Jedziesz dalej?

( bass nroll/foter.com )
MarcinKaczmarczyk

Kiedy zacząłem iść tą drogą myślałem, że to co najtrudniejsze już za mną. Kiedy na nowo odkryłem prawdy, które przez całe moje życie zakrywała warstwa przemijających ludzkich przyjemności, myślałem, że teraz będzie ciągły marsz w stronę lepszego jutra. Z dnia na dzień coraz lepiej. Wsiadłem w autobus, który miał być linią expresową, bez przystanków.    

Nie minęło pięć lat od czasu kiedy wróciłem do Kościoła. Pamiętam jak dziś, dzień w którym przyjąłem Jezusa Chrystusa i pozwoliłem mu wejść w każdy aspekt życia. Od rodziny, przez znajomych, po pracę. Dzisiaj patrzę na ten czas i widzę jak wielki był to krok dla mnie. Trudny, bo to co w życiu ważne, nigdy nie jest łatwe i proste.

Przyjąłem wtedy jakieś takie dziecinne myślenie, tak przynajmniej patrzę na to dzisiaj, bo uważałem, że jak już wierzę przez duże "W" to wszystko będzie prostsze. Że nie będzie chwil zwątpienia. Okazało się, że są - i to poważniejsze niż myślałem.

Codzienna modlitwa miał być czymś łatwym i przyjemnym. Dziś widzę, że bywa odmawiana z zaciśniętymi zębami, z sercem wypełnionym przeciwnymi uczuciami. Widzę, że szczera modlitwa jest trudna, bo wymaga uwolnienia się od asekuranctwa. Albo wierzę Ci Jezu całkowicie, albo nie wierzę wogóle. Albo jestem przy tobie całym sobą, albo nie ma mnie w ogóle. Usłyszałem, że każdy dźwiga swój własny krzyż. Łatwo się mówi, kiedy nie poczuło się na plecach jego ciężaru.

Czuję się tak, jakbym w 2009 roku zapakował się w autobus z napisem "DO ZBAWIENIA" i wyruszył w drogę. Wymyśliłem sobie jaka to będzie droga. Sądziłem, że będzie to droga prosto do celu, bez zakrętów i przystanków. Myliłem się. Przystanki są. Zatrzymuje się na nich, wysiadam i patrzę na autobus, który na początku wyglądał zupełnie inaczej. Albo raczej ja widziałem go zupełnie inaczej.

Patrzę i zastanawiam się czy wsiąść i jechać dalej. Na jednym z tych przystanków chciałem rzucić to całe życie z Bogiem i iść sam tam, gdzie mnie poniesie. Byle gdzie, byle jak, byle by iść. Przypomniał mi się w tamtym czasie film "Księga Ocalenia" z Danzelem Washingtonem, w którym główny bohater idzie na zachód, z Biblią w plecaku. Idzie tak przez 30 lat. Jak sam mówi usłyszał w głowie głos, który powiedział mu żeby szedł na zachód. Dlatego wziął jedyny ocalały na ziemi egzemplarz Biblii i wyruszył w drogę. Szedł nie oglądając się za siebie. Szedł, mając przed sobą cel - mam iść na zachód.

Oglądając ten film, pomyślałem że takiej siły mi potrzeba. Takiego samozaparcia i motywacji jakie zobaczyłem u Eliego, bo tak się nazywa głównym bohater filmu.

W chwili kiedy już nie chcę jechać, idę przed Najświętszy Sakrament i mówię: "Jezu, ja już nie mogę. Już mam dość. Sam z siebie nie jestem w stanie nic zrobić. Oddaję to Tobie. Tylko ty możesz podnieść mnie z tego dołu w którym jestem". (jest to wersja ocenzurowana) I powiem wam, że działa. Działa tak, jakby ktoś wylał Ci na głowę kubeł zimnej wody. Patrzysz na autobus i widzisz, że on jest taki, jak na początku drogi. Nie pozostaje nic innego jak wsiadać i jechać dalej.

Gdzie szukać pocieszenia jak nie w Słowie Bożym. Niech przykładem będzie fragment z Pierwszego Listu do Koryntian: "Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania abyście mogli przetrwać." [1 Kor 10, 13].

P.S. Jedziemy dalej :)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jedziesz dalej?
Komentarze (3)
V
VuVu
28 października 2014, 16:00
Każdy rozwoj duchowy, niekoniecznie chrześcijański, musi przejść przez tumult, zeby możliwy był następny stopień zrozumienia. W ten sposób rosniemy.
U
unknown
17 maja 2014, 10:05
Podobnie jak ze mną... Dzięki:) Niech ciebie zawsze Chrystus napełnia:)
W
wilczur
17 maja 2014, 00:39
Podziwiam Cie