Wychowanie do miłości uniwersalnej

Wychowanie do miłości uniwersalnej
magis10 / artykuł nadesłany

Bóg i Jego chwała to pierwszy i najwyższy cel w życiu, i działaniu duszpasterskim bł. Jerzego oraz przedmiot jego najgorętszej miłości - wykład na sympozjum poświęcone bł. Jerzemu Matulewiczowi na UKSW.

Po Bogu, drugą jego największą miłością i troską był Kościół święty i jego rozszerzanie w świecie. W Swoim dzienniku pisał: "Celem wszystkich naszych trosk, trudów i wysiłków powinien być Kościół, to Królestwo Boże na ziemi i wszystkie Jego potrzeby". Motywem takiej postawy dla każdego chrześcijanina, a szczególnie dla chrześcijańskiego wychowawcy, "jest życie Jezusa Chrystusa, który, zdaniem bł. Jerzego "do założenia Kościoła zmierzał nie inną drogą. jak właśnie drogą całkowitego zaparcia się, drogą pracy, trudów, ubóstwa, poniżenia, prześladowania i cierpienia". Ujmując syntetycznie istotę życia ludzi oddanych Bożej sprawie, bł. Jerzy zwracał przede wszystkim uwagę na pierwszoplanową rolę Kościoła w ich życiowej hierarchii wartości. Tej hierarchii nie mogą przesłonić ani dobra materialne. ani inne cele i dążenia osobiste, nawet najbardziej zaszczytne.

Duszpasterz i wychowawca chrześcijański w swej służbie Bogu i Kościołowi musi być nieugięty aż do natręctwa w docieraniu tam, gdzie istnieje największa apostolska potrzeba. Miłość, którą bł. Jerzy darzył Kościół katolicki. nakazywała mu jednocześnie kochać i szanować każdego człowieka. bez wyjątku. Ona ukształtowała w nim postawę pełną tolerancji i wyrozumiałości dla wszystkich. którzy inaczej myślą, czują i wierzą. Dążenie bł. Jerzego do zjednoczenia wszystkich ludzi, do zgody i wzajemnej życzliwości, to lekcja pokazowa. jak żyć w duchu ekumenizmu, w poszanowaniu drugiego człowieka, którego postawa i poglądy nie zgadzają się z naszymi. Jako wierny chrześcijanin głosił i stawał w obronie prawa do wolności sumienia, kultu i wychowania religijnego, a także prawa do zachowania własnej narodowości i języka. Jak dobry pasterz pragnął w równej mierze służyć wszystkim ludziom bez względu na ich przekonania i poglądy. Zdaniem ks. Kaczmarka, dla bpa Matulewicza motywem do budowania jedności i braterstwa wśród ludzi wszystkich języków i narodów, było przyjęcie prawdy o Bogu Jedynym i Najwyższym. Wobec nieuniknionego prawa do różnic między ludźmi biskup zawsze zalecał szacunek dla człowieka. Przestrzegał przed postawą, która mogłaby przeciwnika poniżyć, ośmieszyć, zranić, urazić. Taką postawę wobec ludzi odmiennych poglądów ks. Piotr Poręba nazywa tolerancją religijną. Wychowując do niej, należy wyrobić w wychowanku taką postawę umysłu i woli, by umiał on zrozumieć ludzi posiadających odmienne przekonania religijne i odnosić się do nich z życzliwością . Bł. Jerzy w każdym człowieku widział już obecnego lub przyszłego członka Kościoła Chrystusowego. O wiele trudniejszą, bardziej złożoną, była sprawa różnych antagonizmów narodowościowych, ale i wobec nich zajmował on postawę jednoznaczną, która zawsze zmierzała do pojednania.

Wychowawca chrześcijański wobec ludzi innych wyznań

DEON.PL POLECA

Fakt, że diecezję wileńską zamieszkiwała ludność zróżnicowana nie tylko pod względem narodowościowym, ale także wyznaniowym, skłonił bpa Matulewicza do podjęcia odpowiednich działań i formułowania wskazań dla kadr duszpasterskich, które byłyby pomocą do budowania jedności między chrześcijanami, dla których z woli Bożej miał być ojcem i wychowawcą. Bł. Jerzy bardzo boleśnie przeżywał rozdarcie między Cerkwią prawosławną, a Kościołem katolickim i jeszcze jako student w Petersburgu żywo interesował się możliwością pozyskania prawosławnych dla katolicyzmu. Doktrynie prawosławnej poświęcił swoją pracę doktorską, a jako animator apologetycznych czwartków zapoznawał inteli-gencję petersburską z doktryną katolicką. Bp Matulewicz utrzymywał z prawosławnymi bardzo zażyłe stosunki. W ciągu kilku lat przyjął do Kościoła katolickiego ponad siedem tysięcy wiernych tego wyznania. Prowadząc akcje charytatywne i opiekuńcze również nie kierował się różnicami wyznaniowymi - liczył się tu tylko człowiek.

Miał on oryginalny pogląd na temat sposobu przywracania jedności z prawosławnymi, który odbiegał od powszechnie przyjętej nauki czasów jemu współczesnych. Natomiast w dobie epoki posoborowej jego poglądy ocenia się jako przecieranie szlaków do współczesnego ekumenizmu. Swoje poglądy wyraził m.in. w liście do nuncjusza Laurenzo Lauri. "Co dotyczy wyrzeczenia się błędów i wyznania wiary tych, którzy nawracają się ze schizmy, uważam, że tego nie należy żądać. Bowiem lud prawosławny u nas jest zupełnie nieobeznany ze sprawami religijnymi i sądzi, że pomiędzy swoim Kościołem, a Kościołem katolickim różnica nie polega na dogmatach, lecz na języku oraz na obrzędach i ceremoniach, a także dostrzega ją w hierarchii /.../. Także nie byłoby wskazane mówić o nawróceniu lub o przejściu na prawdziwą wiarę, ponieważ schizmatycy uważają, że  mają prawdziwą wiarę /.../.

Uważam, że raczej należy mówić o dopełnieniu ich wiary do tego stanu, w jakim znajdowała się przed ich oddzieleniem" . Był więc przeciwny wszelkim sposo-bom naginania "innowierców" do wiary katolickiej, a nawet zmuszania do jej przyjęcia. W pojęciu bł. Jerzego ekumenizm to umiejętność poszanowania przekonań oraz uświadamianie, pouczanie o doktrynie katolickiej, a przez to przygotowywanie do świadomej decyzji i wyboru. W tym celu zalecał organizowanie zebrań, które służyć będą wzajemnemu porozumieniu i wymianie poglądów . Zachęcając do takich spotkań, jednocześnie uczył jak je prowadzić, by nie stały się one źródłem nieporozumień i jesz-cze bardziej nie popsuły sprawy. Oto niektóre wskazania bpa Matulewicza dla wszystkich, którzy z racji przynależności do Kościoła Chrystusowego przyjęli na siebie obowiązek obrony wiary katolickiej, dążąc jednocześnie do jedności z wszystkimi odłączonymi braćmi. "Jeżeli by się okazało, że nie można publicznie bronić swoich poglądów katolickich, to aby nie rozbudzć6 złych namiętności i nie popsuć jeszcze bardziej sprawy, lepiej zamilczeć i prosić w duchu Boga, by raczył sam wszystko naprawić /.../. Powinniśmy się trzymać własnego zdania, lecz dla ludzi odmiennych poglądów mamy okazywać praw-dziwą miłość.

Jedynie własnym, głębokim przekonaniem, silną wiarą, miłością i gorącym sercem pociągniemy innych do Boga i do prawdy, a nie kłótnią, napaściami, obelgami i zniewagami" . Zachęcając do tolerancji i szacunku wobec schizmatyków, jednocześnie zapalał współbraci i wszystkich kapłanów do odważnej obrony wiary katolickiej. Uważał, że żadna napaść przeciwników na wiarę i Kościół katolicki oraz żadne rzucone oszczerstwo czy kłamstwo nie może pozostać bez odpowiedzi. Trzeba odważnie wykazać błąd i fałsz. Przestrzegał jednak, by celem tego typu starć nie była chęć poniżenia przeciwnika. Celem ma być ukazanie pełnej prawdy, aby inaczej myślący poznawszy ją, sami się oświecili, opamiętali i wrócili do Boga. Nawoływał też do troski o ich zbawienie oraz do obrony ich przed poniżeniem i ośmieszeniem. Tym zaś, którzy uważali, że jedyną drogą do nawrócenia prawosławnych będzie pobłażanie ich błędom, zwracał uwagę z właściwą sobie stanowczością: "Nie sądźmy, że ustępując błędom i pobłażając im /.../ pociągniemy kogokolwiek do katolicyzmu. Przeciwnie, tylko podając ludziom nieskażoną prawdę, głosząc naszą świętą wiarę katolicką /.../ zdołamy pociągnąć błądzących do Kościoła.

Ważna to rzecz umieć dobrze walczyć o prawdę. Trzeba umieć tak bronił prawdy, żeby nawet jej przeciwnicy wyszli przekonani, że broniący pełen jest dla nich miłości i szacunku. Należy się strzec, aby nie powiedzieć czegoś takiego, co mogłoby przeciwnika zranić, urazić, dotknąć boleśnie jego serce, gdyż wówczas zniechęciłby się do Kościoła. Nawet zbijając błędy trzeba się wystrzegać wyrażania pogardliwego, sarkastycznego, ironicznego. Najlepiej wyłożyć i okazać w całej czystości naukę katolicką, a stąd samo przez się wyniknie, że nauka przeciwna jest nieprawdziwa. Zawsze mi się wydaje, że praca pozytywna jest lepsza od negatywnej" . Bł. Jerzy uważał, że budowanie jedności wśród chrześcijan należy rozpocząć od pielęgnowania jedności między katolikami. Szczególne wymagania w tym względzie stawiał odnowionemu przez siebie Zgromadzeniu Marianów, które skupiało braci z różnych narodowości. Sądził, że powodem rozłamów i niesnasek na tle wyznaniowym są niedociągnięcia w życiu samych katolików, na tle braku jedności między nimi i tarć narodowościowych. Dlatego też zwracał się do swych współbraci oraz do wszystkich odpowiedzialnych za Kościół święty z gorącym apelem: "Pomiędzy sobą powinniśmy żyć w jak największej jedności, złączeni węzłem miłości braterskiej, gotowi jeden za wszystkich, a wszyscy za jednego położyć głowę". Biskup uważał też, że dzieło odnowy w Chrystusie wszystkich chrześcijan oraz budowanie jedności wśród nich należy rozpocząć od osobistej przemiany życia w prawdziwym duchu Ewangelii.

Wszystkie wyżej wymienione przejawy ekumenicznej postawy bł. Jerzego oraz jego poglądy były realizacją programu, jaki sobie sam wytyczył w dniu przyjęcia sakry biskupiej w diecezji wileńskiej. Mając świadomość różnic wyznaniowych i narodowościowych wśród diecezjan, do których z woli Bożej został posłany w dniu ingresu, małych dzieci, by one nauczyły się Boga, by nauczyły się modlitwy, posłuszeństwa i porządku. Będę pilnował ich czystości, będę strzegł od grzechów i zgorszeń. Będę przyjacielem dla ubogich i nieszczęśliwych. Będę pocieszał biednych, będę zachęcał bogatych, aby dzielili się z nimi. Nie odepchnę od siebie żadnego. Ze wszystkimi żyjąc w zgodzie, będę się starał, aby panowała miłość, aby nie było sporów, nienawiści i krzywd. Chcę być miłosiernym dla złych, podporą dla słabych ucieczką dla dobrych". Jest to postawa człowieka, który przyoblekł się w Chrystusa i na drogę Jego naśladowania zaprasza wszystkich, którzy chcą w duchu prawdziwie chrześcijańskim, katolickim, wychować współczesnego człowieka, kształtując w nim postawę tolerancji, życzliwej miłości i braterstwa wobec wszystkich ludzi, jednocześnie strzegąc i pielęgnując w sobie wartości wiary katolickiej.

Wychowawca chrześcijański wobec różnic narodowościowych

Doświadczenia lat seminaryjnych posłużyły bł. Jerzemu w nowej dla niego sytuacji, gdy został powołany do godności biskupiej w diecezji, której teren był narodowościowo mieszany". Do swych zwaśnionych diecezjan przemawiał w dniu swego ingresu: "Na wzór Chrystusa będę się starał objąć wszystkich, być wszystkim dla wszystkich. Gotów jestem ponieść śmierć za prawdę. Pragnę być dla was ojcem i pasterzem, naśladowcą Chrystusa. Polem mojej pracy jest Królestwo Chrystusowe, Kościół wojujący. Moją partią jest Chrystus" . W słowach tych zawarł cały program biskupiego działania. W nich też mieszczą się jego poglądy na temat stosunku osób duchownych do różnic politycznych, językowych i narodowościowych. W świetle tych poglądów każdy duszpasterz czy katecheta ma być przede wszystkim naśladowcą Chrystusa, sługą Kościoła i jego patriotą, co znajduje odzwierciedlenie w głosach współczesnych katechetów, mówiących, że "katecheta po prostu musi być i czuć się człowiekiem Kościoła". Ks. Boniecki tak pisze na temat bł. Jerzego: "Nie znoszący konfliktów, człowiek pozytywnych działań /.../. Chciał, aby w jego diecezji Białorusini mogli się modlić po biało-rusku, Litwini po litewsku. Nie godził się na pomoc udzielaną dotkniętej wojną ludności, kiedy pomoc ta dyskryminowała Żydów. Wcześniej, jako młody kapłan nie lękał się oskarżeń o modernizm i sympatie prorewolucyjne, gdy w grę wchodziły prawa i dobro człowieka".

Otwierając schronisko dla osieroconych dzieci nie stawiał granic narodowościowych, dla każdego, bez względu na pochodzenie, drzwi sierocińca były otwarte. Ks. Aleksander Kakowski, rektor Akademii Duchownej w Petersburgu tak powiedział w swym przemówieniu na Bielanach w 1934 roku, znałem "jego duszę, poczciwy charakter, bezwzględne panowanie nad sobą i swoimi namiętnościami" . Nie zawiódł się w swoich oczekiwaniach. W pamiętniku zanotował: "Za mojego rektorstwa udało mi się stłumić w Akademii walki narodowościowe i wprowadzić harmonijne współżycie studentów i profesorów dzięki temu, że powołałem na urząd wice rektora Litwina, ks. Matulewicza /.../".

Uczestnicząc w akcji upaństwowienia szkół w Białymstoku, zanotował w swoim Dzienniku: "Puszczono pogłoskę, że jestem wrogiem Polaków, teraz zaś poznali, że jestem im życzliwy. Z Polakami staram się być Polakiem, z Żydami Żydem, z poganami - poganinem. Stałem się wszystkim dla wszystkich" . Źródłem takiej postawy i siłą, która pozwalała bł. Jerzemu zapomnieć o sobie na rzecz drugich, była miłość. Nie mógł zrozumieć, jak można pomieścić w sercu miłość do Boga. i niechęć do kogokolwiek. Miłość Boga utożsamiał z miłością do człowieka . Świadomość braku tej miłości między ludźmi w jego diecezji, świadomość rozbicia wyznaniowego i narodowościowego skłoniła go do skargi w liście do ks. Warszawskiego: "Boli mnie i smuci, gdy widzę tyle nienawiści śród ludzi. Ja tak kocham wszystkich ludzi bez różnicy". W swych apelach i naukach o konieczności pojednania i zgody między narodowościami powoływał się na św. Kazimierza, królewicza. W rocznicę jego kanonizacji, przedstawiając go jako patrona zgody, pokoju i miłości, wołał: "Św. Kazimierz /.../ jednakowo kochającym sercem ogarniał /.../ Polskę i Litwę. I dziś błagać go mamy, by wstawiennictwem swoim usunął spośród nas usterki narodowościowe i społeczne, by miłość Chrystusowa i zgoda w sercach braterskich zakwitły, by w kraju naszym pokój prawdziwy panował".

Był wiernym naśladowcą św. Kazimierza w swoich stosunkach z ludźmi każdej na-rodowości, jednakową miłością ogarniając wszystkich. "O tym, że był Litwinem - pisze w swoich wspomnieniach J. Hennelowa - dowiedziałam się wiele lat po jego śmierci. Dla nas, tak jak dla wielu innych, był on swój. Bo on właśnie umiał stawać ponad po-działami". Źródłem największych trudności i przykrości było dla bpa Matulewicza obsadzanie stanowisk kościelnych oraz sprawa języka używanego w Kościele. Sprawa była o tyle trudna, że księża mieszali się w sprawy polityczne, narzucali parafianom własny język itp. Biskup był przeciwny zajmowaniu się księży polityką. Według niego polityka nie jest polem działania dla kapłana. Kapłan wtedy będzie największym patriotą i najwięcej zrobi dla Kościoła, gdy będzie dobrym i świętym kapłanem. Wtedy bowiem - zdaniem biskupa - pracuje nad umocnieniem postaw bytu każdego narodu. Napominał również, by kapłani i prawdziwi chrześcijanie o żadnym narodzie nie wyrażali się obelżywie. Gdy był pytany o sprawy religijne, czy narodowościowe, "nigdy  nikogo nie oskarżał. Nawet naglony ciekawością rozmówcy opowiadał tylko fakty". Swoje poglądy oraz umiłowanie każdego człowieka, bez względu na jego narodowość, bp Matulewicz chciał wszczepić odnowionemu i zakładanym przez siebie zgromadzeniom zakonnym, którym pragnął powierzyć sprawę wychowania w duchu praw-dziwie chrześcijańskim dzieci i młodzieży. Wiele tu wymagał od Zgromadzenia Marianów, które, podobnie jak diecezja wileńska, składało się z członków różnej narodowości. Aby mogło ono spełnić swoje zadanie w Kościele, żądał od współbraci, aby wznosili się ponad spory i uprzedzenia narodowościowe, ponad wszelkie podziały i różnice. Sam biskup wszystkich traktował jednakowo. Bronił zarówno księży Białorusinów i Litwinów w Polsce, jak i księży Polaków na Litwie. Podobną postawę zajmował w sprawie języka. Uważał, że zadaniem Kościoła nie jest uczyć języków, ale w zrozumiałym dla ludzi języku uczyć tego, co jest potrzebne do zbawienia. "Miej serce kapłana-apostoła - pisał do jednego z kleryków i dostawszy się na parafię z wielką gorliwością służ ludziom, przystosowuj się do nich, a nie zmuszaj, by oni według twoich zachcianek uczyli się obcego im języka. Jezus posłał nas uczyć prawd wiary, głosić Ewangelię, a nie uczyć języków".

Apostoł, kapłan, wychowawca chrześcijański nie może stracić sprzed oczu celu, do którego dąży i zadania, do jakiego został przez Boga powołany, wtedy bowiem ugrzęźnie w sprawach politycznych rozgrywek i nie będzie głosicielem Ewangelii, nie będzie siłą pociągającą do Boga i Kościoła, a jego życie stanie się jak sól zwietrzała i lampa ukryta pod korcem. Bł. Jerzy wiedział o tym i dlatego całym swym życiem i nauką starał się wychowywać tych, którzy mają głosić Chrystusa i wszystkich do Niego pociągać w duchu braterskiej miłości i jedności, w duchu prawdziwie chrześcijańskim.

Postawa wychowawcy chrześcijańskiego wobec niewierzących

Bł. Jerzy, wiedząc, że duszpasterze i katecheci chętniej pracują między ludźmi po-bożnymi, niechętnie zaś zbliżają się do przeciwników Kościoła, kieruje do nich swoją zachętę, popartą zresztą własnym przykładem: "powinniśmy i między nich wnieść naukę Chrystusową i dążyć do zbawienia ich dusz /.../. Niech nasza gorliwość zwraca się zawsze w tę stronę, gdzie ludzie jeszcze nie znają Chrystusa, albo znają Go niewystarczająco, a szczególnie, gdzie walczą przeciw Chrystusowi". Powyższym programem działalności, wytyczonym braciom mariańskim, bp Matulewicz jakby wyprzedza myśl Soboru Watykańskiego II o misyjnej działalności Kościoła, o której czytamy w dokumentach soborowych: "Kościół posłany przez Chrystusa, aby ukazać miłość Bożą i zaszczepiać ją wszystkim ludziom i narodom, jest świadom tego, że ma jeszcze do spełnienia wielkie dzieło misyjne. Albowiem dwa miliardy ludzi /.../ nie słyszało wcale, albo prawie wcale, radosnej nowiny ewangelicznej. Jedni z nich wy-znają którąś z wielkich religii, dla innych zaś obca jest znajomość Boga, jeszcze inni wy-raźnie przeczą Jego istnieniu, a nawet niekiedy zwalczają prawdę o istnieniu Boga /.../ . Oczywiście podjęcie tej trudnej cząstki posłannictwa Kościoła wymaga od wychowawcy szczególnego daru, a nade wszystko zrezygnowania z jakiegoś minimum wygody, uporządkowanego, zaplanowanego życia. Bł. Jerzy, wiedząc o tym, proponuje współczesnemu wychowawcy chrześcijańskiemu walkę z własną naturą, jak również walkę ze złem rozpanoszonym w całym Świecie. Uważa on, że kapłan czy katecheta nie może zadowolić się przeprowadzeniem spotkań i wygłaszaniem kazań w swoim miejscu pracy, w "godzinach" wyznaczonych obowiązkiem wynikającym z umowy. Nie może zadowolić się tymi, którzy przychodzą i garną się do Chrystusowej nauki. Każdy wychowawca chrześcijański powinien "iść tam, gdzie największa potrzeba, gdzie największe bezbożnictwo, zepsucie, obojętność w wierze".

Chce, aby wychowawca starał się dotrzeć wszędzie. gdzie tylko można zdoby6 coś dla Chrystusa i Jego Kościoła. Nie powinien on także zrażać się niepowodzeniem, czy nie przyjęciem głoszonej przez niego nauki. "Jeżeli nas wyrzucą przez jedne drzwi, wróćmy przez drugie, choćby nawet przez tylne /.../. Jeżeli nas wyrzucą przez jedno okno, wchodźmy z powrotem przez drugie, aby tylko wszędzie wnosić ducha Chrystusowego i pozyskiwać wszystko dla Chrystusa i Jego Kościoła"' . Wychowawca więc nie może być istotą bezduszną, wygodną i pasywną, ale ma być nacechowany entuzjazmem, gotowością do działania i walki o Bożą sprawę.

Zestawiając kolejno wyżej omówione cechy charakteryzujące osobę wychowawcy chrześcijańskiego w ujęciu bł. Jerzego, na pierwszym miejscu należy umieścić doskonałość osobistą wychowawcy, od której zależy powodzenie jego wychowawczych wysiłków. Dążąc do tej doskonałości ma on naśladować Jezusa Chrystusa i Jemu zawierzać swe apostolskie działania. Wychowawca chrześcijański ma być człowiekiem żywej wiary i żarliwej modlitwy. W dążeniu do zamierzonego celu nie powinien zrażać się żadnymi trudnościami i przeciwnościami, ale ma być gotowy do podjęcia wszelkich ofiar i poświęceń, jeżeli będzie taka potrzeba.

Wychowawca chrześcijański powinien dobrze znać środowisko, w którym pracuje, powinien znać ludzi i uwarunkowania ich życia. Jest on otwarty dla wszystkich i wychodzi do niewierzących aby i ich pociągnąć do Chrystusa. Nie powinien ulegać zniechęceniu i pokusom smutku ale świadectwem radosnej służby Bogu i pogodą ducha ma on pociągać wszystkich do świadomego, ochotnego i konsekwentnego kroczenia za Chrystusem. Wszystkie cechy, proponowane przez bł. Jerzego jako szczególnie charakteryzujące postawę wychowawcy, tchną jakby duchem współczesnej nauki Kościoła, dotyczącej dzieła wychowania współczesnego człowieka do pełni chrześcijaństwa, w odpowiedzialności za Kościół oraz w tolerancji, miłości i szacunku dla każdego człowieka.

Wychowawca chrześcijański powinien "przesiąknąć" niejako nauką Kościoła na wzór bł. Jerzego Matulewicza stać się "wszystkim dla wszystkich" pociągając do Chrystusa jak najszersze kręgi ludzi. W swym apostolstwie ma kierować się chrześcijańskim uniwersalizmem, który w każdym człowieku, bez względu na jego narodowość, wyzna-nie, poglądy, czy nawet postawę życiową, widzi obraz Boga i dziecko Boże, któremu ma służyć jak samemu Chrystusowi. Kolejny wniosek, to konieczność wychowywania młodego pokolenia w takim duchu, aby ludzi innych wyznań i narodowości otaczało braterskim szacunkiem i miłością, dążąc do jedności, do położenia tamy szerzącej się nienawiści, która jest źródłem wszelkich niepokojów i wojen. Oczywiście należy przy tym pamiętać, że skuteczność tego wychowawczego oddziaływania zależy przede wszystkim od osobistego przykładu wychowawcy. Chrześcijański wychowawca powinien również przejąć się prawdą, że jego zadaniem jest nie tylko nauczanie zasad wiary i postaw życiowych, zgodnie z duchem Chrystusowym. Jego zadanie to również wciąganie w dzieło wychowawcze jak najszerszych kręgów katolików świeckich. to oddziaływanie na rodziny poprzez rodziny na młodzież, poprzez ich rówieśników, zorganizowanych w zespołach parafialnych, na wszystkich ludzi pracy poprzez gorliwych apostołów wywodzących się z tego środowiska.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wychowanie do miłości uniwersalnej
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.