Kapłan biblioteki

Kapłan biblioteki
Kapłan biblioteki Wydawnictwo WAM
Logo źródła: WAM Bogusława Bodzioch-Bryła / Wydawnictwo WAM

Książka posiada "prekursorski charakter i nowatorskie ujęcie twórczości jednego z najwybitniejszych współczesnych poetów polskich, od lat wskazywanego jako kandydata do Literackiej Nagrody Nobla; oryginalne perspektywy interpretacyjne (np. brawurowe przedstawienie Biblioteki jako Labiryntu-kłącza, swoiste "rozwidlenie" Biblioteki Zagajewskiego na Sanktuarium i Muzeum, analiza nieustannej obecności mitycznego wyobrażenia porzuconego miasta); usytuowanie twórczości Zagajewskiego wśród wytworów kultury i dynamiczne oraz funkcjonalne ukazanie wielogłosowego dialogu między sacrum kultury, sacrum miejsca oraz toposem wędrówki ; szerokie i erudycyjne konteksty kulturowe, w których Autorka znakomicie się porusza i orientuje; pomysłowo i dobrze dobrane motta; obszerną bibliografię.

Tam, gdzie ślimaki rozmawiają o wieczności..., czyli Adama Zagajewskiego marzenie o trwaniu

Te rzeczy lub ich pamięć są w książkach, Których strzegę w wieży.

J.L. Borges, Strażnik książek

* * *

Gdzie jest istnienie, które było,

dawne cywilizacje i zachody słońca

łagodne miasta na wzgórzach, wieże,

gdzie jest śpiew mnichów, płomień,

gdzie się podziały minione pokolenia,

tak obiecujące i pełne nadziei?

Gdzie są pogromy, strach i krew,

tłum, nienawiść i wrzask?

Gdzie są łasice świętej pamięci,

świętej pamięci wilgi i topole?

Byłem w lesie i patrzyłem na liście

spalone przez przymrozek.

Pająki huśtały się na długich nitkach

jakby bawiąc się żałobą i śpiewając:

To, co było trwa w wyobraźni.

To, co jest czeka na zniszczenie.

Piosenka pająków, Płótno.

Nawet w wielkim mieście zapada niekiedy cisza

i słychać, jak po chodniku, pchane przez wiatr,

przesuwają się zeszłoroczne liście, w ich

niekończącej się wędrówce ku zniszczeniu.

Cisza, Jechać do Lwowa.

Oto ruiny

gotyckiej katedry,

śmiech

i zniszczenie.

Ruiny, Płótno.

Stopniowanie, którego dokonuje Zagajewski, nieuchronnie prowadzi ku nicości. Jego świat unicestwia się sam. Jest czymś w rodzaju czarnej dziury, pochłaniającej wszystko, co znajdzie się w jej pobliżu. Pochłania więc sam siebie. Ludzi, budowle, wszelkie oznaki życia, cywilizacji, kultury. „Świat jest okrutny, pożera się/ nawzajem, jest okrutny, okrutny” [Okrutny, Płótno]. Mechanizm samozagłady został wpisany w strukturę Wszechświata: „Młodość zamienia się w nicość w ciągu jednego dnia, twarze dziewcząt zamieniają się/ w medaliony...” [Lawa, Płótno]. „Radość minionej chwili zamienia się/ szybko w czarny kaptur z otworami na oczy, usta, język i żal” [Requiem dla żyjących, Płótno]. Różny jest tylko czas trwania owej „wędrówki ku zniszczeniu”.

Stat rosa pristina nomine, nomina nuda tenemus („Dawna róża trwa w nazwie, nazwy jedynie mamy”). Zagajewski, zdając sobie sprawę z nieuchronnej konsekwencji upływu czasu, próbuje stworzyć świat temu prawu nie podlegający, świat zbudowany właśnie z nazw, który stanowił by metonimię samego siebie. Próbuje stworzyć Antologię, Księgę Totalną, dokumentującą wszystko, co jest dla niego cenne, a co ulega lub ulec może zniszczeniu. Świat utrwalony w nazwach nie będzie podlegał zwykłemu porządkowi czasowemu. Możliwe stanie się dwukrotne wejście do tej samej rzeki. Czas zostanie zatrzymany lub będzie charakteryzował się odwracalnością, w związku z czym będzie to czas święty. Przestrzeń także nosić będzie znamiona sakralności. Doświadczenie sacrum uwidacznia się więc już w samym zachowaniu podmiotu lirycznego, próbującego nadać ponadnaturalne znaczenie kategoriom czasu i przestrzeni. Topika poezji Zagajewskiego nosi znamiona sakralności, nawet kiedy nie odnosi się bezpośrednio do sfery sacrum. Owa sakralność będzie w pewnym stopniu równoznaczna z najbardziej prywatnym, osobistym przeżywaniem czy postrzeganiem literatury, sztuki lub – mówiąc najogólniej – Kultury. Właśnie bowiem Kultura jest koniecznym i nadrzędnym punktem odniesienia świata tej poezji.

Wędrując po Labiryncie

Gdyby posłużyć się metaforą Jorge Luisa Borgesa, utożsamiającą wszechświat z Biblioteką, Biblioteka Zagajewskiego byłaby czymś w rodzaju Labiryntu, w którym „ja” liryczne porusza się po ustalonych szlakach, w tych samych, powtarzających się kierunkach, wykonując powtarzające się czynności. Ścieżki te tworzą pewien rodzaj sieci pajęczej, łącząc się ze sobą, przecinając, prowadzą jednak konsekwentnie do centrum, które opatrzyć można byłoby mianem Pamięci bohatera lirycznego. Biblioteka jest ważna i niezbędna, stanowi bowiem rodzaj przechowalni, opiera się upływowi czasu, zachowuje – chciałoby się rzec – konserwuje. W wierszu zatytułowanym Widok Krakowa czas zostaje zatrzymany:

Plantami, gęstym tunelem, biegnie

dziewczyna [...], lecz się nie przesuwa,

wciąż jest w tym samym miejscu...

Widok Krakowa, Jechać do Lwowa.

Świat zdaje się być „wieczny”, ponieważ został „wypożyczony z wielkiej biblioteki”. Bohater liryczny obawę przed dezintegracją porzucić może jedynie w Bibliotece, ale też jedynie na chwilę, gdyż ów „wieczny świat” jest przecież tylko „wypożyczony”.

Biblioteka (Biblio-teka) czyli zbiór Ksiąg, etymologicznie wywodzi się od słowa Biblia, które, pierwotnie nie posiadając znaczenia sakralnego, zaczęło go nabywać wraz z upływem czasu. Dzięki swej dwuczłonowości ma więc szczególne znaczenie, zawierając bowiem w sobie zarówno pierwiastek sacrum, jak i profanum, wpisuje się w przestrzeń podmiotu lirycznego, dzieląc ją na dwoje. Biblioteka ma w związku z tym dwa oblicza, jej labiryntowa złożoność materializuje się i ukonkretnia w specyficznej płynności dwóch stref, które nazwać można przestrzeniami Sanktuarium i Muzeum. Stanowią one odrębność i jedność zarazem. Świątynia może przeobrazić się w Muzeum, w Muzeum z kolei uobecnia się czasem przestrzeń sakralna. Owa wariantywność w bezpośredni sposób wynika ze szczególnych właściwości umysłu „ja” lirycznego oraz jego sposobu postrzegania i opisywania świata, w którym egzystuje, wychodząc z założenia, iż „granica rzeczy może się niekiedy mieścić w ich sercu” [Wiśnie, czereśnie, Płótno].

Biblioteka Zagajewskiego to nie tylko półki zapełnione książkami. Jest ona ważna jako kompletna całość, zamknięta i autonomiczna. Na jej ścianach wiszą obrazy, czasami cicho sączy się muzyka lub słychać śpiew gregoriański. Pogrążona jest zwykle w półmroku, co nie sprzyja zwykłym czynnościom, właściwym dla miejsc o podobnym przeznaczeniu, w związku z czym oczywistym i wytłumaczalnym staje się fakt, iż brakuje w niej czytelników. Nie może on pozostać bez konsekwencji. Jak pisze Umberto Eco: „Dobrem dla księgi jest, by była czytana. Księga uczyniona jest ze znaków, które mówią o innych znakach, te zaś z kolei mówią o rzeczach. Bez oka, które je czyta, księga kryje znaki, które nie wytwarzają pojęć, a więc jest niema”. Co stanowi bezpośrednią i główną przyczynę braku wspomnianego „oka”? Dlaczego Biblioteka Zagajewskiego jest rezerwatem niedostępnym dla zwiedzających? Czy możliwe byłoby określenie jej słowami: „Ta biblioteka utworzona została, być może, po to, by uratować księgi, które w niej są, ale teraz żyje, by je pogrzebać?” Czy Pamięć samego Bibliotekarza może być wystarczającym pretekstem i równocześnie jedynym celem zaistnienia i trwania Biblioteki?

Biblioteka Zagajewskiego stanowi rodzaj labiryntu. Tak jak labiryntami są biblioteki Borgesa i Eco. Stwierdzenie to wprowadza nas w problematykę przestrzeni, skomplikowaną dodatkowo przez sposób jej ukształtowania, stanowi ona bowiem rodzaj przestrzeni w pewien sposób mitologizowanej. Jak pisze Michał Głowiński, mit labiryntu opowiada o „przestrzeni swoiście pomyślanej i zorganizowanej, która właśnie za sprawą swych osobliwości została szczególnie nacechowana i wyposażona w specyficzne znaczenia, przestrzeni różniącej się od wszelkich pozostałych, różniącej się tym choćby, że zawsze wpływa na zachowanie tych, co znaleźli się w jej obrębie, lub wręcz je określa, że nie może być nigdy obojętna, neutralna, wyzbyta sensów. Mit ten opowiada więc o przestrzeni, która nigdy nie jest przestrzenią ‹‹zwykłą›› [...]. We współczesnej literaturze mitu labiryntu nie można jakby opowiedzieć z zewnątrz, opowiedzieć tak, jak się opowiada starą i zacną historię [...]. By mówić o labiryncie, trzeba w nim być [...], labirynt stał się czymś więcej niż tematem, stał się sytuacją egzystencjalną, a więc także – sytuacją mówienia”.

 

Lata trzydzieste

Jeszcze mnie nie ma

Kiełkuje trawa

[...]

Jakie szczęście

Jeszcze mnie nie ma

Słyszę wszystko.

Lata trzydzieste, Ziemia ognista.

Podmiot liryczny objawia się tutaj jako ponadnaturalny byt, którego przyszłe zaistnienie warunkowane jest słowem „jeszcze”. W innym fragmencie wspomina:

Szedłem przez miasto średniowieczne

wieczorem albo o świcie,

byłem bardzo młody albo dosyć stary

[...]

Była wiosna albo początek lata,

[...]

Byłem bardzo młody albo dosyć stary,

mogłem wybierać, mogłem żyć.

Szedłem przez miasto średniowieczne, Ziemia ognista.

Bohater liryczny, przeciwstawiając sobie jednostkowe życie i zimne trwanie średniowiecznego miasta, naiwnie próbuje udowodnić, iż czas nie jest czymś ciągłym, konsekwentnie spójnym, lecz fragmentarycznym, do „ja” lirycznego należy bowiem wybór momentu istnienia. Może to być „wieczór albo świt”, „wiosna albo początek lata”, „młodość lub starość”. Ważna jest sama możliwość dokonywania wyboru, co w oczywisty sposób okazuje się być znamienne dla sytuacji poruszania się w zawikłanej przestrzeni labiryntu. Możliwość ta równa jest w swej wartości życiu. Wybór drogi staje się jedyną czynnością mogącą zmienić położenie wędrującego, każdy akt wyboru jest potencjalnie ostatnim, rozstrzygającym.

Budowa, zarówno świata zewnętrznego, jak i Biblioteki, również odpowiada strukturze labiryntu. W wierszu Uniwersytet daje o sobie znać obsesyjne przekonanie o wielości identycznych światów, które na skutek uzyskanego poprzez przeniesienie uwagi obserwatora z przestrzeni dosłowności w przestrzeń metaforyczną – zawężenia perspektywy, zanurzenia oka obserwatora w gąszczu liści – mogłyby nosić miano mikroświatów:

Uniwersytet. Czerwona skała w morzu

kasztanów kwitnących bluźnierczo.

Tłumy studentów biegnących we wszystkie strony [...]

Za oknem rósł ciemnobrązowy buk.

W jego liściach kryło się inne posłanie,

inny szept. Inny uniwersytet.

Uniwersytet, Płótno.

Motyw labiryntu – skonstruowanego z gąszczu roślin i w nim też umiejscowionego – pojawia się u Zagajewskiego kilkakrotnie. Wiersz zatytułowany Palmiarnia zawiera w sobie zaproszenie, zachęca do wejścia w kryjącą nieodgadnione znaczenia przestrzeń:

Zapomnij o śniegu, o twardych uderzeniach mrozu,

tutaj powita cię wilgotna antologia powietrza tropików

i zagadkowy szelest ogromnych liści

splątanych jak leniwe węże –

ich znaczenia nie potrafi odczytać nawet egiptolog.

Palmiarnia, Ziemia ognista.

W utworze W koronach drzew, w którym „podmiot wypowiadający spogląda w górę i kontempluje zawiły, splątany pejzaż”, sedno labiryntowego zagmatwania nie tkwi w konstrukcji postrzeganego przez niego świata, lecz w zespoleniu dwu planów, z których pierwszy wyznacza świat przyrody, splątanych gałęzi drzewa i wplecionych weń istnień, drugi natomiast to świat w ujęciu ontologicznym, labirynt przypadków i zbieżności, przestrzeń wiecznego wikłania i ciągłego rozmijania. Wiersz ten, dzięki tak kunsztowności i uporządkowaniu, uzyskanym m.in. przez zastosowanie kompozycji klamrowej, jak chaosowi, mnogim ciągom wyliczeniowym, stanowiąc niemal doskonały przykład „nieskończonej wielości w nieskończonej jedności”, obrazuje strukturę labiryntu.

Labirynt świata i Biblioteki nakładają się czasem na siebie, wskutek cze­go bohater liryczny czuje się podwójnie zagubiony. Tak jest np. w wierszu Gotyk, w którym to trzykrotnie zadaje on sobie pytanie „Kim jestem...?”

Kim jestem w chłodnej katedrze, kto

mówi do mnie ciemnymi słowami;

kim jestem, nagle poddany innemu ciśnieniu,

[...]

Kim jestem, pogrzebany pod smukłym

sklepieniem, gdzie jest moje imię,

[...]

Zgubiony krążysz

po katedrze rozległej jak place Babilonu,

jest wieczór i ciemno [...]

jesteś sam,

bez mówców i przewodników, idziesz

przez las, ogromne paprocie chowają się

przed tobą, pachną zioła i kwiaty,

białe powoje, [...]

Czuję

twoją obecność w iskrzącym się mroku,

arkusz podarty i zrastający się wciąż

od nowa, bez śladu, bez blizny. Słyszę

wiele różnych języków, głosy, westchnienia,

lament i nadzieję tych, co kochają i tych,

co wolą nienawiść, tych, co zdradzili

i tych, co zostali zdradzeni, i wszyscy

w podróży, w długim labiryncie, nad nimi

unosi się ogień, czysty ogień powitania.

Czuję twoją obecność, słyszę milczenie.

Gotyk, Jechać do Lwowa.

 

Ramy czasowe podróży w „długim labiryncie” są tożsame z długością życia, odnalezienie wyjścia nie jest możliwe, gdyż „czysty ogień”, będący „ogniem powitania”, „unosi się” wysoko „Nad”, labirynt natomiast przypisany jest przestrzeni rozpościerającej się głęboko „Pod”. „Pogrzebany pod smukłym sklepieniem”, tam, gdzie „ziemia spada na dębową deskę jak werbel, staje się trumną, więzieniem, z którego nie ma ucieczki, co sugerują napotkane w nim formy obecności. Labirynt zaludniają przecież zarówno umarli, jak i żywi „płaczący głosem cierpienia starszego niż Kain”, które to persony odsyłają uwagę odbiorcy do kręgu semantycznego związanego z kategoriami wieczności czy chociażby ‘wiekowości’. Dodatkowo, wszelkie próby wyjścia uniemożliwia płynność granic oddzielających świat od Sanktuarium. Przestrzeń faluje, przelewa się, krążący po katedrze bohater liryczny nagle znajduje się w lesie, wśród „paproci”, „powojów”, „lian”, „drzew”, których semantyka również odsyła do skojarzeń z przestrzenią labiryntową. Mamy tu do czynienia z nader rzadko spotykaną formą kontaminacji dwóch podobnych w swym zawikłaniu, lecz jednocześnie zupełnie różnych w kontekście postrzegania ich przez bohatera lirycznego, przestrzeni, palimpsestem, plecionką dwóch labiryntów, z których tylko jeden stanowić może figurę o tradycyjnie negatywnych konotacjach. Konsekwencja owego połączenia sugerowana jest na płaszczyźnie brzmieniowej tekstu poprzez zastosowanie kompozycji klamrowej w ostatniej strofie utworu, strofie, w której podmiot wypowiadający bezpośrednio wspomina o owej podróży „w długim labiryncie”.

Podobnie sytuacja wygląda w wierszu Parkan. Kasztany. Powój. Bóg, w którego samym już tytule ujawnia się labiryntowa wizja świata:

Parkan. Kasztany. Powój. Bóg.

W pajęczynach ukrywa się

pierwsza przyczyna, w gęstej

trawie schną błyszczące

dowody na istnienie.

Pachną warkocze i wiatr

wpleciony w usta narzeczonej.

Kwaśny jest smak łodygi,

roztartej pod językiem.

Czarne jagody nie będą

naszym jabłkiem niezgody.

Kwitną zawilce nad strumykiem,

piłka ucieka przed dziewczyną,

spokojnie kołysze się

dojrzały, żółty głóg.

Zgaś słońce jaskrawe,

posłuchaj wspomnień maku.

Parkan. Kasztany. Powój. Bóg.

Parkan. Kasztany. Powój. Bóg, Płótno.

Roślinna metaforyka, w połączeniu ze spajającą utwór klamrą, zamyka przestrzeń labiryntu, składającą się z ciągów wyliczeń, z których każdy prawie element stanowi część skomplikowanej plecionki. Mamy tam więc: gąszcz trawy, splot warkoczy, „wiatr wpleciony w usta narzeczonej” (który to stan traktować należy w powyższym kontekście jako zapowiedź przyszłego połączenia, a więc rodzaju „splotu”), pajęczynę, która sama w sobie stanowi pewien labirynt. Wszystko to spięte zostało klamrą zbudowaną z ciągu wyliczeniowego „Parkan, kasztany, powój, Bóg”, w którym zasadniczą rolę pełni przeciwstawienie dwóch zakresów znaczeniowych, nadbudowanych na bazie wyrazów „parkan”, „powój” oraz „kasztany”, „Bóg”, a odnoszących się do semantyki labiryntowości i okrągłości. Motyw okrągłości, kolistości, tak jak i labiryntowości, jest konsekwentnie rozwijany w całym utworze. Okrągłe są zarówno „kasztany”, jak i „czarne jagody”, przyrównane do również okrągłego, „jabłka niezgody”, okrągły jest „głóg” i „piłka”, okrągłe jest „słońce” oraz „ziarnko maku”, ale najistotniejszy kolisty element stanowi wymienione w klamrowych wersach słowo „Bóg”. Wystarczy wspomnieć sięgające „od orfizmu przez neoplatonizm po mistykę chrześcijańską aż do czasów nowożytnych” stwierdzenie: Deus est sphcterct cuius centrum ubigue, cirumferentict nusąuam – („Bóg jest sferą, której środek znajduje się wszędzie, a obwód nigdzie”) // Deus est sphaira intelligibilis, cuius centrum ubique, circumferentia nusquam. Symbol koła interpretowany jako znak Boga oznacza więc m.in. wieczność, absolut, doskonałość, ciągłość. Figura ta staje się znaczeniowo tożsama z przestrzenią labiryntową, zarówno bowiem jedno, jak i drugie, charakteryzuje się swego rodzaju zamknięciem, ograniczeniem. Koło to labirynt doskonały, wędrówka po jego obwodzie byłaby przecież nieskończona.

Dowodów na istnienie labiryntów kolistych dostarcza Aleksandra Olędzka-Frybesowa w książce zatytułowanej W głąb labiryntu, w której wspomina m.in. o pojawiających się na posadzkach gotyckich świątyń, kolistych kompozycjach dekoracyjnych, mających stanowić „podwójne dziedzictwo: labiryntu i koła kosmicznego”. Także wcześniej, dokumentując doświadczenia ze światowych wojaży, pisze Frybesowa: „Tu zarys labiryntu, wyryty, trwa wprost na skale... Miękkie, koliste i półkoliste zwoje układające się wokoło centrum oznaczonego okrągłym wgłębieniem. [...] Hiszpański badacz mitów, Luis Bonilla, [...] wykazuje paralelizm [...] kreteńskich mitów jak Minotaura i labiryntu z pradawnym iberyjskim rytuałem heroicznej ‹‹próby›› wybranego króla - jego spotkania z bykiem w zamkniętej kolistej przestrzeni na oczach zebranego ludu”.

Również Dorothea Forstner zauważa, iż „rysunek labiryntu jest wykonany zwykle za pomocą czarnych i białych kamieni i wyszczególnia kwadratowe, okrągłe, rzadziej owalne czy ośmioboczne płaszczyzny o różnych rozmiarach...”.

Naprzemienny układ motywów kolistych i labiryntowych sugeruje, jak w wierszu W drzewach, podobieństwo do arabeski, przy czym owa prze-mienność wyraźnie widoczna jest głównie w klamrze spajającej, w obrę­bie wiersza można natomiast mówić o budowie dwudzielnej i dominacji motywów - w pierwszej części - labiryntowych oraz metaforyki należącej do tego właśnie kręgu semantycznego (pajęczyny, gąszcz trawy, warkocze, „wiatr wpleciony w usta narzeczonej”), w drugiej natomiast - kolistych. Jak łatwo zauważyć, labirynt został przeniesiony z „koron drzew”, gdzie znajdował się we wcześniej przywoływanym utworze, mogąc tam pełnić głównie i chyba jedynie funkcję ornamentu, owej arabeski o cechach manierystycznych, w przestrzeń bliższą tradycyjnym ujęciom tego motywu, rozpościerającą się tuż przy samej ziemi, wśród „gęstej trawy”, „czarnych jagód”, „zawilców”, „kołyszącego się głogu” i „maku”. Absolut ukryty w labiryntowym gąszczu świata.

Co warte podkreślenia, prawie wszystkie utwory, w których motyw labiryntu pojawia się bezpośrednio lub które skojarzenia z tą tematyką przywodzą na myśl, charakteryzują się zastosowaniem kompozycji klamrowej. Próby uporządkowania zagmatwanej przestrzeni poprzez jej ograniczenie, zamknięcie, pozostają jednak nieudane. Zresztą nawet gdyby „ja” lirycznemu udało się ustanowić granicę oddzielającą Bibliotekę-Labirynt od Labiryntu-Świata, nie zmieniłoby to w zasadniczy sposób jego położenia, gdyż faktem pozostałaby konieczność poruszania się w obszarze dwóch labiryntów.

Biblioteka-Labirynt (w przeciwieństwie do Labiryntu-Świata) okazuje się być przestrzenią otwartą, dzięki czemu możliwe jest owo – tworzące jedność – nakładanie się, zlewanie. Warto w związku z tym rozważyć kwestię możliwości istnienia takiego labiryntu, zwykle kojarzy się on bowiem z kategorią zamknięcia. Jednak, jak pisze M. Głowiński, „literackie konstrukcje labiryntowe nie muszą być bezpośrednio wyposażone w te cechy, które charakteryzowały labirynt mitologiczny i do dzisiaj wiążą się z potocznymi, głęboko w naszej kulturze zakotwiczonymi wyobrażeniami. Dana przestrzeń może być przedstawiona jako labiryntowa nie ze względu na swe mimetyczne uwikłania, ale przede wszystkim bądź wyłącznie dlatego, że w ten sposób ją postrzega bohater lub tak o niej myśli [...]. Obraz przestrzeni, a wraz z nim jej symbolika, może przeto podlegać różnorakim fluktuacjom [...]. Im w literaturze wzrasta rola owego indywidualnego spojrzenia, im przestrzeń konsekwentniej ukazywana jest przez pryzmat postrzegającej ją jednostki, tym wzmaga się labiryntowa potencjalność”. Tak więc labirynt Minotaura jest równie groźny jak Borgesowski labirynt pustynny, „gdzie nie ma schodów do wspinania się, drzwi do pokonywania ani murów, które powstrzymywałyby [...] kroki”.

Labirynt Zagajewskiego różni się zasadniczo od labiryntu greckiego i manierystycznego. Stanowi raczej pewien rodzaj sieci, czyli labirynt-kłącze, z tą jednak różnicą, że, jak pamiętamy, posiada on swoiste – eksterytorialne – centrum, które stanowi Pamięć „ja” lirycznego. Jest przestrzenią płynną, falującą, w związku z czym można mówić o jego pewnym zamknięciu, ale też i pewnym otwarciu. Stanowi twór w dużym stopniu amorficzny, by nie powiedzieć – hermafrodytyczny, formę wymykającą się próbom określenia i zaklasyfikowania, nie jest bowiem ani przestrzenią całkowicie wrogą, ani w zupełności przychylną. Jego elementy umiejscowione mogą być zarówno w górze, jak i na dole, o czym świadczy rozbudowana metaforyka spacjalna. Sytuacja podmiotu wypowiadającego jest o tyle szczególna, że bez względu na to, co wybierze, nie uda mu się przed labiryntem uciec, ma on bowiem do czynienia z labiryntem podwójnym, labiryntem w labiryncie.

Bogusława Bodzioch-Bryła, Kapłan biblioteki. O poetyckiej i eseistycznej twórczości Adama Zagajewskiego, Wydawnictwo WAM 2009

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kapłan biblioteki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.