3 kroki, które ratują moje małżeństwo
Jak to jest, że w niedzielę rano śpiewając w kościele, czuję się taka natchniona, jakbym latała na chmurze, po czym wsiadam z mężem do auta i ledwo co przejedziemy 500m, a ja mówię do niego coś naprawdę niemiłego?!
Albo mam naprawdę dobry czas sam na sam z Bogiem, czytam w Biblii o tym, że mam w sobie Jego pokój i radość, po czym 10min później odburkuję coś do męża i narzekam na miniony dzień?
Bycie żoną o pozytywnym, łagodnym nastawieniu (i języku!) jest dla mnie naprawdę trudne. Czasem czuję, że to jest dla mnie wyzwane wielkie jak góra, na którą, choć staram się i próbuje ze wszystkich sił, za nic nie udaje mi się wspiąć.
Ale dlaczego, Panie - pytałam Go wczoraj. Przecież chcę. Przecież proszę Cię o pomoc. Próbuje trzymać mój cięty język za zębami, ale tak często moje usta przejmują kontrolę i mówią nie to, co buduje i zachęca mojego męża, a wprost przeciwnie.
Dziś rano przeczytałam coś, co było odpowiedzią na wołanie mojego serca o pomoc.
To było przypomnienie o tym, jak wielką moc mają nasze myśli.
Czy wiecie o tym, że każda nasza myśl jest rejestrowana przez mózg?
A im częściej dana myśl powtarza się w naszej głowie, tym bardziej "wpisuje" się w jego pamięć.
Niesamowite, prawda?
Znacie ten werset: "Przemieńcie się przez odnowienie umysłu swego"?
Zawsze, kiedy to czytałam, myślałam sobie - no dobra, ale jak ja mam się przemienić? Jak mam stać się taką żoną, jaką chcę być? Jak mam przemienić swój umysł, żeby z moich ust przestały wychodzić okropne rzeczy?
Ale po tym, co przeczytałam wczoraj o naszym mózgu i myślach, spojrzałam na ten werset w zupełnie nowym świetle.
Zawsze wiedziałam, że kiedy przyjęłam Jezusa do swojego serca, On zamieszkał we mnie. Dzięki temu mam w sobie Jego moc i pomoc Ducha Świętego, który mnie odnawia i przemienia, tak, że dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem lepsza żoną i kobietą niż byłam kilka lat temu.
Ale bardzo wiele zależy od nas. Od tego czy chcemy i prosimy Go o pomoc w stawaniu się lepszą mamą/żoną/kobietą. Musimy też zdać sobie sprawę, że o nasze serca rozgrywa się brutalna walka. Ktoś bardzo nie chce, żebyśmy żyli "w obfitości", żebyśmy cieszyli się tym wszystkim, co przygotował dla nas Bóg, żebyśmy mogli żyć z radością.
Nic dziwnego więc, że przychodzą nam do głowy takie myśli:
"Mam już dosyć tego wszystkiego".
"Nie mam już siły walczyć o moje małżeństwo".
"Po co się starać, skoro nikt i tak tego nie docenia"?
"Moje marzenia już nie się spełnią".
"Gdybym tylko miała takiego męża jak XYZ...".
"On nic nigdy nie robi tak jakbym chciała".
Problem polega na tym, że najczęściej nasze myśli nie pozostają tylko myślami. Bo jeśli coś jest w naszej głowie to jest i w naszym sercu. I choćbyśmy się nie wiem jak starali, prędzej czy później ta myśl ujrzy "światło dzienne" - czyt. zostanie przez nas wypowiedziana na głos.
Czy to do naszego męża, czy do przyjaciółki, czy do koleżanki w pracy... A kiedy już zostanie wypowiedziana raz, dwa, trzy razy... to prędzej czy później staje się rzeczywistością.
Jasne, że to niemożliwe, żeby zawsze mieć dobre, pozytywne, budujące myśli. Jesteśmy ludźmi. Negatywne myśli zdarzają się każdemu.
Ale co robimy, żeby te myśli nie stały się częścią nas? Żeby nie wpłynęły na to kim jesteśmy, jaką mamy postawę na co dzień i jak odnosimy się, np. do męża?
1. Zdaj sobie szybko sprawę, że ta myśl nie jest dobra
Dlaczego? Bo jeśli jest negatywna, jeśli nie ma w niej miłości to znaczy, że na pewno nie pochodzi od Boga. Bo nie jest Prawdą. Bo nie buduje nas ani naszych najbliższych, kiedy już wyjdzie z naszych ust.
A co nie pochodzi od Niego, pochodzi od tego, który chce nas zniszczyć - to jest ta duchowa walka, która się toczy o nasze serce i nasze życie.
2. Odrzuć tę myśl
"Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły. I wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi" (2 Kor 10:4-5).
Mówiąc krótko - odrzucamy jak najszybciej każdą złą, negatywną myśl jako taką, która nie pochodzi od Boga.
Dzięki Niemu mamy w sobie siłę, żeby to zrobić. Odrzuć ją jak najszybciej zanim zawładnie nad twoimi myślami, zepsuje ci humor i nastawienie. Nie idź za nią! Wiesz, że nic dobrego nie wniesie w twoje małżeństwo, twoje relacje i twój dzień.
3. Wypełnij swój umysł tym, co dobre, żeby te myśli nie wracały
"Wreszcie, bracia (i siostry!), myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały" (Filipian 4:8).
Jeśli wypełnimy umysł tym, co dobre, jeśli wyrysujemy mnóstwo pozytywnych "ścieżek" w naszej pamięci dobrymi myślami - to "zaprogramujemy" nasz umysł do tego, żeby po te właśnie myśli sięgał, żeby to one "rządziły" w naszej głowie.
A wtedy zostanie już w nim mniej miejsca na niszczące, negatywne myśli.
Jak możemy wypełnić nasze myśli tym, co dobre? Czytając Jego Słowo i wartościowe książki. Słuchając mądrych wykładów i podcastów, chrześcijańskiej muzyki. Otaczając się ludźmi, którzy nas zachęcają, a nie ściągają w dół, którzy nie plotkują.
Mów pozytywnie. Kiedy rozmawiasz z przyjaciółką, zamiast mówić "Mój mąż nigdy nie pomaga mi w domu", to wymień jedną rzecz, którą robi bardzo dobrze (jestem pewna, że znajdziesz jedną rzecz!).
Kiedy mówisz o swoich dzieciach, zamiast mówić "Już się boję, kiedy będą nastolatkami" (moje słowa w zeszłym tygodniu!), powiedz "Wierzę, że moje dzieci wyrosną na mądre nastolatki, z którymi będę mieć dobrą relację".
Kiedy wypowiadamy pozytywne słowa nad naszym życiem i życiem i życiem naszej rodziny, one stają się częścią nas i naszego myślenia. A kiedy nasz umysł będzie wypełniony dobrymi, budującymi myślami - będzie to słychać w sposobie jak mówimy i zwracamy się do naszych najbliższych.
Przy moim silnym charakterze i ciętym języku - to jest coś to dosłownie ratuje moje małżeństwo. Mam jeszcze do przebycia daleką drogę. Ale całe szczęście nie jestem na tej drodze sama!
Marta Barnert-Warzecha - autorka bloga Żona&Mąż Razem z mężem prowadzi kursy przedmałżeńskie i małżeńskie. Mama rocznej Leili. Na co dzień pracuje w Londynie w produkcji telewizyjnej.
Skomentuj artykuł