Po trawce
"Alkohol jest bardziej szkodliwy. Jak sobie zapalę, to chce mi się wszystkich przytulać, chcę dzielić się radością i uśmiechem. Marihuana nie uzależnia fizycznie jak alkohol i papierosy. Jeśli alkohol nie jest zakazany, to czemu trawka jest?"
Istnieje w językoznawstwie coś takiego jak powszechne kryterium poprawności językowej. To taki stwór, który powoduje, że to, co jest nowe, a staje się często używane, może wejść na stałe do danego języka i może być uznane za poprawne. Nie jest to słownikowa definicja tego zjawiska, ale sens jest mniej więcej taki. Ile razy słucham dyskusji na temat legalizacji miękkich narkotyków w Polsce, tyle razy przypomina mi się to "powszechne kryterium poprawności"
Marihuana nie jest szkodliwa?
Ile razy to słyszałem od znajomych na studiach. "Alkohol jest bardziej szkodliwy. Jak sobie zapalę, to chce mi się wszystkich przytulać, chcę dzielić się radością i uśmiechem. Marihuana nie uzależnia fizycznie jak alkohol i papierosy. Jeśli alkohol nie jest zakazany, to czemu trawka jest?"
Dyskusje na temat legalizacji w Polsce miękkich narkotyków na własny użytek, przypominają karykaturę jakiejkolwiek debaty społecznej. Emocje zawsze biorą górę, a jak jeszcze dorzuci się do tego religię i światopogląd, to kłótnia murowana.
Jako Polacy chyba nie dorośliśmy do debaty na ten temat. Zawsze uważałem, że jeśli ktoś jest ekspertem w jakiejś dziedzinie, to można uznać go za osobę, która na dany temat ma najwięcej do powiedzenia. Jeśli ja nie jaram, to mogę o jaraniu powiedzieć tyle co projektant ubrań o wymianie spłuczki w klozecie. Za to przysłuchanie się temu co mówią, ci którzy jarają lub jarali latami uznaje za dawkę wartościowych opinii.
Z wielką uwagą przysłuchiwałem się zawsze mojemu koledze, który, paląc dla przyjemności od czasu do czasu, doszedł do momentu, w którym sam stwierdził, że "jak nie zajara to mu będzie źle". Otwarcie mówił o tym, że ma coraz większe problemy z zapamiętywaniem (nauką). Kilka razy obiecywał sobie, że więcej nie zapali. Wytrzymywał maksymalnie tydzień. No ale przecież marihuana nie uzależnia fizycznie. Przecież trawka jest nieszkodliwa. Przecież to nic złego sobie zajarać.
Czy naprawdę trzeba każdego, kto zaczyna palić gandzię, zaprowadzić do MONAR-u, by porozmawiali z tymi, którzy od trawki zaczynali. Czy alkoholik zaczynał od 80% bimbru, denaturatu czy wina marki Byk? Wątpię.
Ks. Piotr Pawlukiewicz powiedział kiedyś mądrą rzecz. Zapytał, co można zrobić, by wszystkich ludzi zatrzymać w Warszawie? Co zrobić, by nie mogli wyjechać z miasta? Nie trzeba wcale wielkich strategicznych akcji, planów ani angażowania dużej rzeszy ludzi. Wystarczy zrobić jedną rzecz - wszystkie światła w mieście zmienić na zielone. Niech przez cały czas pali się zielone światło. Jaki będzie tego wynik? Komunikacyjna masakra. Takie to proste. Czy można to odnieść do sytuacji z miękkimi narkotykami? Ktoś powie, że jak ktoś będzie chciał wejść w coś mocniejszego niż trawka, to jest sam sobie winien. Pewnie i będzie sam sobie winien, ale czy prawne uchylanie mu furtki do tego, by miał szansę wpaść w sidła nałogu jest czymś dobrym?
Zachęcam do obejrzenia wizyty Darka Malejonka w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii przy ul. Ratajskiej w Łodzi. Ma dość dużo do powiedzenia na temat narkotyków. Tych miękkich i tych twardych.
Skomentuj artykuł