Wypłata od Pana Boga
Ze strony niektórych ludzi słyszymy zarzut, że chrześcijanie nie są bezinteresowni, kiedy robią coś dobrego. Pan Jezus, zachęcając do takiego zachowania, mówił, że "Ojciec odda wam".
Czyli realizacja ewangelicznej zasady miłości bliźniego ma przynieść określone korzyści, co prawda nie w tym życiu, ale jednak. Jest więc z tym pewien problem. Widzę tutaj dwie sprawy. Po pierwsze, w czasach Jezusa być może ludziom trudniej było podejmować jakiś wysiłek bez świadomości, że się to jakoś opłaci.
Zresztą i my też w znacznej mierze tacy bywamy. Do tego dochodzi jeszcze problem motywacji. Bóg motywuje nas, zachęca, wskazując, iż pozytywy naszego działania odczujemy sami. Jest także jeszcze druga rzecz. Mamy głęboko wdrukowaną w świadomość potrzebę sensu. Wszystko, co robimy, musi mieć sens, jakieś znaczenie, inaczej nic z działania nie wyjdzie.
I w taki właśnie sposób ja odbieram Chrystusową naukę o wiecznej szczęśliwości w Niebie. Angażujemy się w pomoc innym, poświęcamy się, rezygnujemy z wygód, ale i decydujemy się na cierpienie. Co nas do tego skłania? Czujemy, że to ma sens. Jezus tak czynił, więc powinniśmy Go naśladować -również i to, ale czy ktokolwiek potrafiłby konsekwentnie robić coś dla innych, gdyby miał przed sobą perspektywę wiecznej pustki?
Przecież to by znaczyło, że wszystko idzie na marne! Owszem, i niewierzący są zdolni do bezinteresownej pracy dla innych, lecz czy nie są tacy ludzie raczej wyjątkami potwierdzającymi regułę? Czynimy dobro, mając świadomość, że współtworzy ono PRZESTRZEŃ DOBRA, w której i my się kiedyś znajdziemy. Naszemu trudowi nadaje to SENS.
Skomentuj artykuł