskusji o słowie Bożym w taki sposób dużo bardziej mi się podoba. Zaś człowiek nie rozwija się poprzez słuchanie kazań, tylko poprzez własne doświadczenie i obserwację innych ludzi. W kościele.. powtarzanie po raz tysięczny 'zdrować Maryjo' nie wnosi nic. Ludzie klepią to bezmyślnie. Kiedy chodziłam do kościoła to często widziałam jak wiele osób odpływało myślami na kazaniu księdza. Doprawdy - rozwijające duchowość.. to jak na nudnych i przydługich lekcjach w szkole - nauczyciel sobie a uczeń sobie... Ten sam model - ten sam efekt. Tzn efektu żadnego, albo tylko w nielicznych przykładach.
A
antykatolik
14 stycznia 2014, 19:54
To ciekawe jeśli kościół jest tak potzrebny to sobór laterański IV w 1215 r stwierdzł, iż poza kościołem jest zbawienie? Ja uważam że nic co ludzkie nie może być nieomylne tylko Bóg jest nieomylny. Kościół, papież biskupi i te wszystkie kłamstwa katolików wołają o pomstę do nieba
D
danka
12 stycznia 2014, 17:47
Nie wyobrażam sobie wiary bez Kościoła.Te Pan uważa,że jemu wystarczy pójść w pola do lasu i tam rozmawia z Bogiem.Nie potrzebnu mu jest Kościół.Ciekawa jestem jeśli jest myśliwym to nie idzie upolować zwierzyny do lasu.Idzie bo jaki z niego byłby myśliwy.Taki też z niego jest wierzący.Kościół jest Domem Bożym,tam spotykamy się w Eucharystii z Jezusem.Tam w skupieniu modlimy się i właśnie w tej wspólnocie rozmawiamy z Bogiem.Śpiewamy a więc podwójnie się modlimy.Przyjmujemy ciało Jezusa do swojego serca poprzez przyjęcie Eucharystii.Jak ten Pan wyobraża sobie wiarę.?.Myślę,że ta nauka,która tutaj została udzielona przekona tego Pana,że Kościół jest konieczny i potrzebny.
Bartosz
12 stycznia 2014, 10:45
A jak ktos nie lubi wspólnot? Xle się w nich czuje? ... Jezus ustanowił sakrament eucharystii i powiedzial "to czyńcie na moją pamiątkę" i na pewno nie chodzilo mu o to zeby ksieza siedzieli sobie sami w kosciele i tak robili w kolo i do znudzenia... Jak dla mnie tez uwazam ze spoko pomodle sie sam bo tak wygodniej, szybciej, lepiej. Jednak to tak troche jak z dziewczyna... moze ona zawsze do Ciebie przyjezdzac, i moze byc ok, ale ilez to wiecej znaczy gdy zrobisz cos dla niej. Pojdziesz do niej sam od tak, nawet mimo iz wiesz ze to nie ma glebszego sensu bo po co jak i tak ona sama do Ciebie przyjedzie. Zrobisz cos tak od siebie dozucisz ten trud podrozy, stracony czas, i powiesz w sumie nic ciekawego nie bylo, ksiadz na zapowiedziach znowu mnie w.... jakimis nudnymi nic nie obchodzacymi mnie ogloszeniami ale ja siedzialem tam Jezu dla Ciebie, z milosci i tylko to sie liczy.
J
Janina
12 stycznia 2014, 07:32
A jak ktos nie lubi wspólnot? Xle się w nich czuje?
K
krismal1
12 stycznia 2014, 07:28
 Zastanawiam się co mają na myśli ci co twierdą że  'czują Boga w przyrodzie na lonie natury i tak dalej a na jakiej podstawie myślą że to co czują to jest Bóg , przecież inni którzy wierzą w np Elfy jakieś Duchy New Age czy może obecność obcych ( tu Van daeniken sie klania ) też mogą tak twierdzić.  Mają w pewien sposob rację Bóg jest obecny w swoim stworzeniu .To co czują to pewien proces chemiczny w ich organizmach . Który oni interpretują jako odczuwanie Boga .To co mówią to nie ich uczucia ale neokreślona wiara ( czuję Boga ). Boga nie można czuć bo Bóg jest Duchem .Ja idąc w gory też dostrzegam obecność Boga ale nie polegam na swoich uczuciach ale na tym co mowi słowo Boże Ja w to wierzę . Ale Ja jestem racjonalistą i nie mogę jeśli na tym ma opierac się całe moje życie olegać na jakichś subiektywizmach . Dla mnie taką skałą dla mojej wiary jest oparcie w słowie Bożym i Kościele. dlatego rozumem wierzę że kiedy idę do Kościoła tam jest obecny Bóg, kiedy ide w góry dziekuje Bogu za jego obecność w stworzeniach że nie jest to moje złudzenie. Kiedy się modlę to rozumem wierzę że rozmawiam ( czy też trwam w jego obecności )z Bogiem a nie z samym sobą. Może to moj racjonalizm powoduje że odnoszę się z nieufnością do tzw uczuć religjnych A propos Czytałem kiedyś wyznania ludzi którzy brali LSD  (i  jak  Oni twierdzili ) jak bardzo wtedy czuli Boga .
Bartosz
12 stycznia 2014, 01:56
Zastanawiam się.....przecież ja nic nie wiem o bliźnim obok którego klęczę w kościele, więc jak go mogę zrozumieć i pokochać jak bliźniego...? ... Mimo iz czlowiek sie nie zna na wzajem w kosciele to powiem Ci ze najbardziej zawsze zdumiewa mnie to gdy jest "przekazcie sobie znak pokoju" i wtedy widze jak dzieci sie do starszych ludzi usmiechaja, jak kazdy kazdemu podaje reke chociaz nigdy kogos wczesniej na oczy nie widzial... takie przelamanie barier... i tu nie chodzi o to zebys musial odrazu leciec i pytac jakiejs babci czy jej nie pomoc... tylko zebys zrozumial jak wielka jest sila wspolnoty jak wiele zmienia zwykle zjednoczenie sie...
S
serafin
12 stycznia 2014, 00:19
Zastanawiam się.....przecież ja nic nie wiem o bliźnim obok którego klęczę w kościele, więc jak go mogę zrozumieć i pokochać jak bliźniego...?