Co tydzień jedzą na Plantach zupę z osobami bezdomnymi. Teraz uratowali ich dziecko
Zadzwonił bezdomny pan z Krakowa, żeby poprosić o pomoc, bo jego dziewczyna bardzo źle się poczuła. Ludzie z Zupy na Plantach pojechali ją zbadać i sprawdzić, co jej jest. Krótko po dotarciu do szpitala nastąpił poród. Gdyby bezdomna mama trafiła tam trochę później, dziecko mogłoby nie przeżyć.
- Gdyby nie konsekwentne budowanie od miesięcy relacji między Zupową ekipą a bezdomnymi, to by nie było zaufania i tego telefonu. Nie byłoby szybkiej reakcji i zawiezienia do szpitala. Dlatego właśnie to, co robią Zupy, ale też ludzie ze wspólnoty św. Idziego i inne ekipy działające na ulicach w całej Polsce jest tak ważne - napisał na swoim Facebooku Piotrek Żyłka.
Niżej możecie przeczytać całą historię.
Pomódlcie się za tego małego człowieka i za jego rodziców, bo przed nimi wiele wyzwań!
W środy i niedziele, na tzw. kręgu - miejscu na Plantach blisko podziemnego przejścia i Teatru Słowackiego, ludzie ze wspólnoty SaintʼEgidio i z ekipy Zupy na Plantach spotykają się z osobami bezdomnymi. Z pozoru nie ma o czym pogadać, bo niby niełatwo znaleźć temat z nieznajomym, ale po kilku minutach obcy ludzie rozmawiają jak przyjaciele. Są żarty i trochę śmiechu, są dramaty i historie, które nie dają spać.
Na plantach są też lekarze, którzy przed osobami bezdomnymi klęczą. Dosłownie. Opatrują prawie zgniłe stopy, smarują plecy, które bolą od siniaków i robią, co mogą.
Nie ma oceniania, patrzenia "z góry", moralizowania i szukania łatwych recept na zmianę. Jest obecność i oddawanie godności tym, którzy pewnie woleliby być na naszym miejscu.
Skomentuj artykuł