Była żoną, matką, wdową i... zakonnicą.
Rita - kobieta zawsze wierna miłości i walcząca o pojednanie zwaśnionych rodzin. Dziś pociąga zwyczajnością życia oraz niezłomnością w znoszeniu trudów i cierpienia.
Wstęp
"Pan Bóg w pobożności średniowiecznej był jak szczyt góry: wszyscy wiedzieli, że istnieje, ale był niewidoczny, bo zawsze spowijały go chmury. Ta «chmura» to święci. Konkretna, nie abstrakcyjna. I nie wymagająca jakiegoś przebijania się poza ludzkie pojęcia" - te słowa biskupa Grzegorza Rysia można też odnieść do współczesności.
Inaczej niż ludzie żyjący w średniowieczu postrzegamy niebo. Gdyż na naszym są nie tylko chmury, lecz także samoloty, promy kosmiczne, satelity. Postęp techniczny stwarza iluzję panowania nad siłami natury, zbliża nas do gwiazd, lecz do Boga - ani o krok. Bóg wciąż przekracza ludzkie pojmowanie, nie daje się zamknąć w żadnych znanych kategoriach. Pozostaje Tajemnicą - pomimo aktu Wcielenia. Relacja z Nim jest możliwa tylko dzięki Jego woli. Bez świętych, którzy byli takimi samymi ludźmi jak my, nie mielibyśmy wzorca, jak ją budować. Są niczym czytelne drogowskazy, które wyznaczają szlak.
W porównaniu ze średniowieczem (które wydało wielu wspaniałych świętych) przestajemy dziś rozumieć, czym jest wytrwałe pielgrzymowanie do celu, ofiarna miłość, wewnętrzna walka, duchowa dojrzałość. Brakuje nam mistrzów i autorytetów życiowych, którym możemy zaufać. Tym cenniejsze jest pojawienie się i rozwój w Polsce kultu świętej, która, choć żyła w czasach średniowiecza, ma coś do powiedzenia również dzisiaj.
Święta Rita przez niemal połowę życia była zwyczajną, świecką kobietą, dzięki czemu rozumie codzienne radości i troski. Po stracie męża i synów, pokonując przeciwności - jak się wtedy wydawało - nie do pokonania, wstąpiła do zakonu, przywdziewając habit augustianki. Stawiła czoło rodowej vendetcie, tradycji, władzy, a nawet woli przełożonej zgromadzenia. Jako jedyna spośród świętych Kościoła miała stygmat ciernia, umiejscowiony właśnie na czole. Wyróżnia ją więcej rzeczy. Giną one jednak w schematycznych utworach hagiografów czy pobożnych legendach.
Jest znana na całym świecie. Szacuje się, że w samych Włoszech "znajduje się co najmniej trzysta kościołów i kaplic pod wezwaniem świętej Rity. Wśród nich jest mniej więcej pięćdziesiąt parafii i około dziesięciu sanktuariów. Niezliczone są ponadto, zawsze ozdabiane kwiatami i światłami, wizerunki Świętej, które można oglądać w najróżniejszych świątyniach" (P. Giovetti, Rita z Cascii. Święta od spraw niemożliwych). Najbardziej znane sanktuarium, centrum kultu, znajduje się w Cascii. Rita spoczywa tam w szklanej trumnie, dzięki czemu widać jej zachowane od rozkładu ciało. Miliony pielgrzymów modlą się o wstawiennictwo Świętej "od spraw trudnych i po ludzku beznadziejnych" (tytuł ten nadali jej podobno Hiszpanie). Bywa również nazywana "możną wspomożycielką w udzielaniu przebaczenia winowajcom", gdyż niesie przebaczenie i pokój. Słynie ze skuteczności orędownictwa.
W Polsce nie ma ani jednej parafii pod jej wezwaniem. Obszar "spraw beznadziejnych" zagospodarował już św. Juda Tadeusz, apostoł. Nie wiadomo, kto i kiedy obdarował go tym zaszczytnym tytułem. Jest patronem kilkudziesięciu parafii, samodzielnie lub ze św. Szymonem. Obaj są głównymi patronami diecezji siedleckiej. Święty Juda Tadeusz szczególną cześć odbiera w warszawskim kościele Księży Misjonarzy pw. Świętego Krzyża. Nowenna do św. Judy Tadeusza jest powszechnie znana. Dlaczego nie znamy nowenny do św. Rity?
Jedną z głównych przyczyn stanowi fakt, że polska prowincja Zgromadzenia Augustianów, którzy ją popularyzują, dwa razy uległa kasacie. Zakon wrócił do kraju na dobre dopiero w 1989 roku. W parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Krakowie, który należy do augustianów, stoi piękna figura św. Rity. Od kilku lat, dwudziestego drugie dnia każdego miesiąca, na nabożeństwie ku czci Świętej gromadzi się tu nawet do dwóch tysięcy osób. Jeszcze więcej przychodzi w dniu wspomnienia św. Rity - 22 maja. Wierni nie mieszczą się w budynku, wliczając do niego krużganki łączące świątynię z klasztorem. Kościół nieformalnie pełni rolę "polskiego sanktuarium" św. Rity.
Promieniowanie krakowskiego ośrodka widać przede wszystkim w Polsce południowej. Fenomenem można nazwać szybki, oddolny rozwój kultu, nie zawsze zależny od augustianów, których jest jeszcze niewielu. Pojawiają się fundacje, jednostki harcerskie, grupy modlitewne i inne dzieła pod patronatem Świętej. Jej popularność rośnie w takim tempie, że prowadzi to do nadużyć, którym sprzyja zwłaszcza komunikowanie się w przestrzeni wirtualnej. Na internetowych serwisach aukcyjnych, na przykład www.allegro.pl, rozwinął się handel dewocjonaliami, a nawet - jak twierdzi Joanna Podgórska - relikwiami św. Rity. Jeszcze bardziej niepokojącym zjawiskiem jest działalność Fundacji Biskupa Hugona. Za pośrednictwem strony internetowej www.swietarita.pl oraz profilu św. Rita z Cascia na portalu społecznościowym facebook.com fundacja ta zbiera pieniądze na intencje mszy św. zbiorowych "o św. Ricie". Takie praktyki są ostro krytykowane przez krakowską parafię św. Katarzyny Aleksandryjskiej, czyli polskie centrum kultu św. Rity, która na swoim serwisie zamieściła ostrzeżenie czerwoną czcionką:
- Drodzy Czciciele św. Rity
Z przykrością informujemy, że pojawiły się strony internetowe odwołujące się do kultu św. Rity, przez które zbierane są pieniądze. Nie mamy z tym - jako Augustianie - nic wspólnego. Dlatego Polska Prowincja Zakonu Świętego Augustyna jednoznacznie odcina się od tego typu działania […].
Protesty augustianów, o których pisała "Gazeta Krakowska", na niewiele się zdały. Kuria warszawska od początku 2012 roku nie przedłużyła zgody na działalność fundacji. Założyła ją Wspólnota Świętego Brunona z Kolonii, która odwołuje się do duchowości kartuskiej - nieznanej u nas, gdyż ostatnia polska Kartuzja została skasowana na początku XIX wieku. Międzynarodowa wspólnota kartuska istnieje natomiast od XI wieku i nie ma nic wspólnego ze św. Ritą.
Internet bywa jedynym źródłem wiedzy na temat Świętej, do jakiego czciciele mają dostęp. Z drugiej strony, przekłamania niezwykle łatwo mieszają się tam z faktami. Dzięki nowym technologiom powielanie informacji, także błędnych, dokonuje się dziś błyskawicznie. Wraz z rozwojem kultu sytuacja powinna ulegać poprawie.
Celem książki było przedstawienie historii życia św. Rity, refleksja nad treścią jej przesłania, a także próba wyjaśnienia przyczyn rozkwitu kultu tej Świętej w Polsce w ostatnich latach. Książka składa się z trzech części. Pierwsza odpowiada na pytania: kim była św. Rita i czy może być wzorem w XXI wieku? Druga pokazuje trudną historię kultu w naszym kraju oraz przesłanie Świętej w kontekście aktualnych przemian zachodzących w społeczeństwie i Kościele. Ostatnia zawiera dwadzieścia pięć świadectw (w tym jedno potrójne) lokalnych "liderów kultu" i jego popularyzatorów, które są zarazem przejmującym świadectwem wiary w Boga.
Do książki dołączony został aneks z listą dwudziestu pięciu parafii, w których sprawowany jest kult św. Rity, oraz dane adresowe, które mogą być przydatne Czytelnikowi. Na końcu znajduje się wybór modlitw, które w większości przypadków pochodzą z modlitewników wydanych lokalnie dla potrzeb wiernych. Całość uzupełniają fotografie z Włoch, Francji i Polski.
Rozdział I
Życiorys św. Rity
O św. Ricie, patronce spraw trudnych i beznadziejnych, mówi się "święta od róż". Kwiat, który z woli Boga zakwitł dla niej pod śniegiem w górach Umbrii, do dziś niesie nadzieję "wbrew nadziei" ludziom proszącym za jej wstawiennictwem. W dniu wspomnienia św. Rity w kalendarzu liturgicznym, 22 maja, w kościołach uroczyście święci się róże. Część z nich wierni składają potem przed wizerunkami świętej, większość - rozdają. Tak oryginalną "pocztę kwiatową", niosącą nadzieję potrzebującym, ma tylko św. Rita. To jedna z rzeczy, które wyróżniają ją spośród innych świętych.
Róża ma kilkadziesiąt znaczeń. W większości kultur jest symbolem głębokiej miłości i spełnienia. W starożytnej Grecji wierzono, że powstała z morskiej piany wraz z narodzinami bogini miłości Afrodyty (rzymskiej Wenus). W kręgu kultury chrześcijańskiej róża symbolizuje miłość, ale też cierpienie związane z pokonywaniem przeciwności. Według niektórych autorów róża ukazuje, jak kwiat miłości, bezinteresowności, poświęcenia i szczerych intencji wyrasta spomiędzy kolców, bez skazy czy uszczerbku. Odsyła też do wspomnień o szczęściu w raju.
Inne znaczenie przypisuje się róży w zależności od koloru. Przykładowo: czerwona odnosi się do męczeństwa Chrystusa. Czerwień to krew; piękny zapach - chwała Zmartwychwstania. Pięć płatków dzikiej róży ma oznaczać pięć Chrystusowych ran na krzyżu. Biała róża jest symbolem niewinności (w czasach, gdy żyła św. Rita, prawo do noszenia wianków z białych róż przysługiwało tylko dziewicom). Róże są atrybutem Maryi oraz między innymi: św. Teresy z Lisieux, św. Róży z Limy, św. Franciszka z Asyżu, św. Elżbiety Węgierskiej, św. Juana Diego, bł. Henryka Suzo, św. Doroty. Pojawiają się w heraldyce zakonnej, na przykład w godle elżbietanek cieszyńskich czy terezjanek.
Róża, która cudownie, wbrew naturze, zakwitła dla św. Rity w styczniu, ma jednak znaczenie nie tylko symboliczne, uniwersalne. Ściśle wiąże się z jej osobistym życiem. Spina je w klamry: od bardzo szczęśliwego, przepełnionego miłością dzieciństwa, po cierpienie związane ze stygmatem ciernia w ostatniej fazie ziemskiej wędrówki. Święta otrzymała kwiat tuż przed śmiercią. Pochodził z ogrodu jej ukochanych rodziców.
Szczęśliwe dzieciństwo
Święta przyszła na świat w 1381 roku, we włoskiej wsi Roccaporena. Imię, pod którym została zapamiętana, jest zdrobniałą formą od Margherita (Małgorzata, z gr. margarites - "perła"). Świętych Małgorzat jest kilka, na przykład św. Małgorzata z Kortony czy św. Małgorzata Maria Alacoque. Święta Rita jest tylko jedna. Od kilkuset lat wierni zwracają się do niej tak czule, jak rodzice i bliscy, gdy była mała: Małgosiu. Choć pewnie nie wszyscy mają tego świadomość.
Według części autorów w naszym kraju należy używać spolszczonego imienia "Ryta". Nie jest to trafny pomysł co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, Rity nie są nam całkiem obce. Znana sztuka Willy Russella Edukacja Rity, jak również nakręcony na jej podstawie przez Lewisa Gilberta (1983 rok) i obsypany nagrodami film pod tym samym tytułem, upowszechniły w Polsce imię w oryginalnym brzmieniu. Rita jest kluczową postacią także w innej sztuce - Ślub doskonały Robina Hawdona, od grudnia 2012 roku wystawianej w jednym z teatrów w Warszawie. Wiele osób pamięta być może film Sprawa Gorgonowej w reżyserii Janusza Majewskiego (1977 rok). Tytułowa postać - Rita, tj. Emilia Margerita Gorgon, była bohaterką najsłynniejszego procesu poszlakowego w Polsce w okresie międzywojennym.
Jej "sława" jest jednak niczym w porównaniu z inną Małgosią, jedną z największych gwiazd światowego kina - Ritą Hayworth (1918-1987). Ta Amerykanka pochodzenia hiszpańsko-irlandzko--angielskiego w rzeczywistości nazywała się Margarita Carmen Cansino (włoska wersja imienia Małgorzata brzmi Margherita, hiszpańska - Margarita) i była jedną z najlepiej zarabiających aktorek w historii Hollywood. Uwielbiały ją tłumy wielbicieli. Była również tancerką.
Dobrej tradycji nie warto na siłę zmieniać. Po drugie, czy bliscy mogliby zwracać się do słodkiej, niewielkiej wzrostem (ok. 150 cm) jedynaczki suchym i twardym: Ryto?
Rodzice Rity nazywali się Antonio i Amata (z domu Ferii) Lotti. Długo czekali na narodziny dziecka. W tamtych czasach z powodu niewiedzy winą za bezdzietność obarczano najczęściej matkę. Amata musiała więc odczuwać bezsilność, doświadczać trudnych do zniesienia upokorzeń. Na szczęście miała mądrego, całym sercem oddanego jej męża. Gdy po latach zgodnej, małżeńskiej modlitwy Lottim urodziła się zdrowa córeczka, nie było na ziemi szczęśliwszej pary. Rita od początku jawi się jako ta, która niesie nadzieję wbrew ludzkim rachubom…
Rodzina mieszkała w Roccaporenie, wiosce położonej wśród malowniczych wzgórz Umbrii (707 m n.p.m.), w centralnej części Włoch. Wszyscy się tam znali. Sąsiedzi gratulowali małżonkom cudu narodzin i cieszyli się wraz z nimi. Antonio i Amata mieli swoje lata. Byli zasłużonymi dla lokalnej społeczności mediatorami, skutecznymi rozjemcami. Dokładna data narodzin Rity nie jest znana. Wiemy natomiast, że dziewczynkę włączono do wspólnoty Kościoła w kolegiacie pw. św. Marii w Cascii - miejscowości położonej pięć kilometrów od Roccaporeny, na uczęszczanym szlaku handlowym. Był to najbliższy kościół, w którym udzielano chrztów.
Według legendy Rita już w niemowlęctwie była napełniona łaską. Dowodzi tego opowieść o pszczołach. Pewnego upalnego popołudnia, niedługo po chrzcinach, Amata wystawiła kołyskę ze śpiącym maleństwem na dwór. Rodzice zajęci pracą w polu (a może w ogrodzie) chcieli ją mieć na oku. Umknęło ich uwadze, że przyleciało kilka pszczół, które zaczęły krążyć nad dziewczynką. Ujrzał je sąsiad, który przypadkiem wracał z pola, gdyż musiał opatrzyć skaleczoną nożem dłoń. Zaczął szybko odganiać owady, lecz te - ku jego zdziwieniu - wchodziły do oczu i ust Rity, nie robiąc jej krzywdy! Wreszcie się udało. Odleciały. Dziecko spokojnie spało, jakby nic się nie stało… Sąsiad chciał odejść. Nagle okazało się, że jego dłoń jest zdrowa. Po odpędzeniu nią pszczół rana zniknęła.
Legenda powstała zapewne już po śmierci Rity. Zanim jednak sława dziewczyny z Umbrii rozejdzie się po świecie, uzdrowieni zaczną dawać świadectwo, a ludzie nazwą ją patronką od spraw trudnych i po ludzku beznadziejnych, upłynie sporo czasu. Na razie Rita rosła, otoczona troską rodziny oraz okolicznych mieszkańców.
Nie zachowały się niestety wiarygodne informacje na temat wykształcenia Amaty i Antonia. Dbali jednak o rozwój jedynaczki. Według znawcy tematu Michaela di Gregorio OSA: "Gdy Rita osiągnęła odpowiedni wiek, rodzice umożliwili jej zdobycie wykształcenia, prawdopodobnie poprzez wynajęcie prywatnego nauczyciela […]. Wiemy, że Rita na pewno nauczyła się czytać i pisać, czego nie można było powiedzieć o wielu dziewczętach i chłopcach, którzy byli jej towarzyszami zabaw" (M. di Gregorio, Święta Rita z Cascii). Jest to cenna uwaga, gdyż obala mit rzekomego analfabetyzmu świętej. Niektórzy autorzy twierdzą, że była analfabetką, która umiała wykonywać tylko proste prace, modlić się, pościć i cierpieć. Nic bardziej mylnego. Wpływ na takie poglądy mogą mieć błędne wyobrażenia na temat średniowiecza, a zwłaszcza sytuacji kobiet w XIV wieku. Wbrew pozorom pod wieloma względami nie była to epoka mroczna czy prymitywna.
Cascia była w tym czasie dużym, nieźle prosperującym ośrodkiem handlowym. Rozwojowi miasta sprzyjało dogodne położenie na szlaku handlowym między Florencją a Neapolem. W tym kontekście istotna wydaje się uwaga francuskiej mediewistki Régine Pernoud w książce Kobieta w czasach katedr: "Jeszcze w połowie XIV stulecia - co odnotowuje dokładnie kronika Villaniego - uczęszczało do licznych szkółek we Florencji, około 1338 roku, co drugie dziecko, chłopiec lub dziewczynka". Wykształcenie dziewczynki nie było więc w tamtym czasie czymś nadzwyczajnym. Kultura Florencji promieniowała daleko, między innymi dzięki kupcom przejeżdżającym przez Cascię. Według Pernoud średniowiecze dawało kobietom w chrześcijańskiej Europie wiele praw, które utraciły w późniejszych stuleciach, w tym na przykład prawo do zdobycia wykształcenia. Wykluczanie dziewcząt z procesu edukacji zaczęło się wraz z powstawaniem i rozwojem świeckich uniwersytetów.
Wpływy Florencji dostrzega też Paola Giovetti w książce Rita z Cascii. Święta od spraw niemożliwych. Autorka pisze w niej między innymi o przyjaźni między miastami, ich przymierzu politycznym zawartym w 1375 roku przeciwko Rzymowi oraz o "bardzo wyraźnym wpływie kultury" Florencji na mieszkańców Cascii.
Rodzice Rity starali się najlepiej, jak potrafili, przygotować córkę do czekających ją wyzwań. Stawali się coraz starsi, a Rita była ich jedynym dzieckiem. Gdyby coś im się stało, zostałaby sama, bez oparcia i środków do życia. Zapewnienie jej bezpiecznej przyszłości było dla nich priorytetem. Ona z kolei odsuwała od siebie myśl, że kiedyś ich straci. Czuła się kochana, akceptowana i szczęśliwa. Od rodziców nauczyła się cierpliwości, pracowitości, odpowiedzialności, siły charakteru, szacunku dla słabszych, modlitwy, a przede wszystkim zaufania do Boga. Była skromna, a zarazem wytrwała i odważna. Pomagała im w codziennej pracy. Wraz z nimi angażowała się w życie społeczności. Nie umiała przejść obojętnie obok nikogo, kto potrzebował pomocy, niezależnie od stanu czy zawartości sakiewki. Co nie znaczy, że była ideałem bez wad, czarą wypełnioną słodyczą i dobrocią.
Wielokrotnie przyglądała się procesom mediacji w celu pogodzenia zwaśnionych sąsiadów czy pojednania wrogów. Chłonęła w domu klimat miłości, radości, pokoju i dialogu, wbrew toczącym się wokół walkom, krwawym samosądom i używaniu siły do rozwiązywania problemów. Miało to wielki wpływ na kształtowanie jej charakteru.
[...]
Rozdział III
Spotkania z Ritą. Świadectwa "liderów kultu" św. Rity w Polsce
Ludzie powierzają św. Ricie najbardziej wstydliwe i bolesne sprawy, najskrytsze sekrety. Wśród tylu świętych wybierają ją, bo nawet jeśli prośba nie zostanie spełniona, czują pomoc i wsparcie. Opowieści o skuteczności wstawiennictwa św. Rity, cudach i łaskach rozchodzą się lotem błyskawicy - przesłaniając ją i Boga. Nie wolno nam pozostać na "magicznym", emocjonalnym, nieco roszczeniowym poziomie wiary. Tym bardziej że Kościół zawsze wykazywał ostrożność w podejściu do przypadków cudownych uzdrowień, objawień itd.
Żeby zrozumieć proces rozwoju kultu w różnych miejscach, udałam się do źródeł, czyli "między ludzi". Kult in statu nascendi - "w trakcie powstawania" jest dla obserwatora niezwykle interesującym zjawiskiem. Nie zastygł jeszcze w skrystalizowaną, skończoną formę. Za rok czy pięć lat będzie się znajdował w innym miejscu rozwoju. Ten moment uchwycenia kultu w błysku flesza jest niepowtarzalny. Tak jak zdjęcie synka, który w przedszkolu nauczył się właśnie pierwszego wierszyka...
Kult jest zjawiskiem zbiorowym (czasem masowym), ale nie anonimowym. Inicjują go konkretne osoby, które: organizują w parafii nabożeństwa, fundują figurę lub obraz, przywożą relikwie, wybierają świętą na patronkę organizacji i dzieł. Popularyzują jej postać. Są w pewnym sensie liderami kultu, "zarażając" entuzjazmem innych. Nie starałam się dotrzeć do wszystkich "liderów" w kraju. Świadectwa mają znaczenie jakościowe, a nie ilościowe.
Dzięki otwartości moich rozmówców, ich odwadze dzielenia się doświadczeniem wiary i / lub obcowania ze św. Ritą, powstało dwadzieścia pięć niezwykłych "świadectw" (jedno potrójne). Dwadzieścia siedem osób: świeccy, kapłani, a w jednym przypadku siostra zakonna, opowiedziało mi o początkach kultu na swoim terenie, a także osobistej relacji ze świętą. Świadectwa podzieliłam na trzy kategorie, choć granice między nimi nie zawsze są klarowne. Pierwsza to przypadki, gdy zainicjowanie kultu miało bezpośredni związek z cudem lub doznaną łaską. Druga zawiera historie, które pokazują fascynację świętą i jej życiem. Trzecia grupa, najmniejsza, to świadectwa osób, które wybrały św. Ritę na patronkę jakiegoś dzieła.
Poza dwoma przypadkami (jeden uzasadniony), nikt mi nie odmówił. Już to stanowi fenomen sam w sobie. Ludzie "od św. Rity" nie chowają światła pod korcem. Bezinteresownie się nim dzielą, są otwarci na innych.
Przed lekturą świadectw warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza dotyczy cudów. Cytowana wcześniej Anna Jeziorna, była opozycjonistka zaprzyjaźniona ze św. Ritą, zwraca uwagę na pułapkę, w jaką mogą wpadać czciciele: "Kilkanaście lat temu podczas nabożeństw ku czci św. Rity w Krakowie, odmawialiśmy litanię, z piękną modlitwą na końcu. Szkoda, że dziś się o niej zapomina. Zawiera kluczowe zdanie: «Boże […], spraw, aby wszyscy uznali, że tylko Ty sam jesteś wynagrodzeniem dla pokornych, obroną dla opuszczonych i siłą dla tych, którzy Ci ufają». W tym miejscu kończy się cała «magia cudów», «fajerwerki» św. Rity i człowiek zostaje sam na sam z Bogiem. Trzeba się modlić o cuda i wierzyć, że Bóg wszystko może - ale wiedzieć, że nie wszystko będzie «po naszemu». Ten cytat przywraca właściwą logikę".
Cuda to przypadki "zawieszenia", przekroczenia praw natury. Jeśli się zdarzają, są znakami od Stwórcy natury - Boga. Bóg przychodzi, bo chce, żeby ludzie ufali Jego miłości. Nie modlimy się do świętych, tylko do Boga za ich wstawiennictwem. Jeśli nie będziemy o tym pamiętać, pomieszamy porządek bytów - nie tylko w rankingu skuteczności (w których Syna Bożego wyprzedzają święci Pańscy). Brak cudu, o który prosimy, nie świadczy o nieobecności Boga w naszym życiu.
Druga kwestia dotyczy specyficznej relacji, jaką czciciele nawiązują ze świętą. Jest to przykład "świętych obcowania", które także ma swoje pułapki. Profesor Jacek Filek w artykule Ambiwalencja obcości zauważa, że polskie słowo "obcować", "współbyć z obcym" paradoksalnie ma znaczenie pozytywne. To znoszenie dystansu, bliskość, bycie w dobrych stosunkach, doświadczanie wspólnoty. Ze św. Ritą ludzie często się przyjaźnią. Poza tym, że się modlą, proszą i dziękują, rozmawiają z nią o codziennym życiu, zwierzając się jak komuś bliskiemu. Są przekonani, że ich słucha. Ta relacja też nie może przesłonić relacji z Bogiem. Ma na Niego otwierać! Jak to ujął jeden z moich rozmówców, św. Rita więcej może, bo jej Pan Bóg na więcej niż innym świętym pozwala. Czemu? Nie wiadomo. Podobno dlatego, że jej nie potrafi, czy raczej nie chce, odmówić.
Z większością autorów "świadectw" spotkałam się osobiście w lipcu i sierpniu 2012 roku. Kilka wypowiedzi nagrałam przez telefon lub otrzymałam w wersji elektronicznej (po wstępnej rozmowie telefonicznej). Był to okres wakacji, wyjazdów na urlopy, mimo to udało się pokonać wszelkie trudności. Rozmówców pytałam o to, jak "poznali" św. Ritę, co ich w niej zafascynowało, dlaczego jej ufają i wybierają ją na orędowniczkę, a także dlaczego angażują się w organizowanie kultu, popularyzują postać Świętej.
1. Świadectwa związane z cudami i łaskami
Trzy obrazy
Halina Szymanko, fundatorka obrazu św. Rity w parafii pw. Dzieciątka Jezus w Warszawie, inicjatorka kultu w tej parafii
Doświadczyłam od św. Rity wielu łask. Zaczęło się od dnia, w którym robiłam porządki po śmierci mamy. Mieszkałam wtedy w willi teściów, gdzie był kaflowy piec. Paliłam w nim dokumenty, korespondencję, fotografie, modlitwy. Wzięłam do ręki kolejną kartkę z modlitwą i już wrzucałam ją do ognia, gdy nagle coś mnie powstrzymało. Zobaczyłam tytuł: Modlitwa do św. Rity w rozpaczliwych okolicznościach. Przeczytałam. Przy piecu obrałam ją sobie za patronkę. Do dziś nie wiem, skąd mama miała tę modlitwę, bo nigdzie jej w Polsce nie znalazłam.
W 1968 roku, kiedy mój syn miał dziewięć lat, zachorował na odrę. Narzekał, że boli go głowa. Uchyliłam więc drzwi do ogrodu i dałam mu sweter, żeby nie zmarzł. Wyszłam do kuchni. Po powrocie zastałam go nieprzytomnego, miał pianę na ustach i drgawki. Zaczęłam powtarzać: "Święta Rito, ratuj, bo możesz" i wezwałam pogotowie. W szpitalu postawili diagnozę: ropne zapalenie opon mózgowych. Nie było ratunku. Zdaniem lekarzy, nawet gdyby przeżył, a szansa była niewielka, do końca życia nie byłby normalny.
Modliłam się za wstawiennictwem św. Rity. Krzysio odzyskał przytomność następnego dnia rano. Siedział, próbował coś jeść. Nie mogłam w to uwierzyć. Przez telefon dowiedziałam się, że za dwa dni dostanę przepustkę do szpitala. Będę mogła go odwiedzić. W przypadku lekkiego zapalenia opon mózgowych rodziców wpuszczano po dwóch tygodniach, a on był przypadkiem ciężkim! Po trzech tygodniach wypisano go do domu. Pani ordynator, ateistka i zapalona komunistka, powiedziała mi: "Jeśli jest pani wierząca, to my uważamy to za cud. Medycyna nie zna takiego przypadku". Syn jest zdrowy, mieszka w Holandii, skończył studia muzyczne.
Obiecałam św. Ricie, że jeśli syn wyzdrowieje, będę szerzyć jej kult. Poprosiłam Barbarę Węgrzecką, siostrę rektora ASP w Warszawie, Jerzego Jarnuszkiewicza, żeby namalowała obraz do mojego kościoła. Po roku obraz św. Rity zawisł przy wejściu, obok figury św. Antoniego. Po niemal trzydziestu latach ktoś go ukradł. Nie wiem dlaczego, bo nie był cenny.
Na początku lat dziewięćdziesiątych, w autokarze do Holandii, poznałam panią neurolog z Torunia. Siedziałyśmy obok siebie. Kiedy dowiedziała się o Ricie, stwierdziła, że ma bardzo utalentowaną plastycznie pacjentkę i chciałaby, żeby w Toruniu był obraz św. Rity. Po kradzieży zadzwoniłam więc do niej z pytaniem, czy ta malarka, Maria Białoborska, nie zechciałaby namalować obrazu na moje zamówienie. Dzwonił do niej w tej sprawie również nasz ówczesny proboszcz, śp. ksiądz Roman Indrzejczyk (zginął w katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem). Namalowała obraz za darmo, jako wotum błagalne - prosząc o uratowanie wnuczki z anoreksji. Dziewczyna miała dziewiętnaście lat, ważyła trzydzieści dwa kilogramy. Była w wielu szpitalach, lekarze nie umieli jej pomóc. Po roku wyzdrowiała.
Ten obraz (inny niż pierwszy) znowu ukradli. U Marii Białoborskiej zamówiłam trzeci, kopię drugiego. Wisi w zakrystii, dla bezpieczeństwa. Wyjmuje się go tylko podczas nabożeństw ku czci św. Rity.
Był cud u nas w parafii trzy lata temu. Rodzice, oboje nauczyciele, mieszkali na Bielanach, do nas przychodzili się pomodlić. U ich córki, maleńkiej Karolinki, stwierdzono guza na jelicie. Była operowana, ale pojawiły się przerzuty do mózgu. Dziecko wyzdrowiało. Rodzice przypisują ten fakt wstawiennictwu św. Rity. Podczas uroczystości 22 maja dali świadectwo. Kiedy proboszcz, ksiądz Paweł Piotrowski, powiedział, że mogą podejść pod obraz i podziękować św. Ricie, wiele osób w kościele płakało. Widok rodziców ze zdrową córeczką na ręku był bardzo wzruszający.
Z koleżanką znalazłyśmy Dom Matki i Dziecka na Pradze. Po rozmowie z nami kierowniczka domu co roku jest na nabożeństwie 22 maja. A ja na stoliczku, przy którym sprzedaję modlitewniki, obrazki, książki o św. Ricie, stawiam koszyczek z napisem "Ofiara na Dom Matki i Dziecka". Na początku na nabożeństwo przychodziło kilkanaście osób, teraz kościół jest pełen ludzi. Zebrane pieniądze przekazuję kierowniczce.
Jestem sama. Mąż psychopata wniósł sprawę o rozwód. Mówił w sądzie, że ma nieposłuszną żonę. Był piekielnie zazdrosny. Starszy syn miał problemy z narkotykami. Bardzo wszystko przeżywał. Nie żyje. Pretensje do św. Rity? Nie mam. Codziennie z nią rozmawiam. Mówię i do Pana Jezusa: "Zrób to […], za przyczyną św. Rity". W swoim gronie mam dziesięć osób chorych na raka i za nie się modlę. Nawet o tym nie wiedzą.
Zainteresowała cię ta święta, chcesz poznać ją lepiej? Sięgnij po książkę.
W książce znajdziemy świadectwa ludzi, którzy niekoniecznie doświadczyli spektakularnych cudów, a raczej realnej opieki św. Rity: odzyskali zdrowie, otrzymali wsparcie finansowe czy pomoc w znalezieniu dziewczyny. Właśnie ich historie sprawiają, że Święta staje się coraz bardziej znana.
Oto widzimy kruche ciało kobiety niewielkiej wzrostem, lecz wielkiej świętością; która żyła w pokorze, lecz której heroiczne życie chrześcijańskie jest dziś znane na całym świecie - Jan Paweł II
Skomentuj artykuł