"Dzień Ojca? Dla mnie to dzień tyrana". Kiedy ojciec nie zasługuje na laurkę

(fot. shutterstock.com)

W Dzień Ojca cały Facebook i Instagram były zapełnione "laurkami" dla ojców - mnóstwo moich znajomych (i nie tylko!) dzieliło się wtedy swoimi wspomnieniami związanymi z tatą oraz dziękowało im za to, co im dali.


Ojcostwo jest jak sport ekstremalny - ryzykowne, wymaga współpracy i odpowiedzialności. Jeśli coś pójdzie w nim nie tak, cierpi cała rodzina; realizowane z pasją - uskrzydla i rozwija. Zapraszamy do nowego cyklu na DEON.pl. Chcemy w nim pomóc odkryć (nie tylko ojcom), że od roli mężczyzn w rodzinach zależy więcej, niż się wydaje.


Zdarza się jednak również tak, że przypada nam w udziale ojciec, któremu laurki wystawić nie sposób. Nie każdy od swojego taty otrzymuje lekcje odwagi, siły i wiary we własne możliwości - niektórzy przez lata muszą zmagać się z poczuciem krzywdy, którego źródłem jest ich chora, niszcząca relacja z ojcem. Dla takich osób 23 czerwca jest dniem trudnym - bo przecież każdy z nas marzy o posiadaniu dobrych, kochających rodziców, którzy dobrymi radami i troską prowadzą nas ku dorosłości. Konieczność przyznania, że nasz ojciec nawalił, spieprzył sprawę po całości, potrafi bardzo, ale to bardzo boleć. Kiedy więc dostrzegamy roześmiane twarze dzieci i ojców na facebookowych fotach, mamy ochotę zrobić z laptopem to, co Stefan Siara Siarzewski ze swoim telewizorem w jednym z fragmentów "Kilera"…

DEON.PL POLECA

Najważniejszy mężczyzna w życiu faceta>>

Poznajcie krótkie opowieści osób, które szczerze nienawidzą Dnia Ojca, które mogą wystawić swoim ojcom antylaurkę w uznaniu ich antyzasług. Pozwólmy wybrzmieć ich historiom.

Kamila, 27. Jestem zupełnie sama

Dzień Ojca jest dla mnie jednym z najgorszych w roku - to znaczy, po wigilii. Moja mama i siostry oczekują, że zadzwonię albo przyjadę do ojca z życzeniami, że będę udawała, że jest dobrze. Moja rodzina lubi udawać, że jest dobrze, że się kochamy i wspieramy - ale tak nie jest i nigdy nie było. Nie, mój ojciec nie pił. Nie bił mnie. On po prostu był, jak mówi moja mama, "temperamentny". Oznacza to, że zdradzał ją na prawo i na lewo. Miał przelotne kochanki, a do tego jeden (lub więcej, ale nie wiem tego na pewno) długi romans… z kuzynką mamy. On nigdy się z tym szczególnie nie krył - ale mama nie chciała, by ktokolwiek się dowiedział. Sama płakała, używała nas, byśmy prosiły ojca, żeby nas nie zostawał - choć ja marzyłam o tym, by wreszcie zniknął z naszego życia. Mama tłumaczyła go, strasznie się bała, że bez niego sobie nie poradzimy, chociaż miała pracę i niezłe wykształcenie. Ojciec mówił, że te kobiety go uwodziły, podrywały, że nie chciał, ale stało się… Słyszałam wiele takich rozmów między rodzicami, których nie chciałam słyszeć. Mama uważała, że to kobieta ma się szanować, bo inaczej może komuś zabrać męża i ojca. Gdzie tu jest moja krzywda? Przede wszystkim w dzieciństwie, które było związane z ciągłym pocieszaniem mamy, zaprzeczaniem swoim uczuciom. Do tej pory nie potrafię zaufać żadnemu mężczyźnie. Kiedyś miałam chłopaka, ale zatruwałam go podejrzeniami. Oczami wyobraźni widziałam, że on zdradza mnie z koleżankami, nawet z kuzynką. Jestem zupełnie sama. Ale i tak nie chcę, aby w moim życiu był ojciec.

Bartek, 32. Był zawsze, ale nigdy go nie było

Mój ojciec zawsze był w moim życiu, jednak tak na prawdę nigdy go nie było. Co to znaczy? To znaczy, że zawsze ze wszystkim zgadzał się z matką (nieważne jaka byłaby to głupota), nigdy nie miał swojego zdania i wolał być obojętny. Pamiętam słowa matki "No powiedz mu coś", co oznaczało, że ojciec powie po prostu "Słuchaj, co matka do Ciebie mówi" i na tym się kończyła jego rola wychowawcza. Nigdy nie potrafił stanąć po mojej stronie. Jednak ostatnio przepełniła się czara goryczy, gdy zapraszałem rodziców na urodziny syna, a ojciec powiedział, że nie może ot tak przełożyć sobie pracy (a pracuje na umowę o pracę, nie na żadnej śmieciówce), że przecież on musi na to wszystko zarobić. W tym momencie liczyłem na wsparcie mojego ojca, na jego obecność, których jednak nie otrzymałem. To więcej niż obojętność - to po prostu odrzucenie, odcięcie się od roli ojca. Uzmysłowiłem sobie, że tak naprawdę to on nigdy nie był dla mnie tatą - praca była wymówką, by nie angażować się w sprawy domu i moje życie. Tego dnia rozstaliśmy się w złości i do tej pory nie dostałem od niego żadnego telefonu. Możliwe, że jest mu tak po prostu wygodnie. I ja, choć się tego wstydzę, też żyłem tak, by było mi wygodnie, ale… teraz nie chcę, by mój syn zrobił to samo.

Nikola, 23. Rozwiódł się ze mną

Pamiętam, jak w przedszkolu mieliśmy narysować swoje idealne wakacje. Narysowałam mamę i siebie, no i ciotkę. Wszyscy myśleli, że ciotka to tata, bo miała krótkie włosy. Kiedy powiedziałam, że nie mam taty, jeden chłopak powiedział, że widocznie moja mama się puściła. Potem zapytałam mamę, co to znaczy, a ona odpowiedziała "to znaczy, że Twój tata nie powinien pojawić się nigdy w moim życiu". Tak naprawdę rodzice mieli ślub - i to nawet kościelny. Owszem, wzięli go, gdy mama była już w ciąży, ale przecież nie ona pierwsza i nie ostatnia była panną młodą z zaokrąglonym brzuszkiem (zresztą, jak widziałam na jedynym zdjęciu, które się zachowało, wyglądała wtedy bardzo ładnie). Potem jednak coś poszło nie tak - kłótnie, brak pieniędzy i tata się wyprowadził. Rozumiesz? Wyprowadził się. Rozwiódł się z mamą i ze mną. Stwierdził, że jak nie jest już żonaty, to ojcem też już nie jest. Nie było go przy mnie wtedy, kiedy miałam komunię, gdy w podstawówce pobiłam się z koleżanką i miałam złamany ząb, gdy wygrałam zawody pływackie. Alimentów też nie płacił, bo po co? Założył nową rodzinę, wiem, że ma dzieci z drugą kobietą. Jestem pewna, że gdyby rozstał się też z nią, to ich dzieci też by porzucił, bo jak żona czy dziewczyna jest była, to dzieci też stają się eks. W sumie to jego nieobecność nie zniszczyła mi życia, normalnie gadam z chłopakami, chcę mieć dzieci, ale… zawsze będę pamiętała, jak fantazjowałam o tym, że on mnie znajdzie, przeprosi, przytuli. I nigdy tego nie zrobił.

Monika, 30. Taki strach, że nie możesz oddychać

Dzień Ojca? Dla mnie to dzień tyrana, bydlaka, który złamał mi życie. Jak mogę inaczej nazwać człowieka, który przez kilkanaście lat lał mnie za nieposłuszeństwo? To nie były tylko klapsy (też jestem im przeciwna i czytałam Twój tekst, w którym piszesz, że to i tak bicie; ja się z tym zgadzam), ale to było nap***. Towarzyszył temu cały rytuał - ja musiałam przynosić mu pas, którym potem on bił mnie po plecach, po tyłku, po udach. Myślę, że sprawiało mu to przyjemność - on wreszcie coś wtedy znaczył, bo poza domem był nikim - urzędnik niższego szczebla, który nie był w stanie sięgnąć po więcej. Mojego brata kilka razy też uderzył, ale w moim przypadku to już zakrawało o obsesję. Kiedyś wieczorem, kiedy już prawie zasypiałam, wpadł do mojego pokoju żeby "sprawdzić", czy posprzątałam. Było poukładane, ale w szafach chaos. Jak zaczął wyrzucać rzeczy, to ja tak jakby umarłam. Wiedziałam, że będzie bicie. Zeszczałam się w łóżko. On nawet tego nie zauważył - wyciągnął mnie z tego łóżka za włosy i tłukł. Matka udawała, że go uspokaja, mówiła "daj już spokój". A powinna go wypieprzyć z domu! O tym, co się działo w moim "porządnym" domu, wie tylko mój narzeczony. Kiedyś zapytał, czemu nie uciekłam. Ale on nie rozumie, że to jest taki strach, że Ty nie możesz się ruszyć. Nie możesz oddychać.

Czy posiadanie ojca, który ze swojej roli się zupełnie nie wywiązał, oznacza, że nie ma się szans na szczęśliwe życie? Absolutnie nie. Przeszłość wymaga jednak przepracowania. Ofiary przemocy, obojętności oraz odrzucenia ze strony ojców potrzebują terapii, poczucia akceptacji, obecności ludzi, którzy nie rzucą tekstem w stylu "ciesz się, że w ogóle miałeś ojca".

Ważna jest również sama możliwość opowiedzenia swojej historii. To, że ktoś tych słów słucha (lub je czyta) i daje im wiarę, pomaga zaakceptować trudną przeszłość i patrzeć przed siebie.

Tekst pochodzi z bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Dzień Ojca? Dla mnie to dzień tyrana". Kiedy ojciec nie zasługuje na laurkę
Komentarze (3)
BC
Bety Croix
2 lipca 2018, 15:01
Wyczytałam z powyższego artykułu to, co coraz powszechniej wiadomo. 1. Ofiary traumatycznych przeżyć potrzebują poważnej fachowej terapii. 2. Bywają ludzie, którzy postępują okrutnie. Reszta jest bardzo szczegółowym opisem(z użyciem niewyszukanych epitetów i wulgaryzmów) ludzkich przeżyć. Czytanie tych opowieści jątrzy i wywołuje trudne, niszczące emocje. Obciąża czytelnika. Upublicznianie ich w takiej formie, to rozpowszechnianie zła. Pisze Pani tak, jakby sposobem uleczenia ofiar przemocy było wykrzyczenie na forum ich historii. Niczego dobrego nie wnosi napiętnowanie ludzi, nazwanie ich „bydlakami”, którzy „nie zasługują na laurkę”. W poprzednich artykułach podobnie oceniani są np. chrzestni, którzy kupują nowe iPhone’y, oraz osoby, które weszły w toksyczne związki. Na nich wszystkich wyrok wydany „windą do piekła”. Przedstawia Pani Świat poukładany tak; dobrzy to my, źli to oni.  Z nas brać przykład, oni sio!!! Czy to jest sposób na terapię, tak postępuje psycholog? Czy przez to, że źle o kimś powiemy, sami staniemy się lepsi? Epatując tylko złem bez przeciwwagi miłości, empatii, przebaczenia niczego się nie uleczy i nie naprawi. Dobrze byłoby odpowiedzieć sobie na pytania: W jakim celu piszę swoje artykuły? Co chcę przekazać? Dlaczego o ludziach piszę pogardliwie? Jak osiągnąć to, żeby moje wypowiedzi przynosiły dobro? Przykro mi, ale chciałoby się sparafrazować „ psychologu, terapeuto ulecz się najpierw sam.”
SK
Sofia Kowalik
1 lipca 2018, 19:17
Promujecie dalej fakt, ze bycie ojcem to coś niezywkle trudnego. A bycie matką to co to jest? Leżenie do góry brzuchem? 
Zbigniew Ściubak
30 czerwca 2018, 14:38
Chrześcijańskie napomnienie: Do osoby podejmującej decyzje, co publikować na stronie deon.pl Proszę się zastanowić co Pan(i) robi.