Poruszający list wychowawczyni do uczniów. "Przepraszam, jeśli kiedykolwiek poczuliście, że nie okazałam Wam szacunku”
To dzięki Wam wychodziłam ze swojej strefy komfortu, bo stawialiście mnie w takich sytuacjach, w których z własnej woli nigdy bym się nie znalazła. A tym samym nigdy bym się nie dowiedziała, że sobie poradzę. Dzięki Wam wzrastałam, a moje kompetencje jako nauczyciela rosły. To dzięki Wam uczyłam się najwięcej… I mimo że czasami faktycznie łatwo nie było, to nie żałuję ani sekundy i energii, którą poświęcałam na budowanie relacji z Wami.
Cudaki moje kochane!
Piszę do Was, ponieważ nie potrafię mówić… To znaczy znam sama siebie na tyle, że wiem, iż mój introwertyzm i (nad)wrażliwość nie pozwoliłyby mi na wyrażenie tego w mowie (pewnie zaczęłabym płakać przy drugim zdaniu). Zatem piszę do Was, Dzieciaczki. Na początku chcę Was przeprosić.
PRZEPRASZAM…
– jeśli kiedykolwiek poczuliście, że nie okazałam Wam szacunku (chcę wierzyć, że takich sytuacji nie było, w każdym razie – nigdy nie miałam takiego zamiaru)
– za wszystkie błędy, które popełniłam jako początkujący nauczyciel, wychowawca
– że tak wielu rzeczy nie zdążyłam Wam przekazać i z Wami zrealizować
– za to, czego zabrakło i czego było za dużo
– za to, że nie zawsze spełniałam Wasze oczekiwania
– za to, że nie zawsze potrafiłam Wam pomóc
– za to, że nie zawsze potrafiłam nadążyć za Waszym tokiem myślenia
– za to, że nie znałam odpowiedzi na wszystkie Wasze pytania
– za to, że nie do końca rozumiałam Wasz młodzieńczy slang
– za swoje niedoskonałości i słabości
– za to, że może czasem wymagałam zbyt wiele
– za to, że może czasem wymagałam za mało
– za to, że może czasami byłam nadgorliwa i chciałam za bardzo…
Dalej, chcę Wam podziękować.
DZIĘKUJĘ…
– przede wszystkim i najmocniej – za to, że dzięki Wam jeszcze bardziej zbliżyłam się do Boga (a myślę, że poznaliście mnie już na tyle, że wiecie, jak ważną rzeczą jest to dla mnie)
– za to, że przez 14 tygodni miałam za kogo odmawiać koronkę…
– za to, że mnie szanujecie
– za to, że tak pozytywnie mnie zaskoczyliście wypełnianiem słoików w akcji „góra grosza”
– za piękne gazetki i dekorowanie klasy
– za Wasze zaangażowanie w życie klasy
– za reprezentowanie szkoły w różnych konkursach i zawodach
– za wspólne śpiewanie „Mazura” podczas apelu z okazji Dnia Niepodległości
– za wspólne zdjęcia klasowe
– za cudowne przygotowanie naszej sali i czas spędzony z Wami podczas wigilii klasowej
– za to, że mnie zaakceptowaliście i byliście wsparciem zwłaszcza w pierwszych (tak ważnych dla mnie) miesiącach pracy
– za to, że nauczyliście mnie, co to znaczy brać odpowiedzialność za drugiego człowieka
– za to, że daliście mi tak pozytywne informacje zwrotne w ankietach
– za to, że twierdziliście, że nie mam słabych stron (szaleńcy i niepoprawni optymiści z Was…)
– za to, że utwierdziliście mnie w przekonaniu, że warto się angażować, poświęcić czas i energię w budowanie relacji z drugim człowiekiem
– za to, że utwierdziliście mnie w przekonaniu, że warto wychodzić poza schematy i utarte ścieżki
– za to, że utwierdziliście mnie w przekonaniu, że warto wierzyć i ufać młodym ludziom
– za to, że mnie nie zawiedliście na żadnej z wycieczek czy innych szkolnych akcjach
– za Wasz przezabawny występ „Jadą, jadą chłopcy…”, który od początku do końca sami przygotowaliście
– za fantastyczny wspólny czas podczas klasowej wycieczki
– za wspólne śpiewanie piosenek i pieśni religijnych w autobusie (klasa do tańca i do różańca…)
– za noc filmową z horrorami w roli głównej
– za każde Wasze „dzień dobry”, „do widzenia”, „miłego dnia/weekendu”, „dziękuję”, „proszę”, „Pani Kasiu…”
– za to, że teraz już wiem, co znaczy „rak” i „zrobić komuś kebab”
– za to, że wytrwaliście moje „spamowanie” na naszej grupie klasowej na FB
– za to, że oddawaliście mi Wasz cenny czas na przerwach, gdy potrzebowałam z Wami coś omówić
– za wspólne 45 min co piątek – czekałam na nie cały tydzień!
– za Wasz uśmiech i radość (nawet nie wiecie, jak ogromnie się cieszyłam, widząc Wasze uśmiechnięte twarze)
– za Waszą wyrozumiałość i cierpliwość do mnie
– za Waszą otwartość na mnie i moje pomysły
– za Waszą odwagę i kreatywność
– za to, że i ja dzięki Wam stałam się bardziej odważna
– za to, że jesteście moją inspiracją i motywacją
– za to, że mogłam dla Was przebiec maraton
– za to, że mi kibicowaliście
– za cudowne 9 miesięcy, które z Wami spędziłam
– za to, że tak pięknie pokolorowaliście mój świat
– za to, że tak szalenie dużo mnie nauczyliście
– za to, że wnieśliście tak wiele wartości do mojego życia
– za wspólny projekt gimnazjalny
– za to, że tak wiele razy mogliśmy udowodnić sobie, że niemożliwe nie istnieje
– za to, że jesteście kolejnym powodem, za który codziennie mogę dziękować Bogu
– za to, że przez ten czas z Wami odczuwałam tyle wdzięczności, jak rzadko kiedy wcześniej
– po prostu za to, że jesteście
– i za to, jacy jesteście!!!
Bo jesteście genialni, cudowni, wspaniali!
I kiedy Wam o tym mówiłam czy pisałam, to nigdy nie było w tym jakiegokolwiek udawania czy chęci przypodobania się Wam. Ja NAPRAWDĘ tak uważam.
Uwielbiam tę Waszą różnorodność. Jako klasa doskonale się uzupełnialiście
I chcę Wam powiedzieć, że to nie jest tak, że zwracałam większą uwagę na Uczniów, którzy lubili pakować się w kłopoty lub brali udział w jakichś „szalonych akcjach”. Choć prawdą jest, że to właśnie dzięki tym Osobom szczególnie kształtował się mój charakter… To dzięki Wam wychodziłam ze swojej strefy komfortu, bo stawialiście mnie w takich sytuacjach, w których z własnej woli nigdy bym się nie znalazła. A tym samym nigdy bym się nie dowiedziała, że sobie poradzę. Dzięki Wam wzrastałam, a moje kompetencje jako nauczyciela rosły. To dzięki Wam uczyłam się najwięcej… Byliście moim rozwojem osobistym w czystej postaci. A ja uwielbiam się rozwijać.
Ale nie raz, nie dwa miałam kryzysy, w których zastanawiałam się, czy to, co robię, ma w ogóle jakiś sens. Zwłaszcza wtedy, gdy nie widziałam efektów swojej pracy. Gdy ktoś zawodził, mimo że Mu zaufałam. Gdy czułam, że to mi zależy bardziej niż Osobie, o którą „walczyłam”.
I wtedy w sposób szczególny pomagały mi Osoby w klasie, które z pozoru były „niewidoczne”. Te niby zapomniane. Choć żadne Dziecko nigdy nie było przeze mnie zapomniane. To, że do niektórych z Was nie musiałam podchodzić po kilka razy i pytać, czy coś zostanie zrobione, albo prosić, to nie dlatego, że poświęcałam Wam mniej uwagi. To dlatego, że miałam pewność, że w Waszym przypadku jedno Wasze słowo wystarczy. To Wy dodawaliście mi pewności siebie. Bo to właśnie Wy byliście tymi, którzy gdy miałam chwile zwątpienia, motywowali mnie, by jednak nadal się starać. (Wtedy powtarzałam sobie „Bądź silna, nigdy nie wiesz, kogo inspirujesz” :D) To Wy byliście moją siłą, a Wasza akceptacja nadawała sens temu, co robiłam. Tylko dzięki Waszemu wsparciu miałam odwagę, by „walczyć” o tych, o których czasem powalczyć trzeba było… To głównie dzięki Wam chciało mi się bardziej.
I jeśli, drogi Uczniu, zastanawiasz się, do której grupy należałeś, to odpowiem Ci, że prawdopodobnie raz byłeś w jednej, raz w drugiej. A każda Osoba z klasy pełniła szalenie ważną rolę.
Bo w ogóle jesteście dla mnie bardzo ważni…
Pamiętacie, jak kilka razy, gdy przygotowałam dla Was jakiś upominek, pytaliście mnie wtedy „Chciało się pani?”? Odpowiadałam, że nie ma znaczenia, czy mi się chciało, czy nie. Jeśli Wam się coś podoba, to wiem, że było warto. I jeśli mam być z Wami szczera (tak jak zawsze byłam), to powiem Wam, że przy robieniu jakiejś 8 czy 10 rzeczy już mi się nie chciało. Zastanawiałam się, po co, na co i dlaczego ja to robię, zwłaszcza że w początkowych zamierzeniach te rzeczy miały wyglądać dużo lepiej, niż mi to wychodziło… I to był czas, kiedy dziękowałam Bogu, że mam Was tylko 14… Co nie zmienia faktu, że w każdą rzecz, którą robiłam, wkładałam tyle samo serca i pracy.
Bo jest jeszcze jedna ukryta prawda – chciało mi się, bo… Was kocham. Ale o tym będzie na końcu. A mimo że już może i macie dość (wiem, że większość z Was nie lubi czytać), to ja wcale jeszcze nie kończę.
Bo widzicie, ja mam świadomość, że jestem jednym z wielu nauczycieli, którzy się pojawili i pojawią na Waszej edukacyjnej drodze. Chcę jednak, żebyście wiedzieli, że Wy dla mnie nigdy nie będziecie jednymi z wielu. Jesteście dla mnie kimś szczególnym i na zawsze macie kawałek miejsca w moim serduchu. I niezależnie od tego, jak nasze dalsze losy się potoczą, chcę, żebyście pamiętali to, o czym Wam już kiedyś pisałam – gdybyście kiedyś mieli trudniejszy czas, to wiedzcie, że gdzieś tam, w świecie, jest ktoś, kto wierzy w Was bardziej, niżby się mogło Wam wydawać…
Bo przez ten czas, kiedy z Wami byłam, chciałam Wam przede wszystkim pokazać, że jestem człowiekiem. Nie nauczycielem czy wychowawcą, który z racji posiadanej roli ma już przewagę nad Uczniem. Po prostu człowiekiem – takim samym jak Wy. Dlatego tak często ćwiczyłam z Wami na WF-ie. I też nie przebijałam piłki, nie trafiałam do bramki czy kosza. I też popełniałam błędy.
Dlatego razem z Wami składałam się na klasowy papier czy obrus. Dlatego razem z Wami wrzucałam grosiki do naszych słoików na „górę grosza”. I nawet nie wiecie, jak bardzo się bałam wychodzić z jakąkolwiek inicjatywą. Każdy post czy dokument na klasowej grupie na FB był przeze mnie jakieś 5 razy czytany i ogrom razy analizowany, czy w ogóle coś wrzucić. Każda lekcja wychowawcza (mimo że uwielbiałam ten czas z Wami), w której chciałam podzielić się z Wami jakimiś swoimi przemyśleniami/doświadczeniami, była dla mnie jak skok w nieznane… Każda akcja (czy to czekoladowe mikołajki, świąteczne choinki, walentynkowe serduszka, kartki na święta, pudełka na Dzień Dziecka, czy przebieranie na 1 kwietnia) rodziła we mnie milion myśli typu: czy powinnam, czy nie jestem zbyt emocjonalna, czy wypada, czy to nie zostanie źle odebrane itp.
Wielokrotnie bałam się tak, jak jeszcze nigdy przedtem
Czego? Waszej opinii, odbioru, reakcji ze strony innych nauczycieli, Dyrekcji, konsekwencji, jakie mogą z różnych inicjatyw wynikać. W sumie, to bałam się wszystkiego. Nadal się boję. Ale to robię.
Bo to Wy nauczyliście mnie, że warto.
Warto ryzykować.
Warto wychodzić ze swojej strefy komfortu.
Warto łamać schematy.
Warto robić więcej niż tylko to, czego od Ciebie wymagają.
Warto żyć bardziej, mocniej…
Wiele razy „naginałam rzeczywistość” dla Was, za co później musiałam przepraszać innych.
Ale wiecie co? Nie żałuję. Bo pewnie łatwiej byłoby, gdybym się tak nie zaangażowała. Na pewno to pożegnanie nie byłoby dla mnie tak trudne… Ale w życiu nie chodzi o to, by było łatwo, tylko wartościowo. Cytując N. V. Peala (którego książkę cały czas możecie ode mnie pożyczyć) – „Nic, co ma wielką wartość w życiu, nie przychodzi łatwo”.
I mimo że czasami faktycznie łatwo nie było, to nie żałuję ani sekundy i energii, którą poświęcałam na budowanie relacji z Wami. Bo gdybym była bardziej obojętna, to mogłabym nie zauważyć tego, jak cudowni jesteście… Tyle stracić!
Bo choć często spotykałam się z określeniem, że Uczniowie z mojej klasy mają wiele szczęścia, że jestem Ich wychowawczynią, to ja nie mam wątpliwości, że w tym układzie to ja jestem większą szczęściarą, bo moje szczęście jest pomnożone razy 14…
I już prawie na sam koniec chcę Wam powiedzieć, żebyście byli odważni. I odważnie kroczyli po tym świecie. Bo on Was potrzebuje, dokładnie takich, jacy jesteście. Idealnych – właśnie takich!
Możesz.
Potrafisz.
Dasz radę.
Wierzę w Ciebie!
Bardzo…
I przenigdy nie zapomnij o tym, że…
JESTEŚ WARTOŚCIOWY, A TWOJE ŻYCIE MA OGROMNE ZNACZENIE!
Kocham Was, Cudaki…
Miłością nauczyciela do swoich Uczniów
Miłością wychowawcy („mamy”) do swoich Dzieciaczków
Miłością człowieka do drugiego Człowieka.
Z ogromnymi wyrazami szacunku i uznania dla Was jako klasy, jak i każdego z osobna,
Wasza KP
1: Przepraszałam, dziękowałam, to jeszcze poproszę…
„Obiecaj mi, że zawsze będziesz pamiętał o tym, że jesteś bardziej odważny niż w to wierzysz, silniejszy niż Ci się wydaje i bardziej mądry niż myślisz” (Kubuś Puchatek).
Obiecaj mi, proszę…
2: Przepraszam, jeśli ten list jest zbyt emocjonalny i osobisty. Ale przez cały czas nasze relacje były bardzo partnerskie, wręcz przyjacielskie. Przez cały ten czas z Wami byłam dokładnie taka, jaka jestem, dlatego ten list też jest taki, jaki jest – po prostu prawdziwy…
***
Tekst pochodzi z bloga decyzje.blog.deon.pl
Skomentuj artykuł