Symbolem, a zarazem inspiracją do refleksji zawartych w tej książce stał się namiot należący niegdyś do Karola Wojtyły, który po latach posłużył jako niezbędny towarzysz długiej wędrówki poety i redaktora na spotkanie z Poetą i Papieżem.
Do tego – wbrew temu, czego można by oczekiwać – rzeczowego spotkania wydawcy ze „swoim” Autorem doszło w Watykanie. Tak zaczyna się ta niezwykła opowieść o relacji dwóch ludzi, których połączyła miłość do Boga i poezji.
Kolejna moja książka, wynikająca z doświadczeń i przemyśleń wypływających z dziesiątków lat przebywania w pobliżu kard. Karola Wojtyły, a potem papieża Jana Pawła II od wyboru aż do śmierci, jest ostatnią, jaką oddaję do rąk czytelników, tym razem dzięki życzliwości Domu Wydawniczego „Rafael”. Kiedy książka ukazuje się drukiem, autor nie wie, kto ją kupi i będzie czytał. Poza kręgiem przyjaciół i rodziną nie zna się swoich czytelników. Przeto każda książka jest dla mnie wysłaniem w nieznane myśli i obrazów publicystycznych, które proszę przyjąć jako wyznania pisarza miłującego Kościół i kochającego Jana Pawła II, a także poezję w życiu i literaturze.
Namiot Ojca Świętego jest realnym przedmiotem, jedną z pamiątek po świętym papieżu. Ów namiot otrzymaliśmy z żoną w roku 1979 od ks. Andrzeja Bardeckiego, wówczas żyjącego jeszcze asystenta kościelnego redakcji „Tygodnika Powszechnego”, której byłem członkiem. Jechaliśmy samochodem do Rzymu, wioząc maszynopis tomu „Poezji i dramatów” Karola Wojtyły, którego wydanie Papież zlecił Jerzemu Turowiczowi i mnie w Społecznym Instytucie Wydawniczym „Znak”.
Namiot w poprzednich latach był używany przez kard. Wojtyłę do wypoczynku w Gorcach na odludnej polanie. Kardynałowi towarzyszył w kilkutygodniowych pobytach ks. Andrzej. Potem ów namiot deponowany był w jego mieszkaniu. Ponieważ nie mieliśmy swojego, by nocować na kempingach, ks. Bardecki ofiarował nam na własność nieużyteczny już sprzęt. Z czasem żona pisała do Ojca Świętego, że czcimy pamiątkę po nim, na co on odpowiedział, że woli, by używała go rodzina. Aczkolwiek mógł i może być ten namiot nie tylko używanym w turystyce sprzętem, ale i tematem medytacji.
Jest to stary model namiotu produkowanego chyba w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, z gumową podłogą i brezentowym materiałem osłony. Ksiądz Andrzej odpiął od niego w czerwcu 1979 roku krzyżyk zawieszony na „werandzie”, bo obydwaj duchowni sprawowali w nim Eucharystię. Krzyż zachował jako osobistą pamiątkę.
Po wykorzystaniu tego namiotu w podróży do Włoch w 1979 roku przydawał się on również w pielgrzymce do Medjugorie. Potem rozpinaliśmy go w Barwałdzie Górnym nieopodal Wadowic, gdzie stoi nasz drewniany domek na działce. Od kilku lat namiot odpoczywa, ale myśląc o nim od czasu do czasu, odkryłem jego metaforyczno-biblijne znaczenie, a także i poetyckie, które staje się coraz silniejsze w miarę, jak upływają lata nie tylko od momentu wyprawy z twórczością Karola Wojtyły do Rzymu, ale i teraz, od śmierci Ojca Świętego. W tym namiocie jest on nadal jak gdyby obecny.
Pierwsza podróż z namiotem do Włoch była poetycka, a jej głównym celem było pokazanie Ojcu Świętemu projektu tomu jego „Poezji i dramatów”, w którego skład wchodziły wszystkie utwory literackie drukowane przez Karola Wojtyłę. Papież nie pisał wierszy od momentu wyboru aż do roku 2002, kiedy też wezwał mnie do Rzymu, by mu pomóc w ocenie i redakcji wierszy składających się na „Tryptyk rzymski”.
Wśród maszynopisów wiezionych do Watykanu w 1979 roku nie było wierszy z wydanego dopiero w 1990 roku „Renesansowego psałterza”. Tak zdecydowaliśmy z Jerzym Turowiczem. Było to też po myśli Autora, który nie życzył sobie w zasadzie zamieszczania utworów jeszcze niedrukowanych. Miałem zamiar, trochę wbrew woli Turowicza, jakoś przemycić do tomu te wiersze z lat młodzieńczych, które wydawały mi się treściowo bardzo aktualne, jak choćby „Brat naszego Boga” czy dramat biblijny „Hiob”. Turowicz słusznie upierał się, by wierszy z lat przedwojennych i wojennych nie publikować w momencie, gdy Polacy i świat dowiadywał się, że Jan Paweł II jest poetą. Przedtem zawsze literackie utwory podpisywał pseudonimami. Młodzieńcze poezje były jak na smak współczesnych niedobre, odczuwane jako manieryczne w przeżytym już w literaturze polskiej stylu młodopolskim.
Ale gdy dzisiaj, w roku 2008, szczególnie po śmierci ich Autora, powtórnie je czytam, odnoszę inne niż na początku pontyfikatu wrażenie. Już w 1990 roku, kiedy namawiałem Papieża, by pozwolił zastrzeżone wiersze „Renesansowego psałterza” opublikować, używałem argumentu, że ludzie są ciekawi, kim był jako młody człowiek, wielki duszpasterz uniwersalnego Kościoła. Bo te młodzieńcze poema bardzo dużo mówią wprost i spontanicznie o duchowości, przeżyciach i wyobraźni Karola Wojtyły. Wtedy Autor zgodził się na druk. W pełnym i kompletnym wydaniu Wydawnictwa „Znak” z roku 2004 są więc opublikowane wszystkie jego utwory literackie i eseje o teatrze, razem z papieskimi przemówieniami na temat sztuki oraz „Tryptykiem rzymskim”. Tom ten świadczy o tym, że znajomość twórczości Jana Pawła II jako artysty może być jednym z kluczy do rozwiązywania zagadki jego wielkiej osobowości.
Dlatego namiot, będący pamiątką po jego dawnym właścicielu, nasuwa mi myśl, by pomedytować o tym, kim był Ojciec Święty, gdy miał dziewiętnaście albo dwadzieścia jeden lat. Co przeżywał tak silnie i o czym myślał tak gorąco, że nie umiał tego wyrazić inaczej, jak jedynie językiem poetyckim. Podobna przygoda duchowa przydarzyła mu się pod koniec życia, gdy w Alpach, gdzie wypoczywał, czy w Castel Gandolfo napisał nagle i spontanicznie trzy utwory medytacyjno-liryczne, które składają się na „Tryptyk rzymski”.
„Renesansowy psałterz” otwierają „Sonety – zarysy” pisane w Krakowie na wiosnę 1939 roku, a więc na pierwszym roku studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jednak w maszynopisach, które otrzymaliśmy z kurii metropolitalnej, by przeprowadzić selekcję do druku sonetów, poprzedzone zostały one utworem dedykowanym „Emilii, Matce mojej”, też datowanym przez Autora: „Kraków, 1939” (wiosna, lato), wierszem „Pieśń poranna” (psalm) oraz przedmową „Do sonetów!” napisaną „roku wojny”. Ponadto na początku tekstów widnieje nadtytuł lub motto „Dawid”, zaś na końcu sonetów uwaga: „Skończyłem na Święty Jan 1939”. Myślę, że „Dawid” odnosi się do „Pieśni porannej” jako formy osobistego psalmu. Niektórzy odnieśli wrażenie lub oparli się na nieznanych mi materiałach, że Karol Wojtyła napisał dramat pt. „Dawid”. Gdy pytałem Papieża o to, zaprzeczał. W każdym razie nie pamiętał o czymś takim.
Treść „Pieśni porannej” wewnętrznie jest związana z treścią „Sonetów – zarysów” i pozwala wysnuwać wnioski na temat ówczesnych marzeń dziewiętnastoletniego Karola Wojtyły, jego ideałów oraz zachwyceń. Bo wszystkie te wiersze są pełne zachwytu i uniesienia dla Dawida-Pasterza – jak brzmi koniec wiersza. Sam fakt utożsamiania się Autora z królem Dawidem, pasterzem, jest nader interesujący, bo również w sonetach Karol Wojtyła przybiera poetycką postawę trochę proroczą i trochę – umownie rzecz ujmując – kapłańską.
I „Pieśń poranna” i „Sonety – zarysy” są utworami w pełni i ostentacyjnie religijnymi. Sam Poeta w liście do przyjaciół zaczynającym się wersem „Do sonetów!” pisze: „Sonety: Pieśni wiosny, wiosny roku tragicznego. Pieśni ufne we wigilię strasznych dni. Pieśni radosne nadzieją, pewnością, poczynaniem się – czegoś: widzenia-pragnienia, tęsknoty, dzieła. Pieśni-przeczucia. Sonety. – Z ziemi i nieba, z Boga i człowieka, z pogórzy i z drzew, i z onych sobótek świętojańskich poczęte, zaczerpnięte (...)”.
W sonecie VI, skierowanym do przyjaciół w Wadowicach, którzy zostali oddzieleni granicą pomiędzy okupacyjną Generalną Gubernią i Reichem (w Wadowicach został wtedy Mieczysław Kotlarczyk, twórca Teatru Rapsodycznego), Poeta też pisze:
Czasom przybliw świątyniach wiosennych wyzwolin niechaj nie będzie
udręczeń!
Mimo że Poeta pisał wtedy, iż sonety tworzy „w cyprianowym trudzie”, bardziej pozostają one pod wpływem Słowackiego niż Norwida. Pod czyimś wpływem być musiał. Karol Wojtyła nie ulegał wzrastającym wpływom Awangardy, prozaizacji i „urbanizacji” lirycznej wyobraźni. Natomiast niewątpliwy jest również wpływ na jego twórczość Wyspiańskiego i niezwykła wzmagająca się miłość do renesansowego Krakowa. Oto sonet XI:
utratachmyśli gotyckiej Platona, empirejskiego wiatru –
Mesyjasza dowidzą – Empirejskiego Kresu!
i zaklnij w psalmy Miłości – w renesansowy psałterz!
drogę nam ku Miłości słowiańskim oświeć zniczem!
Tak się złożyło, że w roku 2001, wystartowawszy spod Wawelu do Rzymu, poleciałem jako reporter w papieskim samolocie do Aten, gdzie na Areopagu Jan Paweł II spotykał się z archimandrytą Aten. Twarzami wszyscy byli zwróceni w stronę wzgórza Akropolu. Słońce skłaniające się ku zachodowi opromieniało jego marmurową doskonałość. Wtedy przypomniał mi się ów werset o „dyjamentowych” krzyżach nad Akropolem z „Renesansowego psałterza”.
Sonety pisane wiosną 1939 roku i poprzedzone przedmową mają ton proroczy, a myślenie Poety jest przepojone tak silną wiarą w Chrystusa, że nie można tego przypisywać tylko romantycznej konwencji lirycznej. Jest to niewątpliwie zapowiedzią już niebawem podjętej decyzji o wstąpieniu do seminarium duchownego. Słowacki był ulubionym poetą mającego niewątpliwy wpływ na Karola Wojtyłę Kotlarczyka, a chyba pierwszą sztuką odgrywaną w „Teatrze Rapsodycznym” w podziemiu był „Król Duch”, w którym główną rolę grał właśnie Wojtyła.
Cykl sonetów, w który wciela się dusza poety wiosną roku wojny przeczuwająca tragiczne zagrożenie świata w tonie profetycznym, poprzedza też wiersz do zmarłej przedwcześnie matki Emilii, a kończy utwór „... A gdy przyszedł Dawid do ziemi-macierzy swej” (psalm), w którym jest właściwie zawarta wewnętrzna decyzja o ofiarowaniu życia Bogu.
by mi na czoło Pańskie zeszło pomazanie...
Świadkowie chwili, gdy Jan Paweł II zasiadł na placu św. Piotra na tronie papieskim, w czasie hołdu składanego mu przez kardynałów powszechnego Kościoła mieli wrażenie, że czyni to bez jakiejkolwiek tremy. Też tam byłem, ale nie znałem jeszcze „Renesansowego psałterza”, w którym jest podobna sytuacja instynktownie wyczuwana.
Warto jeszcze w tym miejscu wspomnieć powszechnie cytowany w Polsce wiersz Juliusza Słowackiego przepowiadający nadejście kiedyś „słowiańskiego pasterza”. Jan Paweł II swojej słowiańskości prawie nigdy po wyborze nie podkreślał. Był pasterzem wszystkich ludzi. Jednak słowiańskość w „Renesansowym psałterzu”, który nosi podtytuł wzięty w nawias „Księga słowiańska”, ma nam coś szczególnego powiedzieć. Chyba to, że poza być może poezją Emila Zegadłowicza, nawiązującą do słowiańskich sentymentów, w taki to sposób wyrażała się w młodym Karolu Wojtyle miłość do Polski i do swojej wadowickiej ziemi, do Beskidów i Tatr, do świątków przydrożnych i rzewnej pobożności ludu. Widoczne to jest, jeśli chodzi o poezję, także tę wiezioną wraz z namiotem w 1979 roku do Rzymu, w dojrzałych wierszach Karola Wojtyły, między innymi w „Myśląc Ojczyzna” i ostatnim wierszu „Stanisław”, którego rękopis Autor ofiarował już po wyborze na papieża kard. Franciszkowi Macharskiemu jako swoisty testament arcybiskupa krakowskiego.
Podkreśliłem, że zrozumienie wczesnej poezji Karola Wojtyły ma znaczenie dla rozumienia duchowej, wyobraźniowej drogi przyszłego papieża. To tłumaczy romantyczny i nieraz profetyczny charakter jego homilii i chęć służenia Wolności i Miłości uosobionych w Chrystusie. Te wiersze tłumaczą też chyba pewien idealizm poglądów Jana Pawła II głoszony wbrew okrutnym czasom i wydarzeniom na świecie. To renesansowe piękno i harmonia wyrastająca z greckiej i rzymskiej tradycji chrześcijaństwa powiązane z poezją Starego Testamentu. Na początku bowiem poeta napisał jeszcze wierszem dramaty „Hiob” i „Jeremiasz”
Spis treści
Namiot Ojca Świętego
Poetycka Podróż
Asyż
Rzym
Pompeje
Bazylika
Ojczyzna Namiotu Pana
Miłość wyjaśnia
Konsystorz 2007
Marek Skwarnick
Namiot Karola Wojtyły
Dom Wydawniczy Rafael
Kraków 2009
Skomentuj artykuł