Pątnicy z krzyżykiem na karku

Logo źródła: Dziennik Polski Barbara Rotter-Stankiewicz / "Dziennik Polski"

Pielgrzymka jest zdrowym lekiem na samotność, zagubienie, lęk, apatię, bezruch, bezsens życia...

Częstochowską Jasną Górę odwiedza co roku 4-5 milionów pielgrzymów. Na drugim miejscu znajdują się sanktuaria Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach oraz Matki Bożej w Licheniu i Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie przybywa po około 2 miliony osób.

Za granicą najczęściej odwiedzamy natomiast sanktuaria maryjne w Lourdes we Francji, gdzie co roku wyjeżdża z Polski nawet 100 tys. pielgrzymów, oraz w Fatimie w Portugalii, a także miejsca kultu św. ojca Pio w San Giovanni Rotondo we Włoszech oraz sanktuarium św. Jakuba w Santiago de Compostela w Hiszpanii.

Niezmiennie popularny jest też Rzym - po śmierci Jana Pawła II przybywa tu wprawdzie mniej Polaków niż w poprzednich dziesięcioleciach, jednak dla dziesiątek tysięcy turystów-pielgrzymów obowiązkowym punktem programu stało się odwiedzenie Watykanu i modlitwa przy grobie bł. Jana Pawła II. Coraz większą popularnością, także wśród Polaków, cieszą się też pielgrzymki do Medjugorie.

Spotkana tam właśnie starsza pani z Zielonej Góry stwierdziła, że jest już na pielgrzymce w tym samym miejscu po raz... 52. Zważywszy że objawienia maryjne trwają w tej małej wiosce od lat 30., a na początku wiedza o nich była bardzo "kameralna", wypada, że przyjeżdża do Bośni-Hercegowiny średnio dwa razy w roku... To jednak skrajny przypadek, bo na zagraniczne pielgrzymki Polacy nie wyjeżdżają zwykle notorycznie. Zdarza się jednak, że przez kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat z rzędu pielgrzymują do Częstochowy. Tak jak siedemdziesięcioletni pan Stefan z Krakowa, który w sierpniu pójdzie tam po raz dwudziesty. Twierdzi, że póki zdrowie pozwoli, a nogi będą go niosły - nie zaprzestanie tych wędrówek.

Sędziwa i schorowana mieszkanka Rzymu decyduje się na kilkunastogodzinną jazdę busem do sanktuarium na północy Włoch, bo - jak mówi - ma problemy tylko z chodzeniem, ale siedzieć w samochodzie przecież może...

Pielgrzymowanie stało się dla wielu starszych osób swego rodzaju pasją. Możliwości wyjazdu dla seniorów są dziś niemal nieograniczone i dostosowane do różnych wymagań i możliwości finansowych.

Najtańsze są, oczywiście, wyjazdy organizowane przez parafie. Są też one najmniej dla starszych osób stresujące, bo jedzie się w znajomym gronie, często z rodziną, ze "swoim" księdzem. Wtedy łatwiej podróżować, zwłaszcza gdy ma się w perspektywie kilkudniową podróż, wspólne posiłki i noclegi. Organizatorami pielgrzymkowych wyjazdów na wsiach są też m.in. Koła Gospodyń Wiejskich, Ochotnicze Straże Pożarne itp.

W dużych ośrodkach bazuje się natomiast na zawodowcach - coraz częściej na katolickich biurach podróży, które wyspecjalizowały się w organizowaniu pielgrzymek do wszystkich zakątków świata. Szło im tak dobrze, że poszerzyły swoją ofertę o typowe turystyczne eskapady. Można z nimi jechać zarówno do Częstochowy, jak i do Afryki, w odwiedziny do polskich misjonarzy.

Są też biura turystyczne mające w swej ofercie pielgrzymki dla seniorów - ich program jest dostosowany do potrzeb i możliwości starszych ludzi, uwzględniający ich wiek i stan zdrowia, nawet zapewniających opiekę lekarską. Chętnych, nawet po osiemdziesiątce - nie brakuje.

Największym powodzeniem cieszą się pielgrzymki autokarowe. Prof. Antoni Jackowski, wybitny specjalista w dziedzinie geografii religii, zajmującej się m.in. turystyką pielgrzymkową, stwierdza, że np. na Jasną Górę, przychodzi co roku około 200 tys. pielgrzymów, a autobusami docierają aż 4 miliony. Z religijnego punktu widzenia ta proporcja nie jest korzystna, bo jednak pielgrzymka nie powinna być tylko wycieczką, ale wiązać się z jakimiś trudem i wyrzeczeniami.

***

- Odkąd byłam w Ziemi Świętej, zupełnie inaczej odbieram np. słowa Ewangelii - zwierza się Anna, która zdecydowała się na wyjazd w wieku lat 70. - Najpierw poradziłam się lekarza, jak przygotować się do podróży samolotem, bo miałam lecieć pierwszy raz w życiu. Potem zażyłam wszystko, co mi zalecił i... poleciałam. Nigdy tego nie żałowałam. Dług zaciągnięty na podróż jakoś udało mi się spłacić, a to, co zobaczyłam i przeżyłam - pozostało. Gdy teraz słyszę słowa o tym, jak Jezus nauczał nad jeziorem Genezaret, jak modlił się w ogrodzie oliwnym - od razu mam je przed oczyma. No i wiem, jak brzmią śpiewane w środku lata kolędy w Bazylice Narodzenia w Betlejem...

Pani Ewa wybrała się nieco bliżej, chociaż dla niej też była to podróż życia. Pojechała do Rzymu całkiem niedawno - już po beatyfikacji Jana Pawła II. - Nie chciałam jechać na samą uroczystość, bo obawiałam się tłoku. Wolałam trochę poczekać. Rzym i tak był jeszcze "pełen Jana Pawła". Ogromne banery na placu Świętego Piotra, na autobusach, taksówkach. Czuło się wciąż tę atmosferę... A sam grób naszego papieża? Kaplica oblężona, ale poza napisem na ołtarzu nic go tu nie przypomina - mówi ze smutkiem.

Katarzyna i Jan za kilka tygodni jadą do Medjugorje. Mieli ochotę już wcześniej zobaczyć to miejsce, ale obawiali się, że Kościół na to nie pozwala. Teraz, gdy już oficjalnie powiedziano, że można tam pielgrzymować, zdecydowali się na wyjazd z jednym z biur podróży.

***

Nie ma konkretnych danych mówiących o tym, jaki procent pątników stanowią ludzie starsi. Ale nawet pobieżna obserwacja pozwala stwierdzić, że jest ich stosunkowo wielu. Dlaczego? Z natury rzeczy osoby starsze mają więcej czasu na pogłębianie swej wiary i czują taką potrzebę. Chcą zobaczyć miejsca kultu. Ponieważ nie są już zwykle związane pracą zawodową, mogą jechać w dowolnym terminie. Jadą całkiem blisko - kilkadziesiąt kilometrów, a jeśli zdrowie i portfel pozwalają - kilka tysięcy. Przyciąga ich nie tylko miejsce kultu, ale - w przypadku Polaków - możliwość wyjazdu za zachodnią granicę, co dawniej było niemal niemożliwe dla przeciętnego Polaka - i zobaczenia kawałka świata. Wachlarz ofert jest ogromny i seniorzy nauczyli się z niego korzystać.

Psycholog, Elżbieta Baster-Żelechowska jest zdania, że pielgrzymka to lek na wiele dolegliwości, które nękają starsze pokolenie. - Jako ludzie, zastanawiamy się nad sensem życia, stawiamy sobie cele, staramy się mieć poczucie sprawczości i wpływu na nasz los i otoczenie. Życie przynosi nam od urodzenia zadania: nauczyć się chodzić, czytać i pisać, wybrać szkołę, studia, zadbać o rodzinę i siebie, pracować i zarabiać. Tak obraca się nasze koło losu, ale z czasem ten rozkręcony kierat zwalnia - jesteśmy mniej wydolni i wydajni, coraz mniej przydatni, jako starsi ludzie nie jesteśmy "w cenie", jak to bywało w starożytności. Czasem mamy pomysł na wypełnienie dni, bo mieliśmy i nadal mamy jakąś pasję, jednak częściej jej szukamy.

Zastanawiamy się, co by tu robić, pytamy, co mogę, czego chcę, po co to wszystko. Odpowiedzi bywają różne, zwykle jednak łatwiej, ciekawiej i bezpieczniej robić coś wspólnie, niż samotnie. Łatwiej, bo towarzystwo mobilizuje, ciekawiej, bo co dwie głowy to nie jedna, bezpieczniej, bo ktoś w razie trudności pomoże. Cel i sens życia jest klarowniejszy, gdy dotyka tak ważnych spraw, jak duchowe. Pielgrzymka jest zdrowym lekiem na samotność, zagubienie, lęk, apatię, bezruch, bezsens życia... To możliwość wymiany myśli, wspólne przeżywanie, bycie ze sobą, wspólne czynności, kontakt z ludźmi o podobnych potrzebach, wartościach i oczekiwaniach - mówi.

Źródło: Pątnicy z krzyżykiem na karku

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Pątnicy z krzyżykiem na karku
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.