Ignacjańskie hasło "służyć Bogu i duszom" zapadło głęboko w serce ks. Piotra Skargi w nowicjacie u św. Andrzeja na Kwirynale. Zapragnął być i był przez całe swoje życie zakonne sługą Bożego Słowa.
Najpierw Słowa Wcielonego - Jezusa Chrystusa, głosząc Jego ewangelię i broniąc jej przed wypaczeniami, sprawując Jego Ofi arę i rozdając Jego Ciało duszom spragnionym. Służyć Jezusowi Chrystusowi pod sztandarem krzyża w Jego Kościele na polskiej ziemi, w polskiej mowie - oto w wielkim streszczeniu całe pracowite życie ks. Piotra Skargi.
Skarga wiedział, że Słowo Wcielone objawia się i mówi do nas w swoich świętych, którzy z Niego, z Jego pełni, czerpią łaskę świętości. Skarga był sługą sług Bożych - świętych Pańskich. Pisząc ich Żywoty czuł się ich pokornym bratem, służką, głosicielem świętości Jezusowej w nich - objawionej światu spragnionemu świętości. Żywoty Świętych Pańskich to owoc tej miłości i pracy służebnej, zrodzony z gorącego pragnienia, by ukazując przykłady świętości, "pomagać duszom" do wstępowania w ślady świętych - dla większej chwały Boga, dla większego dobra Kościoła Chrystusowego i Ojczyzny, dla pożytku dusz, aby dobro było powszechne i promieniowało, i było coraz większe. Ten cel przyświecał Skardze przy pisaniu Żywotów. Nie miał żadnego innego celu.
Ale Skarga był także (czy w pełni świadomie?) sługą słowa polskiego, sługą mowy polskiej. Dwóch poetów - Wierzyński i Miłosz - napisało piękne i mądre wiersze o mowie polskiej, sięgając do jej głębokiej prawdy, do jej służebnej dla narodu roli, niezależnie od sytuacji politycznych - wolności czy niewoli. Bo mowa, bo słowo jest wierne i trwa, póki go naród sam nie zeszpeci i nie zdradzi.
Dla Wierzyńskiego mowa polska to mowa od dziecka "przyłożona do ucha", z którą idzie się w jasność dnia i w ciemność nocy, przez "ogromne obszary wiosen i zim", idzie się w przyszłość "pytać proroków, którego dnia prawdę nam o nas powiedzą". A gdy było ciemno i pusto, "tylko jeden ocalał nam szept (Idzie za nami jak dawniej szedł). I nigdy nas nie opuści". To szept polskiego słowa, polskiej mowy.
I cóż wiemy o tej mowie, o tym szepcie? "O tej słodyczy (...) niedocieczonej to jedno wiem, że jestem w niej zakochany". Jakaż to miłość? "Miłość niezmienna, zasiana w krew".
" I tak idziemy, mowa i ja, Do ostatniego przed nami dnia Z ziemią przyłożoną do ucha".
K. Wierzyński, Mowa i ziemia
stron: 408
oprawa: twarda
Idziemy z ziemią, która mówi i szepce po polsku. Skarga zapewne zgodziłby się z Wierzyńskim. Była w nim ta sama miłość niezmienna do mowy i zasiał ją narodowi w krew na tyle pokoleń - aż do naszego, kiedy się pochylamy nad jego Kazaniami i Żywotami świętych.
"Moja mowo wierna" - tak zwraca się do polskiej mowy Czesław Miłosz.
"Byłaś moją ojczyzną, bo zabrakło innej. Myślałem, że będziesz także pośredniczką pomiędzy mną i dobrymi ludźmi, choćby ich było dwudziestu, dziesięciu, albo nie urodzili się jeszcze".
Zastroskany o prawdę i piękność polskiej mowy poeta czuje się za nią odpowiedzialny:
"Moja wierna mowo,
może to jednak ja muszę ciebie ratować...". Po co?
"bo w nieszczęściu potrzebny jakiś ład czy piękno".
Czesław Miłosz, Moja wierna mowo
Skarga niczym prorok przepowiadał narodowi klęski i nieszczęścia, ale zostawiając nam Kazania i Żywoty świętych zostawił ład wiary, świętości i piękności słowa, piękności wiernej mowy polskiej, której był sługą - wielkim między wielkimi.
Skomentuj artykuł