O stanie wiary dzisiaj
Ostatnio diecezja muensterska opublikowała badania zadowolenia swych członków z Kościoła. Niestety, nie wyszły dobrze. Tylko 30% to katolicy zadowoleni, aż 30% to niezadowoleni. Badania te są istotne dla tamtejszego Kościoła, gdyż cały czas zmniejsza się ilość katolików (i ich podatków) w niemieckich diecezjach.
Największy odpływ katolików nastąpił w roku 2010 - łączy się to ze skandalem pedofilskim i w 2013 - to z kolei jest łączone z nagonką na biskupa Franza Petera Tebartz van Elsta i wydatkami diecezji limburgskiej (jak na niemieckie warunki wcale nie nadzwyczajnymi, ale szczególnie w czasie pontyfikatu papieża Franciszka rzeczywiście odbieranymi jako gorszące).
Jeśli przyjrzymy się zmniejszającej się w ciągu ostatnich kilkunastu lat liczbie chrześcijan w Niemczech, zaskoczeni możemy być tym, że nawet w czasach skandalu i nagonki, katolików ubywa mniej niż protestantów: "Udział katolików w ogólnej liczbie ludności zmniejszył się z 32,3 procent w 2001 roku do niespełna 30 procent w roku 2013, natomiast w tym samym czasie procent członków Kościoła ewangelickiego w społeczeństwie zmniejszył się z 32,1 do 28,5 procent"(http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21458,niemcy-coraz-wiecej-wystapien-z-kosciola.html).
Badania przeprowadzone w Muenster są zapewne próbą zapoznania się z sytuacją w celu przeciwdziałania złej tendencji. W takim przypadku w pamięci należy mieć to, co już Joseph Ratzinger zauważył w "Raporcie o stanie wiary" i co się potwierdza: pójście drogą, którą obrały kościoły protestanckie nie jest rozwiązaniem. "Uwspółcześnienie" doktryny takie jak akceptacja rozwodów, antykoncepcji, aborcji, homoseksualizmu wraz z odejściem od mówienia o grzechu, zbawieniu, życiu wiecznym niczego na dobre nie zmieni; wręcz odwrotnie - przykład luteran czy jeszcze bardziej anglikanów wskazuje, że ta droga może prowadzić do eklezjalnej katastrofy.
Pontyfikat Benedykta XVI był skierowany między innymi do tych 30% katolików z diecezji Muenster, którzy są zadowoleni z Kościoła. W kategoriach teologicznych nazywani mogli by być "resztą" na wzór "reszty Izraela". W kategoriach socjologicznych, to w dużej mierze ci, którzy ze względu na przeżycia duchowe (wywołane wymaganym przez wiarę nawróceniem) nie traktują chrześcijaństwa jako przyzwyczajenia (co od początku potępia Biblia wzywając, by być zimnym albo gorącym - nie letnim). Ponadto w tych 30% też są ludzie przyzwyczajeni do tego, co było i co już nie wróci. Do łaciny, splendoru, hierarchii i uporządkowania - uwodzeni przez Lefebre’a, ale sądzący, że nie do zaakceptowania jest jego odrzucenie papieża - w zasadzie podobne do odrzucenia przez różnej maści reformatorów. I dlatego im bliski jest papież Benedykt.
W przypadku analizy sytuacji kościelnej trzeba mówić dwoma językami: socjologicznym - bo badania wykonywała profesjonalna pracownia i teologicznym - bo będą one punktem wyjścia dla muensterskiej diecezji, a może nawet i całego Kościoła w Niemczech. Badania, jak i profesjonalny PR, aktywność w sieci, w mediach i na billboardach są czymś pozytywnym. Tylko że badania socjologiczne diecezji muensterskiej wydają się niepotrzebne, bo przecież niezależnie od tego czy "reszta" to taki, czy inny procent - nic się nie zmieni w analizie - którą trafnie przeprowadził znacznie wcześniej Ratzinger. Jedyna słuszna droga została też już znacznie wcześniej ukazana - w Biblii. Praktyczne jej zastosowanie też jest. Jest trudne do zaakceptowania przez biskupów polskich i zapewne nie mniej łatwe dla niektórych katolików niemieckich. Mam na myśli to, czego uczy Ojciec święty - słowem i jeszcze bardziej przykładem.
Prostota jest czasem oczywista dla każdego, ale trudna do zaakceptowania. Pontyfikat Franciszka uwzględnia to, że "reszta" - 30 procent - nie zachwiała się w wierze, mimo afery pedofilskiej i nagonki na biskupa Limburga. Nie zachwieje więc ich wiarą to, że przyjaźnie do każdego nastawiony papież widzi rozwój Kościoła w małych grupa, zwłaszcza charyzmatycznych, w trosce o ubogich oraz w misjach azjatyckich i afrykańskich.
Skomentuj artykuł