Uganda: nie dla "gejów"
Co pewien czas mass media informują opinię publiczną o nasilających się w Ugandzie represjach wobec osób praktykujących (bądź promujących) homoseksualizm.
Głośno jest zwłaszcza o ciągle rozpatrywanym w tym kraju projekcie nowej ustawy zwanej "Anti-Homosexuality Bill", która w swej pierwotnej wersji przewidywała jedne z najsurowszych na świecie sankcji za praktykowanie tej dewiacji, a mianowicie dożywotnie więzienie za "przestępstwo homoseksualizmu" oraz karę śmierci za "kwalifikowany homoseksualizm" (wówczas, gdy sprawcą takiego czynu jest osoba zarażona HIV, pełniąca funkcje publiczne, rodzic lub też występek taki został popełniony po raz kolejny, wobec osoby nieletniej bądź niepełnosprawnej). Ustawa ta przewidywała też karę grzywny bądź więzienia do trzech lat dla tych wszystkich, którzy wiedząc o czynach homoseksualnych nie powiadomiliby o tym stosownych władz. Jednak od 2009 roku, kiedy to po raz pierwszy zaczęto procedować nad "Anti-Homosexuality Bill" jej przepisy uległy złagodzeniu (w tym momencie zamiast dożywocia i śmierci proponowana jest kara kilkuletniego więzienia). Być może owe złagodzenie represyjności tej ustawy nastąpiło (choć rządzący Ugandą temu zaprzeczają) z powodu powszechnego oburzenia, jakie względem nich wyrazili przywódcy i autorytety świata zachodniego. Przykładowo, prezydent Obama nazwał projektowane prawo "odrażającym", a parlament Unii Europejskiej zagroził obcięciem finansowej pomocy dla Ugandy w razie przyjęcia takich przepisów.
Ciężki los LGBT
Tak czy inaczej, sytuacja praktykujących homoseksualistów i "pro-gejowskich" działaczy w tej części Afryki jest diametralnie odmienna od tej, z którą mamy do czynienia w Europie, obu Amerykach czy też Australii (a więc krajach, gdzie przynajmniej wedle oficjalnych deklaracji większość mieszkańców to chrześcijanie). Homoseksualne czyny w Ugandzie są na chwilę obecną zagrożone karą do 14 lat pozbawienia wolności, zakaz "homo-małżeństw" został otwarcie wpisany do konstytucji, zaś społecznie działacze występujący "w obronie praw gejów i lesbijek" (używając politycznie poprawnego języka) są poddawani represjom ze strony władz. "Amnesty International" od co najmniej kilkunastu już lat z oburzeniem donosi o różnych przypadkach takich prześladowań. I tak np. 20 lipca 2005 roku policja przeszukała dom Victorii Juliet Mukasy, przewodniczącej organizacji "Mniejszości Seksualnych Ugandy" (SMUG), zaś inna z działaczek tego ugrupowania została wówczas zatrzymana i przewieziona na policyjny posterunek. Wcześniej zaś, bo w lutym 2005 r., Rada Mediów w Ugandzie zakazała emisji sztuki "Monologi waginy" amerykańskiej dramaturg, Eve Ensler, uznając owe widowisko za "w pierwszej kolejności promujące i chwalące nienaturalny seks... lub homoseksualność." Z kolei w czerwcu 2012 roku oddziały policji otoczyły hotel w Kampali (stolicy Ugandy) w czasie, gdy tam odbywały się warsztaty pro-homoseksualnych aktywistów z różnych krajów Afryki, po czym ludzie ci zostali wyłapani i odprowadzeni do policyjnych radiowozów. 14 lutego tego samego roku na czele podobnego nalotu na działaczy LGBT stał sam Minister ds. Etyki i Uczciwości Ugandy, p. Simon Lokodo. Ta postawa władz Ugandy wyśmienicie współgra z nastawieniem ogromnej większości mieszkańców tego kraju, którzy uważają homoseksualizm za obrzydliwość i nienaturalne zboczenie.
Chrześcijańskie odrodzenie
Ciężki los praktykujących homoseksualistów w Ugandzie jest jednak elementem szerszego zjawiska, które dotknęło ów kraj. Otóż państwo to od przeszło 20 lat przeżywa prawdziwe odrodzenie moralne i religijne. Na początku lat 90-tych XX wieku Uganda przedstawiała obraz przysłowiowej "nędzy i rozpaczy". W pamięci mieszkańców tego kraju wciąż żywe były wspomnienia krwawej dyktatury szalonego Amina Dady (w trakcie której wymordowano 300 tyś. ludzi) oraz wojny domowej, która nastąpiła po upadku jego rządów. Uganda była wtedy wyniszczona ekonomicznie (inflacja osiągała rozmiary nawet 250 procent), moralnie (czego przejawem była m.in. powszechna korupcja), a wiele wskazywało na to, iż w niezbyt długim czasie może nawet ona stanąć na progu fizycznego wyludnienia (liczba ludności zarażone wirusem HIV sięgała wówczas 15 procent, a wedle przewidywać WHO do 1997 roku odsetek ten miał sięgnąć 60 procent). I w tej właśnie tragicznej sytuacji ugandyjscy chrześcijanie rozpoczęli wielką akcję wstawienniczej modlitwy za swój naród. Miliony Ugandyjczyków zaczęło dzień w dzień wołać do Boga o ratunek, miłosierdzie i litość dla swego kraju. Modlitwę rozpoczęły całe rodziny, wioski oraz ludzie wszystkich warstw społecznych, od najprostszych chłopów zaczynając, na politykach i ministrach kończąc.
Oblicze owej ziemi zaczęło się wyraźnie zmieniać. Liczba osób zarażonych HIV zmalała z 15 proc na początku 1990 r. do 5 procent w 2001 roku. Stało się tak w dużej mierze dzięki rządowego programowi "ABC" kładącemu nacisk na abstynencję seksualną przed ślubem i zachowanie wierności małżeńskiej, jako głównej metody w profilaktyce AIDS. Program "ABC" wpłynął też na wyraźne zmniejszenie popularności wśród mieszkańców Ugandy dość tradycyjnych dla Afryki obrzydliwości takich, jak przypadkowy seks czy poligamia. W kraju tym wydatnie zmalał też poziom praktykowania okultyzmu i różnych magicznych obrzędów. Doszło do tego, że szamani opuszczają niektóre wioski, gdyż nikt tam nie chce już korzystać z ich usług. Kraj podnosi się także ekonomicznie i gospodarczo; choć w tym zakresie ciągle trapią go niemałe problemy (np. powszechna korupcja), to nie ma już tam plag głodu, odradza się rolnictwo, handel, prywatne inicjatywy gospodarcze. Inflacja spadła tam z poziomu 240 procent w 1987 r. do 7,3 procent w 2003 roku. Z kolei inwestycje wzrosły z niespełna 14 procent w 1999 roku do prawie 21 proc. w 2003 r.
Chrześcijaństwo wydaje się przenikać całe życie Ugandy. Prezydent, ministrowie i parlamentarzyści tego kraju mówią otwarcie o swej wierze w Pana Jezusa i modlitwie. Jadąc zaś autobusem często można słuchać puszczanej w tle chrześcijańskiej muzyki, a sklepy nieraz noszą biblijne nazwy.
Krew męczenników woła do Nieba
Nie ma się zatem co dziwić, iż w miarę rosnących wpływów żywego i konsekwentnie pojmowanego chrześcijaństwa sytuacja tych, którzy chcą praktykować i/lub promować homoseksualizm staje się coraz bardziej trudna i niekomfortowa. Znajomość pewnych wydarzeń w historii tego kraju pozwala jednak wysnuć jeszcze dalej idący wniosek.
Pod koniec XIX wieku, na terenie dzisiejszej Ugandy sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Wtedy bowiem władzę tam sprawowali nie chrześcijańscy "homofobi", a ofiarą prześladowań nie padali praktykujący sodomici.
Wówczas mieliśmy w Ugandzie do czynienia z sytuacją wręcz odwrotną. Królestwem Bugandy (teren dzisiejszej Ugandy) rządził prześladujący chrześcijan król Mwanga II Mukasa, który dodatkowo zmuszał swych paziów do odbywania z nim homoseksualnych stosunków. Jednak w latach 1885-1886 zboczone pragnienia tego człowieka natrafiły na opór ze strony kilkudziesięciu chrześcijan (katolików i protestantów), którzy woleli umrzeć niż spełniać jego ohydne zachcianki, uzasadniając to swą wiernością Chrystusowi. Mwanga II był wściekły na chrześcijan i polecił zamordować tych, którzy nie chcieli uczestniczyć w jego erotycznych ekscesach. Szacuje się, iż w ten sposób zostało zabitych co najmniej 45 chrześcijan - część z nich została spalona żywcem, zakuta dzidami lub rozsiekana na kawałki.
Jaki wniosek można wyciągnąć z powyższej historii w kontekście dzisiejszej sytuacji Ugandy, a zwłaszcza klimatu jaki panuje w tym kraju wobec czynnych homoseksualistów i aktywistów LGBT? Otóż na tym przykładzie widzimy praktyczną realizację dwóch prawd chrześcijańskich. Pierwszą z tych prawd jest wyrażona przez Tertuliana sentencja: "Krew męczenników jest nasieniem chrześcijan". Nie bez znaczenia jest fakt, że męczeństwo ugandyjskich chrześcijan było jednym z pierwszych i najkrwawszych tego typu aktów w nowożytnej historii Afryki. W tym też należy upatrywać jednej z przyczyn faktu, iż Uganda stała się dziś najbardziej chrześcijańskim krajem i państwem Afryki, którego oddanie Chrystusowi i Bożym przykazaniom znajduje swój wyraz także w jego polityce i porządku prawnym.
Drugą prawdą, której realizację widzimy dziś w Ugandzie jest to, iż m.in. morderstwo niewinnych oraz seksualne obcowanie przeciwne naturze (czyli m.in. homoseksualizm) stanowią "grzechy wołające o pomstę do Nieba". Jak naucza Katechizm św. Piusa X: "O grzechach tych mówi się, że wołają o pomstę do nieba, ponieważ tak uczy Duch Święty i ponieważ ich niegodziwość jest tak wielka i tak oczywista, że skłaniają Boga, by wymierzał za nie najsurowsze kary". Trafność tego nauczania widzimy na przykładzie różnych biblijnych fragmentów, gdzie czytamy, iż np. krew niewinnie zabitego Abla wołała do niebios (Rodz. 4, 10); a skarga na mieszkańców Sodomy i Gomory rozległa się głośno i doszła do samego Pana Boga (Rodz. 18, 20). Szczególnego wydźwięku nabiera też scena z Apokalispy św. Jana, gdzie widzimy chrześcijańskich męczenników wołających do Boga o karę za ich niewinnie przelaną krew: "Jak długo jeszcze Władco święty i prawdziwy nie będziesz sądził i wymierzał za krew naszą kary tym, co mieszkają na ziemi?" (tamże: 6, 10).
Trudno nie powiązać męczeństwa ugandyjskich chrześcijan zabitych przecież właśnie za to, że nie chcieli ulegać homoseksualnym pragnieniom swego zboczonego króla z dzisiejszą szczególną surowością z jaką traktowani są czynni homoseksualiści i aktywiści "gejowscy" w Ugandzie. Wszak ich niewinnie przelana w imię wierności Panu Jezusowi i obrzydzenia dla sodomii krew woła do Boga o to, by okazał swą pomstę, gniew i sprawiedliwość.
Skomentuj artykuł