Dobro w najprostszej postaci

„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). (fot. F@bione© / flickr.com)
Ireneusz Rogala / slo

Poprzez Adopcję na odległość przyszła do nas Afryka ze świadectwem potrzeby dzielenia się miłością. Te adoptowane dzieci – nasze dzieci – nadają głębszy sens także naszej codzienności.

Miała to być zwykła niedziela. Podczas Mszy świętej ze zdziwieniem zauważyłem, że do mikrofonu podchodzi siostra zakonna. Z nieśmiałością, delikatnością, a jednocześnie z miłością, mocą i ogromnym przekonaniem opowiedziała o swoich doświadczeniach misyjnych w Kamerunie. I choć się tego nie spodziewałem, dzień ten był początkiem czegoś nowego…

Trzeba wielkiej wiary i odwagi, aby odpowiedzieć na misyjne wezwanie do głoszenia Jezusa w afrykańskich warunkach. Dzięki obecności sióstr i my możemy pomóc dzieciom, które cierpią przecież nie z własnej winy, poprzez opłacenie im szkoły oraz wsparcie ich w innych najpilniejszych potrzebach. Siostry pallotynki w Kamerunie prowadzą punkt medyczny oraz szkołę dla dzieci. Aby jednak pomoc była realna i skuteczna, powinna być długotrwała. Dlatego siostry proponują objęcie opieką konkretnych dzieci przez konkretne osoby z Polski. Ta inicjatywa nazwana jest Adopcją na odległość.

Kiedy siostra wymieniła minimalną kwotę, jaką należy wpłacić raz na rok, aby dziecko miało zagwarantowaną szkołę i jeden posiłek dziennie, kompletnie mnie zamurowało. Za 30 euro, czyli ok. 150 zł, los jednego dziecka może się diametralnie zmienić! Za kwotę, którą można oszczędzić na drobnych przyjemnościach, na niezjedzonych lodach lub niekupionych papierosach, można komuś zupełnie odmienić życie, wlać nadzieję, sprawić, by uwierzył, że Bóg go kocha. Siostra wśród wielu szczegółów życia wskazywała na wielkie pragnienie dzieci, które chcą chodzić do szkoły. Zresztą szkoła w Afryce to zupełnie co innego niż w Europie, bo już to minimum edukacji daje szansę na zbudowanie nowego, lepszego życia.

„Rodzice adopcyjni” poznają imię swego dziecka i otrzymują również jego zdjęcia. Dzięki temu, że akcja jest realizowana przez siostry – jedna z nich koordynuje akcję w kraju, inne posługują na misjach – mamy więc realne potwierdzenie, że pomoc i wsparcie faktycznie docierają do dzieci.

Od tamtej niedzieli do Adopcji na odległość przystąpiło w mojej parafii kilkaset osób. Od tego czasu s. Teresa, która koordynuje akcję, zdążyła wyjechać do Afryki i naocznie przekonać się o rzeczywistości życia w buszu. Siostry rozwijają to dzieło, chcą m.in. budować plac zabaw. Misja miłości i dobra poprzez tę pallotyńską posługę stała się parafii niezwykle bliska.

Dla mnie, a także dla wszystkich znanych mi osób, które podjęły się misji Adopcji na odległość, możliwość dzielenia się dobrem w ten sposób jest wielką radością. Dlatego szczerze zachęcam do jej podjęcia! Niech tej posłudze towarzyszą nam słowa z Ewangelii: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).                              

Zaadoptuj dziecko!

Pallotyński Sekretariat Misyjny

www.adopcja-serca.pl

Salezjański Ośrodek Misyjny

www.adopcja.salezjanie.pl

Caritas Polska

www.adopcja.caritas.pl

Siostry Boromeuszki

www.adopcjaserca.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dobro w najprostszej postaci
Komentarze (3)
M
mama
9 października 2010, 11:07
Moi drodzy, wszystkim szczerze polecam taką "adopcję", jestem taką "mamą" i jestem szczęśliwa, że mogę pomóc tym szkrabom. Pomyślcie jak niewiele nas to kosztuje, a jak wiele możemy dać tym dzieciom. Serce rośnie! Do dzieła!
5 października 2010, 21:31
Ja uczestniczę już kilka lat w adopcji u Salezjanów. Mnie wprowadzone zmiany "instytucjonalne" ucieszyły. Jak sobie pomyślałam, że "mój" dzieciak ma książki, ubranie itp. a jego kolega nie to aż mi się płakać chciało, a pomóc wszystkim przecież nie dam rady.
J
j.
5 października 2010, 21:14
Uczestniczyliśmy w tej adopcji przez dwa lata, aż pewnego dnia otrzymałam list że adopcja zmieniła zasady. Że nie adoptuje się już konkretnego dziecka tylko wspiera jakiś projekt misyjny, tzw. anonimowa adopcja na odległość. Na przykład przedszkole czy dom dziecka w Sudanie. Może to i bardziej efektywne - tak tłumaczyli Salezjanie - ale jakoś mnie to nie przekonało. Chyba zwiazałam się z tym dzieckiem chociaż nigdy go osobiście nie pzonałam, było to jakieś bardziej ludzkie, żeby pomagac konkretnemu człowiekowi, odpowiadać za niego. Kiedy stało się instytucjonalne - przestaliśmy to kontynuować...