Po chrzcie Polski nie było łatwo. On to odmienił

(fot. shutterstock.com)
Dominik W. Rettinger

Kończyło się pierwsze tysiąclecie od narodzin Chrystusa i wszyscy żyjący na tym padole łez i wierzący w Stwórcę oczekiwaliśmy, że On zakończy istnienie świata i wezwie żywych i umarłych na Sąd Ostateczny. Zapowiadały to liczne znaki na niebie i ziemi.

W roku 992, pewnego ranka, gdy tylko pierwszy kur zapiał, w niemieckim kraju ukazała się na północnej stronie światłość jasna jak w dzień, która utrzymywała się całą godzinę na tle czerwieniejącego niezwykle nieba. Byli tacy, którzy rozpowiadali, że widzieli tego roku trzy słońca, trzy księżyce i gwiazdy ze sobą walczące. Wkrótce potem umarło trzech biskupów i na kraj spadła klęska głodu.

Wydać się mogło, że tak mocne dowody i przepowiednie końca sprawią, że ludzie odczują bojaźń w sercach, zwrócą się do Boga i zaprzestaną grzeszyć. Nic bardziej mylnego, niestety.

Ogarnęło nas jeszcze większe szaleństwo, jakby Zły za pozwoleniem Jedynego poddawał swoje dzieło ostatniej próbie, aby oddzielić plewy od ziarna i ułatwić pracę Sędziego. Jak przewidział święty Jan Apostoł w Apokalipsie: "I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza, mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze... Zatem otworzyła swe usta dla bluźnierstw przeciw Bogu, by bluźnić Jego imieniu i Jego przybytkowi, i mieszkańcom nieba".

Nieujarzmione barbarzyńskie instynkty utajone w głębi dusz wylewały się krwawą rzeką, znikały cnoty pokory i miłosierdzia. Nieprzerwane wojny toczone przez chrześcijańskich z nazwy tylko królów, baronów i książąt sprowadzały wielkie zniszczenia.

Rzym i cała Italia rozrywane były przez walki rodów Krescencjuszów i Frascatich, którzy na zmianę zawłaszczali tron papieski, osadzając na nim małoletnich i do cna zepsutych krewniaków. Walczono na miecze i trucizny. Spowszedniały podstęp, zdrada i tortury. Piękne i zdeprawowane kobiety obu rodów uzyskały takie wpływy na losy Rzymu, że nazywano je papieżycami. Pycha i chciwość ustanawiały papieży o małych umysłach i sercach, którzy znikali w skrytobójczych spiskach.

W całej Europie podnosiły się głosy, aby oderwać się od stolicy Piotrowej. Tak mówił Arnul, biskup Orleanu, na synodzie w Saint-Basle de Verzy: "Gdzież są Leonowie i Grzegorzowie? Czy to nasza wina, że głowa Kościoła, niegdyś stojąca tak wysoko, ukoronowana sławą i zaszczytami, upadła dziś tak nisko, zbrukana hańbą i wstydem? Wydaje się, że jesteśmy świadkami nadejścia Antychrysta, ponieważ zbliża się upadek, o którym mówi apostoł, nie upadek narodów, ale Kościoła".

I pomyśleć tylko, że nie minęły dwa wieki, odkąd w roku 814 w Akwizgranie zamknął oczy wielki cesarz Karol, który zjednoczył pod swoim berłem ziemie Franków, Niemców i Italię i rządził razem z mądrym papieżem Leonem iii, zapewniając chrześcijaństwu pokój i dobrobyt. Zaledwie zabrakło Karola, a osłabłą sporami Europę zaczęli najeżdżać okrutni wikingowie. A kiedy oni ochrzcili się w końcu i ucywilizowali, spadła jeszcze gorsza plaga - pogańskich Węgrów.

Przez trzydzieści lat bezkarnie pustoszyli ziemie Niemców i Franków, zapędzali się nawet do Hiszpanii i Italii, zapewne zniszczyliby w końcu Rzym, świętą stolicę Piotra. Przerażeni i niepewni jutra ludzie porzucali uprawne pola, które zarastały lasami i zamieniały się w bagna. Nastały wielkie klęski głodu, dochodziło do ludożerstwa, szerzyły się zarazy.

Wielkie było szczęście, że znalazł się w niemieckim kraju mąż charakterem dorównujący Karolowi, który zjednoczył skłóconych baronów i w 955 roku pokonał Węgrów na Lechowym Polu. A owego króla siedem lat później papież Jan XII ukoronował na cesarza rzymskiego jako Ottona i, zwanego słusznie Wielkim. I znów wydało się, że odetchnąć mogą ludzie miłujący Boga i pokój. Ale wystarczyło, że mądry cesarz Otto przeniósł się do lepszego świata, a szaleństwo i zbrodnia od razu podniosły głowy, opanowując nie tylko świeckie serca i umysły, ale - co gorsza - i duchowieństwo.

Godności kościelne sprzedawane były za pieniądze, siejący zgorszenie księża żenili się, żeby zdobyć większą władzę i zaszczyty. Biskupi prowadzili między sobą wojny, w których odznaczali się okrucieństwem nie gorszym od pogańskich plemion. Wiedli też wystawne życie, otaczali się zbrojnymi wasalami i rozpustnymi kobietami. Tak o tym mówił synod biskupów w Trosly: "Ci księża, którzy żyją w bagnie rozpusty, mogą skrzywdzić swoim postępowaniem tych, którzy pozostali czyści, ponieważ wierni słusznie mogą powiedzieć: — Oto jacy są kapłani Kościoła!".

W tym ciemnym i smutnym wieku zaczęły się jednak zapalać i jaśnieć światełka. Z wielu miejsc dobiegały wołania o odnowę Kościoła, a mądrzy mnisi wprowadzali je w życie. Pierwsi stanęli do walki ze złem benedyktyni w opactwie Cluny, w kraju Franków. Wielcy przeorowie tego opactwa ustalili regułę, która nakazywała braciom zakonnym skupienie na modlitwie i nauce. Aby odciągnąć głowy od grzesznych myśli i czynów, benedyktyni od świtu do zmierzchu śpiewali dwieście piętnaście razy pobożne psalmy, a pozostały czas spędzali na studiowaniu ksiąg i wspomaganiu potrzebujących, zgodnie z przykazaniem Boga: ora et labora, módl się i pracuj.

Powstało grono uczonych mnichów, którzy światłe idee opactwa Cluny rozprzestrzenili na chrześcijańskie kraje. Pisał wówczas z nadzieją do opata Cluny jeden z niewielu szlachetnych papieży, Benedykt VII: "Zgromadzenie, któremu przewodzisz, nie ma bardziej oddanego protektora niż Kościół rzymski, który chciałby rozpowszechnić je na całym świecie i któremu zależy na tym, by je obronić przed wszystkimi jego nieprzyjaciółmi".

I tak odnowa Cluny dotarła do Italii, do klasztorów benedyktyńskich na Monte Cassino oraz do świętego Benedykta i Bonifacego na Awentynie. W tym drugim opatem był słynny i uczony mnich Leon, powiernik papieży i cesarzy. W tym właśnie klasztorze, za zgodą opata Leona i ku radości wszystkich braci, mieszkał człowiek, który dwukrotnie zrzucił szaty biskupie i przywdział prosty, benedyktyński habit.

Rodzice nazwali go Wojciech, co znaczyło "pociecha wojsk". Pochodził z kraju Czechów, był książęcego rodu, na bierzmowaniu otrzymał imię Adalbert. W roku 983 otrzymał w Moguncji pastorał z rąk arcybiskupa Willigisa, co potwierdził inwestyturą w Weronie sam cesarz Otto II, osadzając Adalberta na tronie biskupim w Pradze. Dzięki takim jak on ludziom światło i nadzieja zapalały się w chrześcijańskich sercach.

*  *  *

Jest to fragment najnowszej powieści Dominika Rettingera "Wiara i Tron". Przeczytaj fascynującą opowieść o historii św. Wojciecha.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Po chrzcie Polski nie było łatwo. On to odmienił
Komentarze (23)
Aleksandra Łyczywek
24 kwietnia 2016, 21:05
Ech, wielce "zabawne" jest to, jak katole każdego człowieka, który wyraża opinie niezgodne z nauczaniem kościoła wyzywają od lewaków. No niestety, nie wszystko jest takie różowe i Bazyli ma wiele racji. Wojciech do Polski został zesłany, a jego misja wcale nie była taka szlachetna jak to się polskim katolikom do głowy wkłada. I to nie jest lewactwo, to się nazywa zdolność do obiektywnego oceniania historii.
ania ania
15 kwietnia 2016, 10:38
łał! Ileż osób marnuje  się na tym świecie ! czytając komentarze niektórych ludzi mam wrazenie, że  są bardzo  spragnieni podzielenia sie  swymi  myslami z innymi...tylko  po  co? po  co  wciskać innym swoje  wizje? proponuje jedynie  wyrazić  swoją opinie ;)  tym samym uszanować  zdanie innych. życie bedzie piękniejsze.
15 kwietnia 2016, 11:21
A nie ceni Pani prawdy jako wartości? Warto poznać prawdę o Wojciechu zamiast myśleć, że leganda kościelna jest prawdziwa.  W zamieszczonym tekście można wyczytać: "Dzięki takim jak on ludziom światło i nadzieja zapalały się w chrześcijańskich sercach." Nie interesuje Pani czy to prawda, czy jedynie propaganda? Mamy tu do czynienia z podobnym przypadkiem jak ze św. Stanisławem za Szczepanowa, który był zdrajcą Polski a został partonem Polski (sic!). Co gorsza przerwał panowanie Bolesława Szczodrego jednego z najlepszych polskich Królów.
Kazimierz Jankowski
14 kwietnia 2016, 22:37
do Bazyli : niestety błądzacy na tym portalu lewacy, mieszają i skandalizują. Ocena postepowania ludzi we wczesnym średniowieczu wg miar wspólczesnych "postępowców", "nowoczesnych", dzenderowców jest równie trafna jak krytykowanie poprzednich pokoleń za stosowanie kary śmierci, posiadanie niewolników, brak równouprawnienia kobiet.
15 kwietnia 2016, 08:01
Zorbas. Na tym portalu zachęcam wszystkich by poznawali fakty historyczne związane np. z osobą ludzi takich jak św. Wojciech albo św. Stanisław.Uważam, że jeszcze ciekawsze fakty związane są z powstawaniem i rozprzestrzenianiem się sekty chrześcijańskiej w jej początkach (bo nie od razu była to religia). Warto poznawać fakty o takich rzeczach jak prześladowanie chrześcijan i warto poznawać fakty co sie działo gdy religia chrześcijańska doszła do władzy. Warto porównać ilość przemocy, zniszczenia i ofiar. Wojciech nie jest porównywany do miar "nowoczesnych". Problem w tym, że on nie pasuje także do miar "ówczesnych". Skłócił możnowładców w Czechach, skłócił także możnowładców w Polsce. Był osobą, która musiała z Czech uciekać. Nie chciał wracać do Pragi bo bał się zemsty ludzi,bo go tam nienawidzono. Sądzi Pan, że tamci ludzi nienawidzili go bo ja oceniam go porównując do norm "współczesnych"? Bolesław pozbył się goscia w bardzo madry sposób. A całe to wykupowanie Wojciecha to tylko kontynuacja planu. Bardzo dobrego planu. Byc może ciało dostali za darmo ale ważna była jego symboliczna wartość. A potem rozdawanie "pamiątek" innym władcom (Otton dostał ramię Wojciecha). W tamtych czasach szczątki świętego to był towar najwyzszej wartości.
15 kwietnia 2016, 08:02
I tych szczątków w Gnieźnie już nie ma. Wiedział Pan o tym? Gall Anonim pisze, że "Wtedy to Czesi zniszczyli Gniezno i Poznań i zabrali ciało św. Wojciecha", a czeski Kosmas obszerniej wymienia co Brzetysław wywiózł z Gniezna: "A biskup[...] zaczął z wolna odwalać wieko grobowca, rozburzając aż do głebi świetego skarbu, i gdy otworzyli trumnę wszyscy, którzy byli w kościele, zostali owiani tak silnym zapachem najsłodszej woni..." i dalej "za natchnieniem jego łaski (Bożej przyp. mój) wstąpiło natchnienie w serce księcia, aby podobnie przeniósł ciało arcybiskupa tego miasta imieniem Gaudenty, który przypadkiem w tym samym kościele spoczywał [...]. Także wydało się księciu i biskupowi aby szczątki pięciu braci[...], które spoczywały w tym samym mieście, lecz w innym kościele, razem ze świętym ciałem tak samo przenieść z najwyższą pieczołowitością". Wyraźnie więc kronikarz wymienia co Brzetysław wywiózł z Gniezna: ciało św. Wojciecha, jego brata Gaudentego oraz szczątki pięciu braci męczenników, które były przechowywane w innym kościele niz katedralny. I tak podaje cała literatura historyczna.
Andrzej Ak
14 kwietnia 2016, 20:48
Bazyli, czy jesteś wolnomularzem, czy może tylko sympatyzujesz z nimi?
A
Anna
14 kwietnia 2016, 21:17
Przede wszystkim jest notorycznym trollem - nie karmić.
GW
Grzegorz Wąsik
14 kwietnia 2016, 17:25
Święty Wojciech był obrońcą wiary i odważnie głosił swoje poglądy i za to został zabity. To co napisał "Bazyli" poniożej że był "podły i ograniczony" jest wyrazem cynizmu i cechuje wojujących lewaków.
Andrzej Ak
14 kwietnia 2016, 18:40
Bazyli zaprezentował jedynie pogląd wolnomularzy.
14 kwietnia 2016, 19:56
Nie, zaprezentowałem stan wiedzy o Wojciechu. Dzieci w gimnazjum wiedza o tym. 
14 kwietnia 2016, 19:57
Nie jestem lewakiem. Twoje podejscie jest charakterystyczne dla zapyziałego ciemnogrodu. 
15 kwietnia 2016, 08:59
Nie wiem czy to poglady wolnomularzy. To fakty historyczne + ówczesna otoczka jak mu towarzyszyła, związna z Wojciechem.  Wolnomularze jako ludzie preferujący naukę zamiast zabobonu prawdopodobnie uważali tak samo.  Pan, jak się domyslam, woli legendy katolickie i kościelne bajdurzenie. Czy się mylę?
14 kwietnia 2016, 16:33
Św. Wojciech był postacią która wygląda świetnie jedynie w legendach. W rzeczywistości to dość podły i ograniczony typ. Po ukończeniu szkoły Otryka przy katedrze w Magdeburgu, Wojciech został mianowany biskupem w świeżo utworzonym biskupstwie w Pradze (982 r.). Sześć lat wytrzymał tylko na tym stanowisku, po czym uciekł do Rzymu z myślą o tym, by już do Pragi nie wracać. Powodem ucieczki była nienawiść społeczeństwa do nowego biskupa. Dlaczego go nienawidzili? Wojciech uważał, że ten, kto nie przyjął chrześcijaństwa od razu musi umrzeć! Tym skierował przeciw sobie wszystkich — lud, możnych, świeckich, księży. Po ucieczce ukrywał się przez kilka lat po włoskich klasztorach, aż rozgniewało to zwierzchnika diecezji praskiej, arcybiskupa mogunckiego — Willigisa, który oburzony był samowolnym opuszczeniem „posterunku" przez biskupa. Narastał nowy konflikt, który zakończył się rzuceniem na Czechy klątwy przez Wojciecha. Ten wspaniały i cudowny biskup, jak go przedstawia Kościół, był zwykłym despotą nienawidzącym ludzi. Wojciech chyba i w Rzymie był nie do zniesienia, bo został wysłany do Polski. Jednak ludność tutejsza, podobnie jak w Czechach, nie chciała słuchać jego kazań. Nieposzanowanie słowiańskiego obyczaju i skłonności do narzucania nowych pojęć, wymuszania nowej wiary pod karą cielesną spowodowały, że i tu, na ziemiach polskich zaczął narastać konflikt ludności z Wojciechem. Wtedy to nadeszła odpowiedź z Rzymu. Czechy nie zgadzały się na powrót Wojciecha, a papież rozkazał mu rozpocząć misję chrystianizacyjną albo w Polsce albo na terenie nietkniętym jeszcze stopą misjonarza.
14 kwietnia 2016, 16:34
Mądry Polski władca wpadł na świetny pomysł, żeby pozbyć się gada i jednocześnie zyskać sławę jako krzewiciela nowej wiary. Rozumowanie Chrobrego było bardzo przebiegłe: „misja pruska, jeśli będzie udana, wprowadzi do tego kraju wraz z chrześcijaństwem państwowe wpływy polskie; jeśli się zaś nawet skończy niepowodzeniem, to przecież rozsławi imię protektora, księcia Polski. Żaden z dotychczas nowo nawróconych krajów Europy nie podejmował misji chrystianizacyjnych, robili to tylko władcy świeccy — cesarze. Teraz w "chwale" szerzyciela chrześcijaństwa mógłby stanąć on, Bolesław, książę Polski." A wszystko można przeczytać na portalu racjonalista.pl  z którego fragmenty zamieściłem. Jesteście ciekawi dlaczego Wojciech zginął? Moim zdaniem bo był głupi. Jak zginął? Przeczytajcie tam gdzie wskazałem.
MP
Marek Pawłowski
14 kwietnia 2016, 17:02
Coż, jaki portal taki wpis. Bez urazy Bazyli, ale wolę "klasyczną" postać św. Wojciecha. O ile wiem Jezusa też od czczci i wiary odsądzano: nie tylko że przyjaciel grzeszników i żarłok i pijak ale też bękart, który począł się w wyniku gwałtu (stąd to "cudowne narodziny" bez udziału męża) czy po prostu chory psychicznie człowiek. Wielu świętym też diagnozowano wszelakie urojenia czy choroby. Wydaje się, że jednie religie wschodu jeszcze nie są wybabrane w błocie ludzkich oskarżeń. Ale wedle Dawkinsa każda religia to źródło zła. Ciekawe co powie o jakobinach czy bolszewikach. Ale to inna bajka.
14 kwietnia 2016, 19:01
Miło, że podałeś źródło. Szkoda, że jest to źródło zatrute :) Pomijając Wojciecha a przechodząc do meritum, czyli Twojego światopoglądu, to warto korzystać z opracowań krytycznych ale nie warto być od nich uzależnionym. 
14 kwietnia 2016, 19:43
Ale o jajkiej klasycznej postaci Wojciecha mówisz? O legendzie kościelnej? Takiego kogoś nie było. Był Wojciech, który nie cieszył się sympatią kogokolwiek więc mądry Król wysłał go na misję żeby był daleko od skłócania ludzi. 
14 kwietnia 2016, 19:55
Obecnie np. w szkole mojej córki tak właśnie się naucza o św. Wojciechu, przekazując wiedzę historyczną (wiedzę a nie legendy). Przede wszystkim wskazując na mądrość Bolesława, który wykorzystał Wojciecha dla własnych celów jednocześnie pozbywając się kłótliwego i nieprzychylnie odbieranego przez najważniejszych ludzi w ówczesnej Polsce.  Czy masz wątpliwości, dot. tego czy ta wersja jest prawdziwa? Czy tylko źródło Co się nie podoba?
AA
Akada Asaki
14 kwietnia 2016, 20:33
Polecam jako źródło wiedzy dosyć ciekawą książkę Jerzego Dowiata "Chrzest Polski". 
14 kwietnia 2016, 20:35
Przeczytaj swój pierwszy wpis o Wojciechu. Zwróć uwagę na ilość przekazanych w nim informacji i ilość emocji. Jeśli TAK uczą Twoją córkę (obojętnie w jakim temacie) to dla jej dobra zmień szkołę.
14 kwietnia 2016, 23:01
Wolę aby przekazywali jej fakty a nie legendy jak ta kościelna o św. Wojciechu albo o św. Stanisławie. Lubię gdy przekazują wiedzę. Ale nie odpowiedziałeś co Ty sądzisz o tej postaci.
29 kwietnia 2016, 16:35
Dziekuję za wskazówkę. Kupiłem i przeczytałem. Jest tam zawarte dokładnie to co napisałem. Wojciech był człowiekiem z którym nikt nie mógł wytrzymać i zazwyczaj chciano się go pozbyć.