Edukacja domowa ma w sobie wielki potencjał
Rano drugiego września zbudziłam córki o 7.00. Granatowe, galowe sukienki przygotowałam dzień wcześniej. Dziewczynki jeszcze ciepłe bliskością kołder, z okruchami snu na rozbudzonych buziach wyglądały ślicznie w porannym słońcu.
- Dobrze, że nie musimy chodzić do szkoły - powiedziała Gabrysia, gdy wracałyśmy z mszy świętej.
Po powrocie nie chciały się przebrać. Wszak dzisiaj dzień specjalny. Dzień do świętowania - początek roku szkolnego. Przy miłym śniadaniu (świeże, chrupiące bułki i zbożowa kawa) rozmawiałyśmy o tym, jak będzie. Ze śmiechem, żartując, Gabrysia i Łusia wypowiadały swoje marzenia, niepewności, obawy, oczekiwania. Potem zgodnie, zerkając na mnie co chwila, tworzyły plan swoich zajęć. Z wypiekami na twarzach porządkowały niewiadome. Pisały, kreśliły, zaznaczały, sprawdzały godziny, układały na kartkach świat, w którym będą funkcjonować od września. Oswajały nieznane.
Edukacja domowa ma w sobie wielki potencjał, wiele możliwości. Dzieci rosną pod okiem matki, w bezpieczeństwie, radości, wolności. Dzień za dniem zakorzeniają się w swojej rodzinie. Dom staje się centrum wszechświata, a wszystko inne ma w nim początek. Z nauką jest łatwo. Nauka przychodzi sama. W domu jest tyle okazji do eksperymentów, do zadań, do dyskusji, do poznawania świata - czy nie o to w tym wszystkim chodzi? Uczymy się więc na spacerze i w kuchni podczas wspólnego pieczenia ciasta. Uczymy się w ogródku i na balkonie, jadąc do cioci i grając wieczorami w Pociągi. W edukacji domowej liczy się wszystko, cały dzień, cały czas, a rozmowa, dialog okazują się najlepszą ze wszystkich metod edukacyjnych i wychowawczych.
Nasz dom tętni życiem. Codziennie się w nim spotykamy, ucząc się, bawiąc, odpoczywając. Ciągle ktoś u nas jest: koleżanki i koledzy córek, pies dziadków, ciocia, babcia, kuzyni, dzieci znajomych i przyjaciół, moi dawni i nowi uczniowie… Dbam o to, by zapachy z kuchni zwoływały wszystkich do jadalni.
W naszym domu, w naszej edukacji jest teatr, działania społeczne, treningi i zabawy, filmy, wycieczki i wyjazdy. Właściwie nic specjalnego.
Po prostu czas. Na wszystko, co najważniejsze.
Tekst pochodzi z bloga cicha.blog.deon.pl.
Patrycja Cicha - żona Piotra, mama Łucji i Gabrysi, pedagog
Skomentuj artykuł