Czy w kościele dzieci się nudzą?

Dzieci, tak samo jak dorośli, mają różny temperament. Są w stanie spokojnie usiedzieć przez różną długość czasu (fot. @Wickliffe / flickr.com)
Joanna Sopyło / slo

Dzieci biegające po kościele czy płaczące w trakcie Mszy św. to nierzadki widok, nie tylko na niedzielnej Eucharystii. Co w takiej sytuacji robić, a czego nie?

Biskup Mario Delpini w swojej książce pt. Wielebny, co za maniery. Mały, braterski poradnik dla księży napisał: „I nie bójcie się uczyć pobożności dzieci. Jeśli nikt ich nie wychowuje, są niespokojne i nieznośne również podczas zgromadzeń liturgicznych. Przypominacie sobie, że zdarzyło mi się poprosić jedno, by nigdy nie szło przede mną, gdyż jego arogancki chód był dla mnie niczym uderzenie biczem po oczach. Jeśli cierpliwie i zdecydowanie potraficie wprowadzić również najmłodszych w zrozumienie misterium, spostrzeżecie, że zasmakują w rzeczach dobrych, a ich młoda radość w służeniu Panu podsycać będzie żarliwość wszystkich”.

Rzeczywiście, zachowanie niektórych dzieci może być trudne do zaakceptowania nawet dla najbardziej cierpliwych wiernych i księży. Niedzielna Msza św. w jednej z warszawskich parafii. W ławce siedzi tata z dwójką dzieci – a właściwie tylko tata siedzi, bo chłopiec w wieku ok. 3–4 lat biega po kościele, a starsza o 2–3 lata dziewczynka próbuje go zatrzymać i przywołać do porządku. Sama ma przy tym dobrą zabawę, ale braciszka nie udaje się jej powstrzymać. Tata nie reaguje na zachowanie obydwojga. Jedynie kieruje reprymendę pod adresem dziewczynki, żeby nie uganiała się za bratem. Na zachowanie maluchów reaguje natomiast siedząca w sąsiednim rzędzie kobieta, która próbuje wytłumaczyć chłopcu, że nie wolno biegać po kościele. To jednak niewiele pomaga…

DEON.PL POLECA

Żywe srebro

Wiele osób powie, że dziecko jest nadpobudliwe lub niewychowane, a rodzice nie mają nad nim kontroli. Jednak Elżbieta Sanigórska, psycholog ze Specjalistycznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej „Top” w Warszawie, powodów szuka gdzie indziej. – Mniej więcej do 8. roku życia układ nerwowy dziecka pracuje tak, że siła procesów pobudzenia przeważa nad procesami wyhamowywania. To, że dziecko jest ruchliwe nie znaczy, że jest nadpobudliwe – ocenia psycholog. – Dzieci, tak samo jak dorośli, mają różny temperament. Są w stanie spokojnie usiedzieć przez różną długość czasu – dodaje. To jednak nie oznacza, że rodzice mogą dziecku pozwalać na wszystko i ignorować jego zachowania. Trzeba starać się zrozumieć potrzeby dziecka i odpowiednio wytłumaczyć mu, jak zachowywać się w kościele.

– Nie tłumaczymy dzieciom, jak mają się zachowywać w kościele. Wiedzą, że to miejsce, gdzie mieszka Pan Bóg i że w kościele inni ludzie się modlą, więc nie można przeszkadzać. I nie przeszkadzają. W najtrudniejszych momentach, które dotyczą naszego 4-letniego synka, wystarczy wziąć go na ręce i sytuacja zostaje opanowana – przyznaje Ryszard Cebula, dziennikarz i ojciec trojga dzieci.

Trening wiary

Rozwiązania należy wybierać ostrożnie, bo wielu rodziców powiela te same błędy. Wśród najczęstszych pojawia się pozwolenie dziecku na zabranie zabawek do kościoła czy na swobodne przemieszczanie się po świątyni. Istnieje kilka rozwiązań, z których można wybrać jedno odpowiednie do charakteru dziecka lub połączyć kilka w sieć nawyków. Rodzice, którzy wypowiadają się na temat obecności dzieci w kościele, sugerują, żeby przed „oficjalnym” pójściem z maluchem na Mszę św., zabrać je na spacer do kościoła. Dzięki temu nauczy się, że Pana Jezusa można odwiedzać nie tylko w niedziele, a wręcz należy spotykać się z Nim jak najczęściej. Podczas takiej wizyty warto dziecku wytłumaczyć, co jest czym w kościele i dlaczego znajduje się właśnie w tym miejscu, żeby potem uniknąć niestosowanych pytań, jak przytoczone na jednym z internetowych blogów: „Mamo, a co to za pan stoi za tą ladą i co on tam robi?”. Warto pomyśleć o wspólnym śpiewaniu pieśni religijnych w domu. Jeżeli dziecko będzie je znać, to będzie mogło lepiej uczestniczyć w Eucharystii, a tym samym bardziej się skoncentruje.

Mała Msza

Gdy przychodzi dzień pójścia do kościoła, można pomyśleć o wyborze Mszy św. przeznaczonej dla dzieci. Będzie ona krótsza od tej dla dorosłych, a maluchy najprawdopodobniej będą mogły uczestniczyć w niej w aktywny sposób, np. przez rozmowę z księdzem podczas kazania. To oswaja dzieci z mówieniem o Bogu i odczytywaniem słów pochodzących z Biblii. Tę formę poleca Ewa Sanigórska. Z kolei Ryszard Cebula nie jest jej stuprocentowym zwolennikiem. – Choć nie jestem fanem tzw. Mszy św. dla dzieci, najczęściej jednak chodzimy z dziećmi właśnie na taką Eucharystię. Nie da się ukryć, że dla dzieci godzinna modlitwa w kościele to duże wyzwanie, więc jeśli w pewnych momentach uda się je dodatkowo zainteresować liturgią, tym lepiej. A dla nas dorosłych? Cóż, jeśli nawet pewne elementy takiej „dziecięcej Mszy” są irytujące, to i tak ofiara Chrystusa na ołtarzu jest dokładnie taka sama – stwierdza dziennikarz.

Mszy św. z udziałem dzieci oraz kościołów z częścią przeznaczoną dla rodziców z dziećmi jest coraz więcej, ale zdarza się, że ich znalezienie jest niemożliwe. Co wtedy robić, jeżeli od najmłodszych lat chce się prowadzić dziecko do kościoła? Na Eucharystii dla dorosłych lepiej usiąść w tylnych rzędach ławek. Gdy dziecko zacznie się nudzić, będzie można z nim wyjść na zewnątrz, nie przechodząc przez cały kościół. Jeżeli kościół dysponuje głośnikami na zewnątrz, można bez przeszkód uczestniczyć w Eucharystii.

Dla rodziców dzieci, które rzeczywiście nie są w stanie „wytrzymać” w kościele, nawet jeżeli próbowało się je do tego w różny sposób przyzwyczaić, jest ostateczne wyjście: pozostawienie dziecka w domu pod dobrą opieką lub pójście na Mszę św. osobno, podczas gdy drugie z małżonków zajmuje się dzieckiem. Szczególnie dotyczy to rodziców dzieci poniżej 7. roku życia, bo w Kościele katolickim dopiero od tego wieku dziecka obowiązkowe jest jego uczestnictwo we Mszy św.

Niesforni rodzice

Pytanie: „Jak zachować się wobec niesfornego dziecka w kościele?”, powinni zadać sobie nie tylko rodzice, ale również inni wierni, którzy współuczestniczą w Eucharystii. Czy warto reagować nawet wtedy, gdy nie reagują ich rodzice? Jeżeli jest się świadkiem nieodpowiedniego zachowania, powinno się powstrzymać od zbyt ostrych komentarzy i uwag – ta sprawa należy do rodziców. Chyba że dziecko jest wyjątkowo niegrzeczne i naprawdę przeszkadza większej liczbie wiernych. Jeżeli więc trzeba zwrócić uwagę, warto uważać na użyte słowa, bo dla dziecka jest się obcą osobą, której niekoniecznie musi posłuchać. – Lepiej powiedzieć: „Jesteś dużym/dużą chłopcem/dziewczynką i wiesz, jak się zachować”, zamiast po prostu powiedzieć: „Uspokój się” – radzi Ewa Sanigórska. – Taka nadgorliwość nie jest z całą pewnością powodem do dumy, ale przyznaję, że zdarzyło mi się zwrócić uwagę młodzieży gimnazjalnej „zmuszonej” przyjść na Mszę św. przed bierzmowaniem. W takiej sytuacji trzeba jednak pamiętać, żeby nie wyrządzić więcej krzywdy „interwencją” i jeszcze bardziej nie oddalić młodego człowieka od Kościoła – podsumowuje Ryszard Cebula.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy w kościele dzieci się nudzą?
Komentarze (28)
K
kasiaslajd
16 lipca 2018, 11:27
"Co wtedy robić, jeżeli od najmłodszych lat chce się prowadzić dziecko do kościoła? Na Eucharystii dla dorosłych lepiej usiąść w tylnych rzędach ławek." Wręcz przeciwnie. Z mojego doświadczenia nuda dziecka wynika właśnie z tego, że przez godzinę widzi tylko plecy, a właściwie pupy obcych osób! Zainteresowane tym, co dzieje się przy Ołtarzu, jest spokojniejsze :)
G
Gosia
4 czerwca 2013, 15:25
A dlaczegoby nie wziac przykladu z naszych braci Anglikanow? U nich msza jest dla calych rodzin ale po ok 10min wszystkie dzieci wychodza do przykoscielnej salki na dostosowana do swojego wieku chrzescijanska nauke poprzez gry i zabawy...A po pol godzinie wracaja... Jest to super, w kazdym kosciele jest pare osob ktore rotacyjnie prowadza takie wlasnie zajecia z dziecmi (chyba z 1000 osob w parafii znalazlyby sie ze 4 osoby majace jakies doswiadczenie w pracy z dziecmi, i gdyby byly 4ry to byloby to 1 raz w miesiacu...). Dlaczego u nas by tego nie wprowadzic? Dlaczego dzieci musza chodzic na msze dla doroslych kompletnie nic nie rozumiejac i nudzac sie niemilosiernie, a rodzice na msze dla dzieci z ktorych nic nie wynosza. Msza nie powinna byc jedynie smutnym obowiazkiem do "odbimbania" raz w tygodniu ani jedynie okazja do przyjecia Pana Jezusa. Gdzie indziej jak nie w kosciele mamy rozwijac i umacniac nasza wiare? Pismo Swiete wyraznie mowi o tym ze mamy umiec wytlumaczyc innym dlaczego wierzymy w co wierzymy, a niestety kazania w kosciele to zazwyczaj 5cio-10ciominutowy powierzchowny wyklad ktory nie pozostawia w nas nic oprocz niedosytu...:(
L
leszek
10 grudnia 2010, 20:40
Rzeczywiście licytacja nie ma sensu, ale każdy może mieć na ten temat swoje zdanie:) Leszku, cieszę się, że są ludzie którzy mają takie postawy wobec dzieci w kościele i na dodatek nie są odosobnieni w tych praktykach :). Cieszę się, że masz takie obserwację, mam nadzieję, że nie jest tak źle jak mi się wydawało Oczywiście zgadzam się że każdy może mieć własne zdanie, zwłaszcza jak ono z czegoś wynika i nie jest zanadto uogólniane. I chyba nie jest aż tak źle, choć nie powiem że jst dobrze ;-)
A
Ania
9 grudnia 2010, 23:28
Rzeczywiście licytacja nie ma sensu, ale każdy może mieć na ten temat swoje zdanie:) Leszku, cieszę się, że są ludzie którzy mają takie postawy wobec dzieci w kościele i na dodatek nie są odosobnieni w tych praktykach :). Cieszę się, że masz takie obserwację, mam nadzieję, że nie jest tak źle jak mi się wydawało
L
leszek
9 grudnia 2010, 21:13
Leszku, tak Ci się tylko wydaje. Wątpię, żebyś pamiętał swoje niemowlęctwo. ~anja, ja również wątpię abyś pamiętała swoje niemowlęctwo, więc również twierdzę że tak Ci się tylko wydaje. I co teraz? Będziemy się teraz licytować? - To ja mam rację! - Nie, to ja mam rację! - A właśnie że ja mam rację! -... ?!? 20, 30 i więcej lat temu nie brało się dzieci do kościoła co do tego mam pewność. A ja z kolei nawet nie to, że mam pewność, ale zwyczajnie wiem, że 20, 30 i więcej lat temu brało się dzieci do kościoła. Wiem bo i sam pamiętam obce dzieci obecne w kościele, i pamiętam/wiem że wszyscy moi znajomi brali swoje małe dzieci do kościoła, i pamiętam/wiem że ja sam brałem swoje dzieci od małego do kościoła. Oczywiście zdarzały się wyjątki, tak jak i dziś tak w sumie Ci którzy biorą dzieci do kościoła są mniejszością. A jak to sprawdzić - bardzo prosto - policzyć ile jest dzieci na mszy w dużym kościele - 20?? to max ale raczej i tego nie ma. Oczywiście ja mówię o małych dzieciach. Polecam sprawdzić :) Oczywiście że zawsze zdarzają się wyjątki. jak są tacy co sami zaledwie bywają w kościele to dlaczego nie miałoby być takich którzy swoich dzieci nie zabierają do kościoła... Ale Twoja metoda sprawdzania/dowodzenia jest wadliwa. W ten sposób możesz co najwyżej sprawdzić ile dzieci jest na jednej konkretnej mszy w danym jednym konkretnym kościele. I nie jest to miarodajna informacja nawet o tym ile dzieci jest w daną niedzielę w sumie w danym kościele na wszystkich mszach, a co dopiero aby orzekać że to zdecydowana mniejszość.  W dodatku, nawet gdybyś się zawzięła i poszła liczyć dzieci na wszytkich niedzielnych mszach, to nie bardzo wiem do czego być to odnosiła? Na jakiej podstawie mogłabyś twierdzić, że to jest np. 0,1% wszystkich małych dzieci, a nie np. 99%? Poszłabyś chodzić po domach po kolędzie liczyć dzieci? Polecam, rozważ to ;-)
A
Ania
9 grudnia 2010, 19:40
Leszku, tak Ci się tylko wydaje. Wątpię, żebyś pamiętał swoje niemowlęctwo. 20, 30 i więcej lat temu nie brało się dzieci do kościoła co do tego mam pewność. Oczywiście zdarzały się wyjątki, tak jak i dziś tak w sumie Ci którzy biorą dzieci do kościoła są mniejszością. A jak to sprawdzić - bardzo prosto - policzyć ile jest dzieci na mszy w dużym kościele - 20?? to max ale raczej i tego nie ma. Oczywiście ja mówię o małych dzieciach. Polecam sprawdzić :)
L
leszek
9 grudnia 2010, 17:02
kiedyś się nie zabierało dzieci do kościoła więc problemu nie było. Kto kiedyś myślał o tym, żeby niemowlaka czy roczniaka brać na mszę. Był na chrzcie i wystarczy, jak podrośnie to pójdzie. Zapytajcie rodziców ~anja, nie wiem co rozumiesz przez te Twoje kiedyś, jakie czasy i ew. środowisko to obejmuje. Ale moje kiedyś jest zupełnie inne niż Twoje. W moim kiedyś nikt nie myślał o tym aby niemowlaka czy roczniaka zostawiać w domu. Po prostu brało się wózek, pakowało dzieciaka i jechało do kościoła.
A
Ania
9 grudnia 2010, 14:13
kiedyś się nie zabierało dzieci do kościoła więc problemu nie było. Kto kiedyś myślał o tym, żeby niemowlaka czy roczniaka brać na mszę. Był na chrzcie i wystarczy, jak podrośnie to pójdzie. Zapytajcie rodziców
9 grudnia 2010, 13:47
Spokojne siedzenie mocnej w kościele to żaden argument. Może była nieśmiałym dzieckiem? Czytasz wyrywkowo, albo bierzesz tylko to, co Tobie pasuje. Mój argument nie brzmiał, że ja siedziałam spokojnie. Argument był taki, że wszystkie dzieci siedziały spokojnie w ławkach. Przed laty problem dzieci hałasujących i biegających po kościele nie istniał. I do dziś są miejsca, gdzie tego problemu nie ma - podałam przykład wiejskiej parafii.
A
ania
9 grudnia 2010, 13:42
"nie przychodźcie z małym dzieckiem do kościoła" - to straszne że można tak powiedzieć. A może nie przychodźmy z osobami które za głośno oddychają albo śpiewają. Ja myślę, że każdy ma prawo przyjść, ale oczywiście każdy musi starać się jak najmniej przeszkadzać innym. A dziecko oczywiście trzeba przygotowywać wcześniej, ale np. rocznemu szkrabowi trudno jest wytłumaczyć w domu, co się będzie działo za godzinę. Jedyne co można zrobić to pilnować swojego dziecka w kościele by nie przeszkadzało innym i zachowywało się cicho, nawet jeżeli musi trochę pochodzić. A w razie potrzeby wyjść z nim po prostu. Ale powiedzieć komukolwiek - nie przychodź to chyba niezgodne z wiarą!!!! - przynajmniej z moją
L
leszek
8 grudnia 2010, 16:55
Cóż, jest na to dość prosta rada. Nie przychodzić z małym dzieckiem do kościoła. bracie_robocie, są znacznie lepsze rozwiązania, tyle że nie tak łatwe i wygodne. Przed wszystkim, jak napisałem poprzednio, należy przygotowania do pójścia do kościoła zacząć dużo wcześniej już w domu, a już w kościele należy się ZAJMOWAĆ SWOIM DZIECKIEM! A jak ma się wyjątkowego urwisa to nigdy nie przychodzić z nim na msze dla dorosłych, zwłaszcza na tzw. sumę.
L
leszek
8 grudnia 2010, 16:51
Ale ruchliwe dzieci to nie znaczy że rozrabiające w kościele. Nie stawiaj leszku zarzutów bez pokrycia. ~J, a niby to jaki ja zarzut bez pokrycia stawiam? Bo stawiasz mi zarzut bez jakiegokolwiek pokrycia... mówimy o tym czy trzeba coś specjalnego organizować dla dzieci. Niezupełnie. Nie ma mowy o tym czy trzeba. Jedynie jedni twierdzą że trzeba a inni twierdzą że nie widzą powodów. jeżeli rozrabia to nie wyochwane, a my mówimy o tym że jeżeli bardizej ruchliwe to mu trudniej usiedzieć. Spokojne siedzenie mocnej w kościele to żaden argument. Może była nieśmiałym dzieckiem? Twierdzenie że @mocna siedziała spokojnie to jest Twój wymysł, a nie jej deklaracja. Ona napisała jedynie że siedziała w ławce. Owszem, @mocna mogła być nieśmiałym dzieckiem, ale żaden argument. Nikt nie robi problemu z dzieci które są ruchliwe ale nikomu w niczym nie przeszkadzają. Problem w tym, że niektóre dzieci właśnie przeszkadzają, czyli rozrabiają, a więc są nie wychowane. Nikt nie będzie robił jakichkolwiek problemów dzieciom i rodzicom jeżeli rodzic zajmuje się dzieckiem starając się zneutralizować jego negatywną aktywność poprzez  okazywanie mu zainteresowania i ukierunkowując jego aktywność choćby poprzez rozmawianie o tym co się dzieje. Problemem są dzieci które samopas biegają po kościele głośno gadając, nawoływując i ganiają się wzajemnie, a rodzice w żaden sposób na to nie reagują, wręcz udając że to nie ich dziecko tak się wydziera.
L
leszek
8 grudnia 2010, 16:33
Wypowiedź Mocnej mozna zrozumieć tak, że skoro dawniej nic nie robiono to i teraz nie trzeba. ~J, jeżeli ktoś uważa że teraz należałoby podjąć jakieś szczególne działania to rzeczywiście może to tak rozumieć. Ale jeśli nie uważa się że teraz należy podjąć jakieś szczególne działania, to nie da się w ten sposób traktować wypowiedzi @mocnej, a logiczne jest że po prostu nie ma potrzeby podejmowania jakichś szczególnych działań. Nikt nie twierdizł, że dziecko ruchliwe to rozrabiające, ale Mocna pisze, że ona siedziała spokojnie, ale inne mogą mieć problemy. Nieprawda. Nic takiego mocna nie napisała. Nie twierdziła że siedziała spokojnie. Nikt też nie napisał, żę teraz są jakieś inne dzieci ale mogą być przecież nowe pomysły na stare problemy. Jeżeli ktoś oczekuje że teraz powinno się podejmować jakieś nowatorskie działania to sugeruje w ten sposób, że współczesne dzieci tego wymagają. Zresztą oddzielne przeszklone pomieszczenia i msze dla szkolnych i dla maluszków oddzielne to też zawsze były. Nie wiem jak liczysz rozmiary tego problemu wcześniej i dzisiaj- myslę że jest podobnie. Odpowiem na raz na oba pytania: to zależy jaką perspektywę czasową obejmujesz. To zależy od tego czy uznajesz że jak Ty nie pamiętasz aby było inaczej to znaczy że zawsze tak było. A z tego co piszesz wynika, że niewiele pamiętasz i niewiele wiesz, bo nie masz racji.
8 grudnia 2010, 16:32
Cóż, jest na to dość prosta rada. Nie przychodzić z małym dzieckiem do kościoła.
J
J
8 grudnia 2010, 15:41
Ale ruchliwe dzieci to nie znaczy że rozrabiające w kościele. Nie stawiaj leszku zarzutów bez pokrycia. mówimy o tym czy trzeba coś specjalnego organizować dla dzieci. jeżeli rozrabia to nie wyochwane, a my mówimy o tym że jeżeli bardizej ruchliwe to mu trudniej usiedzieć. Spokojne siedzenie mocnej w kościele to żaden argument. Może była nieśmiałym dzieckiem?
8 grudnia 2010, 15:41
Mocna, a cóż to za argument, że mamy żyć tak jak dawniej? To co dobre zachować, to co złe - zmienić na dobre.  A poza tym ten problem istniał zawsze. No właśnie nie zawsze. To problem dość nowy... może od 20 lat tak jest - dzieci biegające po kościele. I nie wszędzie. Na wsi, gdzie bywam często, dzieci siedzą grzecznie w ławkach. Ale już u mnie w rodzinnej warszawskiej parafii jest bezhołowie.   Może Ty byłaś spokojnym dzieckiem, ale są też ruchliwe i wcale nie znaczy to, że niewychowane. Dziecko może być ruchliwe, ale i takie dziecko należy uczyć odpowiedniego zachowania. Ja mam wrażenie, że teraz panuje tendencja do puszczania spraw na żywioł - ruchliwe - to niech biega. Nie chce jeść obiadu w porze obiadu - niech nie je. Krzykliwe - niech się wyszumi, ma kłopoty z czytaniem - niech nie czyta, załatwi się papier o dysleksji, itd. Myślisz, że kiedyś nie było ruchliwych dzieci? Że w tej zaprzyjaźnionej wiejskiej parafii gdzie bywam, nie ma ruchliwych dzieci?
J
J
8 grudnia 2010, 15:38
Wypowiedź Mocnej mozna zrozumieć tak, że skoro dawniej nic nie robiono to i teraz nie trzeba. Nikt nie twierdizł, że dziecko ruchliwe to rozrabiające, ale Mocna pisze, że ona siedziała spokojnie, ale inne mogą mieć problemy. Nikt też nie napisał, żę teraz są jakieś inne dzieci ale mogą być przecież nowe pomysły na stare problemy. Zresztą oddzielne przeszklone pomieszczenia i msze dla szkolnych i dla maluszków oddzielne to też zawsze były. Nie wiem jak liczysz rozmiary tego problemu wcześniej i dzisiaj- myslę że jest podobnie.
L
leszek
8 grudnia 2010, 14:54
A co ma się robić? Czy dla Ciebie i dla mnie coś specjalnego robiono? Chodziłam na normalne Msze i siedziałam w ławce. Nie zabierałam zabawek do kościoła. Msza święta to było specjalne uroczyste wydarzenie zupełnie inne od wszystkiego.Czy dzieci w dzisiejszych czasach są inne niż dzieci za naszego dzieciństwa? Są bardziej tępe? Niegrzeczne? A może niewychowane? Mocna, a cóż to za argument, że mamy żyć tak jak dawniej? ~ess, a niby w którym miejscu ~mocna argumentowała że mamy żyć tak jak dawniej? Nie stawiaj zarzutów bez pokrycia! Zgadzam się z ~mocną, że współczesne dzieci wcale nie są jakimiś dziećmi specjalnej troski i wcale nie wymagają jakichś ekstra zabiegów. Rzecz właśnie w tym, że Msza św. powinna być specjalnym wydarzeniem do którego dziecko jest przygotowywane dużo przed wyjściem do kościoła. Im bardziej kłopotliwe w zachowaniu dziecko tym wcześniej. A poza tym ten problem istniał zawsze. No niezupełnie. Sam problem był zawsze ale jego rozmiar nigdy wcześniej taki nie był. Może Ty byłaś spokojnym dzieckiem, ale są też ruchliwe i wcale nie znaczy to, że niewychowane. Ale ruchliwe dzieci to nie znaczy że rozrabiające w kościele. Zawsze były sytuacje konfliktowe, bo jedni księża i część wiernych uważała, że dzieciaki mają sobie baraszkować jak najbliżej ołtarza a inni księża dosyć stanowczo napominali, aby poskromić pociechy czy wręcz wyjść z kościoła. Zgadza się. Jedni uważają że dzieciaki mogą sobie baraszkować gdzie chcą i jak tylko chcą, a inni uważają, że dzieci nie mogą wchodzić wszystkim na głowę.
E
ess
8 grudnia 2010, 11:37
A co ma się robić? Czy dla Ciebie i dla mnie coś specjalnego robiono? Chodziłam na normalne Msze i siedziałam w ławce. Nie zabierałam zabawek do kościoła. Msza święta to było specjalne uroczyste wydarzenie zupełnie inne od wszystkiego.Czy dzieci w dzisiejszych czasach są inne niż dzieci za naszego dzieciństwa? Są bardziej tępe? Niegrzeczne? A może niewychowane? Mocna, a cóż to za argument, że mamy żyć tak jak dawniej? A poza tym ten problem istniał zawsze. Może Ty byłaś spokojnym dzieckiem, ale są też ruchliwe i wcale nie znaczy to, że niewychowane. Zawsze były sytuacje konfliktowe, bo jedni księża i część wiernych uważała, że dzieciaki mają sobie baraszkować jak najbliżej ołtarza a inni księża dosyć stanowczo napominali, aby poskromić pociechy czy wręcz wyjść z kościoła.
A
ania
7 grudnia 2010, 19:44
"Czy dla Ciebie i dla mnie coś specjalnego robiono? Chodziłam na normalne Msze i siedziałam w ławce." No właśnie nic nie robiono, tylko, że od czasu kiedy ja byłam małym dzieckiem Kościół mocno się zmienił. Czy jest nowoczesny? Raczej nie, ale na pewno inny. Ja chodzę do Kościoła gdzie też jest boczny przeszklony ołtarz i jestem bardzo wdzięczna, że został on udostępniony dzieciom.
L:
LUSTRO :)(:
7 grudnia 2010, 19:07
W KOŚCIELE SĄ ŁAWKI...
Tess S
7 grudnia 2010, 11:29
Myślę, że jak zawsze w takich sprawach, gdzie zdania są bardzo podzielone warto szukac "złotego środka". Myślę, że wazne jest by dzieci uczestniczyły z rodzicami w Mszach Św. Nie wydaje mi się jednak by maluchy musiały być zawsze na każdej Mszy Św dla dorosłych bo to ma je nauczyć dobrych nawyków. Z moich obserwacji wynika, że bardzo małym dzieciom trudno jest dluzej wytrzymać spokojnie. Im starsze dziecko tym łatwiej mu skupic się na tym co dzieje się wokół. Może więc warto takie najmłodsze dzieciaczki prowadzać do kościoła na chwilkę i poopowiadać im o Osobie , która tam "mieszka". A z czasem jak bedzie strasze zabierać je na Msze. Myslę, też, że warto  mówić  rodzicom (np ksiądz mógłby to robić) o tym , by starali sie pilnować swoje dzieci szczególnie wtedy gdy zaczynają one rozrabiać i przeszkadzać innym. U nas kiedyś jeden z księży poprosił rodziców najmłodszych dzieci by przychodząc z maluchami na Mszę Św przestrzegali kilku zasad. Jedną z nich było, że maluchy mogły sobie chodzić przy ławkach, ale nie mogły hałasować. Jak zaczynały to robić to rodzice - nie starsze rodzeństwo- mieli reagować i uspokajać dziecko. Kolejną zasadą było, że podczas Przeistoczenia wszystkie dzieci miały być przy rodzicach, nie wolno im było wtedy nigdzie wędrować. Ksiądz tez prosił by o tych zasadach rozmawiać w tymi już nieco starszymi dziećmi przed Mszą Św. a nie w czasie je trwania. To skutkowało.  
R
r
7 grudnia 2010, 11:11
 w jednym z kościołów w Bielsku Białej rozwiązano ,,problem" przez wybudowanie kaplicy bocznej dla małych dzieci. osobiście uważam to za dobre rozwiązanie
7 grudnia 2010, 11:07
Ja mam na ten temat trochę inne zdanie: gdzie jest miejsce dzieci w kościele?? Co się robi, specjalnie dla nich?? A co ma się robić? Czy dla Ciebie i dla mnie coś specjalnego robiono? Chodziłam na normalne Msze i siedziałam w ławce. Nie zabierałam zabawek do kościoła. Msza święta to było specjalne uroczyste wydarzenie zupełnie inne od wszystkiego. Czy dzieci w dzisiejszych czasach są inne niż dzieci za naszego dzieciństwa? Są bardziej tępe? Niegrzeczne? A może niewychowane?
A
ania
7 grudnia 2010, 10:44
Ja mam na ten temat trochę inne zdanie: gdzie jest miejsce dzieci w kościele?? Co się robi, specjalnie dla nich?? Mam na myśli tych najmłodszych - nic!! A gdzie miejsce na słowa - "pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie" -nie ma. Kościół (księża i cała wspólnota) przypomina sobie o dzieciach gdy idą do 2 klasy. Trochę za późno. A efekty tego można zobaczyć na tzw. mszy dla dzieci.
E
ess
22 listopada 2010, 14:35
Krzyszkuch, jeżeli zostawisz dziecko w domu albo usiądziesz w ostatniej ławce, to wcale nie oznacza, że dziecko nie nauczyc się, że trzeba uczestniczyć we Mszy. Wszystko na miarę wieku i  możliwości. Wiele jest miejsc, do których nie zabieramy małych dzieci z tego powodu, że przeszkadzają. Zresztą wychowanie religijne nie polega tylko na prowadzaniu do kościoła. Myślę, że uporczywe zabieranie hałasujących dzieci i obrażanie się na rady aby malucha zostawić w domu wynika z tego, że po części rodzicom chodzi o własne zadowolenie, poczucie, że tak pięknie całą rodzinką idą na Mszę, a nie o to czy uczestniczą we Mszy czy biegają po kościele za dziekciem. Kościół to wpsólnota. Nie myśl tylko o sobie i Twoich dzieciach, ale i o reszcie wiernych.
R
R
22 listopada 2010, 13:36
Ja niie jestem dzieckiem  a się nudzę, jak ksiądz zamiast komentować Pismo, opowiada jakieś dyrdymaly i snuje swoje "genialne refleksje" Wtedy staram się jakoś modlić po cichu, żeby wytrzymać i nie rzucić w niego krzesłem.
K
krzyszkuch
22 listopada 2010, 12:16
Nie zgadzam się z wszystkimi radami. 1. "pozostawienie dziecka w domu pod dobrą opieką lub pójście na Mszę św. osobno, podczas gdy drugie z małżonków zajmuje się dzieckiem. " Nie radziłbym tego robić. Znaczałoby to, że przez kilka lat małżonkowie chodziliby do Kościola osobno albo bez dziecka (jeśli maja nanię na niedzielę przed południem). Dla mnie bardzo ważne jest chodzenie do Kościoła z całą rodziną i myślę że dla moich dzieci również (mam czwórkę dzieci poniżej 7-go roku życia). Poza tym uczy to dziecka: jak będziesz niegrzeczny to "w nagrodę" będziesz mógł zostać w domu. 2" Na Eucharystii dla dorosłych lepiej usiąść w tylnych rzędach ławek. Gdy dziecko zacznie się nudzić, będzie można z nim wyjść na zewnątrz, nie przechodząc przez cały kościół. Jeżeli kościół dysponuje głośnikami na zewnątrz, można bez przeszkód uczestniczyć w Eucharystii." - siedzenie w tylnych ławkach to jeszcze gorsza "nuda" dla dziecka a pozostawanie przed Kościołem to prosta droga do wychowania młodzieży wystającej przed kościołami. Może trochę przesadzam ale czego ja uczę dzieci stojąc z nimi przed Kościołem. Co one wiedzą z tej Mszy? 3. "Tata nie reaguje na zachowanie obydwojga. Jedynie kieruje reprymendę pod adresem dziewczynki, żeby nie uganiała się za bratem." - oceniać jest bardzo łatwo ale czasem naprawdę lepiej pozwolić dziecku na "trochę swobody" niż trzymać w ławce na siłę wrzeszczącego na całe gardło malucha. Chodzi o to, że w drugą stronę też nie można przesadzać. Dziecko nie moze biegać i przeszkadzać ale nie może też stać jak dorosły.