List do koronawirusa: za to jedno ci dziękuję

List do koronawirusa: za to jedno ci dziękuję
(fot. depositphotos.com)
Logo źródła: Blogi Kinga Baran

Covid – 19 wywołał u mnie bardzo wiele emocji. Przeróżne uczucia rodzą się we mnie od kilku dni. Jedne pojawiają się i znikają. Inne rosną w siłę i przygniatają swoim ciężarem.

Na pewno zadawane ciosy, które wyprowadza ten wirus, pozostawią blizny na przyszłe życie. Zauważam jednak, że kiedy opada pierwszy kurz i strach przestaje brać górę, zaczynają pojawiać się na horyzoncie rzeczy dobre. Ciężko jest je dostrzec przez wolę walki i paniczną chęć powrotu do znanego, bezpiecznego życia. Trudno zobaczyć plusy, kiedy nasza swoboda i wolność jest ograniczona, ale one są.

W niedzielę uczestniczyliśmy we Mszy Świętej za pomocą internetu, bałam się, że tęsknota za obecnością w kościele będzie ogromna. Dzięki łasce odczułam głęboki pokój, z mocą dotarło do mnie, że JEZUS przecież naprawdę w tym wszystkim jest z nami. Że jest tuż obok, żyje we mnie.

Takie oczywiste, ale tak trudne do przyjęcia i rzeczywistego uderzenia w serce w tym ostatnim czasie.

Przyjęłam duchową Komunię z rosnącą wiarą i ufnością. Czułam się w centrum wspólnoty, choć siedziałam na naszej kanapie tylko z mężem i synkami.

I wiesz co?

Dużo mnie uczysz wirusie, w brutalny sposób uświadamiasz mi, jak śmieszna byłam ze swoim podejściem do życia, z planami i marzeniami. Jak płytka była moja wiara. Za to jedno ci dziękuję, że wyprowadziłeś mnie z błędu, jakoby to wszystko wyglądało inaczej. Że zabierając mi pracę, dałeś czas z rodziną, którego bym nie miała. Że na siłę i mimowolnie obdarowałeś mnie ich obecnością, tym razem docenianą do bólu szczerze i prawdziwie. Moje więzi z nimi bardzo się zacieśniają i takie pozostaną na zawsze, a ty znikniesz.

Kiedy już cię pokonamy, będę mądrzejsza. Stanę się taką, jaką pysznie myślałam, że jestem.

Zadbam o to, co naprawdę ważne. Nie tylko pozornie. Będę się prawdziwie cieszyć każdego dnia z tego, że otworzyłam oczy, że muszę wstać, że mogę NORMALNIE zrobić zakupy, że muszę długo szukać miejsca parkingowego, odwiedzając rodziców i płacić za strefę parkingową. Zrobię to z nieopisaną przyjemnością. Ucieszę się, kiedy będę stała w korkach, jadąc na spotkanie z przyjaciółkami. A nawet wtedy, kiedy powietrze będzie zanieczyszczone, bo to będzie znaczyło, że borykamy się ze znanymi nam problemami, a życie toczy się w rytmie, który znamy, mimo, że też nie do końca chcemy do niego tańczyć.

Będę szczęśliwa, że mogę odebrać telefon od kogoś bliskiego, a nie zła, że znów ktoś coś ode mnie chce, kiedy ja nie mogę złapać zakrętu. I w nosie będę miała kasę, ucieszę się ze wszystkiego, co zaoferuje mi los. Do kieszeni schowam ambicję, jeśli będę mogła spełniać się poza pracą, to będę szczęśliwa. Nie będę już narzekać, przebierać i chcieć więcej. Nie popatrzę na nic, przez pryzmat materialnych kategorii, bo one nic nie znaczą.

Wystarczy mi: pozostać wolną, nie odczuwać strachu, być blisko rodziny, mieć w sercu Boga – żyć. I zaczynam właśnie dziś. Już od teraz. W tej chwili.

Tekst pochodzi z bloga nieobrazajsienaboga.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Zuzanna Radzik

- Puk puk.
- Kto tam?
- To my, więcej niż połowa Kościoła!

Taki improwizowany dialog krzyczały kobiety w stronę hierarchów udających się na synod w 2018 roku.

Ruch równouprawnienia w Kościele to...

Skomentuj artykuł

List do koronawirusa: za to jedno ci dziękuję
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.