Spojrzenie matki

(fot. unsplash.com)

Kiedy przypominam sobie narodziny moich dzieci, zalewa mnie fala czułości. Moment, w którym po raz pierwszy usłyszałam ich płacz, przyniósł niesamowitą dawkę uczuć.

„Ty jesteś

ale i ja jestem drogą

kiedyś gładką

DEON.PL POLECA


teraz wyboistą

przeszło przeze mnie tylu ludzi

niektóre stopy dotykały mnie lekko

inne deptały twardo…”

To słowa ks. Janusza Pasierba, jednego z moich ulubionych poetów. Kiedy je czytam, myślę o tym, jak bardzo wpływa na nas sposób, w jaki patrzą na nas inni, jak nas to spojrzenie kształtuje. To, co dostrzegamy w oczach patrzących na nas ludzi. „dotyka nas lekko albo depcze twardo”, zapisując się niekiedy wspomnieniami na wiele lat.

Pierwszym spojrzeniem, którego wprawdzie nie pamiętamy, ale które łatwo sobie wyobrazić, jest spojrzenie matki. Kiedy przypominam sobie narodziny moich dzieci, zalewa mnie fala czułości. Moment, w którym po raz pierwszy usłyszałam ich płacz, przyniósł niesamowitą dawkę uczuć. Były radość, wzruszenie i ogromne pragnienie, by już wziąć w ramiona, utulić, uspokoić… Co było wtedy w moim spojrzeniu? To wszystko: radość, wzruszenie, czułość. I miłość, czysta miłość, dla której nieważny jest ból czy niewygoda.

W spojrzeniu matki mieści się wiele. Gdybyśmy były idealne, w naszych oczach można by odczytać tylko miłość, wyrozumiałość i troskę. Jest jednak inaczej. Patrzymy na innych tak, jak patrzono na nas, niekiedy wymagając, oczekując, niecierpliwiąc się. Wyrażamy bez słów dezaprobatę, osąd czy wręcz wrogość. Doświadczyłyśmy tego kiedyś na własnej skórze. Wiemy, jak boli takie spojrzenie. Wiemy, że głęboko w nas tkwi potrzeba sprostania wymaganiom, jakie same odczytywałyśmy w oczach ważnych dla nas, bliskich nam osób. Czasem nawet pół życia nie starcza, by wyzwolić się od nieustannej wewnętrznej litanii „powinnaś” i „zrób lepiej”. I może dlatego zdarza nam się w ten sam sposób patrzeć na innych – na męża, dzieci, podopiecznych.

To jednak tylko część prawdy o spojrzeniu matki. Bo matka potrafi patrzeć jak nikt inny. Tylko ona umie się zachwycić dziełem sztuki zrobionym przez przedszkolaka. Nie szkodzi, że dla reszty świata to tylko bazgroły, niezgrabne i niezbyt estetyczne. Matka widzi więcej. Matkę ten obrazek potrafi autentycznie zachwycić i wzruszyć. Ona wyczuwa potencjał dziecka, potrafi nim pokierować, intuicyjnie dostrzega jego mocne strony. Gdy trzeba, może walczyć z całym światem, by też to zauważył.

Jedna z anegdot o Tomaszu Edisonie mówi, że nauczyciel w szkole uznał go za głupiego i niedorozwiniętego, bo mały Edison nudził się w czasie zajęć i zadawał mnóstwo pytań, przeszkadzając w prowadzeniu lekcji. Jego edukacją zajęła się więc matka, Nancy Matthews Elliott. Tomasz uczył się w domu, czytając książki i eksperymentując. Gdyby jego mama zdała się wyłącznie na opinię nauczyciela, czy dzisiaj znalibyśmy Edisona jako wynalazcę, który opatentował ponad tysiąc nowatorskich rozwiązań w świecie techniki i nauki?

Nie chcę przez to powiedzieć, że każda z nas powinna postąpić w ten sposób. Nie chcę też wywierać jakiekolwiek presji. Wiadomo, że dla każdej matki jej dziecko jest wyjątkowe i najlepsze na świecie, choć nie każde zostanie wynalazcą… Choć nie zawsze potrafimy dostrzec w naszych dzieciach to, co dobre, i nie każda z naszych decyzji jest trafna. Bywamy zmęczone i zniechęcone, popełniamy błędy. Mamy jednak coś wyjątkowego. Mamy spojrzenie matki.

Niesamowita jest siła tego spojrzenia. Gdy starasz się dostrzegać dobro, twoja miłość dosłownie wydobywa każdy okruch dobrej woli, każdy potencjał i talent, a dziecko, na które tak patrzysz, rozwija się. I nie chodzi tu tylko o spojrzenie na własne dzieci. Jako matka możesz tak spojrzeć na każdego, kto prosi o pomoc – albo nawet nie prosi, lecz jest zagubiony. Jeśli będziesz autentyczna, a ta osoba ci uwierzy, nagle okaże się, że jest w stanie wykrzesać z siebie więcej, niż sobie wyobrażała. Czasem takie spojrzenie przynosi lepszy efekt niż tysiąc napomnień, ocen i zagrzewających do walki twardych przemów motywacyjnych.

Masz w sobie coś wyjątkowego. Masz spojrzenie matki. A jeśli zwrócisz uwagę na to, co mówi Bóg: Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę… (Iz 66,13) …to jak myślisz? Co znajdziesz w Jego spojrzeniu, gdy na ciebie patrzy?

Fragment pochodzi z książki "Przy nadziei" Mai Komasińskiej-Moller.

Aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mama i autorka książek "Pogoda ducha. Pełna uczuć jesteś boska!" i "Ile lat ma Twoja dusza?"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Spojrzenie matki
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.