Chrześcijaninie, świeć!

ks. Wojciech Przybylski

Agresywny ateizm sięga po świętość wierzących, chcąc ją wyprzeć ze wszystkich przestrzeni życia. Dlatego my - jako ludzie wierzący - nie możemy milczeć. Dzielmy się z innymi swoją wiarą, dawajmy świadectwo!

Władze LOT-u chciały zabronić stewardesom noszenia krzyżyków i medalików. Pojawiły się ostre sprzeciwy, w wyniku których usunięto kontrowersyjny zapis z nowej instrukcji dla pracowników, mówiący: "Niedozwolone jest noszenie w widocznym miejscu biżuterii obrazującej symbole religijne", który miał wejść w życie 1 marca 2012 r. Pielęgniarka Shirley Chaplin z Wielkiej Brytanii z powodu noszenia krzyżyka została odsunięta od pracy z pacjentami i skierowana do pracy biurowej. Sprawa w 2010 r. trafiła do sądu. Choć kobieta przegrała, zapowiedziała, że nie zaprzestanie walki z dyskryminacją na tle religijnym.

We Wrocławiu kilku licealistów zażądało zdjęcia krzyża w klasie. Odpowiedzią była ogólnopolska akcja "Nie wstydzę się Jezusa", podczas której rozdawano breloczki z jej hasłem i słowami: "Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem" (Mt 10, 33). Na stronie www.mt1033.pl można przeczytać o tej inicjatywie i włączyć się w nią, jak to zrobiły znane postacie życia publicznego, m.in.: tenisistka Agnieszka Radwańska, dziennikarze Krzysztof Ziemiec i Przemysław Babiarz, piłkarz Marek Citko i wielu innych.

Posłani, by dawać świadectwo o Bogu

Bóg chce zbawić wszystkich. Chrystus powiedział: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu" (Mk 16, 15). Trzeba sercem przyjąć i ustami wyznać, że Panem jest Jezus (por. Rz 10, 9). Jak inni mieliby uwierzyć w Chrystusa, gdyby nikt o Nim nie mówił? Przez chrzest złączyłem się z Nim na zawsze. Jestem posłany, aby wszyscy o Nim usłyszeli, przyjęli Go, pokochali i uczynili Panem swojego życia.

"Biada mi bowiem, gdybym nie głosił Ewangelii" (1 Kor 9, 16). Kim jest chrześcijanin, który milczy, zamiast mówić innym o Bogu?

Często słyszymy: "Wiara to moja osobista sprawa". Tak, w tym sensie, że to ja podejmuję decyzję przyjęcia Boga, powierzenia się Mu na całe życie, uznania Jego praw. Ale wiary w Boga nie wymyśliłem sobie sam, nie kupiłem jej jak towaru, więc nie mogę zrobić z nią, co zechcę. Wiara przyszła od Boga za pośrednictwem wspólnoty Kościoła. Bóg, któremu wierzę, chce, żebym tę najpiękniejszą wiadomość przekazywał razem z tymi, którzy także uwierzyli. W jedności siła. Czy wstępując do jakiejkolwiek organizacji, ograniczamy się tylko do wpisu w poczet jej członków i do płacenia składek bez angażowania się w jej działania? Byłaby to fikcja, moralny fałsz. Jak więc można nie dzielić się z innymi wiarą, która nadaje sens mojemu życiu, pracy, cierpieniu, umieraniu?

Nie zamykajmy Boga w murach kościoła

Czy nie zamykamy wiary w kąciku, czy nie sprowadzamy jej do odmawianej samotnie modlitwy, czy nie ogarnia nas fałszywy wstyd w wyznaniu wiary przez słowa, gesty, uczynki, postawę licującą z postawą ucznia Chrystusa? Czy my w ogóle rozmawiamy o Bogu, czy wolimy o Nim milczeć, jakby stanowił wstydliwe tabu? Czy nie hołdujemy przekonaniu, że można rozmawiać o wszystkim, tylko nie o wierze? A jeśli podejmujemy tematy moralne, mamy swoje stanowisko, oczywiście nie takie jak Kościół, bo boimy się, co sobie o nas pomyślą inni.

To Pani/Pan nie należy do Kościoła? "Należę, jestem katolikiem - pada najczęściej odpowiedź - ale nie zgadzam się z Kościołem w sprawie in vitro, nierozerwalności małżeństwa, antykoncepcji, czystości przedmałżeńskiej". Czy wie Pani/Pan chociaż, dlaczego Kościół ma takie stanowisko? Nie? To dlaczego w jednych kwestiach zgadza się Pani/Pan z Kościołem, a w innych nie? Wzruszenie ramionami… Czy macie Państwo w domu prasę katolicką? Z niej można poznać argumentację Kościoła, do którego należycie.

Skąd to rozdwojenie? O co tu chodzi? Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że wiara nie objęła całego człowieka. Słyszymy: "Wiara, owszem, w rozsądnych dawkach, ale nie żeby się nią zbyt mocno przejmować…". Wiara bez wpływu na życie? "W Pana Boga wierz, ale Panu Bogu nie wierz" - jak powiedział jeden z bohaterów powieści Dobraczyńskiego. Wierzę, ale sprawę z Bogiem załatwiam sam. To tak, jakby usiąść w siarczysty mróz przy ognisku, potem wstać, wziąć rozgrzaną szczapkę, odejść daleko, bo chcę być sam, bo mi się towarzystwo znudziło… Wkrótce spostrzegam, że szczapka zgasła, zrobiło się zimno, że potrzebne mi ognisko i inni, bez których moja wiara zamarznie na kość. Bez wspólnoty, bez żywej więzi z Kościołem wierzących wiara szybko schodzi na mielizny. Gdy nie jest dokarmiana mocą łaski Boga obecnego w sakramentach, we wspólnotowej modlitwie, gaśnie. "Wierzę tak, jak mi się wydaje" - padają często słowa. Kto sam załatwia sprawę wiary, może załatwić wiarę na amen!  

Zapalmy światło wiary

W Tarnobrzegu 25 listopada 2012 r. mężczyźni maszerowali ulicami miasta pod hasłem "Mocni wiarą", by pokazać znaczącą rolę mężczyzny jako świadka wiary w rodzinie, Kościele, społeczeństwie. Wobec zalewu nieczystości, demoralizacji seksualnej tysiące młodych ludzi noszą pierścień bł. Karoliny, deklarując wolę życia w czystości przedmałżeńskiej, aby ich przyszłe rodziny były szczęśliwe. Prawnicy, dziennikarze piszą listy otwarte w sprawie obrony życia dzieci nienarodzonych. Wielu polskich uczonych sprzeciwia się metodzie in vitro, która nie leczy, ale zabija.

Jeśli my - powołani do niesienia światła - będziemy milczeć, kamienie wołać będą (por. Łk 19, 40). Zamiast narzekać na ciemność, zapalmy światło wiary. Jesteśmy bardzo potrzebni, więc świeć, chrześcijaninie, świeć Bogiem!        

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Chrześcijaninie, świeć!
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.