W oparciu o historie biblijne, doświadczenie duszpasterskie, znane filmy i dzieła literackie oraz świadectwo własnego życia Autor pokazuje przykłady prawdziwych uzdrowień fizycznych i duchowych. Boża łaska bardziej niż ciało leczy emocje, psychikę, stosunki międzyludzkie. Przedstawione w książce osobiste przeżycia ludzi, których uzdrowienie nastąpiło pośród ich codziennych zmagań, pomogą czytelnikowi otworzyć się na działanie Boga.
Uzdrowienie a związki międzyludzkie.
Zmiana podejścia w traktowaniu siebie nawzajem
Zazwyczaj to, co rozumiemy pod pojęciem Bożego uzdrowienia, przywodzi nam na myśl wiele wątpliwości. Są to pytania o moc, jaką posiada Bóg, o sens ludzkiego cierpienia, o to, jaką rolę my sami mamy do odegrania w procesie własnego zdrowienia lub zdrowienia kogoś, kogo kochamy. Dlaczego świat w ogóle jest pełen cierpienia? Jeśli Bóg jest taki wszechmocny, dlaczego pozwala na istnienie cierpienia? Dlaczego na świecie są choroby, głód i śmierć? Gdzie jest Bóg, gdy nas boli, i dlaczego jest taki odległy od naszych problemów i trudności, jakie napotykamy?
Nie my pierwsi zadajemy te pytania. Ludzie wiary zmagali się z nimi od wieków. Pismo Święte obfituje w takie teologiczne zagadki. Abraham kwestionował Bożą sprawiedliwość. Mojżesz cel i plan. Hiob szukał wytłumaczenia dla tego, co go spotkało, i dyskutował o tym z przyjaciółmi. Wiele psalmów zawiera skierowane do Boga pytania o Jego obecność, sprawiedliwość i miłosierdzie. Psalm 10 zaczyna się słowami: „Dlaczego z dala stoisz, o Panie, w czasach ucisku się kryjesz?”. Psalm 13 z kolei: „Jak długo, Panie, całkiem o mnie nie będziesz pamiętał? Dokąd kryć będziesz przede mną oblicze? Dokąd w mej duszy będę przeżywał wahania, a w moim sercu codzienną zgryzotę?”. Psalm 22 rozpoczynają słowa: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?” – słowa, którymi później modlił się Jezus na krzyżu.
Nie jesteśmy więc jedynymi, którzy pytają o Bożą obecność i stosunek Boga do człowieka. Jak wielu przed nami, my też myślimy, dlaczego Bóg nie przychodzi nam z pomocą, gdy jesteśmy skrzywdzeni, gdy chcemy poznać sens cierpienia, bólu i samotności. Często zastanawiamy się, dlaczego Bóg nie troszczy się o nas bardziej, o nasze życie osobiste, o ciała czy o świat. Pytamy, dlaczego ludziom jest tak trudno być ze sobą i dlaczego nasze związki z innymi są wypełnione walką i cierpieniem.
BÓL ISTNIENIA
Oczywiście, zadajemy sobie pytania i są one częścią naszej świadomej wiary. Gdy jednak przyjrzymy się życiu nieco bliżej, możemy zaobserwować, że problem nie tylko w tym, że świat jest wypełniony cierpieniem, ale także że ma ono wie¬le odmian. Tak, jest wiele różnych rodzajów bólu fizycznego i krzywdy. Ludzie głodują, cierpią na brak wody pitnej, niektórzy nie mogą poruszać się o własnych siłach, a jeszcze inni nie są w stanie mówić. Jeśli jednak zastanowimy się dobrze nad zagadnieniem cierpienia, stanie się jasne, że dotyczy ono nie tylko naszego ciała. W gruncie rzeczy wiele cierpienia, jakiego doznajemy w życiu, w ogóle nie dotyczy ciała. Czasem zranione są nasze uczucia. Czasem jesteśmy wściekli i zawstydzeni, bo, na przykład, nie dostaliśmy się na wyższą uczelnię, nie wygraliśmy nagrody, nie zwyciężyliśmy w konkurencji. Czasem mamy problemy z rodziną, konflikty z rodzicami, kłopoty małżeńskie. Jesteśmy rozgoryczeni, gdy tracimy pracę, popełniamy błąd lub nie dostajemy tego, na co zasłużyliśmy.
W rzeczywistości większość cierpienia, którego w życiu doświadczamy, ma związek z naszymi relacjami z innymi ludźmi. Bycie człowiekiem oznacza życie wśród innych; z rodziną, przyjaciółmi, obcymi, współpracownikami, klientami, sąsiadami, kolegami z drużyny i z klasy, z ludźmi takimi jak my i z takimi, którzy są od nas inni. Prawda jest taka, że to ludzie wzajemnie się ranią. Czasem nie dostajemy tego, czego od innych potrzebujemy, w sensie emocjonalnym, duchowym lub materialnym. Czasem to my kogoś krzywdzimy i to również przysparza nam samym cierpienia!
Z pewnością Jezus dobrze rozumiał te zależności. Wiedział, jak to jest mieć przyjaciół. Wiedział, jak to jest, gdy się jest wykorzystywanym czy ignorowanym. Wiele z Jego wypowiedzi dotyczyło codziennych trudności, których wszyscy doświadczamy. Pewnego razu, gdy Jezus nauczał sporą grupę ludzi (jak się dowiadujemy z Ewangelii wg św. Mateusza 5-7), mówił o pełnej zła i cierpienia naturze związków międzyludzkich, w której miesza się rozpacz, nienawiść, cudzołóstwo, miłość, modlitwa i morderstwo. W pewnym momencie, gdy Jezus mówił o naszych relacjach z Bogiem (w kontekście szukania pojednania), zatrzymał się na chwilę i dodał: „Przypuśćmy, że jesteście na najlepszej drodze do wysławiania Boga, a jednocześnie pamiętacie, że coś jest nie w porządku pomiędzy wami a kimś, kto jest wam bliski; idźcie najpierw pogodzić się z tą osobą, a dopiero potem wróćcie do waszych spraw z Bogiem” (parafraza autora).
Jezus rozumiał, że jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest uzdrowienie stosunków międzyludzkich. Potrzebujemy uporania się z problemem apatii, nienawiści, uprzedzeń, z zachłannością, chęcią wykorzystywania innych i złością. Poprzez dawanie przykładu i nauczanie Jezus pokazywał, że największym problemem, z którym się stykamy i z którym musimy się w życiu uporać, są sprawy, które nosimy w sercu. Co więcej, Jezus nauczał, że nasz stosunek do drugiego człowieka odzwierciedla nasz stosunek do Boga. Innymi słowy, Jezus chciał nam przekazać, że jeśli jesteśmy skłóceni z innymi lub odczuwamy w stosunku do nich złość, to trudno jest mieć dobrą relację z Bogiem lub jest to w ogóle niemożliwe. „Najpierw napraw swoje stosunki z innymi – mówił Jezus – a wtedy będziesz w stanie zadbać o swoje dobre relacje z Bogiem. Tylko wtedy gdy poukładasz sobie wszystko z innymi, będziesz w stanie poukładać sobie również sprawy z Bogiem”.
Choć jest to tylko jeden z tematów nauczania Jezusa, w Ewangelii znajdziemy wiele przykładów, które poruszają ten problem. Zastanówmy się na przykład nad modlitwą „Ojcze nasz”, którą wielu z nas odmawia co tydzień, a może nawet codziennie. „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. O co właściwie prosimy, gdy wypowiadamy te słowa? Jezus chciał, by Jego uczniowie dostrzegli związek pomiędzy gotowością do przebaczenia a możliwością otrzymania przebaczenia od Boga. Kiedy więc odmawiamy modlitwę „Ojcze nasz”, przyznajemy, że jesteśmy gotowi wybaczać innym i jednocześnie przyjmujemy, że Bóg wybaczy nam w takim samym stopniu.
Kiedyś przyszedł do Jezusa Piotr i zapytał Go: „Panie, jeśli ktoś grzeszy przeciwko mnie, ile razy mam mu wybaczać? Czy siedem razy wystarczy?” (parafraza autora). Jezus odpowiedział: „Nie tylko siedem razy, ale siedemdziesiąt razy po siedem” (Mt 18, 21-22). Jezus nauczał, że nasze relacje z drugim człowiekiem są tak samo ważne jak z Bogiem. Jedno wpływa na drugie. Jeśli nie potraf my stworzyć prawdziwie przyjacielskich związków rodzinnych czy społecznych, to nasze relacje z Bogiem również będzie cechował dystans i brak bliskości. Zdrowe relacje z innymi mają wpływ na zdrowe relacje ze Stwórcą. Jezus nauczał też prostej prawdy o tym, by kochać swego wroga (Mt 5, 44) i w swojej ostatniej modlitwie z uczniami modlił się, by wytrwali w jedności (J 17, 11).
Do czego więc Jezus zmierzał? Czy próbował nas przekonać, że łatwo jest kochać się nawzajem, troszczyć się o siebie i sobie wybaczać? Przeciwnie. Jezus rozumiał relacje międzyludzkie, ich niezwykłość i złożoność. Nawet w najlepszych małżeństwach zdarzają się nieporozumienia, a przecież dobre małżeństwo to ciężka praca i wybaczanie, a nie jakaś bliżej nieokreślona idea szczęścia. Przyjaciele także potraf ą się ranić. Dzieci są zdolne do mówienia swoim rodzicom okropnych rzeczy. Dlatego mąż i żona codziennie na nowo muszą odkrywać swoją wzajemną miłość i oddanie. I jestem pewien, że gdyby Jezus nauczał w dzisiejszych czasach, miałby wiele do powiedzenia na temat uprzedzeń, wykorzystywania, niesprawiedliwości w pracy i nawet szaleństwa na drodze!
Todd Outcalt, Dotknięci przez Boga. Prawdziwe świadectwa uzdrowień, Wydawnictwo WAM 2009
Skomentuj artykuł