(fot. AMagill / flickr.com)
www.marcin1985.blogspot.com

"Alkohol jest bardziej szkodliwy. Jak sobie zapalę, to chce mi się wszystkich przytulać, chcę dzielić się radością i uśmiechem. Marihuana nie uzależnia fizycznie jak alkohol i papierosy. Jeśli alkohol nie jest zakazany, to czemu trawka jest?"

Istnieje w językoznawstwie coś takiego jak powszechne kryterium poprawności językowej. To taki stwór, który powoduje, że to, co jest nowe, a staje się często używane, może wejść na stałe do danego języka i może być uznane za poprawne. Nie jest to słownikowa definicja tego zjawiska, ale sens jest mniej więcej taki. Ile razy słucham dyskusji na temat legalizacji miękkich narkotyków w Polsce, tyle razy przypomina mi się to "powszechne kryterium poprawności"

Marihuana nie jest szkodliwa?

DEON.PL POLECA

Ile razy to słyszałem od znajomych na studiach. "Alkohol jest bardziej szkodliwy. Jak sobie zapalę, to chce mi się wszystkich przytulać, chcę dzielić się radością i uśmiechem. Marihuana nie uzależnia fizycznie jak alkohol i papierosy. Jeśli alkohol nie jest zakazany, to czemu trawka jest?"

Dyskusje na temat legalizacji w Polsce miękkich narkotyków na własny użytek, przypominają karykaturę jakiejkolwiek debaty społecznej. Emocje zawsze biorą górę, a jak jeszcze dorzuci się do tego religię i światopogląd, to kłótnia murowana.

Jako Polacy chyba nie dorośliśmy do debaty na ten temat. Zawsze uważałem, że jeśli ktoś jest ekspertem w jakiejś dziedzinie, to można uznać go za osobę, która na dany temat ma najwięcej do powiedzenia. Jeśli ja nie jaram, to mogę o jaraniu powiedzieć tyle co projektant ubrań o wymianie spłuczki w klozecie. Za to przysłuchanie się temu co mówią, ci którzy jarają lub jarali latami uznaje za dawkę wartościowych opinii.

Z wielką uwagą przysłuchiwałem się zawsze mojemu koledze, który, paląc dla przyjemności od czasu do czasu, doszedł do momentu, w którym sam stwierdził, że "jak nie zajara to mu będzie źle". Otwarcie mówił o tym, że ma coraz większe problemy z zapamiętywaniem (nauką). Kilka razy obiecywał sobie, że więcej nie zapali. Wytrzymywał maksymalnie tydzień. No ale przecież marihuana nie uzależnia fizycznie. Przecież trawka jest nieszkodliwa. Przecież to nic złego sobie zajarać.

Czy naprawdę trzeba każdego, kto zaczyna palić gandzię, zaprowadzić do MONAR-u, by porozmawiali z tymi, którzy od trawki zaczynali. Czy alkoholik zaczynał od 80% bimbru, denaturatu czy wina marki Byk? Wątpię.

Ks. Piotr Pawlukiewicz powiedział kiedyś mądrą rzecz. Zapytał, co można zrobić, by wszystkich ludzi zatrzymać w Warszawie? Co zrobić, by nie mogli wyjechać z miasta? Nie trzeba wcale wielkich strategicznych akcji, planów ani angażowania dużej rzeszy ludzi. Wystarczy zrobić jedną rzecz - wszystkie światła w mieście zmienić na zielone. Niech przez cały czas pali się zielone światło. Jaki będzie tego wynik? Komunikacyjna masakra. Takie to proste. Czy można to odnieść do sytuacji z miękkimi narkotykami? Ktoś powie, że jak ktoś będzie chciał wejść w coś mocniejszego niż trawka, to jest sam sobie winien. Pewnie i będzie sam sobie winien, ale czy prawne uchylanie mu furtki do tego, by miał szansę wpaść w sidła nałogu jest czymś dobrym?

Zachęcam do obejrzenia wizyty Darka Malejonka w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii przy ul. Ratajskiej w Łodzi. Ma dość dużo do powiedzenia na temat narkotyków. Tych miękkich i tych twardych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Po trawce
Komentarze (9)
I
i.
11 czerwca 2013, 21:47
Uzależnienie jest chorobą. Jeszcze nie podjęłam decyzji od czego wolałabym się uzależnić, ale nie podjęłam też decyzji jaki rodzaj nowotworu chciałabym mieć. Marihuana uzależnia przede wszystkim psychicznie, co nie znaczy, że fizyczna strona pozostaje obojętna. Osobiście znam osoby z podwójną diagnozą (uzależnienie i choroba psychiczna), które walczą każdego dnia o "normalność". To od nich dowiedziałam się, że nie ma podziału na miękkie i twarde narkotyki.Wszystkie uzależniają. Uczyłam się terapii w MONARZE (nigdy nie paliłam nawet papierosów) i uważam, że to właściwe miejsce do tego typu rozmów.
M
margo
11 czerwca 2013, 18:11
Rzeczywiscie, może powinniśmy mieć dotęp do narkotyków tak jak do alkoholu skoro odbierają rozum to warto spróbować. Podzielimy się na tych co mają nalogi i natych co nie wiedzą jak im pomóc i resztę, którzy będą podejmowali decyzję co jeszcze można zabrać człowiekowi skoro jużnie myśli...
A
ames
11 czerwca 2013, 11:50
Generalnie zapytam w drugą stronę, skoro w tą co pytasz Cie drażni: Dlaczego alkohol i papierosy są legalne skoro marihuana nie jest? Rozmowa na temat, co jest bardziej uzależniające czy szkodliwe prowadzi donikąd, ale na to pytanie nikt jakoś nie daje jasnej odpowiedzi. Nie chcę przytaczać liczb zgonów z powodu alkoholu i papierosów w porównaniu do marihuany, bo każdy to może łatwo znaleźć w internecie (jak ktoś myśli, że są zbliżone, to polecam poszukać). Ale kwestia jest dosyć prosta...DLACZEGO jest legalnym coś, co oficjalnie zabija i uzależnia miliony rocznie na całym świecie? DLACZEGO równie zaciekle nie dąży się do delegalizacji alkoholu, co broni przed legalizacją marihuany? Nie zastanawia to nikogo? Odniosę się do Twojego porównania księdza Pawlukiewicza (które mi się bardzo spodobało), odnośnie blokady miasta z powodu samych zielonych świateł. Zgadzam się, ale jak wygląda teraz sytuacja? Na "ulicy" Alkoholowej wszyscy mają ZAWSZE zielone, zasuwają 130 km/h, inni jadą pod prąd, dzieci w wieku 10 lat biegają z piwkiem. Czasem jakiś policjant wyskoczy zza krzaka, da jakiś mandat, komuś zabierze prawojazdy (ten potem i tak jeździ bez), ale generalnie wszyscy to widzą i akceptują. Tymczasem na "ulicy" Marihuana, jest ZAWSZE czerwone, obstawa policji, politycy przeprowadzają szumne akcje i zapowiadają walkę z tamtejszymi kierowcami. Więc ludzie z tej ulicy, żeby się przedostać przez światła kombinują, zapuszczają się w ciemne zaułki, biegają kanałami, gdzieś po dachach skaczą, a w końcu i tak omijają to czerwone światło. Według Ciebie taka sytuacja jest normalna? Widzę więc dwa rozwiązania: albo wszędzie świeci się czerwone i jest zakaz ruchu (wtedy to by się dopiero zaczęło kombinatorstwo), albo jak to ma miejsce aktualnie w cywilizowanych miastach zajmujemy się jak najlepszą regulacją ruchu, zabezpieczeniem kamerami, OGRANICZENIAMI na drodze, wyłapywaniem ludzi nie uprawnionych "do jazdy". Nie trudno wyciągnąć logiczne wnioski na temat rozwiązania...
K
Kris
11 czerwca 2013, 11:23
Krytykujesz "Nie znam się ale się wypowiem" kilka linijek poniżej wyrażając swoją opinię na podstawie zeznań kolegi.  Fachowo. ... Ja sie nie znam na budowie bomb jadrowych ale na podstawie zeznan swiadkow hiroszymy wypowiem sie ze to jednak nie jest dobra droga. Zaznaczam ze bomb budowac nie umiem i w zyciu zadnej na oczy nie widzialem ;)
GS
Gośc Specjalny
11 czerwca 2013, 11:20
Najwazniejsze !!! Zakazy nic nie pomagają.Wręcz przeciwnie- wg mnie kuszą jak jabłko Adama :)  Karanie jest kosztowne i kompletnie nieskuteczne.  Skuteczna jest więz dziecka z rodzicem i nauka z tego płynaca> ZAtem- trawa powinna byc w imię wolnosci dostepna ( wolnosc wyboru jest Bozym darem ), tak jak dostepne sa noze do krojenia chleba. Tym nozem potencjalnie mozna zabic drugiego człowieka, ale jak dziecko dobrze wychowane, to tego nie uczyni.  Rownie dobrze zakazac trzeba grzybków, bielunia , peyotla i wielu innych roslin halucynogennych?  Nie da sie.  Ps- ja nie uzywam niczego , ale nie dlatego , ze ktos mi zakazał :) Nie zwalajcie 
E
Ewa
11 czerwca 2013, 07:58
Krytykujesz "Nie znam się ale się wypowiem" kilka linijek poniżej wyrażając swoją opinię na podstawie zeznań kolegi.  Fachowo.
F
Franek
11 czerwca 2013, 01:16
Na początek trochę narzekania: Trochę sam sobie wytrącasz argumenty, porównując sytuację sięgania po coraz cięższe narkotyki do alkoholizmu. Pisząc "Czy alkoholik zaczynał od 80% bimbru, denaturatu czy wina marki Byk? Wątpię" sugerujesz, że alkoholicy zaczynali od normalnych dawek "normalnego" alkoholu - tymczasem większość sporadycznie pijących osób nie popada w alkoholizm, zatem analogia z trawą sugeruje, że podobnie palacze gandży rzadko przechodzą do cięższych narkotyków. Przyczepię się jeszcze, że o alkoholizmie piszesz bardzo stereotypowo - trzeba jasno mówić, zwłaszcza w takim kraju jak Polska, że alkoholik nie musi pić denaturatu ani jaboli i mieszkać pod mostem. Alkoholikiem może być dyrektor szkoły, który pije co wieczór whiskacza i może nim być emeryt, który raz na miesiąc pije przez 3 dni na umór, i może nim być student, który bez wódki nie umie przeżyć normalnie żadnej emocji, i może nim być robotnik, który pije tylko browary (za to po kilka-kilkanaście). To nie ma nic wspólnego z jakością alkoholu, ani nie musi mieć nic wspólnego z częstotliwością. Wg mnie głównym problemem w Polsce są nie jointy, a alkoholizm właśnie. No i ogólnie to dobrze, że piszesz o tym, że marihuana uzależnia, fizycznie i psychicznie. Łatwiej się od niej uzależnić niż od alkoholu, i może nie powoduje padaczki alkoholowej, ale też bardzo szybko i na długo odkłada się w otoczce mielinowej - alkohol wietrzeje po kilkunastu godzinach, zaś z THC we łbie chodzi się pół roku. Permanentna nietrzeźwość nie jest dobrym sposobem na życie.
O
ovczar
11 czerwca 2013, 00:08
A nawet jezeli na trawce poprzestanie (jak się często zdarza) to czy to nie ma szkodliwych skutków?Jak wyglądają ludzie,którzy palą często tylko trawkę? Rośłinki...nawet jeżeli samą trawkę ktoś pali, to z mózgu woda się zrobi szybko...
J
Justyna
11 czerwca 2013, 00:00
"Czy naprawdę trzeba każdego, kto zaczyna palić gandzię, zaprowadzić do MONAR-u, by porozmawiali z tymi, którzy od trawki zaczynali. Czy alkoholik zaczynał od 80% bimbru, denaturatu czy wina marki Byk? Wątpię". To jest argument, który zrównuje alkohol i marihuanę i prowadzi do konstatacji, że albo obie substancje muszą być zakazane, albo obie dostępne.