Mamy problem z naszym papieżem
Oskarża się Franciszka o to, że współpracował z juntą wojskową w Argentynie (lata 1976 - 1983). Pojawiają się informacje, że miał się przyczynić do aresztowania dwóch jezuitów.
Co wiemy?
Junta wojskowa rządziła Argentyną w latach 1976 - 1983. Szacuje się, że w wyniku represji i tortur zamordowano 30 tysięcy ludzi. To o wiele mniej niż ofiary junty, która rządziła Polską w latach 1945 - 1956. I o wiele więcej niż ofiary junty, która rządziła Polską w latach 1981 - 1989.
Jeden ze wspomnianych jezuitów, ojciec Francisco Jalics, nie ukrywa, że podejrzewał, iż został aresztowany w wyniku działań (lub zaniedbań) ówczesnego prowincjała argentyńskich jezuitów, ojca Jorge Mario Bergoglio - dzisiejszego papieża Franciszka. W jego oświadczeniu znajdujemy ślad tych rozterek.
Czy wolno o to pytać?
Nie ulega żadnej wątpliwości, że mamy prawo pytać o przeszłość papieża. Ktoś, kto zostaje postawiony na czele Kościoła (i komu Kościół zostaje powierzony w takim widzialnym, namacalnym wymiarze), nie może uniknąć pytań o swoją przeszłość.
Takie pytania stawiamy zresztą nie tylko papieżowi. Myślę, że owej przejrzystości co do swojej przeszłości mamy prawo domagać się od dziennikarzy (bo to przecież oni w dużej mierze zastąpili dawną kastę kapłanów i sprawują dzisiaj rząd dusz), polityków, aktorów, poetów. Od duchownych też.
Mamy prawo oczekiwać, że zostaną przedstawione racje, dla których podejmują takie, a nie inne decyzje. I mamy prawo to wszystko, co mówią dzisiaj, konfrontować z tym, co powiedzieli wczoraj. Wobec swoich żon, mężów, wyborców, widzów, czytelników i wiernych.
Wielkość człowieka nie mierzy się tym, czy swoje życie przebył bezboleśnie i bezgrzesznie, ale w jaki sposób, z jaką szczerością, odniósł się do swoich upadków i swoich grzechów.
Mamy prawo oczekiwać, że oskarżenia pod adresem naszego Papieża zostaną wyjaśnione.
Trzeba również uznać, że takie pytania i takie wątpliwości nie dotyczą tylko dzisiejszych czasów. Fakt, że Paweł całe swoje chrześcijańskie życie musiał domagać się, aby nazywano go apostołem, nie jest echem tylko tego, że nie został zaproszony do grona apostołów przez Jezusa w czasie Jego ziemskiej posługi. Wynika to także z faktu, że we wspólnotach pamiętano jego udział w linczu na świętym Szczepanie, jednym z liderów hellenistycznej frakcji wspólnoty jerozolimskiej.
To, że ewangelie pamiętają jakiś dziwny bieg Jana i Szymona Piotra do pustego grobu Jezusa Chrystusa, nie jest tylko zapisem pewnego epizodu, ale to także echem przekonania pierwotnego Kościoła, który pamiętał, że pod krzyżem Jezusa zabrakło Szymona. Był tam natomiast Jan. Szymon po prostu zaparł się Jezusa. Jakim cudem odzyskał pozycję lidera wspólnoty?
Grzechy polskiej inteligencji
Na tym tle rysują się grzechy polskiej inteligencji. Pierwszy i fundamentalny - rezygnacja z czytania i poszukiwania. Oceny Franciszka wydaje się na podstawie jednej książki, jednego oświadczenia, jednego artykułu. Z tej jednostkowej lektury wchodzimy w zapis, że się mówi, że się pisze.
Przecież to urąga podstawowym kanonom wiedzy!
Wyobraźmy sobie, że w Argentynie obraz Lecha Wałęsy jest kształtowany jedynie przez książkę pana Cenckiewicza.
Czy ktoś z polskich inteligentów, wypowiadających się tak krytycznie o Franciszku, zechciał sięgnąć do innych dokumentów? Innych opracowań?
Kolejnym zaniedbaniem polskiej inteligencji jest brak symetrii. Junta jest juntą. Bez względu na to, jaki kolor munduru wdziewa. Ta teza jest jednak czytelna tylko dla wnuków i prawnuków kolaborantów. Nie wiem jeszcze teraz, czy Franciszek współpracował z argentyńskimi generałami. Chciałbym się dowiedzieć jak najwięcej na ten temat. Wiem jednak, że polska inteligencja nie potrafi, nie umie, nie chce z równym krytycyzmem zmierzyć się z faktem, że wiele polskich autorytetów moralnych i politycznych legitymizowało swoją poezją, swoim dziennikarstwem i swoją działalnością krwawą juntę stalinowską i mniej krwawą juntę jaruzelską.
Ten brak symetrii objawia się również w ocenie postaw księży. Ci inspirowani ideologią marksistowską w ocenie polskich inteligentów to księża bojownicy o słuszną sprawę. Ci, których inspiruje myśl konserwatywna, to zwykli uzurpatorzy, którzy Kościół mieszają do brudnej gry politycznej. Jednym słowem księża politykierzy.
Jak czkawką odbija się nam zaniechane rozliczenie komunizmu (w czym po równi uczestniczy[ł] polski Kościół i polska inteligencja) i rezygnacja z myślenia. To nie wygląda dobrze.
Skomentuj artykuł