Gandalf wie, co mówi

(fot. Wikimedia Commons)
Marcin Kaczmarczyk / materiały nadesłane

Nie da się mówić bez Chrystusa, o Chrystusie, który jest jedną wielką chodzącą reklamą nadziei. Można by powiedzieć: spoko, tylko że świat nie jest taki kolorowy. A co, jeśli jest?

Są rzeczy, które nie mogą bez siebie istnieć. Asterix bez Obelixa, Gargamel bez klakiera, Toudi bez Iktora czy też lato bez słońca. Osobno nie są tym samym, co razem. Połączone dają efekt. Różny, ale efekt.

Zasłyszałem kiedyś pewną historyjkę. Tata zaczął myć samochód. Nalał sobie wody we wiadro, dolał jakiegoś samochodowego szamponu i zaczął myć. Szło mu całkiem sprawnie i nawet się nie pochlapał, do pewnego momentu. Do mycia auta dołączył się pięcioletni syn. Narozlewał, narozwalał, pochlapał siebie, tatę i wszystko dookoła. Najmniej zmoczonym obiektem w zasięgu wzroku, był oczywiście samochód. Jak już udało się dokończyć mycie, syn wypalił do ojca: "Tato, co ty byś beze mnie zrobił? Nie umyłbyś tego samochodu". Odpowiedź: "Masz rację synku. Nie umyłbym."

Niby prosto i interpretacyjnie na poziomie przedszkola ale jak wartościowo i prawdziwie. Nie chodzi oczywiście o samo umycie samochodu ale relacje i przełożenie tej prostej czynności na życie. Jeśli popatrzymy na czas wychowania dziecka, to ojciec bez syna, lub z drugiej strony, syn bez ojca, nie są już tym samym osobno co razem. Jak fantastycznie można to przełożyć na bycie Katolikiem. Katolik, jako uczeń Chrystusa, nie może być odłączony od nadziei. Nadzieja, jest tym co napędza. Jest tym, co współtworzy najpotężniejsze trio mogące zmieniać świat: nadzieję, wiarę i miłość. Która z nich największa? Kto zagląda do Pisma Świętego, ten wie.

DEON.PL POLECA

Nadzieja, jest nierozłączną częścią tego, że jako uczeń Chrystusa jestem wiarygodny. Głosząc dobrą nowinę, bez nadziei i wiary w Zmartwychwstanie Chrystusa, efektu nie będzie. No bo jak ma zapalić się w sercu kogoś, komu mówimy o Chrystusie, iskierka nadziei, jak nie ma jej w naszym sercu? Nie da się mówić bez Chrystusa, o Chrystusie, który jest jedną wielką chodzącą reklamą nadziei. Można by powiedzieć: spoko, tylko że świat nie jest taki kolorowy. Jest w nim cierpienie i ból. Jest niesprawiedliwość i fałsz. Pewnie, że jest. Tylko czy od gadania o cierpieniu, bólu i niesprawiedliwości, cierpienia, bólu i niesprawiedliwości ubędzie? Raczej nie. Więc dlaczego zamiast wyciągać z rzeczywistości to co dobre, skupiamy się na złu?

Jak podłączyć do siebie nadzieję? Patrząc na Chrystusa i czyniąc to co On - trzeba być z innymi. Być, bez głupkowatej radości, ale z autentyczną nadzieją, którą tak łatwo obudzić w sobie. Wystarczy wpuszczać w świat trochę dobra. Jak? Uśmiechnij się do kogo, przepuść pieszego na pasach, wyślij pięć złotych instytucji, która tego potrzebuje, idź na wolontariat, kliknij w pajacyka lub zrób jakąkolwiek z masy innych dobrych rzeczy, które nie wymagają planu czy specjalnych wyrzeczeń od Ciebie. Tak na koniec przypomniała mi się scena z Hobbita, którego odświeżyłem sobie ostatnio, ze względu na to, że już nie mogę doczekać się kolejnej części, która wchodzi do kin. Otóż, w jednej ze scen, Gandalf wypowiada takie słowa: "Saruman sądzi, że tylko potężna moc jest w stanie powstrzymać zło, ale ja tak nie uważam. Przekonałem się, że to codzienne czyny zwykłych ludzi odpędzają mrok... niewielkie akty dobroci i miłości."

P.S. To chyba jakoś tak brzmiało - ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka. :-)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Gandalf wie, co mówi
Komentarze (3)
P
Paweł
20 grudnia 2013, 14:34
Oczywiście nie można przesadzać, należy jednak pamiętać, że Tolkien był gorliwym katolikiem i starał się zawrzeć w swoich baśniach przesłanie ewangelii. Podobnie jest z resztą w książkach Lewisa ("Opowieści z Narnii" czy "Trylogia Kosmiczna"). W taki sposób również można ewangelizować.
MK
Marcin Kaczmarczyk
19 grudnia 2013, 16:38
Rozumiem Pani lęk ale wprzypadku tego tekstu jest bezpodstawny. Na samym początku zaznaczyłem, że nie można mówić o Chrystusie, bez Chrystusa. To jest podstawa. Co do Gandalfa, to powołanie się na to co ktoś powiedział, nie jest niczym złym. Wręcz przeciwnie pozwala lepiej zobrazować, to co chce się powiedzieć. Nawet jeśli jest to postać zmyślona. Jeśli chodzi o hobbity niosące dary Narodzonemu, to jest to za bardzo odjechane. Zgadzam się. Czy szukanie różnych "kanałów" do tego, by mówić o dobrej nowinie jest zagrożeniem? Moim zdaniem nie. Jeśli nie przekraczamy granicy i nie zaczynamy robić tego o czym Pani napisała.
W
wanda
19 grudnia 2013, 08:48
Jest taki lęk.Baśniami zachwycamy się.W baśniach zazwyczaj dobro zwycięża.Ale -wiemy ,że baśń to tylko wytwór wyobrażni autora.To nie prawdziwe życie.Uwiarygadnianie Ewangelii przez podpieranie się baśnią,może  odwrotnie uznać Ewangelię za baśń,wytwór wyobrażni.Są już szopki  w kościołach ,w których wraz z pasterzami ,dary Narodzonemu niosą Hobbici.