Puste miejsce przy stole to nie tylko piękny symbol. Zadaj pytanie "a ty, z kim spędzasz święta?"

Puste miejsce przy stole to nie tylko piękny symbol. Zadaj pytanie "a ty, z kim spędzasz święta?"
(fot. depositphotos.com)
Agata Rusek / dobrawnuczka.blog.deon.pl

Nie brakowało w nas obaw. Zastanawialiśmy się więc, jak na obecność niespodziewanego gościa zareagują nasi bliscy. Wiedzieliśmy tylko tyle, że jest sympatyczną katoliczką z Brazylii.

Pod koniec października ubiegłego roku po jednej z mszy, na której służyliśmy muzycznie, podeszła do nas niepozorna, sympatyczna dziewczyna. Zagadnęła po angielsku, że bardzo ją poruszył usłyszany śpiew i chciała zapytać, czy mogłaby do nas dołączyć. "Co prawda nie mówię po polsku" – stwierdziła – "Ale się uczę". Okazało się, że Bruna pochodzi z Brazylii i przyjechała do Polski z wielkim pragnieniem, by poznać kraj swoich przodków.

Puste miejsce

Przez kilka kolejnych tygodni przychodziła regularnie na próby i choć niewiele było wtedy okazji do rozmów, to byliśmy pełni podziwu dla jej pogody ducha i hartu w starciach z językiem polskim. Do dziś z rozczuleniem wspominamy, jak spojrzała na nas z żądzą mordu w oczach, gdy ćwiczyliśmy pieśń "Nie lękaj się", a w niej śpiewanie w tempie takich wyrażeń jak: "Choćbyś szedł przez wzburzone morze".

Podczas ostatniej mszy przed świętami Bożego Narodzenia dzieliliśmy się tradycyjnie opłatkiem w ramach wspólnoty. Przy okazji zagadnęłam Brunę, gdzie spędzi święta, bo domyślaliśmy się, że nie będzie mogła lecieć do swojej rodzimej Kurytyby. Ku mojej niemałej konsternacji stwierdziła, że "jeszcze nie wie gdzie, nie ma pojęcia z kim i jak, ale chyba w akademiku". Powiedziałam więc pierwsze, co mi przyszło na głowy: "To może chciałabyś te święta spędzić z nami?".

Świąt Bożego Narodzenia oczekiwaliśmy więc z pewnymi niepokojami. Zupełnie niepotrzebnie, jak się okazało.

Niepokoje

Nie brakowało w nas obaw. Co innego gdybyśmy spędzali Wigilię sami, w naszym mieszkaniu, tylko we własnym gronie – Najlepszy z Mężów, ja i dzieciaki. Ale od lat święta to jedyna okazja w roku, by spędzić czas w rodzinnych stronach na drugim końcu Polski. Z babciami, dziadkami, rodzeństwem, ciociami i wujkami, kuzynostwem itp. itd – krótko mówiąc – z chmarą ważnych dla nas ludzi, z których każdy czeka z utęsknieniem na wspólne spotkanie i ma wobec niego swoje oczekiwania.

Zastanawialiśmy się więc, jak na obecność niespodziewanego gościa zareagują nasi bliscy. I jak wpłynie to na uświęcony Historią Rodziny tradycyjny przebieg świątecznych dni. Czy nie będziemy wzajemnie za bardzo skrępowani i jak poradzimy sobie z barierą językową, skoro nie wszyscy dobrze mówią po angielsku. Poza tym w praktyce w ogóle nie znaliśmy też samej Bruny – wiedzieliśmy tylko tyle, że jest sympatyczną katoliczką z Brazylii. Ale nie mieliśmy pojęcia, jakie ma zainteresowania, jakie ma potrzeby, jaką jest osobą tak na co dzień. Świąt Bożego Narodzenia oczekiwaliśmy więc z pewnymi niepokojami. Zupełnie niepotrzebnie, jak się okazało.

Wiara nie ma granic

Przeżyliśmy wyjątkowy czas. Bruna okazała się absolutnie czarującym, wspaniałym człowiekiem, o gołębim sercu, ogromnym poczuciu humoru i otwartym umyśle. Za wszystko nieustannie dziękowała i gdzie tylko mogła, starała się pomagać. Wystarczyło kilka godzin wspólnego oswajania przy ubieraniu choinki i wkrótce wyszło na jaw, że nie możemy się nagadać. Zresztą okazało się, że język nie był żadną barierą – nasi rodzice od roku nie mają sobie równych w kalamburach. Są żywym dowodem na to, że niemal każdą kwestię można pokazać za pomocą rąk. A świadomość, że Bruna jest tutaj w Polsce tak daleko od swoich bliskich, u wszystkich nas wywoływała głębokie poruszenie serca i pragnienie zaopiekowania się nią. Nawet mrukliwy Wujo, który zazwyczaj pierwszy odchodzi od wigilijnego stołu, tym razem został z nami do 22.00 i z niespotykaną u siebie werwą snuł jej do ucha rozmaite opowieści (których – nota bene – w większości nie rozumiała, ale uprzejmie słuchała, starając się wyłapać pojedyncze słowa ;-)).

Bruna wniosła w nasze świętowanie wiele radości i wzruszeń. Śmiechu i ciekawych opowieści było co niemiara – zetknięcie dwóch światów przy jednym stole okazało się dla obu stron niezmiernie pozytywnym doświadczeniem. Dosłownie ożywczym. Cudownie było też poczuć jedność wiary, łącząc się z jej rodziną za pośrednictwem internetu tuż przed pasterką. Usłyszeć niemal „na żywo”, jak gdzieś, tam, daleko, ludzie, którzy na co dzień mówią po portugalsku, pamiętając o swoich prapraprapradziadkach, śpiewają kolędy po polsku. Taki kontakt pozwala dostrzec i docenić to, co się ma.

Przede wszystkim zyskaliśmy nowego członka rodziny. Te kilka wspólnie przeżytych dni otworzyło nas na siebie nawzajem i bardzo zbliżyło. Poczuliśmy się potrzebni, a radość bezinteresownego dawania siebie drugiemu człowiekowi napełniała nas pokojem i szczęściem.

Rachunek zysków i strat

Wigilijna tradycja pustego miejsca przy stole na ogół ujmuje większość ludzi. Dość często traktujemy ją jednak bardziej jako piękny symbol, a nie okazję do zrobienia rzeczywistego kroku w kierunku drugiego człowieka. A szkoda.  Może warto rozejrzeć się wokół siebie. Sami przekonaliśmy się na własnej skórze, że to puste miejsce nie musi czekać na bezdomnego, utrudzonego człowieka, który sam z siebie zapuka do naszych drzwi. Być może ono jest dla samotnej sąsiadki, której dzieci mieszkają w Anglii i nie wrócą na święta do domu. Albo dla Ukraińca, który zostawił swoich Bliskich w Donbasie i nie stać go na to, by na kilka dni do nich pojechać. Albo dla kolegi z pracy, który pokłócił się z rodziną i ma zamiar „zalać robala” przed pasterką. W każdym razie dla kogoś, kogo trzeba zapytać: „A ty z kim spędzasz święta?”.

Zapraszając Brunę do siebie na święta, musieliśmy pogodzić się z tym, że będzie inaczej niż zwykle. Musieliśmy też zaryzykować, że być może ani nasz Gość, ani my sami nie będziemy się czuć swobodnie we wzajemnym towarzystwie, że być może nie będzie wygodnie, że być może trzeba będzie rozwiązywać jakieś nieporozumienia, że być może nie będziemy potrafili ze sobą rozmawiać. Wszystkie te obawy okazały się (na szczęście) zupełnie zbędne, ale one były. I owszem, to były inne święta niż zazwyczaj, ale ich owoce przeszły nasze najśmielsze oczekiwania.

Przede wszystkim zyskaliśmy nowego członka rodziny. Te kilka wspólnie przeżytych dni otworzyło nas na siebie nawzajem i bardzo zbliżyło. Poczuliśmy się potrzebni, a radość bezinteresownego dawania siebie drugiemu człowiekowi napełniała nas pokojem i szczęściem. Bruna do dziś zachwyca nas swoją żywą wiarą i osobistą odwagą. Pomaga pozbywać się własnych lęków i dobitnie uzmysławia, że miłość jest najbardziej uniwersalnym językiem świata.

Świat jest mały

Od roku nasza brazylijska Przyjaciółka jest częstym gościem w naszym domu. Dla dzieci stała się wręcz ukochaną ciocią. Nie potrzebowaliśmy wiele czasu, by zaufać jej tak, jak ufa się najbliższym ludziom. Nieważne, że nie zawsze rozumiemy swoje słowa. Liczy się to, że Pan Bóg postawił na naszej drodze pięknego człowieka, który stał się dla nas darem. Ten dar trzeba było jednak najpierw przyjąć!

W tym roku we Wrocławiu, w mieście, w którym mieszkamy na co dzień, odbędzie się Europejskie Spotkanie Młodych Taizé. Nas w tym czasie nie będzie na miejscu, ale nasze mieszkanie udostępniliśmy pielgrzymom. Mogliśmy tak zrobić tylko dlatego, że honory gospodarza domu zgodziła się pełnić Bruna. Nie wiemy, kogo będziemy gościć, ale jesteśmy przekonani, że dla wszystkich stron będzie to prawdziwie ekumenicznie i ożywiające doświadczenie. Tak. To bez wątpienia jest coś, co nas w chrześcijaństwie zachwyca. Że ono doskonale uczy otwierać i przekraczać granice – najpierw w naszych głowach, potem w sercach, a następnie w relacjach międzyludzkich. Potrzeba tylko zrobić jeden krok: powiedzieć drugiemu człowiekowi „tak”.

Agata Rusek - zawodowo związana z osobami starszymi, od 5 lat koncentruje się raczej na młodszych pokoleniach (czyt. jest mamą trójki szkrabów).

 

Tekst pochodzi z bloga dobrawnuczka.blog.deon.pl. 

Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Brat Marek z Taizé, Piotr Żyłka

Spotkaj Boga w ciszy i prostocie

Mała, burgundzka wioska. Skromne zabudowania. Cisza. Spokój. Kontemplacja i modlitwa. To właśnie tu, od ponad siedemdziesięciu lat, przyjeżdżają tysiące młodych ludzi. Czego szukają? Co pragną zmienić? Dlaczego, nawet po...

Skomentuj artykuł

Puste miejsce przy stole to nie tylko piękny symbol. Zadaj pytanie "a ty, z kim spędzasz święta?"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.