Cuda świętego Józefa

Cuda świętego Józefa
Cuda świętego Józefa. Świadectwa i modlitwy, Wydawnictwo WAM
Wydawnictwo WAM

Józef jest "opiekunem", gdyż umie słuchać Boga, pozwala się prowadzić Jego woli. Właśnie dlatego jeszcze bardziej troszczy się o powierzone mu osoby, potrafi realistycznie odczytywać wydarzenia, jest czujny na to, co go otacza i umie podjąć najmądrzejsze decyzje. W nim widzimy, drodzy przyjaciele, jak się odpowiada na Boże powołanie - będąc dyspozycyjnym, gotowym. Widzimy również, kto stoi w centrum chrześcijańskiego powołania: Chrystus! Papież Franciszek, z homilii na inaugurację pontyfikatu, 19 marca 2013 r.

Książka zawiera pięćdziesiąt autentycznych świadectw oraz modlitwy. Różnorodność uzyskanych łask od nawróceń, uzdrowień, poprzez znalezienie pracy, współmałżonka, domu... aż po naprawę komputera potwierdza misję św. Józefa jako opiekuna. Książka umacnia w wierze i nadziei, że Pan Bóg nikogo nie zostawia w potrzebie bez pomocy. Dołączone dokumenty papieskie - encyklika Leona XIII Quamquam pluries oraz adhortacja apostolska Jana Pawła II Redemptoris custos przybliżają osobę i misję św. Józefa.

Katarzyna Pytlarz

Moja historia spotkania św. Józefa zaczęła się już jakiś czas temu, kiedy to po maturze pojechałam po raz pierwszy z mamą do Krakowa. Był to czas podjęcia decyzji: co dalej, jakie studia, czy w ogóle je podjąć? Przy okazji przyjazdu do Krakowa mama chciała znaleźć kościół, w którym znajduje się figurka Dzieciątka Koletańskiego. Obrazek figurki ktoś jej kiedyś podarował. Wiedziałyśmy tylko, że znajduje się ona w kościele św. Józefa. Niestety nie wiedziałyśmy, gdzie on jest. Ale nie tylko my miałyśmy problem z lokalizacją tego kościoła. Ludzie, których pytałyśmy, nie byli w stanie udzielić nam informacji. W ten sposób ruszyłyśmy na zwiedzanie wszystkich kościołów znajdujących się w okolicach krakowskiego Rynku. Niestety, nasze poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem. Trzeba było wracać.

W drodze na dworzec dziwnym trafem zabłądziłyśmy na ul. Poselską, gdzie na murze klasztornym zobaczyłyśmy napis: Wstąp i odmów modlitwę. Nie codziennie spotyka się takie napisy na murach (oczy nasze przyzwyczajone są raczej do nieco innych), więc zachęcone, wstąpiłyśmy na modlitwę. Ci, którzy lepiej znają Kraków, wiedzą, gdzie wtedy trafiłyśmy - do klasztoru Sióstr Bernardynek, u których była poszukiwana przez nas figurka. Znajduje się ona w lewym bocznym ołtarzu, a w ołtarzu głównym widnieje łaskami słynący obraz św. Józefa. Czy był to przypadek? Dziś wiem, że nie. To on nas odnalazł i przyprowadził do siebie.

Rok później rozpoczęłam studia w Krakowie i często bywałam na ul. Poselskiej u niezawodnego Pomocnika - św. Józefa. Orędował w moich sprawach, wspierał w troskach, wybawiał w trudnych sytuacjach oraz pomagał podejmować dobre i trafne decyzje. To do niego wiele razy udawałam się przed egzaminami, prosząc o wsparcie i pomoc. Obraz św. Józefa zabrałam później do mojego miejsca pracy. Święty Józef zaczął działać i tam, pomagał wszystkim pracownikom zespołu nie tylko w życiu zawodowym, ale i prywatnym.

Czuję jego nieustanną opiekę i działanie w moim życiu. Jest moim patronem. Nie jestem jednak jedyną osobą, która doświadczyła opieki św. Józefa, o czym świadczą choćby poniższe świadectwa. Jest wiele osób zaprzyjaźnionych ze św. Józefem, które udając się do niego po wsparcie, nigdy się nie zawiodły. Kierowały prośby w różnych sprawach: znalezienia pracy, podjęcia trudnych decyzji, ratowania rodziny przed rozpadem, zdania egzaminów, znalezienia dobrego męża itp. Święty Józef działał zawsze i nie zostawiał proszących go o pomoc bez odpowiedzi. Często działał prawie natychmiast ku zaskoczeniu proszących, rozwiązując problemy i załatwiając sprawy, które latami nie mogły być wyjaśnione. Prośby niewłaściwe zaś nieraz owocowały osiągnięciem większego dobra. Świadkami wielu cudów i łask, jakie ludzie otrzymywali przez wieki za pośrednictwem św. Józefa, licznych uzdrowień z chorób, ocalenia od śmierci, nawrócenia są m.in. siostry bernardynki.

Wspólnie z koleżanką zebrałyśmy świadectwa, by wydać je w formie książki. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie pomoc wielu osób, które Bóg postawił na naszej drodze. Książka jest formą podziękowania za otrzymane łaski św. Józefowi od tych wszystkich, którzy wzywali jego wstawiennictwa, doświadczyli jego interwencji oraz opieki i zaświadczyli o tym. Ma także służyć szerzeniu jego kultu, by osoby, które nie znają go jeszcze jako niezawodnego patrona i orędownika, przekonały się, że słowa pieśni: Szczęśliwy, kto sobie Patrona, Józefa ma za Opiekuna. Niechaj się niczego nie boi, Bo święty Józef przy nim stoi. - Nie zginie, są prawdziwe. Nikt kto się do niego ucieka nigdy się nie zawiódł. Święty Józef znajduje w przedziwny sposób dostęp do serca Boga i możliwość rozwiązania naszych problemów. Kiedy się do niego zwracamy i zalewamy go potokiem słów, on nas słucha, jak słuchał sąsiadów w Nazarecie przychodzących naprawiać drewniane rzeczy. Tłumaczyli mu jak ma to zrobić, a on się uśmiechał i robił to po swojemu, tak by było jak najlepiej. Dziś uśmiecha się z nieba do nas, gdy zanosimy do niego nasze modlitwy i prośby, bo wie, że i tak to co mu przedstawiamy, musi wziąć w swoje ręce, obejrzeć, iść z tym do Jezusa i zrobić tak, żeby było najlepiej. Wołajmy więc za św. Bernardynem ze Sieny: Pomnij przeto na nas, św. Józefie, i twoimi modlitwami wstawiaj się u Tego, który uchodził za twojego Syna. Spraw także, aby łaskawa dla nas była twoja Oblubienica Najświętsza Maryja Dziewica, Matka Tego, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje na wieki wieków. Amen.

W Tobie nadzieja - świadectwo s. Lilianny

Święty Józef to niezawodny Pomocnik i Opiekun. Orientuje się we wszystkim. Pomaga mi odkręcać słoiki z kompotem, zamyka ciężkie drzwi, radzi sobie z pordzewiałymi kłódkami, w których klucz ani rusz nie chce się przekręcić. Świetnie zna się na elektryczności i urządzeniach AGD, nieobcy mu komputer. Przyjaźnimy się od dawna. Pozdrawiam go codzienną Litanią do niego i modlitwą: Pomnij, o najczystszy Oblubieńcze Maryi Dziewicy... Jeszcze nigdy nie odmówił mi swej pomocy.

Tak na dobre moja przygoda ze św. Józefem rozpoczęła się w liceum. Codziennie przed lekcjami i po zajęciach zachodziłyśmy z koleżankami do kolegiaty na krótką modlitwę. Nasza pobożność oczywiście wzrastała przed klasówkami i wystawianiem ocen na koniec semestru. Święty Józef był bardzo wyrozumiały dla naszych uczniowskich problemów, zawsze pomagał i podnosił na duchu.

Na początku nowego roku szkolnego, w maturalnej klasie, odwiozłam swoją starszą o rok przyjaciółkę do klasztoru. Wszystko bardzo mi się tam podobało: i uśmiechnięte, cicho stąpające zakonnice, i uroczysta atmosfera panująca wśród starych murów, i donośny dzwonek przy furcie, i kanapki ze świeżym twarogiem. Zapragnęłam pozostać. Siostry były jednak nieugięte: "Kończysz liceum i dopiero wtedy przyjeżdżasz". Myślałam sobie: po co mi ta matura? I bez tego mogę obierać kartofle w klasztornej kuchni... Trzeba jednak było wracać. Wróciłam więc i zaczęłam się naprzykrzać św. Józefowi: Zrób coś, proszę. Wiem, że możesz coś wymyślić.

Czekać cały rok wydawało mi się wiecznością. Zdawałam sobie sprawę z niezręcznej sytuacji, w jakiej stawiałam mojego Orędownika, bo co niby miał ze mną zrobić w ciągu roku? Do klasztoru słałam tęskne listy i wypytywałam moją przyjaciółkę o szczegóły jej nowego życia. Och, jak bardzo chciałam już TAM być!

Tymczasem minęła złota polska jesień, biała zima i nadchodziła wiosna. Jednego dnia listonosz przyniósł mi tajemniczy telegram: "Wizyta u lekarza 19 marca. B.". To siostry informowały mnie, kiedy mogę przyjechać złożyć dokumenty do zakonu. Pobiegłam do wychowawczyni, aby zwolnić się z dwóch dni nauki i pojechać do klasztoru. Były to czasy realnego socjalizmu i sprawa musiała pozostać w tajemnicy.

- Pani profesor, proszę mnie zwolnić z lekcji w piątek i poniedziałek, muszę jechać do Krakowa. Właśnie otrzymałam telegram.

Obejrzała blankiet, a potem przyjrzała mi się uważnie.

- Co ci dolega?

Zrobiłam nieokreślony gest ręką.

- Takie tam sprawy...

- No dobrze, jedź.

I tak w swoje święto św. Józef zaprowadził mnie do klasztoru. Oczywiście wróciłam, by zdać maturę i dopiero w czerwcu pojechałam na stałe. To było ponad 20 lat temu...

Święty Józef lubi podróżować. To mu pozostało po Egipcie. Chętnie też towarzyszy w podróżach swoim czcicielom. Przekonałam się o tym wielokrotnie.

Wysłano mnie do Francji na studia. Miałam szczęście modlić się w Lourdes, La Salette i w wielu innych sanktuariach, a mnie marzyła się Fatima. Józefie..?

Pewnego wieczoru Siostra Przełożona oznajmiła, że otrzymałyśmy dwa darmowe bilety na samolot do Fatimy. Pielgrzymkę organizowała grupa francuskojęzycznych Kanadyjczyków i chcieli zabrać z sobą jakieś zakonnice. Gdyby któraś z sióstr zechciała, a jeszcze tam nie była... Jedynym mankamentem wyjazdu było to, że miał trwać aż 10 dni. Mankamentem? Dobry Boże! Potem okazało się, że większość grupy stanowią parafianie parafii św. Józefa z Montrealu. Józefie...

Od kilku lat pracuję na Ukrainie w parafii... św. Józefa. Piękny neogotycki kościół obchodzić będzie wkrótce stulecie swego istnienia. Oczywiście komuniści zdążyli go zamknąć (1935 r.) i zamienić na fabrykę łożysk tocznych. Strącili krzyż z wieży kościelnej, wieżę ścięli, sprzęty zagrabili lub zniszczyli, w środku wybudowali trzy piętra. Do naszych czasów nie wiadomo jakim sposobem zachowała się jedynie alabastrowa figura św. Józefa dłuta Cypriana Godebskiego.

Mieszkamy w chacie podobnej do innych, różniącej się jedynie wyposażeniem, bo mamy niektóre użyteczne sprzęty elektryczne. Sęk w tym, że w razie awarii nikt nie potrafi ich naprawić. Gdy nie da się tego zrobić za pomocą drutu i gwoździa, "mechanikom" ręce opadają. Cóż pozostaje? Oczywiście niezawodny św. Józef!

Większość domów nie ma bieżącej wody. Ludzie wędrują z wiadrami do wykopanej pod lasem studni. My w piwnicy mamy przywiezioną z Polski pompę tłoczącą wodę do domu. Pewnego dnia urządzenie przestało działać. Nikt nie umiał nam pomóc. Święty Józefie, w Tobie jedyna nadzieja... Przyniosłyśmy małą gipsową figurkę Świętego i ustawiłyśmy na półce w piwnicy. Krótka modlitwa, pokropienie wodą święconą i... pompa ruszyła! To było trzy lata temu. Święty Józef stoi tam nadal, a wysłużona pompa ciągle pracuje.

Na komputerach się nie znam, więc w pewną sobotę byłam niepocieszona, gdy komputer odmówił mi posłuszeństwa. Usiłowałam sobie przypomnieć, jak jeszcze można spróbować go naprawić, ale około północy miałam już dość. Od czego jednak św. Józef? Przyniosłam figurkę, postawiłam na komputerze i mówię mu: Kochany święty Józefie, wprawdzie w Twoich czasach nie było tego typu wynalazków, jednak jestem pewna, że mi pomożesz. Wiesz dobrze, że jesteś moją jedyną nadzieją.

Odmówiłam modlitwę, pokropiłam komputer wodą święconą i spokojnie poszłam spać. Nazajutrz rano, jeszcze przed pójściem do kościoła, sprawdzam, co św. Józef zrobił. Ku mojemu ogromnemu zdumieniu - komputer nadal nie działa. Nie może być, Józefie, czyżbyś się na tym nie znał? W poniedziałek rano znów zasiadam przy biurku i... wielkie nieba! Wszystko w porządku! Mój Boże, że też wcześniej na to nie wpadłam: przecież wczoraj była niedziela, św. Józef świętował!

Jak w większości tutejszych budynków do ogrzewania domu mamy kocioł gazowy. Zimą bywa dość zimno. W styczniu zapowiadali nadejście wielkich mrozów, a u nas coś się stało z kotłem i temperatura w domu nie przekraczała 13-14 stopni. Chodziłyśmy więc opatulone we wszystko, co się dało, bezskutecznie usiłując dodzwonić się do "służby gazowej". I tym razem św. Józef przyszedł nam z pomocą: po modlitwie do niego s. Przełożona jeszcze raz poszła obejrzeć piec i nieświadomie nacisnęła przycisk, który z miejsca spowodował, że wszystko zaczęło normalnie funkcjonować. Miałyśmy szczęście, następnej nocy rozpoczęła się iście syberyjska zima...

Mogłabym opowiadać wiele jeszcze takich różnych historyjek, które ktoś może uznać za przypadek lub zbieg okoliczności. Dla mnie jednak jest to pewne: św. Józef jest niezawodny i zawsze pomaga!

Cuda świętego Józefa. Świadectwa i modlitwy >> zdobądź swój egzemplarz.

Książka zawiera pięćdziesiąt autentycznych świadectw oraz modlitwy. Różnorodność uzyskanych łask od nawróceń, uzdrowień, poprzez znalezienie pracy, współmałżonka, domu... aż po naprawę komputera potwierdza misję św. Józefa jako opiekuna.

Książka umacnia w wierze i nadziei, że Pan Bóg nikogo nie zostawia w potrzebie bez pomocy. Dołączone dokumenty papieskie - encyklika Leona XIII Quamquam pluries oraz adhortacja apostolska Jana Pawła II Redemptoris custos przybliżają osobę i misję św. Józefa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Cuda świętego Józefa
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.