Odcinek poświąteczny - "Daktyle"

rysował Przemysław Wysogląd SJ
Jarosław Naliwajko SJ

Dobry prezent to taki, który jest dobry i... sprawia przyjemność. I wcale nie musi być ani duży, ani wartościowy o czym na własnej skórze (języku?) przekonał się Stary.

Stary trzymał w kieszeni paczkę daktyli. Przyszedł z nią do zakrystii. Być może chciał owoce wręczyć Siostrze, ale z niewyjaśnionych przyczyn paczka dalej tkwiła w kieszeni jego sutanny. Można było to poznać po wypchanym obłym kształcie na wysokości uda. Tak na marginesie - paczka musiała być naprawdę solidna.
- Czy, na przykład, lubi dobrze zjeść? - niespodziewanie zagadnął Siostrę w czasie ubierania ornatu. To było dziwne, bo Stary miał zwyczaj ubierać się w absolutnym milczeniu, wskazując jedynie oczami na tę część liturgicznej garderoby, na którą akurat przychodziła kolej.

DEON.PL POLECA

 

 

- To zależy - odpowiedziała Siostra.
- Ale tak na przykład coś małego. Brązowego. Może i kalorycznego? W zimie trzeba coś wartościowego jeść - nie dawał za wygraną Stary.

Na te słowa weszli do zakrystii najpierw Średni potem Młody. Ten ostatni dosłyszał ostatnie słowo, dlatego się odezwał:
- Trzeba dobrze się odżywiać, bo zimno, faktycznie - powiedział.
- O, to, to! - palec powędrował w górę, Stary wyraźnie się ożywił. - A czy zna coś na temat daktyli? Dostałem je w prezencie. Tylko nie wiem, ile to warte. Jeszcze nie do końca rozpakowałem - dokończył.

- Ale czy to jest jadalne? I czy w ogóle nam to przystoi? - powiedział Średni, który swoim zwyczajem albo poszukiwał dziury w całym, albo manifestował przywiązanie do Starego. Tym razem jednak nie trafił.

- Niech się tak nie gorączkuje. W naszym życiu - w tym miejscu Stary pogładził ornat - wciąż trzeba umiaru.

DEON.PL POLECA


- Daktyle dziwne są, a ta ich skórka...- Młody chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył.

- Ano, właśnie. Trafił w sedno sprawy! Taka brązowa. Trochę się łuszczy i tak śmiesznie wywija niczym oparzona. Całość w środku dość słodka. Miąższ to coś jakby ziemniak z cukrem roztarty. No i ten delikatny piasek między językiem a podniebieniem...

Moi Drodzy. Zegar już dawno przestał bić na Mszę, a on dalej z lubością tłumaczył i tłumaczył. A chodziło przecież tylko o małe brązowe, posklejane kupeczki owoców. Mówię Wam, Stary - ten to dopiero nie wie, kiedy przestać.

Słowniczek okołokościelny

Daktyl - owoc z grupy dawniej niejadalnych, bo niemożliwych do osiągnięcia. Dziś podobnie niemożliwy, bo wszędzie osiągalny.

Absolutne milczenie - krótkotrwałe zamknięcie ust, gdy dowiadujemy się, że żona nas zdradza lub długotrwałe zamknięcie ust, gdy my zdradzamy.

Dobre odżywianie - coś między schabowym z serem i plastrami boczku a trzema listkami sałaty.

Ubieranie ornatu tudzież innej część garderoby liturgicznej - czynność do złudzenia przypominająca scenę filmową, gdy padają trzy słowa: "ręce do góry".

Umiar w życiu duchownego - nasycenie głodu w celu skutecznego przepędzenia niepokoju.

Nie wiedzieć, kiedy przestać - sytuacja, w której teściowa na Wigilii zasiada grubo przed pierwszą gwiazdką między synem, a synową i nakłada z półmiska temu pierwszemu. Punktem wyjścia jest wcześniejszy przegląd stanu kuchni synowej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odcinek poświąteczny - "Daktyle"
Komentarze (7)
Ż
życzliwy
14 stycznia 2010, 08:44
Czy nikt nie zauważył, że to próba zapisu języka mówionego i swoista - przyznam - poetyka autora??? Na ile to próba udana - ocena należy do czytelników. A takich "błędów", o których piszecie, znajdziecie znacznie więcej. W niektórych częściach kraju ciagle ludzie "zaświecają światło" - czasami ma to swój urok
O
oba-ma
14 stycznia 2010, 07:48
ojej, jak bysmy sie tak czepiali to wydaje mi sie, ze w co drugim zdaniu jest taka czy inna niescislosc, niezrecznosc, albo wrecz blad. ale na tym polega piekno naszego jezyka, ze nie jest taki matematyczny, od linijki - ale ze jest ciagle zywy. swoja droga podoba mi sie uzycia slowa kupeczki kupeczki - male kupki kupki - male kupy kupy - ...
J
joan
14 stycznia 2010, 00:00
No tak- Melania dobrze wychwyciła. Ani ornatu, ani innej części garderoby (liturgicznej czy też nie) nie ubieramy. Możemy ubrać się w ornat (tzn. ja nie mogę, ale chodzi o zasadę:) albo go włożyć bądź też założyć. Ale rzeczywiście ta forma jest nagminnie używana. A może to brakujące "się" zjadł ten mól  żarłacz z jednego z porzednich odcinków:)
M
Melania
13 stycznia 2010, 21:00
Błagam tylko nie "Ubieranie ornatu" - nie ma takiego sformułowania w jęz. polskim, nawet w jego białostockiej odmianie!!! Chyba, że ubieramy ornat w coś albo kogoś w ornat - wtedy "ubieranie w ornat" ubierać ornat można tylko jeśli chcemy, żeby ornatowi było ciepło i zakładamy mu ciepły sweterek...
TK
tuTROLL któregołowca nie schwy
10 stycznia 2010, 20:39
niezgrabny łowco, więcej szacunku dla Podlasia, skoro walczysz o głębię to nie bądź płaskim rasitą
ŁT
Łowca troli
10 stycznia 2010, 15:45
Czy to się dzieje gdzieś na zapadłej wsi? Czy jest to miejsce zesłania zdziecinniałych księży? Czy w następny odcinek autor mógłby poświęcić np. ścieraniu kurzy, albo opisać latającą muchę w zakrystii lub temu podobnym, fascynującym wydarzeniom? Słowniczek Zapadła wieś - białostocka, z ks. dobrodziejem, ukryta ze wstydu Zesłanie - wyróżnienie za wybitny brak jakichkolwiek talentów lub narażenie się wypowiedziami do niewłaściwych mediów Zdziecinniały ksiądz - największym zmartwieniem rano jest co będzie na śniadanie, po śniadaniu co na obiad, itd.
A
Antirussia81
10 stycznia 2010, 01:27
Drobna korekta: miążSZ, a nie miąż... Przy okazji - dziś po raz pierwszy wszedłem na deon.pl i od razu trafiłem na "Tam w zakrystii".  Świetne opowiastki, tak trzymać!