Po powodzi - ujarzmianie osuwisk
W diagnozowaniu osuwisk powinni wziąć udział również inżynierowie konstruktorzy. Geologowie mają najlepszą wiedzę co do struktury geologicznej terenu, ale konstruktorzy lepiej potrafią wskazać związek przyczynowo-skutkowy między posadowieniem budynku a reakcją, która zaszła w warstwach gruntu. To inżynierowie potrafią ocenić, czy konkretny dom można jeszcze uratować, czy już nie - mówi dr inż. Stanisław Karczmarczyk, ekspert w dziedzinie konstrukcji budynków i budowli.
Wydawałoby się, że łatwiej uchronić przed osuwaniem małe budynki niż wielkie budowle. Czy inwestorzy indywidualni, wznosząc swoje domy na zboczach, popełniają jakieś błędy, za które potem płacą pękającymi, a nawet zawalonymi ścianami?
Osuwiska można sprowokować, wykonując niewłaściwie ławy fundamentowe. Jeśli inwestorzy stawiają dom na ławach równoległych do poziomicy, to w ten sposób podcinają zbocze. Fundamenty należy stawiać prostopadle do spadku. Budynek naciska na grunt, powodując jego zagęszczenie i uszczelnienie. Sącząca się woda w podłożu jest blokowana, piętrzy się i inicjuje osuwisko.
Jeśli tej wody zgromadzi się bardzo dużo, np. po nawalnych deszczach, teren może zjeżdżać. Ludzie czasami nieświadomie prowokują osuwanie się gruntu, nie wiedząc, że mają nieszczelne szambo albo nieszczelne rury wodociągowe lub kanalizacyjne. Dodatkowe cieki, które dostają się do gruntu, zaburzają procesy filtracyjne.
Można również zaburzyć spływ wód powierzchniowych, wykonując półki na zboczu, które gromadzą wodę. - Przypominam sobie osuwisko na kopcu Kościuszki w Krakowie w 1997 r. - mówi dr Karczmarczyk. - Jego powodem okazał się sztywny bruk na ścieżce okalającej wzniesienie. Dopóki bruk był szczelny, woda spływała po nim dookoła kopca, ale z czasem się rozszczelnił. Woda z opadów przesiąkała miejscowo pod bruk i piętrzyła się, urywając w konsekwencji fragmenty zbocza. Gdyby na ścieżce był położony zwykły żwir, nic by się nie stało. Woda przesiąkałaby równomiernie.
Skomentuj artykuł